Pokrewne
- Strona Główna
- Roberts Nora Marzenia 01 Smiale marzenia
- Roberts Nora Marzenia 02 Odnalezione marzenia
- Robert Pozen Too Big to Save How to Fix the U.S. Financial System (2009)
- Nora Roberts Czas niepamięci [Księżniczka i tajny agent] DZIEDZICTWO 01
- Zen and the Heart of Psychotherapy by Robert Rosenbaum PhD 1st Edn
- Nora Roberts Gocinne występy [Ksišżę i artystka] DZIEDZICTWO 02
- Zelazny Roger & Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia
- Robert Cialdini Wywieranie wplywu na ludzi. Teoria i praktyka
- Robert Dallek Lyndon B. Johnson, Portrait of a President (2004)
- Żenia i Anfisa 03 Niezidentyfikowany obiekt chodzący Tatiana Polakowa
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wywoz-sciekow.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie musisz tego nawet pamiętać.wszystko jest na tych kartkach.Tylko dobrzeje schowaj.Za dziesięć lat będziesz mogła podjąć decyzję.Jednego możesz byćcałkowicie pewna: Pit i ja będziemy tam na ciebie czekać, czy się zjawisz, czynie.Położyłem przygotowane instrukcje obok dokumentów.Myślałem, że już ją przekonałem, ale nie dotknęła ani jednego, ani drugiegopakietu.Popatrzyła na mnie i cichutko zapytała: Danny? Tak, Ricky?Nie podniosła głowy, a jej głos był tak cichy, że ledwie go słyszałem.Aleusłyszałem. Jeżeli to zrobię.ożenisz się ze mną?W uszach mi nagle zagrzmiało, przed oczyma zaczął wirować świat, ale od-powiedziałem spokojnie i głośno: Tak, Ricky.Tego właśnie chcę i dlatego towszystko robię.153Zostawiłem jej jeszcze jedną kopertę, z napisem Otworzyć w razie śmier-ci Milesa Gentry ego.Niczego nie wyjaśniałem, po prostu powiedziałem, żebyją schowała.Zawierała dowody barwnej kariery Belle.Prawnikowi powinno towystarczyć, aby odpowiednio zinterpretować przedwczesną śmierć Milesa.Wręczyłem jej swój pierścień z uniwersytetu (innego nie miałem) i powiedzia-łem, że jesteśmy zaręczeni. Jest za duży, ale wez go.Gdy się obudzisz, będę miał dla ciebie drugi,ładniejszy.Zacisnęła go w dłoni. Nie chcę żadnego innego. W porządku.A teraz pożegnaj się z Pitem.Czas na nas, musimy się zbierać.Objęła Pita, oddała mi go zaraz, i popatrzyła prosto w oczy.Po nosie i brud-nych policzkach spływały łzy, zostawiając za sobą czyste smugi. Z Bogiem, Danny, żegnaj. Nie żegnaj , Ricky.Tylko do widzenia.Będziemy na ciebie czekać.Kiedy dotarłem do miasteczka, była dziewiąta czterdzieści pięć.Dowiedzia-łem się, że za dwadzieścia pięć minut odlatuje helibus do centrum, odszukałemwięc jedynego właściciela garażu, który zajmował się handlem używanymi sa-mochodami, i zawarłem z nim rekordowo szybką umowę za połowę ceny onotrzymał samochód, a ja gotówkę.Zostało mi dokładnie tyle czasu, by przemycićPita na pokład (nie lubią tam kotów, które zle się czują podczas lotów) i wpadłemdo kancelarii Powella parę minut po jedenastej.Był bardzo zirytowany zerwaniem umowy.Miał ogromną chęć wygłosić ka-zanie o lekkoduchach, którzy gubią dokumenty. Nie mogę wymagać od tego samego sędziego wydawania tej samej zgodyco dwadzieścia cztery godziny.To niedopuszczalne.Zamachałem mu przed oczyma banknotami, z których każdy wydawał takmiły uszom szelest. Niech pan na mnie nie krzyczy, sierżancie.Chce pan mieć klienta czy nie?Jeżeli nie, droga wolna, sprzedaję sprawę Central Valley i do widzenia.Dzisiajznikam na sto procent.Jeszcze chwilę dymił jak wulkan po erupcji, ale już się poddawał.Zaprotesto-wał tylko, gdy chciałem przedłużyć okres hibernacji o sześć miesięcy, gdyż niemógł zagwarantować dokładnej daty przebudzenia. W umowach podajemy plus minus jeden miesiąc. W mojej tego nie będzie.Proszę pisać: dwudziesty siódmy kwietnia dwatysiące pierwszy rok.Jest mi obojętne, czy w nagłówku zobaczę nazwę Mutu-al czy Central Valley.Ja kupuję, a pan sprzedaje, panie Powell.A jeśli niesprzeda mi pan tego, co chcę kupić, pójdę tam, gdzie mnie przyjmą z otwartymi154ramionami.Zmienił treść umowy i zaraz ją parafowaliśmy.Punktualnie o dwunastej sta-wiłem się na ostatnie badania.Lekarz obrzucił mnie badawczym spojrzeniem. Zachował pan abstynencję? Oczywiście. Chciałbym się przekonać. Przebadał mnie prawie tak starannie jak wczoraj.Odłożył wreszcie gumowy młoteczek. Zadziwiające.Jest pan w znacznie lepszym stanie niż wczoraj.W nie-wiarygodnie lepszym stanie. I tak jest rzeczywiście, panie doktorze, nawet pan sobie nie zdaje sprawy,jak dobrze się czuję.Trzymałem Pita i uspokajałem go, gdy wstrzykiwali mu środek nasenny.Na-stępnie wzięli się do mnie.Prawdopodobnie mogłem zaczekać dzień, może jesz-cze więcej, ale to by niczego nie zmieniło.Prawdę mówiąc, cieszyłem się jużcholernie na powrót do 2001 roku.Około czwartej po południu zasnąłem spokojnie, z głową Pita na piersi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Nie musisz tego nawet pamiętać.wszystko jest na tych kartkach.Tylko dobrzeje schowaj.Za dziesięć lat będziesz mogła podjąć decyzję.Jednego możesz byćcałkowicie pewna: Pit i ja będziemy tam na ciebie czekać, czy się zjawisz, czynie.Położyłem przygotowane instrukcje obok dokumentów.Myślałem, że już ją przekonałem, ale nie dotknęła ani jednego, ani drugiegopakietu.Popatrzyła na mnie i cichutko zapytała: Danny? Tak, Ricky?Nie podniosła głowy, a jej głos był tak cichy, że ledwie go słyszałem.Aleusłyszałem. Jeżeli to zrobię.ożenisz się ze mną?W uszach mi nagle zagrzmiało, przed oczyma zaczął wirować świat, ale od-powiedziałem spokojnie i głośno: Tak, Ricky.Tego właśnie chcę i dlatego towszystko robię.153Zostawiłem jej jeszcze jedną kopertę, z napisem Otworzyć w razie śmier-ci Milesa Gentry ego.Niczego nie wyjaśniałem, po prostu powiedziałem, żebyją schowała.Zawierała dowody barwnej kariery Belle.Prawnikowi powinno towystarczyć, aby odpowiednio zinterpretować przedwczesną śmierć Milesa.Wręczyłem jej swój pierścień z uniwersytetu (innego nie miałem) i powiedzia-łem, że jesteśmy zaręczeni. Jest za duży, ale wez go.Gdy się obudzisz, będę miał dla ciebie drugi,ładniejszy.Zacisnęła go w dłoni. Nie chcę żadnego innego. W porządku.A teraz pożegnaj się z Pitem.Czas na nas, musimy się zbierać.Objęła Pita, oddała mi go zaraz, i popatrzyła prosto w oczy.Po nosie i brud-nych policzkach spływały łzy, zostawiając za sobą czyste smugi. Z Bogiem, Danny, żegnaj. Nie żegnaj , Ricky.Tylko do widzenia.Będziemy na ciebie czekać.Kiedy dotarłem do miasteczka, była dziewiąta czterdzieści pięć.Dowiedzia-łem się, że za dwadzieścia pięć minut odlatuje helibus do centrum, odszukałemwięc jedynego właściciela garażu, który zajmował się handlem używanymi sa-mochodami, i zawarłem z nim rekordowo szybką umowę za połowę ceny onotrzymał samochód, a ja gotówkę.Zostało mi dokładnie tyle czasu, by przemycićPita na pokład (nie lubią tam kotów, które zle się czują podczas lotów) i wpadłemdo kancelarii Powella parę minut po jedenastej.Był bardzo zirytowany zerwaniem umowy.Miał ogromną chęć wygłosić ka-zanie o lekkoduchach, którzy gubią dokumenty. Nie mogę wymagać od tego samego sędziego wydawania tej samej zgodyco dwadzieścia cztery godziny.To niedopuszczalne.Zamachałem mu przed oczyma banknotami, z których każdy wydawał takmiły uszom szelest. Niech pan na mnie nie krzyczy, sierżancie.Chce pan mieć klienta czy nie?Jeżeli nie, droga wolna, sprzedaję sprawę Central Valley i do widzenia.Dzisiajznikam na sto procent.Jeszcze chwilę dymił jak wulkan po erupcji, ale już się poddawał.Zaprotesto-wał tylko, gdy chciałem przedłużyć okres hibernacji o sześć miesięcy, gdyż niemógł zagwarantować dokładnej daty przebudzenia. W umowach podajemy plus minus jeden miesiąc. W mojej tego nie będzie.Proszę pisać: dwudziesty siódmy kwietnia dwatysiące pierwszy rok.Jest mi obojętne, czy w nagłówku zobaczę nazwę Mutu-al czy Central Valley.Ja kupuję, a pan sprzedaje, panie Powell.A jeśli niesprzeda mi pan tego, co chcę kupić, pójdę tam, gdzie mnie przyjmą z otwartymi154ramionami.Zmienił treść umowy i zaraz ją parafowaliśmy.Punktualnie o dwunastej sta-wiłem się na ostatnie badania.Lekarz obrzucił mnie badawczym spojrzeniem. Zachował pan abstynencję? Oczywiście. Chciałbym się przekonać. Przebadał mnie prawie tak starannie jak wczoraj.Odłożył wreszcie gumowy młoteczek. Zadziwiające.Jest pan w znacznie lepszym stanie niż wczoraj.W nie-wiarygodnie lepszym stanie. I tak jest rzeczywiście, panie doktorze, nawet pan sobie nie zdaje sprawy,jak dobrze się czuję.Trzymałem Pita i uspokajałem go, gdy wstrzykiwali mu środek nasenny.Na-stępnie wzięli się do mnie.Prawdopodobnie mogłem zaczekać dzień, może jesz-cze więcej, ale to by niczego nie zmieniło.Prawdę mówiąc, cieszyłem się jużcholernie na powrót do 2001 roku.Około czwartej po południu zasnąłem spokojnie, z głową Pita na piersi [ Pobierz całość w formacie PDF ]