[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jest starym nudziarzem ciągle ględzącym o konieczności uwolnienia Południa od przemysłu Jankesów i takie tam inne gadki.Uważa, że to wszystko, co robią biali robotnicy na Północy, wolni ludzie Południa są w stanie zrobić lepiej.Nigdy nie zwracałem uwagi na te jego wywody.Wiem natomiast, że dokonał w Anglii dużych zakupów, płacąc gotówką i ściągnął to wszystko tutaj.Ma fabrykę w Richmond, której prowadzenie kosztuje go chyba dużo zdrowia, bo zawsze narzeka, że coś mu dolega.Można to jednak ścierpieć, wziąwszy pod uwagę, że ma mnóstwo wpływowych przyjaciół i jest bardzo bogaty.Nigdy nie przepuszczam okazji odwiedzenia go i uszczknięcia kilku butelek z jego zapasów.To wszystko, co wiem.- Opróżnił kolejny kubek i z uśmiechem napełnił następny.- Sądzę, że teraz wyjaśni mi pan powód swojego zainteresowania pułkownikiem.Troy myślał już o tym; wiedział, że wcześniej czy później będzie musiał odpowiedzieć na takie pytanie.Jednocześnie zdawał sobie sprawę, że jego odpowiedź musi brzmieć wiarygodnie, co skłoniło go do przedstawienia realistycznej wersji prawdziwych faktów.- Pułkownik McCulloch, jeśli jest to ten sam człowiek, jest mordercą i oszustem, za którego wyznaczono nagrodę.Moim zadaniem jest znalezienie go i zidentyfikowanie, a następnie przekazanie sprawiedliwości.Zapewniam was, że jest to niesłychanie ważna sprawa.- Nie wątpię w to, a nawet przypuszczam, iż jesteś w nią osobiście zaangażowany, prawda?- Tak, jestem zdecydowany powalić tego mordercę na kolana, ale moje osobiste motywy nie są tutaj aż tak ważne.Prawo zostało złamane, a przestępca wciąż jest na wolności.Przekonałem się jednak, że sam nie dam rady tego zrobić.Mam spore fundusze przeznaczone na to dochodzenie i dobrze zapłacę za każdą pomoc.Czy pomożesz mi, Shaw?- Z przyjemnością, panie Harmon.Z przyczyn altruistycznych, ale również dla pieniędzy.Nie wstydzę się przyznać, że dziennikarstwo to cholernie słabo płatne zajęcie, a mój ojciec, równie bogaty jak pułkownik, przestał interesować się moimi wydatkami, odkąd wylano mnie z Oxfordu.Zgadzam się więc na każdą cenę.Jakie masz plany?- Będę twoim służącym.To umożliwi ci zorganizowanie i zapłacenie za wszystko, podczas gdy ja będę prawie niewidoczny.Będę po prostu jeździł tam gdzie ty i woził bagaże.Zgoda?- Doskonale! Ale czy nie mógłbyś trochę popsuć tego akcentu i gramatyki? Nie chciałbym przekonywać wszystkich, że naprawdę jesteś moim służącym, a nie nauczycielem.- Wiem.Spróbuję.- Myślę, że to kwestia czasu i praktyki.Teraz do rzeczy - zwrócił się do Doyle'a.- Jak pan myśli, od czego powinniśmy zacząć?- Myślę, że powinniście zacząć od opuszczenia jeszcze dzisiaj tej farmy.Głowa mi pęka od czarnych myśli.Za pięć dolarów sprzedam wam mojego starego muła, który wprawdzie jest trochę garbaty i na jedno oko ślepy, ale można jeszcze na nim jechać.Dla służącego to aż za dużo.Mam dla Troya stare buty, a te wysokie niech zostawi tutaj.Ten duży rewolwer włóż do worka na mąkę, a torby niech weźmie Robbie.Takie torby rzucają się w oczy, zwłaszcza gdyby je niósł czarnuch.Jeśli chodzi o ciebie, Troy, to trzymaj język za zębami, dopóki nie nauczysz się mówić tak, by nie wzbudzać podejrzeń.Troy spróbował coś powiedzieć slangiem, jakiego używają czarni z Południa, ale ciągle brzmiało to sztucznie.- Musisz ćwiczyć - powiedział Doyle.- Czy twój muł ma siodło? - spytał Troy.- Nie.Czarnuchy jeżdżą na oklep, jeśli nie udało ci się tego jeszcze zauważyć.Musisz się wiele nauczyć.Weźmiecie stąd wszystko, co będzie wam potrzebne.Troy musi trzymać się z dala od miast tak długo, aż przestanie wyglądać na obcego.Przywiążecie do muła gumowe płaszcze, koce, kocioł i garnki.Mamy dobrą pogodę na rozbicie obozu.Zanim wyruszycie, napijemy się jeszcze tej whisky, dam wam obiad, a później niech Bóg was prowadzi.Nie ukrywam, że odetchnę, kiedy będziecie już w drodze.O świcie dotarli do rogatek Waszyngtonu.Troy kiwał się na boki, kierując kościstym mułem, którego kręgosłup przypominał zębate ostrze skrzywionej piły.Nie pomagało nawet siedzenie na złożonym, starym kocu, ale zapomniał o bólu, kiedy zobaczył wynurzające się z porannej mgły miasto.Dokładnie w tym momencie uświadomił sobie fizyczną rzeczywistość swej podróży do dziewiętnastego wieku.Od samego początku, kiedy tu przybył, był zbyt zajęty własną skórą, by przyjrzeć się otoczeniu.Ubrania uszyte z szorstkich tkanin, prosta architektura domów, przypominały mu o wakacjach spędzanych na farmie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl