[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jechał więc Zbyszko w trosce, zmartwieniu i niepewności.Po drodze nie myślał już wcaleni o Bogdańcu, ni o Zgorzelicach, tylko o tym, co mu należy czynić.Przede wszystkim nale-żało jechać dowiedzieć się prawdy na mazowieckim dworze, jechał więc spiesznie, zatrzy-mując się tylko na krótkie noclegi po dworach, gospodach i miastach, aby koni nie zniszczyć.W Aęczycy kazał wywiesić znów deskę z wyzwaniem przed bramą rozumując sobie w duszy,że czy Danuśka jeszcze trwa w panieńskim stanie, czy za mąż wyszła, zawsze jest panią jegoserca i potykać się o nią powinien.Ale w Aęczycy nie bardzo kto umiał wyzwanie przeczytać,ci zaś z rycerzy, którym odczytali je biegli w piśmie klerycy, wzruszali ramionami nie znającobcego obyczaju i mówiąc:  Głupi to jakiś jedzie, bo jakże mu kto ma przyświadczyć albo sięsprzeciwić, skoro onej dziewki na oczy nie widział. A Zbyszko jechał dalej w coraz więk-szym strapieniu i z coraz większym pośpiechem.Nigdy on nie ustawał kochać swojej Danuś-ki, ale w Bogdańcu i w Zgorzelicach  uradzając prawie co dzień z Jagienką i patrząc na jejurodę, nie tak często o tamtej myślał, a teraz dniem i nocą nie schodziła mu ni z oczu, ni zpamięci, ni z myśli.We śnie nawet widywał ją przed sobą, przetowłosą, z lutnią w ręku, wczerwonych trzewikach i z wianeczkiem na głowie.Wyciągała do niego ręce, a Jurand ją odniego odciągał.Rankiem, gdy sny pierzchały, przychodziła zaraz na ich miejsce tęsknotawiększa, niż była przedtem  i nigdy tak Zbyszko tej dziewczyny nie kochał w Bogdańcu, jakzaczął ją kochać właśnie teraz, gdy nie był pewien, czy mu jej nie zabrali.134 Przychodziło mu też do głowy, że pewnie ją po niewoli wydali, więc jej w duszy nieoskarżał, zwłaszcza że dzieckiem będąc woli swej jeszcze mieć nie mogła.Burzył się nato-miast w duszy przeciw Jurandowi i przeciw księżnie Januszowej, a gdy pomyślał o Danusi-nym mężu, zaraz serce podnosiło mu się aż po szyję w piersiach i groznie się na pachołków,wiozących pod oponami zbroje, oglądał.Układał też sobie, że służyć jej nie przestanie i żechoćby ją cudzą żoną zastał, to pawie grzebienie złożyć jej u nóg musi.Ale było w tej myśliwięcej żalu niż pociechy, bo całkiem nie wiedział, co pocznie potem.Pocieszała go tylko myśl o wielkiej wojnie.Chociaż nie chciało mu się bez Danuśki żyć,nie obiecywał sobie, że koniecznie zginie, natomiast czuł, że tak mu się jakoś zapodzieje wczasie wojny dusza i pamięć, iż zbędzie wszelkich innych trosk i frasunków.A wielka wojnawisiała jakby w powietrzu.Nie wiadomo było, skąd się brały o niej wieści, gdyż między kró-lem a Zakonem panował spokój  a jednakże wszędy, gdzie Zbyszko zajechał, nie mówiono oniczym innym.Ludzie mieli jakby przeczucie, że to nastąpić musi, a niektórzy mówili otwar-cie:  Po cóż nam się było z Litwą łączyć, jeśli nie przeciw onym wilkom krzyżackim? Razwięc trzeba z nimi skończyć, aby zaś dłużej nie szarpali nam wnętrzności. Inni wszelakopowiadali:  Szaleni mnichowie! mało im było Płowców! Zmierć jest nad nimi, a oni jeszczeziemię dobrzyńską porwali, którą wraz z krwią wyrzygać muszą. I gotowano się po wszyst-kich ziemiach Królestwa poważnie, bez chełpliwości, jako zwyczajnie do boju na śmierć iżycie, ale z głuchą zawziętością potężnego ludu, który zbyt długo krzywdy znosił i wreszciedo wymierzenia straszliwej kary się gotował.Po wszystkich dworach spotykał Zbyszko ludziprzekonanych, że lada dzień trzeba będzie na koń siadać, i aż dziwił się temu, albowiemmniemając również jak i inni, że do wojny przyjść musi, nie słyszał jednak o tym, by miałanastąpić tak prędko.Nie przyszło mu wszelako do głowy, że ludzka chęć wyprzedza w tymrazie wypadki.Wierzył innym, nie sobie, i radował się w sercu na widok owej przedwojennejkrzątaniny, którą na każdym spotykał kroku.Wszędzie wszystkie inne troski ustępowały tro-sce o konie i zbroje, wszędzie oglądano w wielkim skupieniu kopie, miecze, topory, rohatyny,hełmy, pancerze, rzemienie przy napierstnikach i kropierzach.Kowale dzień i noc bili młota-mi w żelazne blachy kowając zbroje grube, ciężkie, które by ledwie dzwignąć mogli wytwor-ni rycerze z Zachodu, ale które z łatwością nosili krzepcy  dziedzice z Wielkopolski i Mało-polski.Starcy wydobywali ze skrzyń w alkierzach spleśniałe worki z grzywnami na wojennąwyprawę dla dzieci.Raz nocował Zbyszko u możnego szlachcica Bartosza z Bielaw, którymając dwudziestu dwóch tęgich synów, zastawił liczne ziemie klasztorowi w Aowiczu, abyzakupić dwadzieścia dwa pancerze, tyleż hełmów i innych przyborów na wojnę.Więc Zbysz-ko, choć o tym w Bogdańcu nie słyszał, myślał także, że zaraz przyjdzie do Prus pociągnąć, idziękował Bogu, że tak przednio jest na wyprawę opatrzon.Jakoż zbroja jego budziła po-wszechny podziw.Brano go za wojewodzińskie dziecko, a gdy powiadał ludziom, że prostymjest tylko szlachcicem i że taką zbroję można u Niemców kupić, byle godnie toporem zapła-cić, wzbierały serca ochotą wojenną.Lecz niejeden na widok tej zbroi nie mogąc pożądliwo-ści potłumić doganiał Zbyszka na gościńcu i mówił:  Nuż byś się o nią spotkał? Ale on ma-jąc drogę pilną nie chciał się potykać, a Czech kuszę naciągał.Przestał nawet Zbyszko wy-wieszać po gospodach deskę z wyzwaniem, albowiem pomiarkował, iż im głębiej od granic wkraj wjeżdżał, tym mniej się ludzie na tym rozumieli i tym bardziej poczytywali go za głupie-go.Na Mazowszu mniej ludzie mówili o wojnie.Wierzyli i tu, że będzie, ale nie wiedzieli kie-dy.W Warszawie spokój był, tym bardziej że dwór bawił w Ciechanowie, który książę Januszpo dawnym napadzie litewskim przebudowywał, a raczej całkiem na nowo wznosił, gdyż zdawnego został tylko zamek.W grodzie warszawskim przyjął Zbyszka Jaśko Socha, starostazamkowy, syn wojewody Abrahama, który pod Worsklą poległ [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl