[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spojrzałem na Delacroix, który kulił się na swojej pryczy i wciąż zasłaniał twarz rękoma.Miał kajdanki na rękach i łań­cuch między nogami.- Wynoś się stąd - powiedziałem do Percy’ego.- Poroz­mawiam z tobą później.- Czy to znajdzie się w twoim raporcie? - zapytał wojow­niczo.- Bo jeśli nie, sam o tym napiszę.Nie miałem ochoty pisać na niego raportu.Chciałem tylko, żeby zszedł mi z oczu, i powiedziałem mu to.- Sprawa jest zakończona - stwierdziłem.Brutal spojrzał na mnie z dezaprobatą, ale zignorowałem to.- No już, zjeżdżaj stąd.Idź do biura i powiedz, że kazałem ci czytać listy i pomagać w sortowni.- Jasne.- Percy odzyskał już zimną krew albo ten swój durny tupet, który zastępował mu zimną krew.Odgarnął włosy z czoła - miał miękkie, białe i drobne dłonie kilkunastoletniej dziewczyny - i podszedł do celi Francuza.Delacroix zobaczył go i skurczył się jeszcze bardziej na pryczy, mamrocząc coś w swojej mieszance angielskiego i łamanego francuskiego.- Jeszcze z tobą nie skończyłem, Pierre - syknął Percy i nagle skulił ramiona, czując na ramieniu wielką dłoń Brutala.- Owszem, skończyłeś - powiedział Brutal.- A teraz zmykaj stąd w podskokach.- Nie uda ci się mnie nastraszyć - mruknął Percy i spojrzał na mnie.- Żadnemu z was - dodał.A jednak nastraszyliśmy go; widać to było wyraźnie w jego oczach i to czyniło go jeszcze bardziej niebezpiecznym.Facet taki jak Percy sam nie wiedział, co ma zamiar zrobić w następnej minucie.Wtedy właśnie obrócił się na pięcie i ruszył zamaszystym aroganckim krokiem w stronę wyjścia.Pokazał światu, co czeka każdego śmiałka, który spróbuje złapać go za jaja, i opuszczał pole bitwy jako zwycięzca.Odwróciłem się do Francuza i palnąłem swoją rutynową mowę o tym, jak słuchamy radia - na bloku ulubionymi audycjami były: Make Believe Ballroom i Our Gal Sunday - i jak będziemy go dobrze traktować, jeśli on odwzajemni się nam tym samym.Ta krótka homilia nie była chyba moim najwięk­szym życiowym sukcesem.Delacroix zanosił się przez cały czas głośnym płaczem, kuląc się na swojej pryczy i opierając o ścianę, jakby chciał się w nią wprasować.Kurczył się ze strachu za każdym razem, kiedy wykonywałem jakiś ruch i nie sądzę, żeby dotarło do niego więcej niż jedno słowo z sześciu, które wypo­wiadałem.W najlepszym wypadku.Nie wydaje mi się zresztą, żeby cała ta homilia miała wiele sensu.Piętnaście minut później podszedłem do biurka, przy którym siedział - liżąc czubek ołówka - wstrząśnięty Brutus Howell.- Może przestaniesz to robić, nim się zatrujesz, na litość boską? - zapytałem.- Jezu wszechmogący - jęknął, odkładając ołówek.- Nigdy już nie chcę mieć takiej awantury przy przyjmowaniu więźnia na blok.- Mój tato zawsze powtarzał, że nieszczęścia chodzą trój­kami - powiedziałem.- Mam nadzieję, że twój stary nie wiedział, o czym mówi - odparł Brutal, ale oczywiście nie miał racji.Zdarzyło się małe nieporozumienie, kiedy przywieźli Johna Coffeya, i prawdziwe piekło, gdy przybył do nas Dziki Bill; to śmieszne, ale nie­szczęścia chyba rzeczywiście chodzą trójkami.Wkrótce opo­wiem o tym, jak zawarliśmy bliższą znajomość z Dzikim Billem, który podczas transportu do celi próbował popełnić morder­stwo; teraz tylko o tym napomykam.- Co to za historia z łapaniem Percy’ego za jaja? - za­pytałem.Brutal parsknął śmiechem.- Delacroix miał skute nogi i głupi Percy po prostu za szybko go pociągnął.Wysiadając z furgonetki, potknął się i wyciągnął przed siebie ręce, jak zrobiłby każdy, żeby nie upaść.Jedną z nich dotknął w kroku Percy’ego.Zupełnie przypadkowo.- Myślisz, że Percy nie zdawał sobie z tego sprawy? Może potrzebował tylko jakiegoś pretekstu, bo miał wielką ochotę go spałować? Pokazać, kto tu jest panem?Brutal pokiwał powoli głową.- Tak.Chyba masz rację.- Musimy na niego uważać - oświadczyłem, przeczesując palcami włosy.Tak jakby i bez tego nasza robota nie była dość męcząca.- Boże, jak ja tego nienawidzę.Jak ja go nienawidzę.- Ja też.I wiesz, co ci jeszcze powiem, Paul? Zupełnie go nie rozumiem.Ma znajomości, to jasne, ale dlaczego użył ich, żeby dostać robotę na naszej pierdolonej Zielonej Mili? I w ogó­le w więziennictwie? Dlaczego nie zatrudnił się jako goniec w stanowym senacie albo jako woźny, który pilnuje terminarza spotkań jego ekscelencji? Rodzinka na pewno załatwiłaby mu coś lepszego, gdyby tylko poprosił.Po co tutaj przyszedł?Potrząsnąłem głową.Nie wiedziałem.Nie miałem wówczas pojęcia o wielu rzeczach.Przypuszczam, że byłem naiwny.8Po tych zajściach sytuacja przynajmniej na jakiś czas się unormowała.W stolicy hrabstwa prokuratura przygotowywała proces Johna Coffeya, a szeryf Homer Cribus przebąkiwał, że niewielki tłumek oburzonych obywateli mógłby przyśpieszyć działanie wymiaru sprawiedliwości.Nic z tego do nas nie docierało; na bloku E nikt nie interesował się wiadomościami z pierwszych stron gazet.Życie na Zielonej Mili przypominało w pewnym sensie pobyt w dźwiękoszczelnym pomieszczeniu.Z zewnętrznego świata dochodziły nas od czasu do czasu pomruki, które mogły być odgłosami eksplozji, i na tym koniec.Prokuratura nie śpieszyła się z Johnem Coffeyem; chcieli mieć stuprocentowy wyrok.Percy kilkakrotnie próbował dokuczać Delacroix i za drugim razem odciągnąłem go na bok i kazałem zameldować się w mo­im gabinecie.Nie była to pierwsza ani ostatnia rozmowa, jaką z nim odbyłem, ale wtedy chyba najlepiej udało mi się zro­zumieć, co to za facet.Percy miał serce okrutnego chłopca, który idzie do zoo nie po to, aby oglądać zwierzęta, ale by móc obrzucać je kamieniami w klatkach.- Trzymaj się od niego z daleka, słyszysz? - przykaza­łem.- Jeśli nie wydam ci innego polecenia, po prostu się do niego nie zbliżaj.Percy odgarnął włosy do tyłu, a potem przygładził je swoimi małymi dziewczęcymi dłońmi.Ten chłopak po prostu uwielbiał swoje loczki.- Nie zrobiłem mu nic złego.Pytałem tylko, co czuje człowiek, który spalił kilkoro małych dzieci - odparł, posyłając mi niewinne spojrzenie.- Skończ z tym, bo będę musiał napisać raport.Roześmiał mi się w twarz.- Pisz, ile chcesz.A potem ja napiszę swój raport.Tak jak ci powiedziałem, kiedy go przywieźli.Zobaczymy, czyje będzie na wierzchu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl