[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pięciu mężów przyjęło zaproszenie z wielką ochotą.Nic dziwnego, na calutkim Wschodzie próżno by szukać człowieka, który z własnej woli zrezygnowałby ze spędzenia miłych chwil przed półmiskiem z wy­borną potrawą.*Nim pośpieszysz, zachęcony dobrym przykładem, do pełnego stołu, odpowiedz, człowieku myślący, na pytanie.W którym miejscu potknął się nieuczciwy bogacz ujawniając wszystkim, iż łże jak najęty?POŻEGNANIE Z PENDŻYKENTEMOpowieść dwudziesta i ostatnia o bazarowych uciechach,o nieoczekiwanym pojawieniu się strażnika z Diabelskiego Zamkuoraz o pożegnaniu prawdziwych przyjaciół“Ani w żadnym kraju, ani w żadnym mieście na bazarze szczęścia nie kupisz" - powiedział kiedyś Muhammad Urfi, poeta dwóch narodów, Persji oraz Indii.Gdyby Mohammad Mag znał ów werset z twórczości Muhammada Urfiego, z pewnością nie namawiałby równie gorąco Hodży Nasreddina, a również i Rachima grubaska do odwiedzin największego z pendżykenckich bazarów.I to akurat w dniu, w którym z gór spływały wartkim strumieniem gromady i gromadki kupujących, sprzedających oraz biedaków bez grosza przy duszy, za to ciekawych i cen, i nowinek ze świa­ta.Niestety, zbójnik sprawom poezji zbyt wiele czasu nigdy nie poświę­cał.- A czy nie obawiasz się, czarodzieju, że ktoś może nas tam rozpoznać? - mędrzec bucharski zawahał się, zanim położył dłoń na skoblu od furtki.- Niby kto? - Mohammad Mag wzruszył lekceważąco ramionami.-Najniebezpieczniejsi, czyli namiestnik Pendżykentu i wielkie ucho wezyrowe, zniknęli z miasta.Powiedli wszakże do Kokandu pojmanego tu Hodżę Nasreddina.fałszywego co prawda, lecz oni tego jeszcze nie wie­dzą.Marzy im się wysoka nagroda.Góra.srebra lub złota.Nie wiedzą też, puste łby, że w Kokandzie nie dostaną nawet złamanego miedziaka.- Mało to innych podejrzanych typów włóczy się dzisiaj po górach Tien-szanu? - Hodża, wciąż niezdecydowany, przestąpił z nogi na nogę.- Nie zapominaj, czarodzieju, że znajdujemy się na ziemiach na­leżących do emira Buchary.Tego samego, który wyznaczył pękaty trzos złota za moją biedną głowę.Jeden Allach wie, który z tych dwóch tygrysów ludojadów jest groźniejszy, emir Buchary czy chan Kokandu.- E, chyba przesadzasz, afandi.Nawet gdyby pojawiło się teraz tutaj cztery tysiące szpiegów i wojowników bucharskiego emira lub kokandzkiego chana, nie będą cię przecież szukać po bazarach, gdy dowiedzą się, że przed kilkoma dniami pochwycono cię w mieście i pod srogą stra­żą odprowadzono poprzez góry do Kokandu, na dwór samego władcy.- Może masz i słuszność, przyjacielu - Hodża pomaleńku zaczął ulegać perswazjom rozbójnika.- Ale przyznaj, cóż cię tak ciągnie pomiędzy kupieckie stragany?- Mężczyzna bez bazaru jest jak szczupak bez wody, jak świeca bez knota - westchnął głośno Mohammad Mag.- Prawdziwy mężczyzna nie targujący w dzień bazaru od świtu do zmierzchu, nie zbijający cen wyznaczonych przez kupców jest niczym krzew bawełny wystawiony na słońce i pozbawiony wilgoci.Marnieje z każdą godziną i wreszcie usy­cha, upodabniając się do bezużytecznego ostu.- Czarowniku, a czy masz jakieś monety na owo męskie targowanie? Zbójnik ożywił się momentalnie.- Zaraz je zarobię, afandi.To naprawdę nic trudnego.Na bazarze ludzi ciekawych i mających nadmiar pieniędzy nigdy nie brakowało i nigdy nie zabraknie.Trzeba ich tylko umiejętnie zachęcić do rozsupła­na sakiewek.Hodża Nasreddin nie opierał się dłużej.W kierunku placu mieszczą­cego stragany i kramy kupieckie wyruszyli we trzech.Wraz z Rachimem, którego na bazarową wyprawę nie trzeba było specjalnie namawiać.Jedynie Furkat nie mógł im towarzyszyć, choć miał na to wielką chętkę.Dzień targowy w domu głównego sędziego Pendżykentu rodził wszakże huk roboty, zaś bez doświadczonego w swym rzemiośle pisarka ani aktu poważnego kupna, ani aktu poważnej sprzedaży sporządzić się przecież nie dało.- Wy sobie troszeczkę pospaceruj cię, popatrzcie na wystawione to­wary, popróbujcie chałwy, migdałowych ciasteczek na miodzie, fistaszków, świeżych winogron albo moreli, ja tymczasem odrobinę popracu­ję - oczy Mohammada Maga pojaśniały dawno nie widzianym blas­kiem.- Nie chciałbym, ażeby palce wyszły mi zupełnie z wprawy.A i garść dodatkowych miedziaków też się nam w drodze przyda [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl