Pokrewne
- Strona Główna
- Dicker Joel Prawda o sprawie Harry'ego Queberta
- Harrison Harry Stover Leon Stonehenge (SCAN dal 950)
- Harrison Harry Rebelia w czasie (SCAN dal 701)
- Harrison Harry Zlote lata Stalowego Szczura
- Harry Eric L Strzec i bronic (SCAN dal 714)
- Harry Harrison Stalowy Szczur idzie do wojska
- Harry Harrison Stalowy Szczur Spiewa Bluesa
- Harrison Harry Wojna z robotami (SCAN dal 1139
- 19 (2)
- Master of the Night Angela Knight
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pozycb.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A barbarzyńcy są tak tłuści jak szarańcza na polu pszenicy - nie myślałem, że na całym świecie jest tylu Yezda.Pewnie moglibyśmy się przebić; tak, lecz nie zaszlibyśmy daleko, nim rozerwaliby nas na strzępy.Na święte imię Phosa, bracia, bez pomocy wszyscy, którzy tam są, zginą, i to zginą na próżno.Przez cały czas, kiedy Mousele mówił, Mavrikios spoglądał kamiennym okiem na swego brata.Jednak nie uczynił mu publicznie żadnego wyrzutu z powodu dnia, jaki armia straciła w wyniku zawistnych podejrzeń Thorisina wobec Onomagoulosa.W jakiś sposób - pomyślał Marek - podnosiło to na duchu -w obliczu prawdziwego kryzysu udawana nienawiść pomiędzy Gavrasami przestawała się liczyć.Thorisin potwierdził to, pytając radę: - Czy jest tu teraz ktoś, kto sądzi, że nie powinniśmy wyruszać? Przyznaję, że myliłem się wczoraj; przy waszej pomocy, i waszych ludzi, być może zdołamy naprawić mój błąd.Po błaganiach Sisinniosa Mouselea oficerowie prawie wcale nie dyskutowali.Jedynym problemem było to, jak szybko armia może wyruszyć.- Nie martw się, Sisinnios, uratujemy twoich chłopców! - zawołał jakiś videssański kapitan.Dopiero kiedy Mousele nic na to nie odpowiedział, oczy wszystkich skierowały się na niego.Zasnął tam, gdzie siedział; kiedy już przekazał swoją wiadomość, nic nie zmusiłoby go, by czuwał choć chwilę dłużej.XIIITego popołudnia Khliat przypominał mrowisko, w które wetknięto kij.Żeby przyspieszyć wymarsz armii, Mavrikios obiecał po sztuce złota dla każdego żołnierza kontyngentu, który pierwszy będzie gotowy do wyjścia.Ludzie jak obłąkani biegali to tu, to tam, wyciągając swoich towarzyszy z zajazdów i burdeli.Wielu również żegnało się pospiesznie, ponieważ Imperator nie miał zamiaru opóźniać marszu z powodu markietanek, kobiet, dzieci i innych osób nie biorących bezpośredniego udziału w walce.Żaden z jego żołnierzy nie narzekał z tego powodu; gdyby przegrali, lepiej żeby ich ukochani przebywali bezpieczni za murami Khliatu, niż w polowym obozie, wydani na łaskę szturmującego wroga.Helvis była siostrą wojownika i wdową po wojowniku.Już przedtem wysyłała swoich mężczyzn na wojnę i miała za dużo rozumu w głowie, by obarczać Skaurusa swoimi obawami.Powiedziała tylko: - Phos będzie miał cię w swojej opiece, dopóki nie zobaczę cię znowu.- Przyniesiesz mi głowę Yezda, tato? - zapytał Malrik.- Takiś krwiożerczy? - zdziwił się Marek, ściskając syna Helvis.- A co byś z nią zrobił, gdybyś ją dostał?- Spaliłbym ją całą - oświadczył chłopiec.– Mama mówi, że Yezda są gorsi od Videssańskich heretyków.Całą bym spalił!Trybun spojrzał na Helvis, unosząc żartobliwie brew.- Nie powiem, że się myli.Jednak dla mnie w zupełności wystarczy, jeśli wrócę z własną głową na karku.Zgodnie z oczekiwaniami Marka, nagrodę Imperatora zdobyli Rzymianie - perspektywa walki z Yezda napawała ich bez porównania mniejszym strachem, niż konieczność stawienia czoła Gajuszowi Filipusowi w wypadku, gdyby przegrali.Lecz cała reszta armii stanęła w gotowości tuż po nich, ożywiona myślą o wybawieniu swych towarzyszy z opresji, jaką zgotowali im Yezda.Ku zdumieniu trybuna, wrota Khliatu rozwarły się na oścież na godzinę przed zachodem słońca, a ostatni żołnierz przekroczył je, nim zmierzch zdążył zgęstnieć w noc.Gnany pilnością wezwania, Mavrikios kazał maszerować armii przez wczesne godziny nocy.Nie kończący się łomot maszerujących stóp, kłapanie podkutych żelazem końskich kopyt oraz zgrzyty i turkot setek wozów załadowanych prowiantem i sprzętem wojennym, atakowały słuch z taką przenikliwością, że uszy wkrótce przestały je słyszeć.Reagowały tylko na przekleństwa i głuche odgłosy upadków towarzyszące potknięciom, o jakie łatwo w ciemnościach; reagowały w taki sam sposób, w jaki przyspieszone bicie serca zwraca uwagę, choć miarowy puls pozostaje niezauważony.Na Marku zrobiła wrażenie odległość, jaką imperialne wojska zdołały przebyć tym pierwszym, niepełnym przecież marszem, pomimo nieznanego terenu i ciemności.- Zapomniałeś, jak to jest, kiedy się idzie z armią gotową do walki - powiedział Gajusz Filipus.- Mam tylko nadzieję, że Mavrikios nie zamęczy nas zbyt szybkim tempem.- Och, oby bogowie do tego nie dopuścili! - sapnął Viridoviks [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.A barbarzyńcy są tak tłuści jak szarańcza na polu pszenicy - nie myślałem, że na całym świecie jest tylu Yezda.Pewnie moglibyśmy się przebić; tak, lecz nie zaszlibyśmy daleko, nim rozerwaliby nas na strzępy.Na święte imię Phosa, bracia, bez pomocy wszyscy, którzy tam są, zginą, i to zginą na próżno.Przez cały czas, kiedy Mousele mówił, Mavrikios spoglądał kamiennym okiem na swego brata.Jednak nie uczynił mu publicznie żadnego wyrzutu z powodu dnia, jaki armia straciła w wyniku zawistnych podejrzeń Thorisina wobec Onomagoulosa.W jakiś sposób - pomyślał Marek - podnosiło to na duchu -w obliczu prawdziwego kryzysu udawana nienawiść pomiędzy Gavrasami przestawała się liczyć.Thorisin potwierdził to, pytając radę: - Czy jest tu teraz ktoś, kto sądzi, że nie powinniśmy wyruszać? Przyznaję, że myliłem się wczoraj; przy waszej pomocy, i waszych ludzi, być może zdołamy naprawić mój błąd.Po błaganiach Sisinniosa Mouselea oficerowie prawie wcale nie dyskutowali.Jedynym problemem było to, jak szybko armia może wyruszyć.- Nie martw się, Sisinnios, uratujemy twoich chłopców! - zawołał jakiś videssański kapitan.Dopiero kiedy Mousele nic na to nie odpowiedział, oczy wszystkich skierowały się na niego.Zasnął tam, gdzie siedział; kiedy już przekazał swoją wiadomość, nic nie zmusiłoby go, by czuwał choć chwilę dłużej.XIIITego popołudnia Khliat przypominał mrowisko, w które wetknięto kij.Żeby przyspieszyć wymarsz armii, Mavrikios obiecał po sztuce złota dla każdego żołnierza kontyngentu, który pierwszy będzie gotowy do wyjścia.Ludzie jak obłąkani biegali to tu, to tam, wyciągając swoich towarzyszy z zajazdów i burdeli.Wielu również żegnało się pospiesznie, ponieważ Imperator nie miał zamiaru opóźniać marszu z powodu markietanek, kobiet, dzieci i innych osób nie biorących bezpośredniego udziału w walce.Żaden z jego żołnierzy nie narzekał z tego powodu; gdyby przegrali, lepiej żeby ich ukochani przebywali bezpieczni za murami Khliatu, niż w polowym obozie, wydani na łaskę szturmującego wroga.Helvis była siostrą wojownika i wdową po wojowniku.Już przedtem wysyłała swoich mężczyzn na wojnę i miała za dużo rozumu w głowie, by obarczać Skaurusa swoimi obawami.Powiedziała tylko: - Phos będzie miał cię w swojej opiece, dopóki nie zobaczę cię znowu.- Przyniesiesz mi głowę Yezda, tato? - zapytał Malrik.- Takiś krwiożerczy? - zdziwił się Marek, ściskając syna Helvis.- A co byś z nią zrobił, gdybyś ją dostał?- Spaliłbym ją całą - oświadczył chłopiec.– Mama mówi, że Yezda są gorsi od Videssańskich heretyków.Całą bym spalił!Trybun spojrzał na Helvis, unosząc żartobliwie brew.- Nie powiem, że się myli.Jednak dla mnie w zupełności wystarczy, jeśli wrócę z własną głową na karku.Zgodnie z oczekiwaniami Marka, nagrodę Imperatora zdobyli Rzymianie - perspektywa walki z Yezda napawała ich bez porównania mniejszym strachem, niż konieczność stawienia czoła Gajuszowi Filipusowi w wypadku, gdyby przegrali.Lecz cała reszta armii stanęła w gotowości tuż po nich, ożywiona myślą o wybawieniu swych towarzyszy z opresji, jaką zgotowali im Yezda.Ku zdumieniu trybuna, wrota Khliatu rozwarły się na oścież na godzinę przed zachodem słońca, a ostatni żołnierz przekroczył je, nim zmierzch zdążył zgęstnieć w noc.Gnany pilnością wezwania, Mavrikios kazał maszerować armii przez wczesne godziny nocy.Nie kończący się łomot maszerujących stóp, kłapanie podkutych żelazem końskich kopyt oraz zgrzyty i turkot setek wozów załadowanych prowiantem i sprzętem wojennym, atakowały słuch z taką przenikliwością, że uszy wkrótce przestały je słyszeć.Reagowały tylko na przekleństwa i głuche odgłosy upadków towarzyszące potknięciom, o jakie łatwo w ciemnościach; reagowały w taki sam sposób, w jaki przyspieszone bicie serca zwraca uwagę, choć miarowy puls pozostaje niezauważony.Na Marku zrobiła wrażenie odległość, jaką imperialne wojska zdołały przebyć tym pierwszym, niepełnym przecież marszem, pomimo nieznanego terenu i ciemności.- Zapomniałeś, jak to jest, kiedy się idzie z armią gotową do walki - powiedział Gajusz Filipus.- Mam tylko nadzieję, że Mavrikios nie zamęczy nas zbyt szybkim tempem.- Och, oby bogowie do tego nie dopuścili! - sapnął Viridoviks [ Pobierz całość w formacie PDF ]