Pokrewne
- Strona Główna
- LeGuin Ursula K Opowiadania orsinianskie
- Ursula K. Le Guin Slowo las znaczy swiat
- Le Guin Ursula K Opowiesci z Ziemiomorza (SCAN d
- Le Guin Ursula K Opowiesci z Ziemiomorza
- Ursula K. Le Guin Tehanu
- A. i B. Strugaccy Miliard lat przed koncem swiata
- Auel Jean M Wielka wedrowka (2)
- Robert Galbraith Cormoran Strike 02 Jedwabnik
- Glen Cook Gorzkie Zlote Serca (4)
- Shepherd Joel Próba krwi i stali 02 Petrodor
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pozycb.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Therru również musiała nauczyć się to robić, pomyślała, lecz nie z jedną nocą - ze swoim życiem.Kiedy inni odeszli, zwróciła się do Lark:- Jestem na siebie wściekła za to, że byłam taka głupia.- Przecież ci mówiłam, żebyś dobrze zamykała drzwi.- Nie.A może.To właśnie to.- Wiem - rzekła Lark.- Ale chodziło mi o to, że kiedy tu byli - mogłam wybiec i sprowadzić Shandy i Clearbrooka - może mogłam zabrać Therru.Mogłam też pójść do przybudówki i sama wziąć widły.Albo nożyce do jabłoni.Mają siedem stóp długości i ostrze jak brzytwa.Czemu tego nie zrobiłam? Dlaczego nie zrobiłam czegokolwiek? Czemu po prostu się zamknęłam - choć nie warto było próbować? Gdyby jego - gdyby Sokoła tam nie było.Wszystkim, co zrobiłam, było uwięzienie siebie i Therru w pułapce.W końcu podeszłam do drzwi z rzeźnickim nożem i wrzasnęłam na nich.Byłam na wpół oszalała.Lecz to by ich nie odstraszyło.- Nie wiem - odrzekła Lark.- To było szalone, ale może.Nie wiem.Co mogłaś zrobić poza zamknięciem drzwi? To jest tak, jak gdybyśmy przez całe nasze życie zamykały drzwi.To dom, w którym mieszkamy.Spojrzały dokoła na kamienne ściany, kamienne podłogi, kamienny kominek, nasłonecznione okno kuchni Dębowej Farmy, domu Rolnika Flinta.- Ta dziewczyna, ta kobieta, którą zamordowali - zaczęła Lark, spojrzawszy przenikliwie na Tenar.- To była ta sama.Tenar skinęła głową.- Jeden z nich powiedział, że była w ciąży.W czwartym albo piątym miesiącu.Obie milczały.- Złapana w pułapkę - odezwała się Tenar.Lark wyprostowała się i siedziała tak, z dłońmi wspartymi na tęgich udach, ze znieruchomiałym, przystojnym obliczem.- Strach - powiedziała.- Czego tak się boimy? Dlaczego pozwalamy im mówić nam, że się boimy? Czego oni się boją? - Podniosła pończochę, którą cerowała, obróciła ją w dłoniach, chwilę milczała, w końcu rzekła: - Po co oni się nas boją?Tenar przędła i nie odpowiadała.Do izby wbiegła Therru i Lark powitała ją:- Oto i moje kochanie! Chodź, uściśnij mnie, moja kochana dziewczyneczko!Therru przytuliła się do niej pośpiesznie.- Co to za ludzi złapano? - zapytała swoim chrapliwym, bezbarwnym głosem, spoglądając to na Lark, to na Tenar.Tenar zatrzymała kołowrotek.Przemówiła powoli.- Jednym był Handy.Jednym był mężczyzna imieniem Shag.Ten, który był ranny, nazywa się Hake.- Nie spuszczała wzroku z twarzy Therru.Ujrzała ogień, czerwieniejącą bliznę.- Zdaje się, że kobieta, którą zabili, nazywała się Senny.- Senini - szepnęło dziecko.Tenar skinęła głową.- Zabili ją na śmierć? Ponownie skinęła głową.- Tadpole mówi, że byli tutaj.Jeszcze raz skinęła głową.Dziewczynka rozejrzała się po izbie, tak jak uczyniły to kobiety; lecz jej spojrzenie było zupełnie niewidzące, nie dostrzegała ścian.- Zabijecie ich?- Mogą być powieszeni.- Na śmierć?-Tak.Therru kiwnęła głową, niemal obojętnie.Znowu wyszła z izby, dołączając do dzieci Lark przy obudowie studni.Dwie kobiety nic nie mówiły.Przędły i cerowały, w milczeniu, przy ogniu w domu Flinta.Po długim czasie Lark zapytała:- Co się stało z twoim gościem, pasterzem, który przyszedł tu za nimi? Mówiłaś, że nazywa się Sokół?- Śpi tam - odrzekła Tenar wskazując głową na tył domu.- Aha - mruknęła Lark.Kołowrotek warkotał.- Znałam go wcześniej.-Aha.w Re Albi, tak?Tenar skinęła głową.Kołowrotek warkotał.- Żeby śledzić tych trzech i zmierzyć się z nimi w ciemności z widłami, to wymagało trochę odwagi.Nie jest młodzieńcem, prawda?- Nie.- Po chwili ciągnęła dalej: - Był chory i potrzebował pracy.Posłałam go, więc za górę, z wiadomością dla Clearbrooka, żeby go tu zatrudnił.Ale Clearbrook myśli, że może jeszcze robić wszystko sam, więc wysłał go nad Źródła do letniego wypasu.Wracał stamtąd.- Wobec tego pewnie go tu zatrzymasz?- Jeżeli będzie chciał - odrzekła Tenar.Jeszcze jedna grupa przybyła z wioski na Dębową Farmę, by wysłuchać opowieści Gohy i opowiedzieć jej o swoim udziale w pojmaniu morderców, obejrzeć widły, porównać ich cztery długie zęby z trzema krwawymi plamami na bandażach człowieka imieniem Hake i przedyskutować to wszystko raz jeszcze.Tenar cieszyła się z nadejścia wieczoru, zawołała Therru do domu i zamknęła drzwi.Podniosła rękę, by zamknąć je na zasuwę.Opuściła dłoń i zmusiła się, żeby odwrócić się od nich i pozostawić je nie zabezpieczone.- W twoim pokoju jest Krogulec - poinformowała ją Therru, przynosząc do kuchni jajka z chłodni.- Zamierzałam ci powiedzieć, że jest tutaj.Przepraszam.- Znam go - odparła Therru myjąc w spiżarni twarz i dłonie.I kiedy wszedł Ged, z ciężkimi powiekami i rozczochrany, podeszła prosto do niego i uniosła ramiona.- Therru - powiedział, podniósł ją i objął.Przylgnęła do niego na krótko, po czym wyrwała się na wolność.- Znam początkową część Stworzenia - zwróciła się do niego.- Zaśpiewasz mi ją? - Ponownie pytając Tenar wzrokiem o pozwolenie, usiadł na swym miejscu przy kominku.- Mogę ją tylko powiedzieć.Skinął głową i czekał, z dość surowym wyrazem twarzy.Dziecko wyrecytowało:Tworzenie od niweczenia,Kres od początku,Któż odróżni z całą pewnością?Tym, co znam, są drzwi pomiędzy nimi,Które przekraczamy odchodząc.Wśród wszystkich istot wiecznie wracających,Najstarszy, Odźwierny, Segoy.Głos dziecka przypominał dźwięk, jaki daje metal przeciągnięty po szkle, szelest suchych liści, syk płonącego ognia.Doszła do końca pierwszej strofy:Wówczas z piany wynurzyła się jasna Za.Ged skinął głową na znak zwięzłej, stanowczej aprobaty.- Dobrze - pochwalił.- Wczoraj wieczorem - powiedziała Tenar.- Nauczyła się jej wczoraj wieczorem.Wydaje się, jakby to było rok temu.- Mogę nauczyć się więcej - rzekła Therru.- Nauczysz się - odpowiedział jej Ged.- Teraz proszę skończyć sprzątanie - wtrąciła Tenar i dziecko usłuchało.- Co mam robić? - zapytał Ged.Tenar zawahała się, spoglądając na niego.- Trzeba napełnić i podgrzać kociołek.Skinął głową i zaniósł kociołek do pompy.Przygotowali i zjedli kolację, a potem uprzątnęli ze stołu.- Powiedz jeszcze raz Tworzenie tak daleko, jak umiesz - powiedział Ged do Therru, siedząc przy kominku - i będziemy kontynuować od tego miejsca.Wyrecytowała drugą strofę raz z nim, raz z Tenar, a raz sama.- Do łóżka - przynagliła Tenar.- Nie opowiedziałaś Krogulcowi o królu.- Ty mu opowiedz - rzekła Tenar, rozbawiona tym pretekstem do zwłoki.Therru zwróciła się do Geda.Jej twarz, pokryta bliznami i nienaruszona, widząca i ślepa, była przejęta, gorejąca.- Król przybył statkiem.Miał miecz.Dał mi kościanego delfina [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Therru również musiała nauczyć się to robić, pomyślała, lecz nie z jedną nocą - ze swoim życiem.Kiedy inni odeszli, zwróciła się do Lark:- Jestem na siebie wściekła za to, że byłam taka głupia.- Przecież ci mówiłam, żebyś dobrze zamykała drzwi.- Nie.A może.To właśnie to.- Wiem - rzekła Lark.- Ale chodziło mi o to, że kiedy tu byli - mogłam wybiec i sprowadzić Shandy i Clearbrooka - może mogłam zabrać Therru.Mogłam też pójść do przybudówki i sama wziąć widły.Albo nożyce do jabłoni.Mają siedem stóp długości i ostrze jak brzytwa.Czemu tego nie zrobiłam? Dlaczego nie zrobiłam czegokolwiek? Czemu po prostu się zamknęłam - choć nie warto było próbować? Gdyby jego - gdyby Sokoła tam nie było.Wszystkim, co zrobiłam, było uwięzienie siebie i Therru w pułapce.W końcu podeszłam do drzwi z rzeźnickim nożem i wrzasnęłam na nich.Byłam na wpół oszalała.Lecz to by ich nie odstraszyło.- Nie wiem - odrzekła Lark.- To było szalone, ale może.Nie wiem.Co mogłaś zrobić poza zamknięciem drzwi? To jest tak, jak gdybyśmy przez całe nasze życie zamykały drzwi.To dom, w którym mieszkamy.Spojrzały dokoła na kamienne ściany, kamienne podłogi, kamienny kominek, nasłonecznione okno kuchni Dębowej Farmy, domu Rolnika Flinta.- Ta dziewczyna, ta kobieta, którą zamordowali - zaczęła Lark, spojrzawszy przenikliwie na Tenar.- To była ta sama.Tenar skinęła głową.- Jeden z nich powiedział, że była w ciąży.W czwartym albo piątym miesiącu.Obie milczały.- Złapana w pułapkę - odezwała się Tenar.Lark wyprostowała się i siedziała tak, z dłońmi wspartymi na tęgich udach, ze znieruchomiałym, przystojnym obliczem.- Strach - powiedziała.- Czego tak się boimy? Dlaczego pozwalamy im mówić nam, że się boimy? Czego oni się boją? - Podniosła pończochę, którą cerowała, obróciła ją w dłoniach, chwilę milczała, w końcu rzekła: - Po co oni się nas boją?Tenar przędła i nie odpowiadała.Do izby wbiegła Therru i Lark powitała ją:- Oto i moje kochanie! Chodź, uściśnij mnie, moja kochana dziewczyneczko!Therru przytuliła się do niej pośpiesznie.- Co to za ludzi złapano? - zapytała swoim chrapliwym, bezbarwnym głosem, spoglądając to na Lark, to na Tenar.Tenar zatrzymała kołowrotek.Przemówiła powoli.- Jednym był Handy.Jednym był mężczyzna imieniem Shag.Ten, który był ranny, nazywa się Hake.- Nie spuszczała wzroku z twarzy Therru.Ujrzała ogień, czerwieniejącą bliznę.- Zdaje się, że kobieta, którą zabili, nazywała się Senny.- Senini - szepnęło dziecko.Tenar skinęła głową.- Zabili ją na śmierć? Ponownie skinęła głową.- Tadpole mówi, że byli tutaj.Jeszcze raz skinęła głową.Dziewczynka rozejrzała się po izbie, tak jak uczyniły to kobiety; lecz jej spojrzenie było zupełnie niewidzące, nie dostrzegała ścian.- Zabijecie ich?- Mogą być powieszeni.- Na śmierć?-Tak.Therru kiwnęła głową, niemal obojętnie.Znowu wyszła z izby, dołączając do dzieci Lark przy obudowie studni.Dwie kobiety nic nie mówiły.Przędły i cerowały, w milczeniu, przy ogniu w domu Flinta.Po długim czasie Lark zapytała:- Co się stało z twoim gościem, pasterzem, który przyszedł tu za nimi? Mówiłaś, że nazywa się Sokół?- Śpi tam - odrzekła Tenar wskazując głową na tył domu.- Aha - mruknęła Lark.Kołowrotek warkotał.- Znałam go wcześniej.-Aha.w Re Albi, tak?Tenar skinęła głową.Kołowrotek warkotał.- Żeby śledzić tych trzech i zmierzyć się z nimi w ciemności z widłami, to wymagało trochę odwagi.Nie jest młodzieńcem, prawda?- Nie.- Po chwili ciągnęła dalej: - Był chory i potrzebował pracy.Posłałam go, więc za górę, z wiadomością dla Clearbrooka, żeby go tu zatrudnił.Ale Clearbrook myśli, że może jeszcze robić wszystko sam, więc wysłał go nad Źródła do letniego wypasu.Wracał stamtąd.- Wobec tego pewnie go tu zatrzymasz?- Jeżeli będzie chciał - odrzekła Tenar.Jeszcze jedna grupa przybyła z wioski na Dębową Farmę, by wysłuchać opowieści Gohy i opowiedzieć jej o swoim udziale w pojmaniu morderców, obejrzeć widły, porównać ich cztery długie zęby z trzema krwawymi plamami na bandażach człowieka imieniem Hake i przedyskutować to wszystko raz jeszcze.Tenar cieszyła się z nadejścia wieczoru, zawołała Therru do domu i zamknęła drzwi.Podniosła rękę, by zamknąć je na zasuwę.Opuściła dłoń i zmusiła się, żeby odwrócić się od nich i pozostawić je nie zabezpieczone.- W twoim pokoju jest Krogulec - poinformowała ją Therru, przynosząc do kuchni jajka z chłodni.- Zamierzałam ci powiedzieć, że jest tutaj.Przepraszam.- Znam go - odparła Therru myjąc w spiżarni twarz i dłonie.I kiedy wszedł Ged, z ciężkimi powiekami i rozczochrany, podeszła prosto do niego i uniosła ramiona.- Therru - powiedział, podniósł ją i objął.Przylgnęła do niego na krótko, po czym wyrwała się na wolność.- Znam początkową część Stworzenia - zwróciła się do niego.- Zaśpiewasz mi ją? - Ponownie pytając Tenar wzrokiem o pozwolenie, usiadł na swym miejscu przy kominku.- Mogę ją tylko powiedzieć.Skinął głową i czekał, z dość surowym wyrazem twarzy.Dziecko wyrecytowało:Tworzenie od niweczenia,Kres od początku,Któż odróżni z całą pewnością?Tym, co znam, są drzwi pomiędzy nimi,Które przekraczamy odchodząc.Wśród wszystkich istot wiecznie wracających,Najstarszy, Odźwierny, Segoy.Głos dziecka przypominał dźwięk, jaki daje metal przeciągnięty po szkle, szelest suchych liści, syk płonącego ognia.Doszła do końca pierwszej strofy:Wówczas z piany wynurzyła się jasna Za.Ged skinął głową na znak zwięzłej, stanowczej aprobaty.- Dobrze - pochwalił.- Wczoraj wieczorem - powiedziała Tenar.- Nauczyła się jej wczoraj wieczorem.Wydaje się, jakby to było rok temu.- Mogę nauczyć się więcej - rzekła Therru.- Nauczysz się - odpowiedział jej Ged.- Teraz proszę skończyć sprzątanie - wtrąciła Tenar i dziecko usłuchało.- Co mam robić? - zapytał Ged.Tenar zawahała się, spoglądając na niego.- Trzeba napełnić i podgrzać kociołek.Skinął głową i zaniósł kociołek do pompy.Przygotowali i zjedli kolację, a potem uprzątnęli ze stołu.- Powiedz jeszcze raz Tworzenie tak daleko, jak umiesz - powiedział Ged do Therru, siedząc przy kominku - i będziemy kontynuować od tego miejsca.Wyrecytowała drugą strofę raz z nim, raz z Tenar, a raz sama.- Do łóżka - przynagliła Tenar.- Nie opowiedziałaś Krogulcowi o królu.- Ty mu opowiedz - rzekła Tenar, rozbawiona tym pretekstem do zwłoki.Therru zwróciła się do Geda.Jej twarz, pokryta bliznami i nienaruszona, widząca i ślepa, była przejęta, gorejąca.- Król przybył statkiem.Miał miecz.Dał mi kościanego delfina [ Pobierz całość w formacie PDF ]