[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I fotografowanieich w tych strojach.I zamieszczanie tych zdjęć w gazetach.Takich osób jak Sylvia Plath.Zwłaszcza zdjęcia Sylvii Plath. Hampton rozwodził się dalej, jak to, w jego wyobrazni,Sylvia Plath i jej przyjaciółki bawiły się, która dłużej wytrzyma z głową w piecyku gazo-wym, podczas gdy pozostałe chichotały, raz po raz wybuchając śmiechem. To nie jest zabawne  powiedziałam i wyszłam z pokoju. Ty chyba nie wsadzasz głowy do piecyka?  krzyczał za mną Hampton. Pieprz się  powiedziałam..z wielką czerwoną piłką na nosie  ciągnął Hampton głównie już sam do siebie.Jego głos, jazgot telewizora, film rysunkowy, wszystko to stało się nie do wytrzymaniai zatkałam rękami uszy. Wyjmij głowę z piecyka!  wrzeszczał Hampton.Wróciłamdo pokoju i wyłączywszy telewizor, zwróciłam się do Hamptona.131  Tych dwoje przeżywało wielkie cierpienia.Nie ma nic śmiesznego w tym, że ktośtak bardzo cierpi.Szczerząc zęby, Hampton siedział na podłodze i kołysał się w tył i w przód. I wielkie niezgrabne łapy  mówił. Aapy klowna.Otworzyłam drzwi wejściowe. Do zobaczenia.Idę się przejść. Zamknęłam za sobą drzwi, które zaraz otworzy-ły się z powrotem.Hampton wyszedł za mną na ganek i przyłożył dłonie do ust. Chi, chi  wołał. Idę włożyć głowę do piecyka.Zobaczymy, czy opiekunka zdą-ży na czas.Myślisz, że zdąży? Czy ktoś chce się założyć?Szłam, nie oglądając się za siebie.A idąc, myślałam o Timie i o Izraelu, o tym, jak tam musi być, upał, pustynia, miesz-kańcy kibuców.Pracujący na roli, na starożytnej ziemi uprawianej przez %7łydów od ty-sięcy lat, na długo przed Chrystusem.Może uda im się skierować uwagę Tima ku ziemi,pomyślałam.Odwrócić ją od tamtego świata.Na powrót do rzeczywistości, tam, gdziejest jej miejsce.Miałam co do tego wątpliwości, ale może się myliłam.Pomyślałam wtedy, że chcia-łabym pojechać z Timem  zrezygnować z pracy w sklepie, po prostu zabrać się i po-jechać.Może nigdy już nie wrócić.Zostać w Izraelu na zawsze.Przejść na judaizm.Uzyskać obywatelstwo.Jeżeli mnie przyjmą.Tim pewnie mógłby to załatwić.Możew Izraelu przestałyby mi się plątać metafory i chodzić po głowie wiersze.Może mójumysł przestałby szukać rozwiązań w słowach z odzysku.W zdaniach z drugiej ręki,fragmentach wyrwanych z różnych całości, cytatach z okresu studiów na uniwersytecie,które zapamiętałam, ale nie zrozumiałam, a jak zrozumiałam, to nie stosowałam, a jakstosowałam, to bez powodzenia.Jestem obserwatorem zagłady swoich bliskich, pomy-ślałam, kimś, kto zapisuje w notatniku imiona umierających, ale nikogo nie uratował,ani jednego z nich.Zapytam Tima, czy mogę z nim pojechać, postanowiłam.Tim powie, że nie, musi takpowiedzieć, ale mimo to spytam.%7łeby ściągnąć Tima na ziemię, uświadomiłam sobie, musieliby najpierw zwrócićjego uwagę, a jeżeli on jest nadal na prochach, to nic z tego nie wyjdzie.Jego umysł bę-dzie uciekał, błądził i krążył bez końca po pustkowiach, konstruując coraz to nowe mo-dele raju.a oni będą próbować nawiązać z nim kontakt, podobnie jak ja, bezskutecz-nie.Gdybym z nim pojechała, może potrafiłabym pomóc, może razem z Izraelczyka-mi osiągnęlibyśmy to, czego nigdy nie potrafiłabym zrobić sama.Ja skierowałabymich uwagę na niego, a oni z kolei skierowaliby jego uwagę na ziemię, po której chodzi.Chryste, pomyślałam, ja muszę z nim jechać.To konieczne.Bo oni sami nie zdążą na-wet zauważyć problemu.On przemknie tylko przez ten ich kraj, pokaże się to tu, to tam,nigdzie nie zagrzewając miejsca na dłużej, nie dając im.132 Zatrąbił na mnie samochód.Przechodziłam przez jezdnię bez zastanowienia, nierozglądając się na boki. Przepraszam  powiedziałam do kierowcy, który posłał mi wściekłe spojrzenie.Jestem nie lepsza niż Tim, pomyślałam.W Izraelu na nic bym się nie przydała.Alei tak, pomyślałam, chciałabym z nim pojechać.13W środę wieczorem Tim przyjechał po mnie wynajętym pontiakiem.Miałam na so-bie czarną suknię bez ramiączek, a w ręku małą torebkę wysadzaną cekinami.We wło-sy wpięłam kwiat i Tim, otwierając przede mną drzwi samochodu, stwierdził, że wyglą-dam pięknie. Dziękuję  powiedziałam, czując się onieśmielona.Pojechaliśmy do restauracji na University Avenue, tuż przy Shattuck.Była to nowootworzona chińska restauracja.Nigdy w niej nie byłam, ale klienci w sklepie mówili mi,że to znakomite nowe miejsce w mieście. Czy zawsze się tak czesałaś?  spytał Tim, kiedy hostessa prowadziła nas do sto-lika. Uczesałam się tak na dzisiejszy wieczór  wyjaśniłam i pokazałam mu moje klip-sy. Jeff kupił mi je przed laty.Rzadko je noszę, boję się, że któryś zgubię. Zeszczuplałaś trochę. Przytrzymał mi krzesło, podczas gdy, zdenerwowana,siadałam. To ta praca.Wypisuję zamówienia do pózna w nocy. I jak ta twoja firma wydawnicza? Prowadzę sklep z płytami  powiedziałam. A, prawda.Przywiozłaś mi ten album z Fidelia.Nie miałem okazji, żeby go po-słuchać. Otworzył menu i całkowicie nim pochłonięty odwrócił swoją uwagę odemnie.Jak łatwo słabnie jego uwaga, pomyślałam.Albo raczej zmienia swój przedmiot.Uwaga pozostaje, to jej przedmiot się zmienia.On żyje w nieustannie mieniącym sięświecie.Uosobienie płynnego świata Heraklita.Z przyjemnością odnotowałam, że Tim ma na sobie strój duchownego.Czy to jestlegalne?  zadałam sobie pytanie.Cóż, nie mój interes.Otworzyłam swoje menu.Mielitu kuchnię mandaryńską, nie kantońską, jedzenie będzie ostro przyprawione, a niesłodkie z masą orzeszków.Z korzeniem imbiru, pomyślałam.Byłam głodna i szczęśli-wa, cieszyłam się, że jestem znów z moim przyjacielem. Angel  powiedział Tim. Jedz ze mną do Izraela.133  Co?  spytałam, robiąc wielkie oczy. Jako moja sekretarka. Na miejsce Kirsten?  powiedziałam, nadal wpatrując się w niego.Zaczęłamdrżeć na całym ciele.Podszedł kelner i dałam mu ręką znak, żeby odszedł. Czy państwo się czegoś napiją?  spytał kelner, nie zwracając uwagi na mój gest. Idz sobie  powiedziałam do niego z grozbą w głosie. Cholerny kelner zwróciłam się do Tima. O czym ty mówisz? W jakim charakterze. Tylko jako moja sekretarka.Nie miałem na myśli nic osobistego, nic z tych rze-czy.Myślałaś, że proszę cię, żebyś została moją kochanką? Potrzebny mi jest ktoś, ktowykonywałby pracę, za którą przedtem odpowiadała Kirsten.Stwierdziłem, że sam niedaję rady. Jezu.Myślałam już, że chcesz, bym została twoją kochanką. To nie wchodzi w grę  powiedział Tim surowym, zdecydowanym tonem, coznaczyło, że nie żartuje.Co więcej, że jest zgorszony. Nadal myślę o tobie jako o mo-jej synowej. Prowadzę sklep z płytami  powiedziałam. Mój budżet daje mi dość dużą swobodę.Sądzę, że będę mógł ci zapłacić równiedobrze jak twoja firma prawnicza.jak twój sklep z płytami  poprawił się [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl