[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A Brutus i Kolatin, dwaj pierwsi konsulowie, mieli byćtylko poborcami miejskimi, którzy zbierali dla Porsenny daninę.Liwiusz rozgniewał się naprawdę.- Nie spodziewałem się tego po tobie, Klaudiuszu.Czyż już tak nic nie masz szacunku dlatradycji, że wierzysz kłamstwom wymyślonym przez naszych dawnych nieprzyjaciół, którzy bypragnęli pomniejszyć wielkość Rzymu?- Ja tylko chciałem spytać, jak to było naprawdę - rzekłem potulnie.- No, Liwiuszu - odezwał się Pollion.- Powiedz temu młodemu badaczowi, jak to byłonaprawdę.- Innym razem - odmruknął Liwiusz.- Wracajmy teraz do tematu: jak należy pisać historię,Klaudiuszu, ty masz w tym kierunku ambicje; powiedz nam, którego z nas dwóch starychwybrałbyś za wzór.- Stawiacie chłopca w strasznie trudnym położeniu, wy stare zazdrośniki - wtrącił Sulpicjusz.- Cóż on może odpowiedzieć?- %7ładen z nas nie obrazi się za prawdę - oświadczył Pollion.Spojrzałem na jednego, a potem na drugiego, i wreszcie powiedziałem:- Myślę, że wybrałbym Polliona.Jestem pewien, że nigdy nie zdobędę się na tak wytwornystyl jak Liwiusz.Toteż postaram się jak najlepiej naśladować dokładność i sumienność Polliona.Liwiusz zamruczał coś na to i zabierał się do wyjścia, ale Pollion go zatrzymał i pokrywając,jak mógł najlepiej, własne zadowolenie rzekł:- Ależ, Liwiuszu, przecież nie będziesz mi zazdrościł jednego młodego wyznawcy, ty, co ich99 zastępy masz na całym świecie.Czyś słyszał kiedy, chłopcze - zwrócił się do mnie - o starcu zKadyksu? Nie, nie, to nic nieprzyzwoitego, to raczej smutna historia.Stary człowiek przyszedł zKadyksu do Rzymu, żeby zobaczyć.Nie świątynie ani teatry, ani posągi, ani ludzi, ani sklepy, anikurię.Przyszedł zobaczyć jednego człowieka.Czy może tego, którego głowa widnieje namonetach? Nie.Kogoś jeszcze znakomitszego.Przyszedł zobaczyć nie kogo innego, jak naszegoprzyjaciela Liwiusza, którego dzieła umiał bodaj na pamięć.Zobaczył go, pozdrowił i niezatrzymując się wrócił do Kadyksu, gdzie zaraz po przybyciu umarł.Zabiły go rozczarowanie idaleka podróż.- W każdym razie moi czytelnicy są przynajmniej autentycznymi czytelnikami - bronił sięLiwiusz.- Czy wiesz, chłopcze, jak Pollion zdobył rozgłos? Zaraz ci opowiem.Pollion jest bogaty,ma piękny, obszerny dom i wyjątkowo dobrego kucharza.Zaprasza do siebie mnóstwo literatów naobiad, zastawia stół najprzedniejszymi potrawami, a potem niby tak przypadkiem bierze do rękiostatni tom swojej historii."Panowie - powiada skromnie - napisałem kilka rozdziałów, co doktórych mam pewne wątpliwości.Mimo wszelkich wysiłków z mej strony wymagają one jeszczeostatniego wygładzenia i mam nadzieję, że mi w tym pomożecie.Jeśli łaska więc." - I zaczynaczytać.Nikt go nie słucha.Każdy ma kałdun wypchany i myśli: "Ale ten kucharz to istny geniusz.Merlany w ostrym sosie i te tłuste kwiczoły nadziewane, i ten dzik z truflami.Gdzie to ja ostatniraz tak smacznie jadłem? Ach, to wtedy, jak nam Pollion czytał swoje dzieło.Znów idzie niewolnikz winem.Zwietne wino cypryjskie! Pollion ma rację: nie ma w handlu lepszego wina greckiego." Atymczasem Pollion czyta; czyta gładko, głos ma miły niby kapłan odprawiający letnim wieczoremnabożeństwo, i od czasu do czasu zapytuje skromnie: "Czy tak dobrze, jak się wam wydaje?" Agoście, myśląc znów o kwiczołach albo o ciasteczkach, w głos: "Zwietnie, wybornie, Pollionie!"Od czasu do czasu przerwie i zapyta: "Jakiego by należało użyć słowa? Czy mam powiedzieć, żewysłannicy wróciwszy nakłonili, czy że podburzyli plemię do powstania? A może będzie lepiejpowiedzieć, że sytuacja, jak ją przedstawili, wpłynęła na decyzję powstania? W tej chwili sądzę, żezdali oni zupełnie bezstronnie sprawę z tego, co widzieli." A z sof leci pomruk: "Wpłynęła,Pollionie.Napisz: wpłynęła!" "Dziękuję wam, przyjaciele, to bardzo ładnie z waszej strony.Chłopcze, mój nóż i pióro! Jeżeli pozwolicie, od razu zmienię to zdanie." Potem wydaje książkę ikażdemu z biesiadników posyła egzemplarz.Kiedy w łazni spotykają się ze znajomymi, mówią:"Zwietna książka! Czy już ją czytałeś? Pollion to największy historyk naszej epoki; mimo to, jeślichodzi o drobiazgi stylistyczne, nie pogardzi radą człowieka znającego się na rzeczy.O, patrz, tosłowo "wpłynęła" ja mu zaproponowałem."- Masz rację - rzekł Pollion.- Mój kucharz jest za dobry.Następnym razem pożyczę odciebie kucharza i parę tuzinów flaszek tego, co nazywasz falerno.Spotkam się wtedy z uczciwąkrytyką.100 - Panowie, panowie - błagalnym głosem zaczął Sulpicjusz - tylko bez osobistych wycieczek [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl