[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nynaeve - zwróciła się twardo do niej Elayne - sa­ma powiedziałaś, że przydałaby się jeszcze jedna para oczu, a ja doprawdy się z tobą zgadzam.Prócz tego jeżeli rzeczywi­ście mamy tego dokonać bez przenoszenia, nie przeszkadzało­by mi, gdyby koło mnie był ktoś, kto w razie potrzeby potrafi uciszyć wścibskiego wartownika.Ja nieszczególnie dobrze daję sobie radę z mężczyznami w walce wręcz i ty również nie.Pamiętasz, jak ona potrafi walczyć.Nynaeve wbiła pałające spojrzenie w Egeanin, potem zmar­szczyła brwi i popatrzyła na Elayne, aby wreszcie zmierzyć mężczyzn takim wzrokiem, jakby knuli coś za jej plecami.Ostatecznie jednak kiwnęła głową na zgodę.- Dobrze - powiedziała Elayne.- Panie Domon, to oznacza trzy komplety ubrań, nie dwa.A teraz najlepiej będzie, jak sobie wszyscy trzej pójdziecie.Chcemy wyruszyć o pier­wszym brzasku.Ostre szarpnięcie zatrzymującego się wozu wyrwało Elay­ne z zamyślenia.Synowie Światłości trzymali za uzdy swe konie i przepy­tywali Domona.W tym miejscu ulica skręcała w stronę placu znajdującego się dokładacie na tyłach Pałacu Panarcha, znacznie mniejszego zresztą niż ten, który rozpościerał się z frontu.Sam pałac wznosił się ku niebu kolumnami białego marmuru, smu­kłymi wieżami opasanymi kamienną koronką; śnieżne kopuły kryte złotem były zwieńczone złotymi iglicami lub chorągie­wkami wskazującymi kierunek wiatru.Po obu jego stronach ulice były znacznie szersze, niż się to zazwyczaj zdarzało w Tanchico, i prostsze.Powolne stukanie końskich kopyt na szerokich kamieniach brukowych placu zapowiadało kolejnego jeźdźca.Wysoki męż­czyzna w błyszczącym hełmie, pod płaszczem ze złotym słoń­cem i szkarłatnym pastorałem lśniła zbroja.Elayne spuściła głowę; po znamionujących szarżę czterech węzłach pod roz­błyskującym słońcem rozpoznała Jaichima Carndina.Wpraw­dzie tamten nigdy dotąd jej nie widział, lecz jeśli zauważy, iż mu się przygląda, z pewnością zacznie się zastanawiać dlacze­go.Jednak stuk końskich kopyt minął je, nie zatrzymując się i oddalił w głąb placu.Egeanin również opuściła głowę, natomiast Nynaeve zmar­szczyła brwi, otwarcie spoglądając w ślad za Inkwizytorem.- Ten człowiek jest czymś bardzo przejęty - wymam­rotała.- Mam nadzieję, że nie słyszał.- Panarch nie żyje! - krzyknął męski głos gdzieś po przeciwnej stronie placu.- Zabili ją!Nie sposób było stwierdzić, ani kto krzyczał, ani gdzie.Wszystkie ujścia ulic na plac, które Elayen mogła dostrzec, zostały zablokowane przez Białe Płaszcze na koniach.Patrząc za siebie, w głąb ulicy, którą właśnie przyjechali, żałowała, że gwardziści nie przepytywali Domona nieco kró­cej.Za pierwszym zakrętem zaczynali się już zbierać ludzie, tłum powoli rósł i kłębiąc się, zmierzał w kierunku placu.Wy­glądało na to, że Thom i Juilin wykonali przez noc kawał dobrej roboty, rozpuszczając te plotki.Teraz ważne było, by wszystko nie wybuchło w chwili, gdy one jeszcze znajdują się przed pałacem.Jeżeli zamieszki zaczną się za wcześnie."Światłości, rozwścieczona tłuszcza na zewnątrz, a Czarne Ajah w środku, być może również Moghedien.Jestem tak przerażona, że zupełnie zaschło mi w ustach".Nynaeve i Egeanin również spoglądały na gromadzący się w głębi ulicy tłum, żadna nawet nie mrugnęła ani nie drgnęła."Nie okażę się bardziej tchórzliwa od nich.Nie!"Wóz poturkotał naprzód, ona zaś wydała westchnienie ulgi.Przez moment zdało jej się, że od strony pozostałych kobiet dobiegło ją ciche echo tegoż westchnienia.Przed bramą, niewiele szerszą niźli ich wóz, Domon został ponownie zatrzymany przez ludzi w szpiczastych hełmach, ich napierśniki zdobiło drzewo wymalowane w złocie.Żołnierze Legionu Panarcha.Tym razem wypytywanie trwało znacznie krócej, Elayne wydawało się, że dostrzegła małą sakiewkę wę­drującą z ręki do ręki, i już byli w środku, wóz toczył się po nierównym bruku kuchennego podwórza.Wyjąwszy Domona, wszyscy żeglarze zostali na zewnątrz z żołnierzami.Gdy tylko wóz stanął, Elane zeskoczyła na ziemię, ude­rzając bosymi stopami o bruk - chropowate kamienie były naprawdę twarde.Trudno było uwierzyć, że cieniutka pode­szwa pantofla może stanowić tak dużą różnicę.Egeanin wgra­moliła się z powrotem na wóz, by ściągnać zeń kosze, Ny­naeve zarzuciła sobie pierwszy na plecy; jedną rękę przełożyła za plecami, by pochwycić jego spód, drugą zaś od góry chwy­ciła brzeg.Długie, białe papryczki lodowego pieprzu, odrobi­nę sfatygowane podróżą z Saldaei, wypełniały kosz niemal po brzegi.Kiedy Elayne brała swój, obok niej pojawił się Domon, udając, że sprawdza pieprz lodowy.- Wygląda na to, że Białe Płaszcze i Legion Panarcha już wkrótce mogą zacząć brać się za łby - wyszeptał.­Ten porucznik powiedział, że Legion potrafiłby samodzielnie obronić Panarch, gdyby większość żołnierzy nie została wy­słana do zewnętrznych fortów.Jaichim Carndin ma zawsze swobodny dostęp przed oblicze Panarch, ale Lord Kapitan Le­gionu już nie.Nie są ponadto zadowoleni, że wszyscy Strażnicy we wnętrzu pałacu należą do Straży Obywatelskiej.Podejrzli­wy człowiek mógłby powiedzieć, że ktoś zapragnął, aby Straż­nicy Panarcha obserwowali głównie samych siebie.- Dobrze, że mi o tym mówisz - wymamrotała Nynae­ve, nie patrząc w jego stronę.- Zawsze twierdziłam, że moż­na się wiele pożytecznych rzeczy dowiedzieć, słuchając mę­skich plotek.Domon chrząknął z niesmakiem.- Zaprowadzę was do środka, potem będę musiał wrócić do moich ludzi, aby dopilnować, by żaden z nich nie przyłączył się do tłumu.Wszyscy żeglarze, ze wszystkich statków, jakie Domon miał w porcie, znajdowali się obecnie na ulicach otaczających pałac [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl