[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stąd o jakieś dwie;,mile torem jest miasto.Nazywa się Mancelona.Do widzenia.Szkoda, żenie możemy poprosić, żeby pan z nami zanocował, ale to po prostu wy-kluczone.Nie chciałby pan zabrać z sobą trochę szynki i chleba? Nie?Niech pan lepiej weźmie sandwicz.Mówił to wszystko przyciszonym, gładkim, uprzejmym murzyńskimgłosem.— Doskonale.No, to do widzenia, panie Adams.Do widzenia i wszyst-kiego dobrego.; ' ,,·!}< ·Nick odszedł od ogniska przez polankę w stronę toru kolejowego.Gdy;znalazł się poza kręgiem światła, nadstawił uszu.Murzyn mówił coś swymmiękkim, zniżonym głosem.Nick nie mógł rozróżnić słów.Potem usłyszałgłos niskiego mężczyzny:— Mam okropny ból głowy, Bugs.— Przejdzie, panie Francis — rozległ się uspokajający głos Murzyna.—Niech pan tylko wypije kubek tej gorącej kawy.Nick wdrapał się na nasyp i ruszył torem.Przypomniał sobie, że w rękutrzyma sandwicz z szynką, więc włożył go do kieszeni.Obejrzawszy sięZ wysokiego stoku, w miejscu gdzie tor skręcał między wzgórza, dostrzegłblask ogniska na polance.Przełożył Bronisław ZielinskiNick siedział pod ścianą kościoła, gdzie go przywlekli spod ognia kara-binów maszynowych na ulicy.Obydwie nogi miał wyciągnięte bezwładnie.Został trafiony w kręgosłup.Twarz miał spocona i brudną.Świeciło mu w niąSłońce.Dzień był bardzo gorący.Rinaldi leżał twarzą do ziemi pod ściancf,barczysty, z rozrzuconym dokoła oporządzeniem.Nick patrzał bystro przedsiebie.Różowa ściana domu naprzeciwko zawaliła się od dachu i jakieś że-lazne łóżko zwisało skręcone nad ulicą.W cieniu domu leżeli wśród gruzudwaj zabici Austriacy.Dalej w ulicy leżały inne trupy.W miasteczku po-suwano się naprzód.Wszystko szło dobrze.Sanitariusze powinni byli zjawićsię lada chwila.Nick ostrożnie obrócił głowę i spojrzał na Rinaldiego.— Senta, Rinaldi.Senta.Obaj zawarliśmy odrębny pokój.Rinaldi leżał nieruchomo w słońcu i oddychał z trudnością.— My nie patrioci.Nick ostrożnie odwrócił głowę uśmiechając się z trudem.Rinaldi spra-wił mu zawód jako audytorium.Bardzo krótka historiaKtóregoś upalnego wieczora w Padwie zanieśli go na dach, skąd mógłpopatrzeć z góry na miasto.Po niebie latały jerzyki.Wkrótce się ściem-niło i zapłonęły reflektory.Tamci zeszli na dół i wzięli ze sobą butelki.Oni Luz słyszeli ich niżej na balkonie.Luz usiadła na łóżku.Była chłodnai świeża w tej gorącej nocy.Luz pełniła nocny dyżur przez trzy miesiące.Chętnie jej na to pozwo-lono.Kiedy go operowali, przygotowywała go na stół operacyjny i obojepowtarzali sobie dowcip o różnicy między anemią a enemą.Poddał się narko-zie trzymając się mocno w garści, żeby czegoś nie wypaplać, jak przyjdzieten głupi moment gadatliwości.Kiedy zaczął chodzić o kulach, sam mie-rzył temperaturę, żeby Luz nie musiała wstawać z łóżka.Było tam tylkokilku pacjentów i wszyscy wiedzieli o nich obojgu.Wszyscy lubili Luz.Kiedy wracał korytarzami, myślał o Luz leżącej w jego łóżku.Przed jego powrotem na front poszli pomodlić się do Duomo.Byłotam mrocznie i cicho i modliło się kilka innych osób.On i Luz chcieli siępobrać, ale nie było dość czasu na zapowiedzi i ani jedno, ani drugie niemiało świadectwa urodzenia.Czuli się małżeństwem, ale chcieli, żeby wszys-cy o tym wiedzieli, i chcieli zrobić tak, żeby tego nie utracić.Luz napisała do niego wiele listów, które dostał dopiero po zawiesze-niu broni.Piętnaście naraz przyszło na front, a on poukładał je wedługdat i przeczytał wszystkie od razu.Pisała o szpitalu i o tym, jak bardzogo kocha, i że nie może dać sobie rady bez niego, i że tak strasznie brakjej go w nocy.Po zawieszeniu broni oboje zgodzili się, że powinien wrócić do krajui znaleźć jakąś pracę, aby mogli się pobrać.Luz miała wrócić dopiero wtedy,kiedy by dostał dobrą posadę i mógł po nią przyjechać do Nowego Jorku [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl