[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozległe tereny USA miały być skażane radioaktywnie; była też mowa o innych doświadczeniach, na przykład rozprowadzaniu bakterii na stacjach metra.W programach dokumentalnych, jak np.nadanym przez Yorkshire Television programie Davida Wrighta Horror wyprawy do Edgewood albo reportażu Spiegel-TV można było zobaczyć niektóre ofiary przeprowadzanych przez armię USA eksperymentów na ludziach, którym, co ciekawe, aplikowano również narkotyki.Kiedy skandal zaczął zataczać coraz szersze kręgi, bulwersując opinię publiczną, prezydent Clinton na początku 1994 r.powołał sztab antykryzysowy, aby wydobyć na światło dzienne "nieupiększoną prawdę".Tu nie chodzi o żadne mgliste teorie spiskowe.AIDSWróćmy do sprzeczności związanych z AIDS.Emerytowany przyrodnik z Uniwersytetu Humboldta w byłym Berlinie Wschodnim, profesor dr Jakob Segal, wywołał sensację wysuwając tezę, jakoby wirus AIDS wytworzono w końcu lat siedemdziesiątych w laboratorium P-4 pawilonu 550 centralnego biologicznego laboratorium doświadczalnego Pentagonu w Fort Detrick, w trakcie prac nad bronią genetyczną, przez skrzyżowanie wirusa Maedi-Visna (atakującego owce) oraz wirusa HL-23 (powodującego u człowieka obrzęk węzłów chłonnych).Wirus miał być wypróbowany na ochotnikach (więźniach zakładów karnych).Po ich zwolnieniu podobno stracono kontrolę nad wirusami, ponieważ długi okres pozostawania ich w utajeniu skłonił eksperymentatorów do powzięcia przekonania, że próba się nie powiodła.Pentagon odrzucił tę teorię, którą zignorowała większość prasy amerykańskiej, jako komunistyczną propagandę, szczególnie kiedy zaczęły o niej trąbić publikacje sowieckie.Stary profesor z Leipziger Straâe w byłym Berlinie Wschodnim nie jest jedynym, który podejrzewa, że źródłem AIDS może być świadoma rekombinacja retrowirusów.(Segal twierdzi, że on sam mógłby tego dokonać w ciągu kilku tygodni).W tych przypuszczeniach dochodzą do głosu wątpliwości, które wielu od dawna nawiedzały w odniesieniu do powszechnie przyjętych teorii o pochodzeniu AIDS, a w nowym wydaniu pojawiły się w dyskusji na temat wirusa Ebola: najpierw mieli to być krwiodawcy z Haiti, potem zielone małpy z Afryki Centralnej, na kogo padnie kolejne podejrzenie, iż jest sprawcą AIDS? Myśl, że nowa dżuma, w której szponach tkwią obecnie miliony ludzi i która szerzy się w postępie wykładniczym, mogłaby zostać sztucznie wyhodowana w laboratorium i zostać wyzwolona przez człowieka, musi powodować gęsią skórkę.Jaki by to miało mieć cel? Czy był to tajny, bezlitosny plan redukcji nadmiernej liczby ludności, czy po prostu mamy do czynienia z efektem chybionego eksperymentu? Obie ewentualności niepokoją do głębi, jeśli wziąć pod uwagę -pomijając całkowicie aspekt humanitarny -tylko samo zagrożenie, które wynikło stąd dla ludzkości.Mając przed sobą taką alternatywę, przychylamy się jednak znowu do tego, by przypisać winę naturze, bo nikt nie może być aż tak szalony, aby ryzykować zagładę ludzkości.W końcu przecież nie doszło także do wybuchu wojny atomowej.Projekt "Super"Jeśli chodzi o naszą gotowość do wielkiego zbiorowego samobójstwa, do której niechętnie się przyznajemy, to projekt "Super" może być argumentem na rzecz gorzkiej oceny profesora Segala i innych pesymistów, można powiedzieć, jako uwieńczenie ludzkiego tańca śmierci.Pod kryptonimem "Super" USA opracowały bombę wodorową.Była ona od początku przedmiotem kontrowersji.Znani eksperci -od Einsteina do Oppenheimera -wypowiadali się przeciwko niej, i to z jeszcze większą gwałtownością, niż przedtem daremnie oponowali przeciwko pierwszej próbie atomowej w Alamogordo w lipcu 1945 r.(Niektórzy przypuszczali wówczas, że pod wpływem rozszczepienia jąder uranu reakcja łańcuchowa mogłaby się szerzyć w atmosferze, powodując "atomowy pożar").W przeddzień próbnego wybuchu termojądrowego z kolei przedstawiano nieco egzotyczne obliczenia, z których miała wynikać ni mniej, ni więcej tylko możliwość przemiany Ziemi w miniaturowe Słońce wskutek planowanej fuzji jądrowej.Można by sądzić, że próbnego wybuchu bomby nie wolno podejmować, gdy istnieje choćby najmniejsze ryzyko zagłady świata.Bardzo by się jednak mylił ten, kto by tak sądził, przeważyła bowiem opinia zwolenników próby, która odbyła się w maju 1951 r.Na przekór wszelkim protestom uznano, jak się zdaje, militarną przewagę nad ZSSR za sprawę ważniejszą niż dalsze istnienie naszej planety.Jak wiadomo, ruletka z bombą wodorową skończyła się szczęśliwie, ponieważ nie wszystkie atomy wodoru włączyły się do reakcji łańcuchowej, jak się obawiano.Raz jeszcze udało nam się ujść cało [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl