Pokrewne
- Strona Główna
- Eco Umberto Wachadlo Foucaulta (SCAN dal 82
- Eco Umberto Zapiski na pudelku od zapalek (2)
- Eco Umberto Imie Rozy
- Eco Umberto Wachadlo Foucaulta
- Eco Umberto Wachadlo Foucaulta (2)
- Victor Hugo Nedznicy t.1
- Christie Agata Tajemnica lorda Listerdalea (SC
- Umberto Eco Imie Rozy (2)
- King Stephen Christine (2)
- Sandemo Margit Saga o Czarnoksiazniku Tom 1
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wywoz-sciekow.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ależ ja to uczyniłem! yle się stało.Czuję, że jesteś wzburzony.Uspokój się.Uczyniłeś to, sądząc, że czy-nisz dobrze, a z pewnością nie po to, by doprowadzić do jego śmierci. A jednak właśnie przeze mnie umarł! Ja nie nazywam tego zabójstwem. Lecz ja tak! wykrzyknął Baudolino. To ja rzuciłem mojego umiłowanegoojca do rzeki, kiedy jeszcze żył! To ja.Zbladł jak płótno, wymamrotał kilka słów bez żadnego związku i zemdlał.Gdy odzyskał przytomność, Niketas kładł mu na głowę zmoczone szmaty.Pafnucyjuż poszedł, może poczuł się winny, że chcąc pokazać, jak doskonale widzi bieg rzeczy,ujawnił Baudolinowi straszliwą prawdę. Postaraj się teraz zachować spokój powiedział Niketas. Zdaję sobie sprawę,jaki wstrząs przeżyłeś, lecz takie było przeznaczenie, słyszałeś wszak, co rzekł Pafnucy:że każdy uznałby tego człowieka za martwego.Ja też słyszałem o wypadkach, kiedy po-zorna śmierć zmyliła medyka. Zabiłem mego ojca powtarzał Baudolino, którym wstrząsały teraz dreszcze go-rączki. Nienawidziłem go, sam o tym nie wiedząc, gdyż pożądałem jego małżonki,mej przybranej matki.Najpierw stałem się cudzołożnikiem, potem ojcobójcą, a wresz-375cie, niosąc na sobie piętno tego trądu, pohańbiłem mym kazirodczym nasieniem naj-czystszą z dziewic, wmawiając jej, że jest to ekstaza, którą jej obiecywano.Jestem mor-dercą, bo zabiłem Poetę, który był niewinny. Nie był niewinny, gdyż owładnęła nim niepowstrzymana żądza.Chciał cię zabić,a ty się broniłeś. Oskarżyłem go niesłusznie o zabójstwo, które sam popełniłem, zabiłem go, by nieprzyznać, że powinienem ukarać siebie, całe życie tkwiłem w kłamstwie, chcę umrzeć,spaść w otchłań piekielną i cierpieć przez całą wieczność.Na nic zdałyby się próby uspokojenia Baudolina i nic nie można było zrobić, żebyprzywrócić mu zdrowie.Niketas poprosił Teofilata o przygotowanie naparu z usypiają-cych ziół i podał go biedakowi do wypicia.Kilka minut pózniej Baudolino spał najnie-spokojniejszym ze swych snów.Kiedy obudził się następnego dnia, odmówił wypicia filiżanki rosołu, który mu przy-niesiono, wyszedł z domu, usiadł pod drzewem i przez cały dzień, ukrywszy twarzw dłoniach, milczał, a i następnego ranka zobaczono go w tym samym miejscu.Niketasuznał, że w takich razach najlepszym remedium jest wino, i namówił go na wypicieznacznej ilości, jakby to była jakaś driakiew.Baudolino pozostał w stanie oszołomieniatrzy dni i trzy noce w tym samym miejscu pod drzewem.O świcie czwartego dnia Niketas przyszedł pod drzewo, ale Baudolina tam nie było.Przeszukał ogród i dom daremnie.Lękając się, że Baudolino chce popełnić jakiś de-speracki czyn, posłał Teofilata i jego synów, by szukali go w całej Selymbrii i wokół mia-sta.Wrócili dwie godziny pózniej i krzyknęli na Niketasa, żeby poszedł i sam zobaczył.Zaprowadzili go na tę samą łąkę tuż za miastem, na której, wjeżdżając, widzieli słupdawnych eremitów.U stóp słupa zebrał się tłum gapiów, którzy pokazywali sobie palcami szczyt kolum-ny.Słup był z białego kamienia i wysoki prawie jak dwupiętrowy dom.Na górze rozsze-rzał się w kwadratowy podest otoczony balustradą z rzadko rozmieszczonych kamien-nych kolumienek i także kamiennej poręczy.Na samym środku wznosiła się mała jakbybuda.Wszystko to niewiele wystawało poza słup i kiedy chciało się usiąść na podeście,trzeba było zwiesić nogi, buda zaś z trudem mieściła skulonego człowieka.Na podeściesiedział, opuściwszy nogi, Baudolino i wszyscy widzieli, że jest całkowicie obnażony.Niketas zawołał go, krzyknął, żeby złaził, spróbował otworzyć drzwiczki u stóp słupa,które jak we wszystkich tego rodzaju budowlach prowadziły spiralnymi schodami napodest.Lecz drzwiczki, choć bardzo już zniszczone, były zaryglowane od środka. Złazże, Baudolino, co zamierzasz tam robić? Baudolino coś odkrzyknął, leczNiketas nie dosłyszał.Zażądał więc, by przyniesiono dostatecznie długą drabinę.Wspiąłsię na nią z trudem, aż jego głowa znalazła się przy stopach Baudolina.376 Co zamierzasz robić? spytał znowu. Pozostać tu.Zaczyna się moja pokuta.Będę się modlił, medytował, roztopię sięw milczeniu.Postaram się dojść do samotności odległej od wszelkiego poglądu i wszel-kiego wyobrażenia, nie odczuwać już ni gniewu, ni pragnienia, nie używać rozumu i niemyśleć, wyzbyć się wszelkich więzów, wrócić do absolutnej prostoty, by nic nie widziećpoza chwałą mroku.Opróżnię duszę i umysł, dotrę poza granice rozumu, w ciemnościprzebędę szlak drogami ognia.Niketas spostrzegł, że Baudolino powtarza rzeczy zasłyszane od Hypatii.Widzę, żeteraz ten nieszczęśnik pragnie uciec od wszelkiej namiętności pomyślał niechajwięc siedzi tu samotnie i dąży do tego, by stać się jak ta, którą nadal miłuje.Nie powie-dział jednak tego.Spytał tylko, czym chce żyć na tym słupie. Opowiadano mi, że eremici spuszczali na sznurku koszyk wyjaśnił Baudolino a wierni wkładali weń jako jałmużnę jadło, które zaoszczędzili, a najlepiej to, któregonie zjadły ich bydlęta.I trochę wody, aczkolwiek można też cierpieć pragnienie i cze-kać, aż spadnie deszcz.Niketas westchnął, zszedł z drabiny, kazał poszukać koszyka ze sznurkiem, włożyć doniego chleb, gotowane jarzyny, oliwki i parę kawałków mięsiwa; jeden z synów Teofilatapodrzucił sznurek, Baudolino go chwycił i wciągnął koszyk. A teraz pozostaw mnie, proszę! krzyknął do Niketasa. To, co chciałem zro-zumieć, opowiadając ci moją historię, zrozumiałem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
. Ależ ja to uczyniłem! yle się stało.Czuję, że jesteś wzburzony.Uspokój się.Uczyniłeś to, sądząc, że czy-nisz dobrze, a z pewnością nie po to, by doprowadzić do jego śmierci. A jednak właśnie przeze mnie umarł! Ja nie nazywam tego zabójstwem. Lecz ja tak! wykrzyknął Baudolino. To ja rzuciłem mojego umiłowanegoojca do rzeki, kiedy jeszcze żył! To ja.Zbladł jak płótno, wymamrotał kilka słów bez żadnego związku i zemdlał.Gdy odzyskał przytomność, Niketas kładł mu na głowę zmoczone szmaty.Pafnucyjuż poszedł, może poczuł się winny, że chcąc pokazać, jak doskonale widzi bieg rzeczy,ujawnił Baudolinowi straszliwą prawdę. Postaraj się teraz zachować spokój powiedział Niketas. Zdaję sobie sprawę,jaki wstrząs przeżyłeś, lecz takie było przeznaczenie, słyszałeś wszak, co rzekł Pafnucy:że każdy uznałby tego człowieka za martwego.Ja też słyszałem o wypadkach, kiedy po-zorna śmierć zmyliła medyka. Zabiłem mego ojca powtarzał Baudolino, którym wstrząsały teraz dreszcze go-rączki. Nienawidziłem go, sam o tym nie wiedząc, gdyż pożądałem jego małżonki,mej przybranej matki.Najpierw stałem się cudzołożnikiem, potem ojcobójcą, a wresz-375cie, niosąc na sobie piętno tego trądu, pohańbiłem mym kazirodczym nasieniem naj-czystszą z dziewic, wmawiając jej, że jest to ekstaza, którą jej obiecywano.Jestem mor-dercą, bo zabiłem Poetę, który był niewinny. Nie był niewinny, gdyż owładnęła nim niepowstrzymana żądza.Chciał cię zabić,a ty się broniłeś. Oskarżyłem go niesłusznie o zabójstwo, które sam popełniłem, zabiłem go, by nieprzyznać, że powinienem ukarać siebie, całe życie tkwiłem w kłamstwie, chcę umrzeć,spaść w otchłań piekielną i cierpieć przez całą wieczność.Na nic zdałyby się próby uspokojenia Baudolina i nic nie można było zrobić, żebyprzywrócić mu zdrowie.Niketas poprosił Teofilata o przygotowanie naparu z usypiają-cych ziół i podał go biedakowi do wypicia.Kilka minut pózniej Baudolino spał najnie-spokojniejszym ze swych snów.Kiedy obudził się następnego dnia, odmówił wypicia filiżanki rosołu, który mu przy-niesiono, wyszedł z domu, usiadł pod drzewem i przez cały dzień, ukrywszy twarzw dłoniach, milczał, a i następnego ranka zobaczono go w tym samym miejscu.Niketasuznał, że w takich razach najlepszym remedium jest wino, i namówił go na wypicieznacznej ilości, jakby to była jakaś driakiew.Baudolino pozostał w stanie oszołomieniatrzy dni i trzy noce w tym samym miejscu pod drzewem.O świcie czwartego dnia Niketas przyszedł pod drzewo, ale Baudolina tam nie było.Przeszukał ogród i dom daremnie.Lękając się, że Baudolino chce popełnić jakiś de-speracki czyn, posłał Teofilata i jego synów, by szukali go w całej Selymbrii i wokół mia-sta.Wrócili dwie godziny pózniej i krzyknęli na Niketasa, żeby poszedł i sam zobaczył.Zaprowadzili go na tę samą łąkę tuż za miastem, na której, wjeżdżając, widzieli słupdawnych eremitów.U stóp słupa zebrał się tłum gapiów, którzy pokazywali sobie palcami szczyt kolum-ny.Słup był z białego kamienia i wysoki prawie jak dwupiętrowy dom.Na górze rozsze-rzał się w kwadratowy podest otoczony balustradą z rzadko rozmieszczonych kamien-nych kolumienek i także kamiennej poręczy.Na samym środku wznosiła się mała jakbybuda.Wszystko to niewiele wystawało poza słup i kiedy chciało się usiąść na podeście,trzeba było zwiesić nogi, buda zaś z trudem mieściła skulonego człowieka.Na podeściesiedział, opuściwszy nogi, Baudolino i wszyscy widzieli, że jest całkowicie obnażony.Niketas zawołał go, krzyknął, żeby złaził, spróbował otworzyć drzwiczki u stóp słupa,które jak we wszystkich tego rodzaju budowlach prowadziły spiralnymi schodami napodest.Lecz drzwiczki, choć bardzo już zniszczone, były zaryglowane od środka. Złazże, Baudolino, co zamierzasz tam robić? Baudolino coś odkrzyknął, leczNiketas nie dosłyszał.Zażądał więc, by przyniesiono dostatecznie długą drabinę.Wspiąłsię na nią z trudem, aż jego głowa znalazła się przy stopach Baudolina.376 Co zamierzasz robić? spytał znowu. Pozostać tu.Zaczyna się moja pokuta.Będę się modlił, medytował, roztopię sięw milczeniu.Postaram się dojść do samotności odległej od wszelkiego poglądu i wszel-kiego wyobrażenia, nie odczuwać już ni gniewu, ni pragnienia, nie używać rozumu i niemyśleć, wyzbyć się wszelkich więzów, wrócić do absolutnej prostoty, by nic nie widziećpoza chwałą mroku.Opróżnię duszę i umysł, dotrę poza granice rozumu, w ciemnościprzebędę szlak drogami ognia.Niketas spostrzegł, że Baudolino powtarza rzeczy zasłyszane od Hypatii.Widzę, żeteraz ten nieszczęśnik pragnie uciec od wszelkiej namiętności pomyślał niechajwięc siedzi tu samotnie i dąży do tego, by stać się jak ta, którą nadal miłuje.Nie powie-dział jednak tego.Spytał tylko, czym chce żyć na tym słupie. Opowiadano mi, że eremici spuszczali na sznurku koszyk wyjaśnił Baudolino a wierni wkładali weń jako jałmużnę jadło, które zaoszczędzili, a najlepiej to, któregonie zjadły ich bydlęta.I trochę wody, aczkolwiek można też cierpieć pragnienie i cze-kać, aż spadnie deszcz.Niketas westchnął, zszedł z drabiny, kazał poszukać koszyka ze sznurkiem, włożyć doniego chleb, gotowane jarzyny, oliwki i parę kawałków mięsiwa; jeden z synów Teofilatapodrzucił sznurek, Baudolino go chwycił i wciągnął koszyk. A teraz pozostaw mnie, proszę! krzyknął do Niketasa. To, co chciałem zro-zumieć, opowiadając ci moją historię, zrozumiałem [ Pobierz całość w formacie PDF ]