Pokrewne
- Strona Główna
- Cussler Clive, Perry Thomas Przygoda Fargo 05 Piaty kodeks Majow
- Cervantes Saavedra de Miguel Niezwykłe przygody Don Kichota z la Manchy
- Cervantes Saavedra de Miguel Niezwyke przygody Don Kichota z la Manchy
- Louis Gallet Kapitan czart przygody Cyrana de Bergerac
- Assollant Alfred Niezwykłe choć prawdziwe przygody kapitan
- Anne McCaffrey Jezdzcy Smokow Wszystkie Weyry Pernu
- conrad joseph tajfun i inne opowiadania (3)
- The Lord Of The Rings (Collection)
- Testament Mataresea 2GARSMF4QNC
- Jordan Robert Ten Ktory Przychodzi Ze Switem
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- psp5.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po czym rozkazałem pocztylionowi zaprząc i zajechałem szczęśliwie do gospody.Dodać trzeba, iż jeden z koni, wielce rączy cztero-latek, dopuścił się przy tej okazji pewnej zdrożności: parskał i wierzgał tak, iż w gwałtownym wstrząsie wymknęło mu się coś nieprzystojnie.Ukróciłem jednak jego humory wsadziwszy obie jego tylne nogi w kieszeń mego kabata.W gospodzie przyszliśmy wkrótce wszyscy do sił po naszych przygodach.Pocztylion zawiesił róg na ścianie opodal kuchennego ogniska, ja zaś usiadłem naprzeciw niego.A teraz — posłuchajcie, panowie, co się stało! Z nagła zabrzmiało: Tra-ra! Tra-ra-ra! — Otworzyliśmy oczy szeroko i nagle pojęliśmy, w czym rzecz: pocztylion wtedy nie mógł wydobyć ze swego rogu ani jednego dźwięku, te bowiem zamarzły w rogu, a teraz, tając po trochu, wydobywały się zeń jasnei czyste, ku niemałej chwale pocztyliona.Poczciwa dusza bawił nas teraz przez czas dłuższy, nie przykładając nawet rogu do gęby, piękną muzyką.Usłyszeliśmy tedy marsz pruski i „Ach, bez miłości i bez wina.", „Gdy legnę na całunie", „Był tu u nas kum Michał, gdy słoneczko zaszło" — i wiele innych śpiewek, a nawet i pieśń wieczorną: „Usnął już bór.", co zakończyło ten odtajały koncert, a także kończy opowieść o mojej rosyjskiej podróży.Niektórzy podróżni widzą niekiedy więcej niż to, co — rzecz ściśle biorąc — naprawdę istnieje.Nie dziwcie się więc, gdy poniektórzy słuchacze czy czytelnicy skłaniać się będą ku niejakim wątpliwościom.Gdyby zaś ktoś z tej zacnej kompanii wątpił w moją prawdomówność, żałuję go serdecznie, tudzież proszę, aby się oddalił, nim prawić zacznę o moich żeglarskich przygodach.Te są bowiem jeszcze bardziej niezwykłe, choć równie prawdziwe.Pierwsza przygoda morskaPierwszą moją w życiu podróżą była podróż morska: wybrałem się w nią na długo przed podróżą do Rosji, o której opowiedziałem wam co nieco ciekawostek.Jeszcze wtedy, jak zwykł dowcipkować mój wuj, czarnowłosy brodacz, pułkownik huzarów, byłem niewypierzony i trudno było orzec, czy jasny meszek na mojej twarzy to puszek rosnących piórek, czy kiełkująca broda, gdy już marzeniem mego serca były podróże.Że mój ojciec parę swoich młodych lat strawił na podróżach i lubił skracać nam wieczory zimowe prostymi i nieozdobnymi o nich opowiastkami, z których część postaram się wam przekazać najlepiej, jak potrafię, przeto tę moją do podróży skłonność można uważać zarówno za wrodzoną, jak i za nabytą.Tak czy owak czepiałem się każdej złej czy dobrej okazji, by prośbą czy uporem zaspokoić moją nieposkromioną żądzę poznania świata: wszystko jednak na próżno.Gdy mi się powiodło zmiękczyć nieco ojca, ostro stawały wbrew matka z ciotką i za chwilę wszystko,com wywalczył w dobrze przygotowanym ataku, znowu przepadało.Na szczęście zdarzyło się, że przyjechał do nas w odwiedziny pewien krewniak ze strony matki.Wkrótce stałem się jego ulubieńcem.Powiadał nieraz, że ładny i dzielny ze mnie chłopak, i czynił wszystko, co było w jego mocy, aby zaspokoić moje tęsknoty i marzenia.Że był bardziej niż ja wymowny, po wielu dowodach, wątpliwościach, racjach i sprzeciwach zostało wreszcie postanowione ku mojej najwyższej radości, że będę mu towarzyszył w podróży na wyspę Cejlon, gdzie mój wuj był przez wiele lat gubernatorem.Wypłynęliśmy z Amsterdamu, zaszczyceni doniosłymi poleceniami Generalnych Stanów Niderlandzkich.W podróży naszej nic nas szczególnego nie spotkało oprócz nadzwyczajnej burzy.Tedy muszę o niej wspomnieć choć w paru słowach, a to ze względu na jej podziwu godne skutki.Burza ta rozpętała się, gdyśmy zarzucili kotwicę u brzegów jednej wyspy, aby uzupełnić nasze zapasy wody słodkiej i drzewa.Rozszalała się z taką mocą, iż wyrwała z korzeniami mnóstwo olbrzymich, ogromnej grubości drzew i cisnęła je wysoko w powietrze.Choć niektóre z nich miały ponad sto cetnarów wagi, to na tych niezmierzonych wysokościach, uniosły się bowiem aż na pięć mil z górą, zdawały się mniejsze od piórek ptasich, które nieraz w powietrzu fruwają [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Po czym rozkazałem pocztylionowi zaprząc i zajechałem szczęśliwie do gospody.Dodać trzeba, iż jeden z koni, wielce rączy cztero-latek, dopuścił się przy tej okazji pewnej zdrożności: parskał i wierzgał tak, iż w gwałtownym wstrząsie wymknęło mu się coś nieprzystojnie.Ukróciłem jednak jego humory wsadziwszy obie jego tylne nogi w kieszeń mego kabata.W gospodzie przyszliśmy wkrótce wszyscy do sił po naszych przygodach.Pocztylion zawiesił róg na ścianie opodal kuchennego ogniska, ja zaś usiadłem naprzeciw niego.A teraz — posłuchajcie, panowie, co się stało! Z nagła zabrzmiało: Tra-ra! Tra-ra-ra! — Otworzyliśmy oczy szeroko i nagle pojęliśmy, w czym rzecz: pocztylion wtedy nie mógł wydobyć ze swego rogu ani jednego dźwięku, te bowiem zamarzły w rogu, a teraz, tając po trochu, wydobywały się zeń jasnei czyste, ku niemałej chwale pocztyliona.Poczciwa dusza bawił nas teraz przez czas dłuższy, nie przykładając nawet rogu do gęby, piękną muzyką.Usłyszeliśmy tedy marsz pruski i „Ach, bez miłości i bez wina.", „Gdy legnę na całunie", „Był tu u nas kum Michał, gdy słoneczko zaszło" — i wiele innych śpiewek, a nawet i pieśń wieczorną: „Usnął już bór.", co zakończyło ten odtajały koncert, a także kończy opowieść o mojej rosyjskiej podróży.Niektórzy podróżni widzą niekiedy więcej niż to, co — rzecz ściśle biorąc — naprawdę istnieje.Nie dziwcie się więc, gdy poniektórzy słuchacze czy czytelnicy skłaniać się będą ku niejakim wątpliwościom.Gdyby zaś ktoś z tej zacnej kompanii wątpił w moją prawdomówność, żałuję go serdecznie, tudzież proszę, aby się oddalił, nim prawić zacznę o moich żeglarskich przygodach.Te są bowiem jeszcze bardziej niezwykłe, choć równie prawdziwe.Pierwsza przygoda morskaPierwszą moją w życiu podróżą była podróż morska: wybrałem się w nią na długo przed podróżą do Rosji, o której opowiedziałem wam co nieco ciekawostek.Jeszcze wtedy, jak zwykł dowcipkować mój wuj, czarnowłosy brodacz, pułkownik huzarów, byłem niewypierzony i trudno było orzec, czy jasny meszek na mojej twarzy to puszek rosnących piórek, czy kiełkująca broda, gdy już marzeniem mego serca były podróże.Że mój ojciec parę swoich młodych lat strawił na podróżach i lubił skracać nam wieczory zimowe prostymi i nieozdobnymi o nich opowiastkami, z których część postaram się wam przekazać najlepiej, jak potrafię, przeto tę moją do podróży skłonność można uważać zarówno za wrodzoną, jak i za nabytą.Tak czy owak czepiałem się każdej złej czy dobrej okazji, by prośbą czy uporem zaspokoić moją nieposkromioną żądzę poznania świata: wszystko jednak na próżno.Gdy mi się powiodło zmiękczyć nieco ojca, ostro stawały wbrew matka z ciotką i za chwilę wszystko,com wywalczył w dobrze przygotowanym ataku, znowu przepadało.Na szczęście zdarzyło się, że przyjechał do nas w odwiedziny pewien krewniak ze strony matki.Wkrótce stałem się jego ulubieńcem.Powiadał nieraz, że ładny i dzielny ze mnie chłopak, i czynił wszystko, co było w jego mocy, aby zaspokoić moje tęsknoty i marzenia.Że był bardziej niż ja wymowny, po wielu dowodach, wątpliwościach, racjach i sprzeciwach zostało wreszcie postanowione ku mojej najwyższej radości, że będę mu towarzyszył w podróży na wyspę Cejlon, gdzie mój wuj był przez wiele lat gubernatorem.Wypłynęliśmy z Amsterdamu, zaszczyceni doniosłymi poleceniami Generalnych Stanów Niderlandzkich.W podróży naszej nic nas szczególnego nie spotkało oprócz nadzwyczajnej burzy.Tedy muszę o niej wspomnieć choć w paru słowach, a to ze względu na jej podziwu godne skutki.Burza ta rozpętała się, gdyśmy zarzucili kotwicę u brzegów jednej wyspy, aby uzupełnić nasze zapasy wody słodkiej i drzewa.Rozszalała się z taką mocą, iż wyrwała z korzeniami mnóstwo olbrzymich, ogromnej grubości drzew i cisnęła je wysoko w powietrze.Choć niektóre z nich miały ponad sto cetnarów wagi, to na tych niezmierzonych wysokościach, uniosły się bowiem aż na pięć mil z górą, zdawały się mniejsze od piórek ptasich, które nieraz w powietrzu fruwają [ Pobierz całość w formacie PDF ]