[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie dowiedziałem się od błazna niczego więcej.Gdy nadeszło popołudnie,nie Pustka, ale Wilga została moją towarzyszką.Przypuszczałem, że będziemy sięczuli skrępowani.Nie zapomniałem jej, że sprzedała wiadomość o moim dzieckuw zamian za pozwolenie na udział w wyprawie.Sam nie wiem, jak to się stało,ale wraz z upływem czasu, gdy tak podróżowaliśmy razem coraz dalej w góry,mój gniew w stosunku do Wilgi przekształcił się w nużącą nieufność.Miałem jużświadomość, że pieśniarka nie zawaha się przed wykorzystaniem każdej informa-cji, choćby na moją szkodę, toteż pilnowałem języka, zdecydowany nie mówić nico Sikorce ani o córeczce.Zresztą teraz już nie miało to większego znaczenia.Ku memu zdumieniu, Wilga była wyjątkowo uprzejma i rozmowna.Zasypałamnie pytaniami, to prawda, lecz nie o Sikorkę, tylko o trefnisia.W końcu za-cząłem się zastanawiać, czy przypadkiem rzeczywiście nie zapałała do niego na-głym uczuciem.Zdarzało się na królewskim dworze w Koziej Twierdzy, że błazenwpadł w oko tej czy innej kobiecie, bywały i takie, które się za nim uganiały.Dlatych, które skusiła niezwykłość jego wyglądu, był bezlitosny.Okrutnie obnażałpłytkie pobudki.Pewnego razu zakochała się w nim pomocnica ogrodnika.W jegotowarzystwie zapominała języka w gębie.Słyszałem plotki, że zostawiała bukietykwiatów u stóp schodów prowadzących na wieżę błazna, a niektórzy posuwali sięw przypuszczeniach tak dalece, iż twierdzili, że niekiedy bywała zapraszana nagórę.Po jakimś czasie musiała opuścić zamek, by zająć się w odległym mieściestaruszką matką, i tak skończyła się ta miłość.Choć wiadomości te nie były ważne ani tajemne, i tak postanowiłem ich przedWilgą nie zdradzać, zbywając jej pytania banalnymi wykrętami, twierdząc, żew dzieciństwie obu nam obowiązki zabierały tyle czasu, iż nie mieliśmy okazjilepiej się poznać.Przypadkiem udało mi się wybrać słowa bardzo bliskie prawdy,ale widziałem, że zarówno ją zawiodły, jak i rozbawiły.Potem zadała mi kilka bar-dzo dziwnych pytań.Czy kiedykolwiek się zastanawiałem, jak trefniś ma na imię?Powiedziałem jej, że skoro nie potrafię sobie przypomnieć imienia nadanego mi448 przez matkę, stałem się bardzo ostrożny w wypytywaniu o imiona innych.To ją najakiś czas uciszyło, ale potem spytała, jak błazen ubierał się jako dziecko.Opisa-łem jej pstrokate stroje trefnisia, zmieniające się wraz z porami roku, ale jej byłomało.Wówczas oznajmiłem stanowczo  i całkowicie zgodnie z prawdą  żedo czasu, gdy spotkałem błazna w Stromym, nigdy nie widziałem go w odzieniuinnym niż strój trefnisia.Nim popołudnie dobiegło końca, pytania Wilgi i mo-je odpowiedzi zaczęły bardziej przypominać pojedynek niż rozmowę.Cieszyłemsię, gdy nadszedł czas rozbijania obozu  w znacznej odległości od drogi Mocy.Nawet tam Pustka uznała za stosowne zajmować mi myśli, toteż wkrótce ob-ciążyła mnie swoimi obowiązkami, jako dodatkiem do moich  a wszystko tow celu narzucenia odpowiednich tematów mojemu umysłowi.Trefniś sporządziłwspaniały gulasz z naszych zapasów oraz świeżego mięsiwa.Wilk zadowolił siękolejną łapą odyńca.Gdy posprzątałem po jedzeniu, Pustka natychmiast rozłożyłaplanszę do gry i wydobyła woreczek z kamieniami. Teraz sprawdzimy, czego się nauczyłeś  zarządziła.Rozgrywaliśmy chy-ba już piątą partię, gdy zerknęła na mnie z ukosa, marszcząc brwi. Nie kłamałeś! Kiedy? Kiedy mówiłeś, że wilk wymyślił rozwiązanie.Gdybyś sam do niego do-szedł, teraz zagrałbyś inaczej.Ponieważ jednak dostałeś gotową odpowiedz, niedo końca pojąłeś w czym rzecz.W tej samej chwili wilk podniósł się i przeciągnął. Dosyć mam tych kamieni i kawałka szmatki  poinformował mnie. Ao-wy są zabawniejsze i w dodatku mogą się zakończyć zdobyciem prawdziwegomięsa. Jesteś głodny? Nie.Znudzony. Podważył nosem połę namiotu i wtopił się w noc.Pustka przyglądała mu się ze ściągniętymi ustami. Właśnie miałam cię prosić, żebyście nie grali we dwóch.Chciałabym zo-baczyć, na co stać ciebie. Chyba się tego domyślił  bąknąłem, odrobinę urażony, że nie zaprosiłmnie na polowanie.Pięć partii pózniej pojąłem błyskotliwą prostotę Zlepunowej taktyki usidlenia.Miałem ją przed oczyma przez caluteńki czas, ale nagle doznałem olśnienia, jak-bym wreszcie dostrzegł kamienie w ruchu, a nie leżące na skrzyżowaniach wzoru.Wygrałem z łatwością.Potem zręcznie rozegrałem jeszcze trzy partie, gdyż jużwiedziałem, jak wykorzystać nowo zdobytą wiedzę także w odwrotnej sytuacji.Po moim czwartym zwycięstwie Pustka zdjęła kamienie z planszy.Inni dawnojuż poszli spać.Staruszka dorzuciła garść patyków do piecyka, który ofiarowałnam ostatni żywszy blask.Starymi, powykręcanymi palcami spiesznie ustawiłajeszcze jedną kombinację.449  Teraz twoja gra i twój ruch  oznajmiła. Lecz tym razem możesz po-stawić tylko biały kamień.Mały i słaby, a przecież ma dla ciebie wygrać tę partię.Pomyśl nad tym dobrze.I nie oszukuj.Niech ci wilk nie pomaga.Przyjrzałem się sytuacji na planszy, żeby ją dobrze zapamiętać, i ułożyłem siędo snu.Moim zdaniem zagadka była nie do rozwiązania.Nie miałem pojęcia, jakmożna wygrać tę partię czarnym kamieniem, a co dopiero białym.Czy to z po-wodu gry, czy też sporej odległości od drogi szybko zapadłem w sen bez marzeń.Dopiero o świtaniu dołączyłem do wilka pędzącego dziko przez głęboki śnieg.Zlepun zostawił drogę daleko za sobą i radośnie szalał po pobliskich stokach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl