Pokrewne
- Strona Główna
- Cussler Clive, Perry Thomas Przygoda Fargo 05 Piaty kodeks Majow
- Cervantes Saavedra de Miguel Niezwykłe przygody Don Kichota z la Manchy
- Cervantes Saavedra de Miguel Niezwyke przygody Don Kichota z la Manchy
- Nienacki Zbigniew Pierwsza przygoda Pana Samochod
- Zdzislaw Nowak Niezwykle przygody Hodzy Nasred (3)
- Doyle Arthur Conan Przygody Sherlocka Holmesa
- Perez Reverte Arturo
- Feist R.E Adept magii
- Piekara Jacek Sluga Bozy
- Campbell Joseph The Masks Of God Primitive Mythology
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pozycb.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szpada wróciła następnie do położenia normalnego i skrzyżowała się z żelazem jednego znapastników. Pchnij! krzyknął Cyrano, mieszając się znowu do bójki.Castillan poszedł za radą mistrza.Pchnął i przebił na wylot piersi przeciwnika, który padł zjękiem na podłogę.Bergerac w tejże chwili powalił drugiego zbója i szpada jego dotknęłaBen Joela.Cygan chciał i teraz ratować się ucieczką, ale pośliznął się wstąpiwszy w kałużękrwi i przykląkł na jedno kolano.Zilla, która dotąd milcząca i obojętna przypatrywała się nierównej walce, ocknęła się nawidok padającego brata, którego uważała już za zgubionego.Z błyskawiczną szybkościąściągnęła z jakiegoś mebla kobierczyk, podbiegła do Cyrana odwróconego plecami i zarzuciłamu miękką tkaninę na głowę.Oślepiony i duszący się szlachcic miotał się na wszystkie strony, szukając instynktowniesposobu pozbycia się tego nieprzyjemnego kaptura, a tymczasem Castillan odbijał ciosy, gra-dem nań spadające.Nagle Cyrano potknął się i uderzył skaleczoną nogą o stołek.Przeniknął go ból tak strasz-ny, że omal nie stracił przytomności i gdyby wyciągnąwszy przed siebie rękę nie natrafił namur, o który się oparł, byłby niechybnie runął na ziemię.Czterej pozostali zbóje, bardziej obyci z nożem niż ze szpadą i nadzwyczaj o skórę swą lę-kliwi, nie umieli skorzystać z niemocy swego głównego przeciwnika.69Castillan rzucał się jak opętany i szpada w jego ręce zdawała się dwoić i troić, tak szybkonią wywijał.Kiedy opryszki, oprzytomniawszy nareszcie, umyślili wykonać zbiorowo natarcie naobezwładnionego szlachcica, było już za pózno.Cyrano zdołał nareszcie uwolnić się z pętają-cej go płachty i wężowe ostrze jego szpady przebiegło ze świstem o dwa cale od piersi na-pastników.Jednak mimo przewagi, jaką umiał sobie zapewnić nad opryszkami, poeta nie łudził się codo swego stanu, który był niewątpliwie grozny.Wiedział, że lada chwila może osłabnąć, a wówczas wrogowie górę nad nim wezmą.Tamyśl rozpaczliwa skłoniła go do wykonania tak szalonego natarcia, że Cyganie potrącając sięwzajemnie uskoczyli do drzwi, myśląc o odwrocie.Ben Joel spostrzegł, że ofiara może mu się wymknąć i krzyk wściekłości wyrwał mu się zpiersi.Nie odważyłby się on za żadną cenę wstąpić w świetlisty okrąg, zakreślony szpadą poety,użył jednak innego, właściwszego sobie środka.Pochwycił za nogę ciężki stołek dębowy i cisnął go w Cyrana.Dostrzegł to Castillan i rzucił się naprzód, aby zasłonić mistrza jemu też dostał się tencios fatalny.Szpada wypadła z ręki młodzieńca, nogi ugięły się pod nim i upadł bezwładniena podłogę.Ten wypadek pozbawił częściowo Cyrana zimnej krwi.Gdy nie myśląc chwilowo o wła-snym bezpieczeństwie pochylił się on nad ciężko rannym towarzyszem, drugi stołek, rzuconyprzez innego opryszka, skruszył mu szpadę, oddając go tym sposobem na łaskę i niełaskęzbójów. Bezbronny! wrzasnęła chórem banda. Zabić, zabić!Do nacierających podeszła Zilla.Być może, iż zamierzała ona ocalić życie młodzieńcowi, bo wstrętna była jej myśl, że gobezbronnego mordować mają nikczemnie w jej oczach, gdy wtem w otworze wywalonychdrzwi zjawił się Rinaldo.Poznawszy Cyrana de Bergerac i widząc czterech zbójów, godzących weń nożami, przy-skoczył szybko do Ben Joela i chwycił go za ramię, które tylko co śmiertelny cios zadaćmiało. Nie zabijaj go! krzyknął rozkazująco.Następnie, odciągając Cygana na stronę, jak najdalej od Cyrana, dodał głosem zniżonym: Czyś zapomniał o umowie, którą zrobiliśmy dziś rano? Potrzebny jest on nam koniecz-nie, gdyż bez niego stracilibyśmy ślad tajemnicy hrabiego de Lembrat.Trzej towarzysze Ben Joela widząc, że ich wódz zaprzestaje walki, poszli skwapliwie zajego przykładem.Zamiast nacierać na bezbronnego Cyrana, zatarasowali swymi łachmania-stymi figurami drzwi, aby nie dopuścić do jego ucieczki.Castillan podczas tej krótkiej sceny przyszedł cokolwiek do siebie.Poeta, uwolniony odnapastników, podał mu rękę i pomógł wstać.Dzielny szlachcic biedził się jeszcze nad rozwiązaniem pytania: dlaczego zjawienie się Ri-nalda wpłynęło tak zbawiennie na losy nierównej walki, gdy sługus Rolanda zbliżył się doń zminą ugrzecznioną i zmuszając do uśmiechu twarz o wyrazie złowrogim, oświadczył: Panie de Bergerac, może pan wracać do domu.Nie potrzebuje się pan niczego obawiać. He, mości Rinaldo! wykrzyknął zuchowato poeta. Czy mógłbym dowiedzieć się,czemu zawdzięczam uprzejmość pańską? Jestem szczęśliwy, mogąc przysłużyć się czymkolwiek jednemu z przyjaciół pana hra-biego. Hm, hm! Coś innego w tym się ukrywa.W każdym razie słuchajcie, łotry! mówiłszlachcic, obrzucając wyzywającym spojrzeniem otaczających go zbójów jeśli wypuszcza-70cie mnie dziś w nadziei, że w przyszłości, przy nowym napadzie, lepiej się obłowicie, muszęwas zawczasu wyprowadzić z błędu.Przysięgam wam, łajdaki, że przy pierwszej zdarzonejsposobności nie tylko nie będę was oszczędzał, ale zapłacę z lichwą zbrodnie dzisiejsze.Oprzyj się na mnie, Castillanie.Do widzenia, Zillo.I dumny jak satrapa przeszedł samym środkiem ustępujących mimowolnie bandytów, nicsobie nie czyniąc z błyszczących nożów i szpad obnażonych i z wolna, podtrzymując osłabio-nego Sulpicjusza, jął zstępować ze schodów.Gdy zniknął, Rinaldo parsknął śmiechem szyderczym. Beze mnie rzekł do Ben Joela byłbyś palnął niepowetowane głupstwo. Ja łaknę jego krwi warknął Cygan, tocząc dokoła spojrzenie złowrogie i prędzej lubpózniej napić się jej muszę! Oddam ci na własność twoją ofiarę, gdy już nie będzie mi potrzebna.A możesz byćpewny, że już ci się nie wymknie.Od tej chwili trzymam go ni mniej, ni więcej, tylko takwłaśnie, jak się trzyma na nitce uwięzionego za łapę chrabąszcza.To świetne porównanie wymownego Rinalda położyło koniec rozmowie.Dwaj ranni zostali wyniesieni przez przyjaciół i Zilla pozostała sama w swej komnacie,gdzie śladem przejścia Cyranowego była straszna całego mieszkania ruina.XVIINazajutrz po tych wypadkach jakiś chuderlawy, na obie nogi utykający staruszek zatrzy-mał się przed domem, w którym mieszkał Cyrano, a który był w rodzaju dość przyzwoiciewyglądającego zajazdu.Po chwilowym wahaniu się staruszek wszedł, a raczej wśliznął sięnieśmiało do wspólnej izby gościnnej na dole [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Szpada wróciła następnie do położenia normalnego i skrzyżowała się z żelazem jednego znapastników. Pchnij! krzyknął Cyrano, mieszając się znowu do bójki.Castillan poszedł za radą mistrza.Pchnął i przebił na wylot piersi przeciwnika, który padł zjękiem na podłogę.Bergerac w tejże chwili powalił drugiego zbója i szpada jego dotknęłaBen Joela.Cygan chciał i teraz ratować się ucieczką, ale pośliznął się wstąpiwszy w kałużękrwi i przykląkł na jedno kolano.Zilla, która dotąd milcząca i obojętna przypatrywała się nierównej walce, ocknęła się nawidok padającego brata, którego uważała już za zgubionego.Z błyskawiczną szybkościąściągnęła z jakiegoś mebla kobierczyk, podbiegła do Cyrana odwróconego plecami i zarzuciłamu miękką tkaninę na głowę.Oślepiony i duszący się szlachcic miotał się na wszystkie strony, szukając instynktowniesposobu pozbycia się tego nieprzyjemnego kaptura, a tymczasem Castillan odbijał ciosy, gra-dem nań spadające.Nagle Cyrano potknął się i uderzył skaleczoną nogą o stołek.Przeniknął go ból tak strasz-ny, że omal nie stracił przytomności i gdyby wyciągnąwszy przed siebie rękę nie natrafił namur, o który się oparł, byłby niechybnie runął na ziemię.Czterej pozostali zbóje, bardziej obyci z nożem niż ze szpadą i nadzwyczaj o skórę swą lę-kliwi, nie umieli skorzystać z niemocy swego głównego przeciwnika.69Castillan rzucał się jak opętany i szpada w jego ręce zdawała się dwoić i troić, tak szybkonią wywijał.Kiedy opryszki, oprzytomniawszy nareszcie, umyślili wykonać zbiorowo natarcie naobezwładnionego szlachcica, było już za pózno.Cyrano zdołał nareszcie uwolnić się z pętają-cej go płachty i wężowe ostrze jego szpady przebiegło ze świstem o dwa cale od piersi na-pastników.Jednak mimo przewagi, jaką umiał sobie zapewnić nad opryszkami, poeta nie łudził się codo swego stanu, który był niewątpliwie grozny.Wiedział, że lada chwila może osłabnąć, a wówczas wrogowie górę nad nim wezmą.Tamyśl rozpaczliwa skłoniła go do wykonania tak szalonego natarcia, że Cyganie potrącając sięwzajemnie uskoczyli do drzwi, myśląc o odwrocie.Ben Joel spostrzegł, że ofiara może mu się wymknąć i krzyk wściekłości wyrwał mu się zpiersi.Nie odważyłby się on za żadną cenę wstąpić w świetlisty okrąg, zakreślony szpadą poety,użył jednak innego, właściwszego sobie środka.Pochwycił za nogę ciężki stołek dębowy i cisnął go w Cyrana.Dostrzegł to Castillan i rzucił się naprzód, aby zasłonić mistrza jemu też dostał się tencios fatalny.Szpada wypadła z ręki młodzieńca, nogi ugięły się pod nim i upadł bezwładniena podłogę.Ten wypadek pozbawił częściowo Cyrana zimnej krwi.Gdy nie myśląc chwilowo o wła-snym bezpieczeństwie pochylił się on nad ciężko rannym towarzyszem, drugi stołek, rzuconyprzez innego opryszka, skruszył mu szpadę, oddając go tym sposobem na łaskę i niełaskęzbójów. Bezbronny! wrzasnęła chórem banda. Zabić, zabić!Do nacierających podeszła Zilla.Być może, iż zamierzała ona ocalić życie młodzieńcowi, bo wstrętna była jej myśl, że gobezbronnego mordować mają nikczemnie w jej oczach, gdy wtem w otworze wywalonychdrzwi zjawił się Rinaldo.Poznawszy Cyrana de Bergerac i widząc czterech zbójów, godzących weń nożami, przy-skoczył szybko do Ben Joela i chwycił go za ramię, które tylko co śmiertelny cios zadaćmiało. Nie zabijaj go! krzyknął rozkazująco.Następnie, odciągając Cygana na stronę, jak najdalej od Cyrana, dodał głosem zniżonym: Czyś zapomniał o umowie, którą zrobiliśmy dziś rano? Potrzebny jest on nam koniecz-nie, gdyż bez niego stracilibyśmy ślad tajemnicy hrabiego de Lembrat.Trzej towarzysze Ben Joela widząc, że ich wódz zaprzestaje walki, poszli skwapliwie zajego przykładem.Zamiast nacierać na bezbronnego Cyrana, zatarasowali swymi łachmania-stymi figurami drzwi, aby nie dopuścić do jego ucieczki.Castillan podczas tej krótkiej sceny przyszedł cokolwiek do siebie.Poeta, uwolniony odnapastników, podał mu rękę i pomógł wstać.Dzielny szlachcic biedził się jeszcze nad rozwiązaniem pytania: dlaczego zjawienie się Ri-nalda wpłynęło tak zbawiennie na losy nierównej walki, gdy sługus Rolanda zbliżył się doń zminą ugrzecznioną i zmuszając do uśmiechu twarz o wyrazie złowrogim, oświadczył: Panie de Bergerac, może pan wracać do domu.Nie potrzebuje się pan niczego obawiać. He, mości Rinaldo! wykrzyknął zuchowato poeta. Czy mógłbym dowiedzieć się,czemu zawdzięczam uprzejmość pańską? Jestem szczęśliwy, mogąc przysłużyć się czymkolwiek jednemu z przyjaciół pana hra-biego. Hm, hm! Coś innego w tym się ukrywa.W każdym razie słuchajcie, łotry! mówiłszlachcic, obrzucając wyzywającym spojrzeniem otaczających go zbójów jeśli wypuszcza-70cie mnie dziś w nadziei, że w przyszłości, przy nowym napadzie, lepiej się obłowicie, muszęwas zawczasu wyprowadzić z błędu.Przysięgam wam, łajdaki, że przy pierwszej zdarzonejsposobności nie tylko nie będę was oszczędzał, ale zapłacę z lichwą zbrodnie dzisiejsze.Oprzyj się na mnie, Castillanie.Do widzenia, Zillo.I dumny jak satrapa przeszedł samym środkiem ustępujących mimowolnie bandytów, nicsobie nie czyniąc z błyszczących nożów i szpad obnażonych i z wolna, podtrzymując osłabio-nego Sulpicjusza, jął zstępować ze schodów.Gdy zniknął, Rinaldo parsknął śmiechem szyderczym. Beze mnie rzekł do Ben Joela byłbyś palnął niepowetowane głupstwo. Ja łaknę jego krwi warknął Cygan, tocząc dokoła spojrzenie złowrogie i prędzej lubpózniej napić się jej muszę! Oddam ci na własność twoją ofiarę, gdy już nie będzie mi potrzebna.A możesz byćpewny, że już ci się nie wymknie.Od tej chwili trzymam go ni mniej, ni więcej, tylko takwłaśnie, jak się trzyma na nitce uwięzionego za łapę chrabąszcza.To świetne porównanie wymownego Rinalda położyło koniec rozmowie.Dwaj ranni zostali wyniesieni przez przyjaciół i Zilla pozostała sama w swej komnacie,gdzie śladem przejścia Cyranowego była straszna całego mieszkania ruina.XVIINazajutrz po tych wypadkach jakiś chuderlawy, na obie nogi utykający staruszek zatrzy-mał się przed domem, w którym mieszkał Cyrano, a który był w rodzaju dość przyzwoiciewyglądającego zajazdu.Po chwilowym wahaniu się staruszek wszedł, a raczej wśliznął sięnieśmiało do wspólnej izby gościnnej na dole [ Pobierz całość w formacie PDF ]