Pokrewne
- Strona Główna
- Orwell George Rok 1984 (SCAN dal 755)
- Martin George R.R Gra o tron (SCAN dal 908)
- Martin George R.R Gra o tron
- Bidwell George Pod piracka flaga
- Orwell George Rok 1984 (3)
- George R.R. Martin 3 Nawałnica mieczy cz.1
- Martin George R.R Gra o tron (2)
- McNaught Judith Raj
- Norton Andre Corka krola
- Eddings Dav
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- siekierski.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Margrabia zatem nic nie podejrzewał, a że przeżycia moralne i fizyczne, jakich doznał wciągu wieczoru, sprawiły, że był wylewniejszy niż zazwyczaj, odważył się wodzić wzrokiemza poruszeniami miłosiernej pani, a nawet zbliżyć się do niej, by zadać jej kilka pytańdotyczących chorych dzieci.Pewna powściągliwość, a nawet chłód tej opiekunki ubogichbudziły w nim szczególny szacunek; uważał to za dowód szlachetnych uczuć i dobregosmaku, że zamiast chwalić się przed nim dobrymi uczynkami, zdawała się zmieszana, a nawettrochę niezadowolona, że ją zaskoczono w chwili, gdy pełniła obowiązki siostry miłosierdzia.Gilberta w takim była strachu, by pan Boisguilbault jej nie poznał, że bała się odezwać, takjakby głos jej nie był równie obcy margrabiemu jak rysy, toteż czekała, aż wieśniaczkaodpowie na jego pytania.Lecz Jan, w obawie, że stara nie potrafi odegrać narzuconej roli ijakimś niezręcznym słowem zdradzi incognito Gilberty, zasłaniał ją sobą i odsuwał w stronękomina, groznie łypiąc na nią oczami, ilekroć pan Boisguilbault się odwrócił.Stara Marlot,drżąc cała i nic nie rozumiejąc co się u niej dzieje, nie wiedziała, kogo słuchać, i modliła sięw duchu, by deszcz przestał padać i nowi goście uwolnili ją od swojej obecności.Wreszcie Gilberta, ośmielona łagodnym głosem i dwornymi manierami margrabiego,zaczęła mu odpowiadać, a gdy nie przestawał oskarżać się o niedbalstwo, odezwała się: Słyszałam, panie margrabio, że jest pan delikatnego zdrowia i dużo czasu poświęcalekturze.Rozumiem, że zajęcia pańskie nie pozwalają na spełnianie tylu tak różnorodnychobowiązków.Ja nie mam nic lepszego do roboty, mieszkam zaś tak blisko, że nie widzę wtym wielkiej zasługi, jeśli pielęgnuję chorych w naszej parafii.To mówiąc spojrzała na Jana, jakby chcąc zwrócić jego uwagę, że weszła wreszcie wswoją rolę, i cieśla Jan dodał czym prędzej, aby nadać jeszcze większego znaczenia słowomtej miłosiernej osoby: To zresztą konieczność i obowiązek, gdy się zajmuje podobne stanowisko.Gdyby siostraproboszcza nie troszczyła się o biednych, któż inny by to uczynił? Byłbym w większej zgodzie z moim sumieniem rzekł margrabia gdyby panizechciała zwracać się do mnie, ilekroć zaniedbałbym swoje obowiązki lub był ichnieświadom.To, czego nie potrafi dokonać mój zapał, zdołają może uczynić moje dobrechęci; podczas więc gdy pani przypadałoby szlachetniejsze, a zarazem trudniejsze zadaniewłasnoręcznego pielęgnowania chorych, ja mógłbym zasilać pieniężnie zbyt szczupłe środki,którymi rozporządza na ten cel ksiądz proboszcz.Niech pani pozwoli mi przyłączyć się do jejdobrych uczynków, błagam panią o to, albo jeśli nie chce pani mi uczynić tego zaszczytu,niechże pani kieruje do mnie swoich biednych.Zwykłe polecenie pani będzie dla mnie święte. Wiem, że to zbyteczne, panie margrabio odpowiedziała Gilberta i że pan pomagabiednym znacznie więcej, niż to jest w mojej mocy. Wszak widzi pani, że tak nie jest, skoro znalazłem się tu przypadkiem, pani zaś przybyłaumyślnie. Ależ nie, nie byłabym się domyśliła, że jestem tu potrzebna broniła się Gilberta to tabiedna kobieta po mnie przyszła, inaczej mogłam była tak samo nie wiedzieć o niczym. Chce pani na próżno zmniejszyć swoje zasługi, by złagodzić moje błędy.Po paniąprzychodzą, do mnie zaś zwrócić się nie śmią; to potępienie dla mnie, chluba zaś dla pani. Do licha, Gilberto szepnął cieśla dziewczynie, biorąc ją na stronę coś mi się zdaje, żerobisz cuda i że potrafiłabyś oswoić starego puszczyka, gdybyś miała tylko więcej odwagi. Co tu gadać , jak powiada Janilla, wszystko idzie gładko i byleś tylko postępowała i mówiłatak jak ja, ręczę ci, że pogodziłabyś go ze swoim ojcem. Gdybym mogła! Ale, niestety, ojciec kazał mi przyrzec, a nawet przysiąc, że nigdy nawettego nie spróbuję.184 A jednak pragnie jak zbawienia, żeby się to stało.Wiesz, dlaczego kazał ci przysięgać?Bo zdawało mu się niemożliwe to, co dziś jest całkiem wykonalne.może już jutro nie, aledziś wieczór.Trzeba kuć żelazo, póki gorące, a widzisz chyba, że zaszła nie byle jakazmiana, skorośmy tu razem przyszli i skoro rozmawia ze mną po przyjacielsku. W jaki sposób dokonał się ten cud? To jego laska dokonała tego cudu na moich plecach.opowiem ci to pózniej.Tymczasem trzeba, żebyś była uprzejma, dość śmiała, dowcipna, słowem, abyś starała się byćdziś we wszystkim podobna do twego przyjaciela Jana.Uwaga! Zaczynam!I oddaliwszy się raptem od Gilberty, Jan zbliżył się do margrabiego. Czy wie pan rzekł co mi ta zacna pani powiedziała na ucho? %7łe chce pana koniecznieodwiezć do domu swoim wózkiem.Nie może pan przecie tego odmówić damie, paniemargrabio; powiada, że drogi się zanadto popsuły, by pan mógł wracać pieszo, że pan zbytsilnie przemókł, by czekać, aż przyślą po pana powóz, ona zaś ma kabriolet i dobrego konia,prawdziwą księżowską szkapę, która się o nic nie gniewa, niczemu nie dziwi i dość szybkobiega, jeśli czuje nad sobą silną rękę i tęgi bat.Za kwadrans będzie pan w domu, a piechotąmusiałby pan co najmniej godzinę brnąć po błocie i kamieniach.Pan de Boisguilbault serdecznie dziękował pięknej wdowie, lecz nie chciał przyjąćpropozycji; Gilberta jednak nalegała z nieprzepartym wdziękiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Margrabia zatem nic nie podejrzewał, a że przeżycia moralne i fizyczne, jakich doznał wciągu wieczoru, sprawiły, że był wylewniejszy niż zazwyczaj, odważył się wodzić wzrokiemza poruszeniami miłosiernej pani, a nawet zbliżyć się do niej, by zadać jej kilka pytańdotyczących chorych dzieci.Pewna powściągliwość, a nawet chłód tej opiekunki ubogichbudziły w nim szczególny szacunek; uważał to za dowód szlachetnych uczuć i dobregosmaku, że zamiast chwalić się przed nim dobrymi uczynkami, zdawała się zmieszana, a nawettrochę niezadowolona, że ją zaskoczono w chwili, gdy pełniła obowiązki siostry miłosierdzia.Gilberta w takim była strachu, by pan Boisguilbault jej nie poznał, że bała się odezwać, takjakby głos jej nie był równie obcy margrabiemu jak rysy, toteż czekała, aż wieśniaczkaodpowie na jego pytania.Lecz Jan, w obawie, że stara nie potrafi odegrać narzuconej roli ijakimś niezręcznym słowem zdradzi incognito Gilberty, zasłaniał ją sobą i odsuwał w stronękomina, groznie łypiąc na nią oczami, ilekroć pan Boisguilbault się odwrócił.Stara Marlot,drżąc cała i nic nie rozumiejąc co się u niej dzieje, nie wiedziała, kogo słuchać, i modliła sięw duchu, by deszcz przestał padać i nowi goście uwolnili ją od swojej obecności.Wreszcie Gilberta, ośmielona łagodnym głosem i dwornymi manierami margrabiego,zaczęła mu odpowiadać, a gdy nie przestawał oskarżać się o niedbalstwo, odezwała się: Słyszałam, panie margrabio, że jest pan delikatnego zdrowia i dużo czasu poświęcalekturze.Rozumiem, że zajęcia pańskie nie pozwalają na spełnianie tylu tak różnorodnychobowiązków.Ja nie mam nic lepszego do roboty, mieszkam zaś tak blisko, że nie widzę wtym wielkiej zasługi, jeśli pielęgnuję chorych w naszej parafii.To mówiąc spojrzała na Jana, jakby chcąc zwrócić jego uwagę, że weszła wreszcie wswoją rolę, i cieśla Jan dodał czym prędzej, aby nadać jeszcze większego znaczenia słowomtej miłosiernej osoby: To zresztą konieczność i obowiązek, gdy się zajmuje podobne stanowisko.Gdyby siostraproboszcza nie troszczyła się o biednych, któż inny by to uczynił? Byłbym w większej zgodzie z moim sumieniem rzekł margrabia gdyby panizechciała zwracać się do mnie, ilekroć zaniedbałbym swoje obowiązki lub był ichnieświadom.To, czego nie potrafi dokonać mój zapał, zdołają może uczynić moje dobrechęci; podczas więc gdy pani przypadałoby szlachetniejsze, a zarazem trudniejsze zadaniewłasnoręcznego pielęgnowania chorych, ja mógłbym zasilać pieniężnie zbyt szczupłe środki,którymi rozporządza na ten cel ksiądz proboszcz.Niech pani pozwoli mi przyłączyć się do jejdobrych uczynków, błagam panią o to, albo jeśli nie chce pani mi uczynić tego zaszczytu,niechże pani kieruje do mnie swoich biednych.Zwykłe polecenie pani będzie dla mnie święte. Wiem, że to zbyteczne, panie margrabio odpowiedziała Gilberta i że pan pomagabiednym znacznie więcej, niż to jest w mojej mocy. Wszak widzi pani, że tak nie jest, skoro znalazłem się tu przypadkiem, pani zaś przybyłaumyślnie. Ależ nie, nie byłabym się domyśliła, że jestem tu potrzebna broniła się Gilberta to tabiedna kobieta po mnie przyszła, inaczej mogłam była tak samo nie wiedzieć o niczym. Chce pani na próżno zmniejszyć swoje zasługi, by złagodzić moje błędy.Po paniąprzychodzą, do mnie zaś zwrócić się nie śmią; to potępienie dla mnie, chluba zaś dla pani. Do licha, Gilberto szepnął cieśla dziewczynie, biorąc ją na stronę coś mi się zdaje, żerobisz cuda i że potrafiłabyś oswoić starego puszczyka, gdybyś miała tylko więcej odwagi. Co tu gadać , jak powiada Janilla, wszystko idzie gładko i byleś tylko postępowała i mówiłatak jak ja, ręczę ci, że pogodziłabyś go ze swoim ojcem. Gdybym mogła! Ale, niestety, ojciec kazał mi przyrzec, a nawet przysiąc, że nigdy nawettego nie spróbuję.184 A jednak pragnie jak zbawienia, żeby się to stało.Wiesz, dlaczego kazał ci przysięgać?Bo zdawało mu się niemożliwe to, co dziś jest całkiem wykonalne.może już jutro nie, aledziś wieczór.Trzeba kuć żelazo, póki gorące, a widzisz chyba, że zaszła nie byle jakazmiana, skorośmy tu razem przyszli i skoro rozmawia ze mną po przyjacielsku. W jaki sposób dokonał się ten cud? To jego laska dokonała tego cudu na moich plecach.opowiem ci to pózniej.Tymczasem trzeba, żebyś była uprzejma, dość śmiała, dowcipna, słowem, abyś starała się byćdziś we wszystkim podobna do twego przyjaciela Jana.Uwaga! Zaczynam!I oddaliwszy się raptem od Gilberty, Jan zbliżył się do margrabiego. Czy wie pan rzekł co mi ta zacna pani powiedziała na ucho? %7łe chce pana koniecznieodwiezć do domu swoim wózkiem.Nie może pan przecie tego odmówić damie, paniemargrabio; powiada, że drogi się zanadto popsuły, by pan mógł wracać pieszo, że pan zbytsilnie przemókł, by czekać, aż przyślą po pana powóz, ona zaś ma kabriolet i dobrego konia,prawdziwą księżowską szkapę, która się o nic nie gniewa, niczemu nie dziwi i dość szybkobiega, jeśli czuje nad sobą silną rękę i tęgi bat.Za kwadrans będzie pan w domu, a piechotąmusiałby pan co najmniej godzinę brnąć po błocie i kamieniach.Pan de Boisguilbault serdecznie dziękował pięknej wdowie, lecz nie chciał przyjąćpropozycji; Gilberta jednak nalegała z nieprzepartym wdziękiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]