Pokrewne
- Strona Główna
- Pratchett Terry wiat Dysku T. 38 W Północ Się Odzieję
- Pratchett Terry Tylko ty mozesz uratowac ludzkosc
- Terry Pratchett Johnny 02 Joh
- Goodkind Terry Pierwsze prawo magii
- Terry Pratchett 00 Dysk (Wars
- Terry Pratchett 08 Straz! Str
- Pratchett Terry Nomow Ksiega Wyjscia
- Pratchett Terry Ciemna strona slonca
- Terry Pratchett 16 Muzyka Dus
- Gwiezdny Pył
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- anndan.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lecz w dolinie znajdowało się niewiele miejsc, gdzie można by się ukryć, a starca nigdzie nie było widać.- Może porwał go cień Allanona.- Morgan spróbował zażartować.Nikt się nie zaśmiał.Nikt się nawet nie uśmiechnął.Byli już dostatecznie przygnębieni wszystkim innym, co wydarzyło się tej nocy, i dziwne zniknięcie starca zwiększyło jedynie ich niepokój.Znikanie i pojawianie się bez ostrzeżenia dawno zmarłych druidów to jedno; zupełnie czymś innym było przepadniecie bez śladu człowieka z krwi i kości.Poza tym Coglin był ostatnim ogniwem łączącym ich ze znaczeniem ich snów oraz przyczyną ich przybycia tutaj.Teraz, kiedy to ogniwo wydawało się zerwane, wszyscy zdali sobie boleśnie sprawę, że muszą odtąd polegać wyłącznie na sobie.Jeszcze przez chwilę stali niepewnie w miejscu.Potem Walker mruknął coś o marnowaniu czasu.Ruszył z powrotem tą samą drogą, którą przybył, a reszta małej gromadki podążyła za nim.Słońce stało teraz ponad horyzontem, złocąc się na bezchmurnym i błękitnym niebie; na nagie szczyty Smoczych Zębów spływało już ciepło dnia.Kiedy docierali do krawędzi doliny, Par obejrzał się przez ramię.Hadeshorn rozciągał się w dole, posępny i obojętny.Droga powrotna upłynęła im w milczeniu.Wszyscy myśleli o tym, co powiedział druid, zastanawiając się nad powierzonymi im przezeń zadaniami, i żadne z nich nie było jeszcze gotowe do rozmowy.Par z pewnością nie był.To, co mu powiedziano, wprawiło jego myśli w taki zamęt, iż jedynie z trudem mógł uwierzyć, że naprawdę to słyszał.Wraz z Collem podążał za pozostałymi, wpatrując się w ich plecy, gdy szli gęsiego przez wyłomy w skałach ścieżką prowadzącą uskokiem urwiska do podnóża gór oraz ich obozu, i myślał głównie o tym, iż Walker miał jednak rację, mówiąc, że jakkolwiek by sobie wyobrażał spotkanie z cieniem Allanona, zawsze będzie się mylił.W pewnej chwili Coll zapytał go, czy dobrze się czuje, a on bez słowa skinął głową, zastanawiając się przy tym, czy jeszcze kiedykolwiek naprawdę będzie się tak czuł.„Odzyskaj Miecz Shannary”, nakazał mu duch.Ale jak, na Boga, miał to zrobić?Oczywista na pozór niewykonalność tego zadania była przytłacząjąca.Nie miał pojęcia, od czego zacząć.O ile wiedział, nikt nawet widział Miecza od czasu zajęcia Tyrsis przez federację przed górą stu laty.A mógł on zniknąć jeszcze wcześniej.Na pewno jednak nikt go nie widział od tamtego czasu.Podobnie jak większość tego, co się wiązało z czasami druidów i magii, Miecz stanowił część niemal zapomnianej legendy.Nie było żadnych druidów ani elfów, ani magii - w każdym razie nie dzisiaj, nie w świecie ludzi.Jak często to słyszał?Zacisnął zęby.Co właściwie miał zrobić? Co którekolwiek z nich tiało zrobić? Allanon nie udzielił im żadnych wskazówek poza wyznaczeniem każdemu obiektu poszukiwań i zapewnieniem, że to, o co ich prosi, jest zarówno możliwe, jak i niezbędne.Poczuł, jak wzbiera w nim gniew.Nie padło ani słowo o jego własnej magii, o zastosowaniach pieśni, o których sądził, że są przed nim ukryte.Nic nie zostało powiedziane o sposobach jej wykorzystania.Nie miał nawet okazji zadać pytań.Nie wiedział o magii ani trochę więcej niż przedtem.Był zły i zawiedziony.Przepełniał go jeszcze tuzin innych uczuć, zbyt zawikłanych, by je określić.Odzyskać Miecz Shannary - bagatela! A potem co? Co miał z nim zrobić? Wyzwać cieniowce do jakiegoś rodzaju walki? Uganiać się po świecie w ich poszukiwaniu i niszczyć jednego po drugim?Do twarzy napłynęła mu krew.Do kroćset! Czemu miałby w ogóle zaprzątać sobie czymś takim głowę?Coś w nim zaskoczyło.Tak, w tym właśnie tkwiła istota całego problemu, czyż nie? Czy powinien w ogóle zastanawiać się nad zrobieniem tego, o co prosił go Allanon - nie tyle nad poszukiwaniem cieniowców z Mieczem Shannary, co raczej nad poszukiwaniem w pierwszym rzędzie samego Miecza Shannary? To wymagało rozstrzygnięcia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Lecz w dolinie znajdowało się niewiele miejsc, gdzie można by się ukryć, a starca nigdzie nie było widać.- Może porwał go cień Allanona.- Morgan spróbował zażartować.Nikt się nie zaśmiał.Nikt się nawet nie uśmiechnął.Byli już dostatecznie przygnębieni wszystkim innym, co wydarzyło się tej nocy, i dziwne zniknięcie starca zwiększyło jedynie ich niepokój.Znikanie i pojawianie się bez ostrzeżenia dawno zmarłych druidów to jedno; zupełnie czymś innym było przepadniecie bez śladu człowieka z krwi i kości.Poza tym Coglin był ostatnim ogniwem łączącym ich ze znaczeniem ich snów oraz przyczyną ich przybycia tutaj.Teraz, kiedy to ogniwo wydawało się zerwane, wszyscy zdali sobie boleśnie sprawę, że muszą odtąd polegać wyłącznie na sobie.Jeszcze przez chwilę stali niepewnie w miejscu.Potem Walker mruknął coś o marnowaniu czasu.Ruszył z powrotem tą samą drogą, którą przybył, a reszta małej gromadki podążyła za nim.Słońce stało teraz ponad horyzontem, złocąc się na bezchmurnym i błękitnym niebie; na nagie szczyty Smoczych Zębów spływało już ciepło dnia.Kiedy docierali do krawędzi doliny, Par obejrzał się przez ramię.Hadeshorn rozciągał się w dole, posępny i obojętny.Droga powrotna upłynęła im w milczeniu.Wszyscy myśleli o tym, co powiedział druid, zastanawiając się nad powierzonymi im przezeń zadaniami, i żadne z nich nie było jeszcze gotowe do rozmowy.Par z pewnością nie był.To, co mu powiedziano, wprawiło jego myśli w taki zamęt, iż jedynie z trudem mógł uwierzyć, że naprawdę to słyszał.Wraz z Collem podążał za pozostałymi, wpatrując się w ich plecy, gdy szli gęsiego przez wyłomy w skałach ścieżką prowadzącą uskokiem urwiska do podnóża gór oraz ich obozu, i myślał głównie o tym, iż Walker miał jednak rację, mówiąc, że jakkolwiek by sobie wyobrażał spotkanie z cieniem Allanona, zawsze będzie się mylił.W pewnej chwili Coll zapytał go, czy dobrze się czuje, a on bez słowa skinął głową, zastanawiając się przy tym, czy jeszcze kiedykolwiek naprawdę będzie się tak czuł.„Odzyskaj Miecz Shannary”, nakazał mu duch.Ale jak, na Boga, miał to zrobić?Oczywista na pozór niewykonalność tego zadania była przytłacząjąca.Nie miał pojęcia, od czego zacząć.O ile wiedział, nikt nawet widział Miecza od czasu zajęcia Tyrsis przez federację przed górą stu laty.A mógł on zniknąć jeszcze wcześniej.Na pewno jednak nikt go nie widział od tamtego czasu.Podobnie jak większość tego, co się wiązało z czasami druidów i magii, Miecz stanowił część niemal zapomnianej legendy.Nie było żadnych druidów ani elfów, ani magii - w każdym razie nie dzisiaj, nie w świecie ludzi.Jak często to słyszał?Zacisnął zęby.Co właściwie miał zrobić? Co którekolwiek z nich tiało zrobić? Allanon nie udzielił im żadnych wskazówek poza wyznaczeniem każdemu obiektu poszukiwań i zapewnieniem, że to, o co ich prosi, jest zarówno możliwe, jak i niezbędne.Poczuł, jak wzbiera w nim gniew.Nie padło ani słowo o jego własnej magii, o zastosowaniach pieśni, o których sądził, że są przed nim ukryte.Nic nie zostało powiedziane o sposobach jej wykorzystania.Nie miał nawet okazji zadać pytań.Nie wiedział o magii ani trochę więcej niż przedtem.Był zły i zawiedziony.Przepełniał go jeszcze tuzin innych uczuć, zbyt zawikłanych, by je określić.Odzyskać Miecz Shannary - bagatela! A potem co? Co miał z nim zrobić? Wyzwać cieniowce do jakiegoś rodzaju walki? Uganiać się po świecie w ich poszukiwaniu i niszczyć jednego po drugim?Do twarzy napłynęła mu krew.Do kroćset! Czemu miałby w ogóle zaprzątać sobie czymś takim głowę?Coś w nim zaskoczyło.Tak, w tym właśnie tkwiła istota całego problemu, czyż nie? Czy powinien w ogóle zastanawiać się nad zrobieniem tego, o co prosił go Allanon - nie tyle nad poszukiwaniem cieniowców z Mieczem Shannary, co raczej nad poszukiwaniem w pierwszym rzędzie samego Miecza Shannary? To wymagało rozstrzygnięcia [ Pobierz całość w formacie PDF ]