[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dotyczyła honoru pew­nego człowieka.Załatwiliśmy tę sprawę, a ja dałem słowo, że o tym zapomną.I zapomniałem.Kunze wziął parę listów ze stosu leżących przed nim dokumentów i rozłożył je przed sobą.Czytał już je wszystkie tyle razy, że mógł wyrecytować ich treść z pamięci.- Dorfrichter pisał je do żony latem 1908 roku - wyjaśnił baronowi.- Nazwisko Vaniniego powtarza się w nich dosyć często.Jak się zdaje, młodzieniec ten był stale w finansowych tarapatach.Pił i zaniedbywał obowiązki W jednym z listów, z datą trzeciego wrześ­nia, Dorfrichter wspomina, że jest zmuszony pomóc Vaniniemu w załatwieniu jakiejś nieprzyjemnej spra­wy, ty zaś w drugim swym liście, pisanym o dwa dni wcześniej, wyrażasz właśnie zgodę na spotkanie się z Dorfrichterem w tej sprawie.- Dlaczego mnie o to pytasz? Czemu nie Dorfrich­tera lub Vaniniego?Kunze nie zrażał się jednak postawą barona.- Zapytam, ale we właściwym czasie.A teraz dru­gie niewinne pytanie: czy rozmowa między tobą a Dorf­richterem odbyła się w życzliwej atmosferze? Bez żad­nych zgrzytów?- Żadnych.Byliśmy w doskonałych stosunkach.Bardzo miły chłop z tego Dorfrichtera! Szczerze mó­wiąc, nigdy nie uwierzę, że to on rozesłał te przeklęte prospekty.Co za nędzny żart! W dodatku w bardzo złym guście.Musisz widać mieć jakieś dowody prze­ciw niemu, bo przecież nie trzymałbyś Dorfrichtera w areszcie.Jestem przekonany, że nie masz racji.Po co, na przykład, wysłał mnie tę truciznę? Byliśmy ze sobą w jak najlepszych stosunkach.W dodatku znał mnie dobrze i wiedział, że nie jestem z tych, co zaży­wają patentowane leki.Gdyby mi coś dolegało, po­szedłbym do lekarza.Kunze doczekał cierpliwie, aż baron skończy, i kiw­nął potakująco głową.- Być może Dorfrichter nie jest Charlesem Francisem.Mimo to musimy zbadać każdą poszlakę.Wróć­my jednak do spotkania w Sarajewie.Dorfrichter zja­wił się u ciebie zapewne dlatego, że Vanini popadł w jakieś straszne tarapaty? Domyślam się, że przy­czyną były pieniądze.Mówiłeś, że chodzi o jego honor, z czego wnioskuję, że popełnił jaki? kompromitujący czyn.Nie powiesz mi, bo to mogłoby mu jeszcze i teraz zaszkodzić grożąc usunięciem z wojska albo nawet aresztowaniem.Zgodziłeś się zapewne anulować jakiś dług, za co do końca życia będzie się czuł zobowiązany wobec ciebie.Jest jednak trzecia osoba, która wie o tym: Dorfrichter.Bez względu na to, jakie oddałw tej sprawie usługi, Vanini jest mu również zobo­wiązany.- Zgodnie z twoim rozumowaniem - rzekł Landsberg-Lövy, uśmiechając się złośliwie - to właśnie Va­nini miał powody, by mi przysłać truciznę.- Kto wie, czy nie masz racji - odrzekł Kunze i popadł w milczenie.Vanini przyznał się sam do po­siadania cyjanku.Stacjonował w Linzu, gdzie również zakupiono owe pudełeczka i papier listowy.Zgodnie jednak z informacją przesłaną z pułku, Vanini zgłosił się do służby w Nagykanizsa dwunastego listopada, dokąd przyjechał poprzedniego wieczora.To oznacza, że nie mógł być w Wiedniu czternastego listopada i wrzucić prospekty do skrzynki pocztowej przy Mariahilferstrasse.Mógł to jednak zrobić za niego ktoś inny.Ale po co? Dlaczego chciał wysłać na tamten świat dziesięciu oficerów Sztabu Generalnego, spośród któ­rych znał tylko osobiście barona Landsberg-Lövy i naj­wyżej kilku jeszcze.Przecież nie mógł żywić urazy do nieznajomych osób.Chyba że, jak niektórzy oficerowie liniowi, nienawidził całego Korpusu Sztabu General­nego.Może był psychicznie chory? Dobry Boże! Gdybyż to Vanini był winowajcą, a nie Dorfrichter.- Nie powiem, żebyś mi wiele pomógł - powie­dział do Landsberga-Lövy.- Zapominasz, jak się zda­je, że jest to śledztwo w sprawie kryminalnej, a nie średniowieczny turniej.Wasz przeklęty kodeks hono­rowy jedynie krępuje wymierzania sprawiedliwości.Baron podniósł się.- Niestety, nic na to nie poradzę - odrzekł sztyw­no.- Czy to wszystko, o czym chciałeś porozmawiać?- W tej chwili, tak.Być może, będę musiał ponow­nie zobaczyć się z tobą po odbyciu rozmowy z za­mieszanymi w tę sprawę ludźmi.Baron stuknął obcasami.- Jestem do usług.Potem, jak został sam, Kunze zastanawiał się, czy Vanini nie działał jako wspólnik zbrodni, a nawet jako jej sprawca.Bardzo nikła to była możliwość, lecz nie należało jej lekceważyć.Tym razem nie zleci już ni­komu zbierania informacji, ale jeśli to będzie koniecz­ne, sam pojedzie do Nagykanizsa.Ktoś zapukał i nim jeszcze Kunze zdołał odpowie­dzieć, otworzyły się drzwi i wpadł Stoklaska.Był bar­dzo przejęty i machał kartką papieru.- Znaleziono kapitana Tytusa Dugonicza w.jego mieszkaniu na Himmelpfortgasse poważnie zranionego strzałem z rewolweru.Do mieszkania zajmowanego przez Dugonicza wcho­dziło się bezpośrednio z klatki schodowej.Mieściło się ono w starej kamienicy, która zajmowała przestrzeń od Himmelpfortgasse do Ballgasse i posiadała wyjście na jedną i drugą ulicę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl