Pokrewne
- Strona Główna
- Hobb Skrytobójca 2 Królewski Skrytobójca
- Hobb Skrytobójca 3 Wyprawa Skrytobójcy
- Cook Robin Zabojcza kuracja by sneer
- Cook Robin Zabawa w boga by sneer
- Masterton Graham Podpalacze Ludzi t.1
- Erikson Steven Bramy Domu Umarlych
- Kazantzakis Nikos Ostatnie kuszenie Chrystusa (2)
- Eddings, Dav
- Przez bezmiar nocy Veronica Rossi (2)
- Philip G. Zimbardo, John Boyd Paradoks czasu (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- psmlw.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zdecydowałem, żenie przejdę po łące, żeby zapolować między drzewami.Nie miałem ochoty na łowy.Wystarczy mi to, co znajdę na plaży.Nie było to łatwe podczas przypływu.Na brzegu leżało sporo suchego drewna, wy-rzuconego przez sztorm poza zasięg fal.Mule i inne małże były teraz ukryte pod po-wierzchnią wody.Wybrałem osłonięte od wiatru miejsce, gdzie kończył się klif i tamrozpaliłem ognisko.Kiedy zapłonęło, zdjąłem buty, skarpetki i koszulę, po czym wykrę-ciłem je z wody i rozwiesiłem na wbitych przy ognisku patykach, żeby wyschły.Butyzatknąłem na dwóch kołkach, podeszwami do góry.Usiadłem przy ogniu, kuląc sięw chłodzie gasnącego dnia.Nie spodziewając się odpowiedzi, spróbowałem ponownie.Zlepunie!Nie odpowiedział.To o niczym nie świadczy, powtarzałem sobie.Jeśli on i Błazenzdołali uciec, to nie będzie nawiązywał ze mną kontaktu, żeby nie znalezli ich Srokaci.Może po prostu postanowił siedzieć cicho.Albo nie żył.Mocno objąłem się ramionami.Nie wolno mi o tym myśleć, inaczej oszaleję.Błazen prosił mnie, żebym uratował księ-cia Sumiennego.Zrobię to.A Srokaci nie odważą się zabić moich przyjaciół.Będą chcie-li wiedzieć, co się stało z ich księciem, jak mógł tak nieoczekiwanie zniknąć im z oczu.Co zrobią z Błaznem, żeby skłonić go do mówienia?Nie myśl o tym.Niechętnie wstałem, aby poszukać księcia.Wciąż leżał tam, gdzie go zostawiłem.Podszedłem do niego, a kiedy nawet nie obró-cił głowy, bezceremonialnie trąciłem go nogą. Rozpaliłem ogień mruknąłem.Nie zareagował. Książę Sumienny! prychnąłem pogardliwie.Ani drgnął.Przykucnąłem przy nim i dotknąłem jego ramienia. Sumienny?Nachyliłem się nad nim i spojrzałem mu w twarz.Nie było go tu.Jego twarz była jak nieruchoma maska, a oczy zasnute mgłą.Usta miał lekko rozchy-lone.Poszukałem łączącej nas więzi Mocy.Jakbym ciągnął za zerwaną żyłkę.%7ładnegooporu, choćby najlżejszego, świadczącego o tym, że ktoś jest na drugim końcu.Przypomniały mi się straszne słowa sprzed lat: Jeśli poddasz się Mocy, jeśli nieoprzesz się jej przyciąganiu, wtedy Moc rozedrze cię na strzępy i zmienisz się w zaśli-nione dziecko, niewidome i głuche..Włosy na głowie stanęły mi dęba.Potrząsnąłemksięciem, ale głowa bezwładnie opadła mu na bok.367 Niech to szlag! wrzasnąłem.Powinienem przewidzieć, że spróbuje połączyć się z kotem, powinienem przewi-dzieć, że coś takiego może się zdarzyć.Spróbowałem się uspokoić.Pochyliłem się, chwyciłem go za rękę i przełożyłem so-bie przez plecy.Druga ręką objąłem go wpół i podniosłem na nogi.Gdy taszczyłem gopo plaży, jego stopy żłobiły dwie bruzdy w piachu.Dotarłem do ogniska i położyłem goprzy ogniu.Leżał na boku.Przez kilka minut podkładałem do ognia nazbierane na plaży drewno.Ogniskobuchało płomieniami i żarem.Nie przejmowałem się tym, kogo lub co może zwabić.Zapomniałem o głodzie i zmęczeniu.Zciągnąłem księciu buty, wylałem z nich wodęi zatknąłem je na kijach, żeby wyschły.Moja koszula była już ciepła i parowała.Zdjąłemz Sumiennego mokrą koszulę i rozwiesiłem do wysuszenia.Przez cały czas mówi-łem do niego, najpierw karcąc go i szydząc, a potem błagając.Nie reagował.Był zimny.Wepchnąłem jego ręce w rękawy mojej ciepłej koszuli.Masowałem mu ramiona, lecznieruchoma pozycja zdawała się zapraszać chłód.Z każdą upływającą chwilą jego cia-ło wydawało się mieć w sobie coraz mniej życia.Nie dlatego, że oddychał płyciej, a je-go serce biło wolniej, lecz coraz słabiej wyczuwałem go Rozumieniem, jakby oddalał sięode mnie.W końcu usiadłem za nim, przyciągnąłem go do siebie tak, że plecami opierał sięo moją pierś i objąłem go ramionami, daremnie usiłując go ogrzać. Sumienny powiedziałem mu do ucha. Wracaj, chłopcze.Wracaj.Masztron, na którym musisz zasiąść i królestwo, którym musisz władać.Nie możesz tak so-bie odejść.Wracaj, chłopcze.To nie może się tak skończyć.Błazen i Zlepun nie mogąumrzeć na darmo.I co powiem Ketriken? Co powie mi Cierń? O bogowie, co powie-działby mi teraz Szczery?Nie tyle co by mi powiedział, ile co by zrobił.Przycisnąłem policzek do jego gładkiej,chłopięcej twarzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Zdecydowałem, żenie przejdę po łące, żeby zapolować między drzewami.Nie miałem ochoty na łowy.Wystarczy mi to, co znajdę na plaży.Nie było to łatwe podczas przypływu.Na brzegu leżało sporo suchego drewna, wy-rzuconego przez sztorm poza zasięg fal.Mule i inne małże były teraz ukryte pod po-wierzchnią wody.Wybrałem osłonięte od wiatru miejsce, gdzie kończył się klif i tamrozpaliłem ognisko.Kiedy zapłonęło, zdjąłem buty, skarpetki i koszulę, po czym wykrę-ciłem je z wody i rozwiesiłem na wbitych przy ognisku patykach, żeby wyschły.Butyzatknąłem na dwóch kołkach, podeszwami do góry.Usiadłem przy ogniu, kuląc sięw chłodzie gasnącego dnia.Nie spodziewając się odpowiedzi, spróbowałem ponownie.Zlepunie!Nie odpowiedział.To o niczym nie świadczy, powtarzałem sobie.Jeśli on i Błazenzdołali uciec, to nie będzie nawiązywał ze mną kontaktu, żeby nie znalezli ich Srokaci.Może po prostu postanowił siedzieć cicho.Albo nie żył.Mocno objąłem się ramionami.Nie wolno mi o tym myśleć, inaczej oszaleję.Błazen prosił mnie, żebym uratował księ-cia Sumiennego.Zrobię to.A Srokaci nie odważą się zabić moich przyjaciół.Będą chcie-li wiedzieć, co się stało z ich księciem, jak mógł tak nieoczekiwanie zniknąć im z oczu.Co zrobią z Błaznem, żeby skłonić go do mówienia?Nie myśl o tym.Niechętnie wstałem, aby poszukać księcia.Wciąż leżał tam, gdzie go zostawiłem.Podszedłem do niego, a kiedy nawet nie obró-cił głowy, bezceremonialnie trąciłem go nogą. Rozpaliłem ogień mruknąłem.Nie zareagował. Książę Sumienny! prychnąłem pogardliwie.Ani drgnął.Przykucnąłem przy nim i dotknąłem jego ramienia. Sumienny?Nachyliłem się nad nim i spojrzałem mu w twarz.Nie było go tu.Jego twarz była jak nieruchoma maska, a oczy zasnute mgłą.Usta miał lekko rozchy-lone.Poszukałem łączącej nas więzi Mocy.Jakbym ciągnął za zerwaną żyłkę.%7ładnegooporu, choćby najlżejszego, świadczącego o tym, że ktoś jest na drugim końcu.Przypomniały mi się straszne słowa sprzed lat: Jeśli poddasz się Mocy, jeśli nieoprzesz się jej przyciąganiu, wtedy Moc rozedrze cię na strzępy i zmienisz się w zaśli-nione dziecko, niewidome i głuche..Włosy na głowie stanęły mi dęba.Potrząsnąłemksięciem, ale głowa bezwładnie opadła mu na bok.367 Niech to szlag! wrzasnąłem.Powinienem przewidzieć, że spróbuje połączyć się z kotem, powinienem przewi-dzieć, że coś takiego może się zdarzyć.Spróbowałem się uspokoić.Pochyliłem się, chwyciłem go za rękę i przełożyłem so-bie przez plecy.Druga ręką objąłem go wpół i podniosłem na nogi.Gdy taszczyłem gopo plaży, jego stopy żłobiły dwie bruzdy w piachu.Dotarłem do ogniska i położyłem goprzy ogniu.Leżał na boku.Przez kilka minut podkładałem do ognia nazbierane na plaży drewno.Ogniskobuchało płomieniami i żarem.Nie przejmowałem się tym, kogo lub co może zwabić.Zapomniałem o głodzie i zmęczeniu.Zciągnąłem księciu buty, wylałem z nich wodęi zatknąłem je na kijach, żeby wyschły.Moja koszula była już ciepła i parowała.Zdjąłemz Sumiennego mokrą koszulę i rozwiesiłem do wysuszenia.Przez cały czas mówi-łem do niego, najpierw karcąc go i szydząc, a potem błagając.Nie reagował.Był zimny.Wepchnąłem jego ręce w rękawy mojej ciepłej koszuli.Masowałem mu ramiona, lecznieruchoma pozycja zdawała się zapraszać chłód.Z każdą upływającą chwilą jego cia-ło wydawało się mieć w sobie coraz mniej życia.Nie dlatego, że oddychał płyciej, a je-go serce biło wolniej, lecz coraz słabiej wyczuwałem go Rozumieniem, jakby oddalał sięode mnie.W końcu usiadłem za nim, przyciągnąłem go do siebie tak, że plecami opierał sięo moją pierś i objąłem go ramionami, daremnie usiłując go ogrzać. Sumienny powiedziałem mu do ucha. Wracaj, chłopcze.Wracaj.Masztron, na którym musisz zasiąść i królestwo, którym musisz władać.Nie możesz tak so-bie odejść.Wracaj, chłopcze.To nie może się tak skończyć.Błazen i Zlepun nie mogąumrzeć na darmo.I co powiem Ketriken? Co powie mi Cierń? O bogowie, co powie-działby mi teraz Szczery?Nie tyle co by mi powiedział, ile co by zrobił.Przycisnąłem policzek do jego gładkiej,chłopięcej twarzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]