[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stosujemy w SOE wielerozmaitych szyfrów o różnym poziomie bezpieczeństwa, jednakprędzej czy pózniej Niemcy łamią wszystkie.Często korzystamy zklasyków literatury, zwłaszcza poetów: Yeatsa, Miltona, Byrona,Tennysona.Ale teraz zrobimy inaczej.Pomysł jest prosty i bardziejpasuje do okoliczności.Wie pani, co to jest alfabet Morse'a?- Tego od telegrafu?- Właśnie.Litery i cyfry przedstawiono jako sekwencjepowtarzających się znaków.Ogólnie rzecz biorąc, są to sygnałyakustyczne, ale można je też zapisać za pomocą kropek i kresek.Proszę spojrzeć.Wyjął z walizeczki średniej wielkości kopertę, a z niej tekturowyszablon.Widniały na nim litery alfabetu i cyfry od zera dodziewięciu, a każdej z nich odpowiadała inna kombinacja kropek ikresek.- Proszę sobie teraz wyobrazić, że chce pani zaszyfrować jakieśsłowo.Na przykład: Tanger.Najpierw proszę to głośno odczytać.Zerknęłam na tabliczkę i wyrecytowałam:- Kreska.Kropka kreska.Kreska kropka.Kreska kreska kropka.Kropka.Kropka kreska kropka.- Doskonale.A teraz niech pani spróbuje to zobaczyć.Albo nie,lepiej napisać.Proszę, może tym - powiedział, wyjmując zwewnętrznej kieszonki marynarki srebrny ołówek.- Tutaj, na kopercie.Przepisałam sześć liter według tabeli: -.- -.- -.-.- Pięknie.Niech się pani przyjrzy temu uważnie.Coś to paniprzypomina? Wygląda znajomo?Popatrzyłam na rezultat.Uśmiechnęłam się.Jasne.Jasne, żewygląda znajomo.Przecież przez całe życie nie robiłam nic innego.- Jak ścieg - powiedziałam cicho.- Otóż to - potwierdził.- O to mi chodziło.Widzi pani.Proponujemy, żeby wszystkie informacje, które będzie nam paniprzekazywać, były zaszyfrowane w ten właśnie sposób.Oczywiściebędzie pani musiała rozwinąć umiejętność syntezy, żeby to wyrazić wmożliwie najmniejszej liczbie słów, w przeciwnym razie każdasekwencja znaków ciągnęłaby się w nieskończoność.I trzeba będzieto tak sprytnie zamaskować, żeby wyglądało na jakiś wykrój, szkicalbo coś w tym rodzaju: cokolwiek, co mogłoby się kojarzyć zkrawiectwem, nie budząc żadnych podejrzeń.To nie musi byćprawdziwe, ale tak powinno wyglądać, rozumie pani?- Myślę, że tak.- Dobrze, zrobimy doświadczenie.Wyjął papierową teczkę pełną białych, niezapisanych kartek;położył jedną na skórzanym wieku walizeczki.- Wyobrazmy sobie, że wiadomość brzmi:  Kolacja w rezydencjibaronowej de Petrino, w dniu piątym lutego, o ósmej.Przybędziehrabina de Ciano z małżonkiem".Potem wyjaśnię, o kogo chodzi.Popierwsze, musi pani usunąć wszystkie zbędne słowa i znakiprzestankowe.W ten sposób znacznie skrócimy wiadomość.Proszęspojrzeć:  Kolacja u baronowej Petrino piąty lutego ósma.HrabinaCiano z mężem".Z osiemnastu słów zostało jedenaście, to dużaoszczędność.A teraz, kiedy już mamy czysty tekst, spróbujemynapisać go wspak.Zamiast od lewej do prawej, jak wszyscy, zrobimyto od prawej do lewej.Będzie pani zawsze zaczynała w prawymdolnym rogu, stopniowo posuwając się w górę.Załóżmy, że patrzymyna zegar, który wskazuje czwartą dwadzieścia; a teraz proszę sobiewyobrazić, że długa wskazówka się cofa.Widzi to pani?- Tak, pozwoli pan, że spróbuję?Podał mi teczkę, położyłam ją na kolanach.Chwyciłam zaołówek i narysowałam bezkształtny z pozoru bazgroł, zajmujący prawie całą powierzchnię papieru.U góry zaokrąglony, po bokachprosty.Dla niewprawnego oka zupełnie nieczytelny.- Co to jest?- Chwileczkę - powiedziałam, nie odrywając wzroku od kartki.Przytknęłam czubek ołówka w prawym dolnym rogu owejniezidentyfikowanej figury geometrycznej i zaczęłam pisać alfabetemMorse'a, obrysowując jej kontur od wewnątrz przerywaną linią.Kropki zastąpiłam krótszymi kreskami.Kreska długa, kreska krótka,znowu długa, potem dwie krótkie.Kiedy skończyłam, powstaławewnętrzna ramka przypominająca fastrygę.- Gotowe? - zapytał Hillgarth.- Jeszcze nie.Z igielnika, który zawsze miałam przy sobie w torebce, wyjęłammałe nożyczki i wycięłam formę, pozostawiając wokół szeroką nacentymetr obwódkę.- Powiedział pan, że ma się kojarzyć z krawiectwem, tak? -zapytałam, podając mu moje dzieło.- No to proszę: wykrój bufki.Aw środku wiadomość.Prosta linia jego zaciśniętych warg wygięła się z wolna wleciutkim uśmiechu.- Fantastyczne - mruknął.- Mogę tak robić wykroje różnych części garderoby: rękawów,przodów, tyłów, kołnierzyków, boków, mankietów; zależnie oddługości.Dla każdego meldunku inny.- Fantastyczne, fantastyczne - powtarzał, obracając w palcachmoją wycinankę.- A teraz musi mi pan powiedzieć, jak mam to wam doręczać.Jeszcze przez kilka sekund kontemplował w zdumieniu mojedzieło.W końcu schował je do walizeczki.- Dobrze, kontynuujmy.Jeżeli nie będzie innego polecenia,chcielibyśmy otrzymywać raporty dwa razy w tygodniu.W środęwczesnym popołudniem i w sobotę rano.Uznaliśmy, że wymianapowinna się odbywać w dwóch różnych miejscach, konieczniepublicznych.I pod żadnym pozorem nie wolno pani się kontaktowaćz osobą, która będzie odbierać meldunki.- Myślałam, że to pan.?- Tylko jeśli nie da się tego uniknąć.Na pewno nie w środy. Byłoby trudno: miejscem wymiany będzie salon urody Rosy Zavali,obok hotelu Palace.To teraz najlepszy taki zakład w Madrycie, aprzynajmniej cieszący się największą renomą wśród wytwornychcudzoziemek i hiszpańskich dam.Będzie tam pani przychodzićregularnie i zostanie jedną z najwierniejszych klientek.W paninowym życiu pożądana jest rutyna, tak by każdy krok byłprzewidywalny i nie budził najmniejszych podejrzeń.W salonie,zaraz na prawo od drzwi, znajduje się pokoik, w którym klientkizostawiają torebki, kapelusze i płaszcze [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl