[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.opowieść o człowieku, któ-ry może mieszka obok ciebie.Idgie, która była w łazience, wyszła i zobaczyła, że wszyscy wyglądają przez okno. Co się dzieje? Chodz tu, Idgie  powiedziała Ruth.152 Idgie wyjrzała. O, cholera!Onzell podała Ruth dziecko i stanęła u jej boku. O co tu, do diabła, chodzi?  spytała Idgie Grady ego.Grady, który wciąż dłubał w zębach, powiedział z przekonaniem: To nie nasze chłopaki. No to kto?Grady rzucił na stół dziesiątaka. Zostańcie tu.Już ja się, kurczę, dowiem.Sipsey siedziała w kącie z miotłą, mrucząc pod nosem: Ja tam się nie boje duchów białych ludzi.A gdzie tam.Grady wyszedł i zagadnął mężczyzn.Po paru minutach jeden z nich pokiwał głową,powiedział coś do pozostałych i, jeden po drugim, równie cicho jak przyszli, zaczęli od-chodzić.Ruth nie była pewna, ale wydawało jej się, że jeden z mężczyzn patrzył prosto na niąi na dziecko.Potem przypomniało jej się, co kiedyś powiedziała Idgie, i spojrzała najego buty, gdy wsiadał do ciężarówki.Kiedy zobaczyła, że to czarne, wypolerowane nawysoki połysk pantofle, nagle się przeraziła.Grady wrócił do kawiarni całkiem spokojny. Niczego nie chcieli.Postanowili was tylko trochę nastraszyć i już.Jeden z nich byłtu któregoś dnia i zobaczył, że sprzedajecie czarnuchom jedzenie, więc pomyślał, że dawam nauczkę.I to wszystko.Idgie spytała, co takiego im powiedział, że tak szybko zabrali się z powrotem.Grady zdjął kapelusz z wieszaka. Och, powiedziałem im tylko, że to nasze czarnuchy i nie chcemy, żeby jacyś z Geo-rgii mówili, co nam wolno, a czego nie wolno.Spojrzał Idgie prosto w oczy. I gwaran-cholera-tuję, że już nie wrócą. Po czym włożył kapelusz i wyszedł.Chociaż Grady był członkiem założycielem klubu Dill Pickle i nałogowym oszustem,tego dnia powiedział prawdę.Idgie i Ruth nie wiedziały jednak, że ci chłopcy z Georgiico prawda byli zli, ale nie na tyle głupi, by zadzierać z Klanem w Alabamie i na tyle by-strzy, żeby czym prędzej się wynieść i już nigdy nie wrócić.To dlatego Frank Bennett wrócił, wrócił sam.i pod osłoną nocy.153  GAZETA VALDOSTY15 grudnia 1930Zaginął jeden z mieszkańcówDzisiaj zgłoszono zaginięcie jednego z mieszkańców Valdosty, Franka Bennetta, lat38.Jake Box, jego pracownik, zawiadomił młodszego brata, Geralda, że Bennett niewrócił do domu z polowania.Ostatnio widziano go rankiem 13 grudnia, kiedy wychodził z domu i mówił panuBoxowi, że wróci wieczorem.Ktokolwiek posiada informacje na temat miejsca pobytuFranka Bennetta, proszony jest o skontaktowanie się z miejscowymi władzami.154 WHISTLE STOP, ALABAMA18 grudnia 1930Było jedno z tych mroznych popołudni w Alabamie.W wielkim żelaznym garzena tyłach kawiarni gotowała się wieprzowina, którą Duży George wkrótce miał po-lać specjalnym sosem do pieczeni.Duży George stał przy kotle z Artisem, kiedy pod-niósł wzrok i zobaczył, że w ich stronę idzie trzech mężczyzn z bronią przytroczoną doboku.Grady Kilgore, miejscowy szeryf i detektyw kolejowy na pół etatu, zwykle zwracałsię do niego  George.Dzisiaj jednak chciał się popisać przed swoimi towarzyszami. Hej, chłopcze! Chodz tu i spójrz na to zdjęcie.Widziałeś tutaj tego mężczyznę?Artis, którego zadaniem było mieszanie w garze długim kijem, zaczął się pocić.DużyGeorge spojrzał na zdjęcie białego mężczyzny w meloniku i pokręcił głową. Nie, psze pana.Nie widziałem. I oddał zdjęcie Grady emu.Jeden z mężczyzn podszedł i spojrzał do kotła na różowo-białą wieprzowinę wiru-jącą jak na karuzeli.Grady włożył zdjęcie z powrotem do kieszeni kamizelki i, wypełniwszy już swój obo-wiązek, powiedział: Hej, kiedy dostaniemy trochę tej pieczeni, George?Duży George zajrzał do gara i przez chwilę przyglądał się mięsu. Pan przyjdzie jutro koło południa.no, gdzieś tak koło południa będzie gotowa. Zostaw trochę dla nas, słyszysz?Duży George się uśmiechnął. Tak, psze pana, jasne, że zostawię.Kiedy mężczyzni skierowali się do kawiarni, Grady zaczął się im chwalić. Ten czarnuch robi, cholera, najlepszą pieczeń w całym stanie.Jak jej spróbujecie,155 to się przekonacie, co to znaczy dobra pieczeń.Wy z Georgii nie wiecie, jak smakuje do-bra pieczeń.Smokey i Idgie siedzieli w kawiarni, paląc papierosy i pijąc kawę.Grady wszedł, po-łożył kapelusz na półce przy drzwiach i podszedł do nich. Idgie, Smokey, poznajcie detektywa Curtisa Smoote a i detektywa Wendella Rig-ginsa.Przyjechali z Georgii.Szukają jakiegoś faceta.Mężczyzni przywitali się i usiedli. Co podać?  spytała Idgie. Może kawy?Wszyscy z chęcią się zgodzili. Sipsey!  wrzasnęła Idgie w stronę kuchni.Sipsey wytknęła głowę zza kuchennych drzwi. Sipsey, zrób nam trzy kawy. Potem zwróciła się do nich:  A może kawałekplacka? Nie, lepiej nie, jesteśmy tu służbowo  powiedział Grady.Młodszy, mocniej zbudowany mężczyzna wyglądał na rozczarowanego. Te chłopaki szukają jakiegoś faceta, a ja się zgodziłem im pomagać. Grady zgo-dził się, że pomoże im tylko wtedy, jeżeli to on pokazywać będzie zdjęcie.Odchrząknął i wyjął zdjęcie, starając się wyglądać poważnie i jednocześnie nonsza-lancko. Czy któreś z was w ciągu ostatnich paru dni widziało tutaj tego mężczyznę?Idgie spojrzała na zdjęcie i powiedziała, że nie, nie widziała go, i podała je Smokey-owi. Co on takiego zrobił?Sipsey przyniosła kawę.Curtis Smoote, ten żylasty i chudy o szyi, która wyglądała jakpomarszczona ręka wystająca z białego rękawa, powiedział piskliwym głosikiem: O ile nam wiadomo, nic nie zrobił.Próbujemy się dowiedzieć, co jemu zrobiono.Smokey oddał im zdjęcie. Nie, nigdy go nie widziałem.Dlaczego szukacie go tutaj? Parę dni temu powiedział jakiemuś staremu, który pracował dla niego w Georgii,że się tu wybiera, i nie wrócił do domu.Smokey spytał, gdzie ten facet mieszkał. W Valdoście. Ciekawe, po co tu przyjeżdżał  powiedział Smokey.Idgie odwróciła się i zawołała do kuchni: Sipsey, przynieś nam tu parę kawałków tego czekoladowego ciasta. A potemzwróciła się do Rigginsa:  Koniecznie musicie je spróbować.Ciekawe, jak wam będziesmakować.Upiekłyśmy je dosłownie parę minut temu.Zróbcie to dla mnie. Nie, naprawdę nie możemy. zaprotestował Riggins.156  Och, tylko kawałeczek  prosiła Idgie. Potrzebna mi opinia ekspertów. No, dobrze, w takim razie kawałeczek.Chudy z ukosa spojrzał na Idgie. Mówiłem im, że pewnie się gdzieś upił i pojawi się za parę dni.Nie mogę tylkozrozumieć, po co miałby tu przyjeżdżać.Przecież tu nic nie ma. Tak sobie kombinujemy, że może tu miał dziewczynę, czy coś  wtrącił Wendellmiędzy kęsami.Grady wybuchnął śmiechem. A dla której miałby przyjeżdżać aż z Georgii?!  Potem zrobił przerwę. No,może dla Evy Bates.Cała trójka się roześmiała, a Smokey, który również miał przyjemność znać Evę w bi-blijnym sensie tego słowa, powiedział: Zwięte słowa.Grady wgryzł się w drugi kawałek ciasta, wciąż jeszcze rozbawiony własnym żartem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl