[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Edwinie Taylorze  zawołała Iris, przekrzykując nasz śpiew. Rozkazuję ci przez tękrew&Skupiła wszystkie swoje moce w centrum kuli, a kolejna porcja krwi przepłynęła na jejorbitę.Nagle wszystkie zrobiłyśmy kolejny krok do przodu.Pierścień krwi zacisnął się,pozostając cały czas w środku kręgu, który tworzyłyśmy.Przez ułamek sekundy konstrukcjaprzypominała idealną kulę, ale zaraz zaczęła się rozciągać, przyjmując kształt ludzkiejsylwetki.Między nami w powietrzu zawisła głowa z delikatnie zaznaczonymi rysami,wyglądająca jak zdjęta z manekina. Pokaż się, tchórzliwy draniu!Iris niemalże wypluła ten rozkaz, ale owal jedynie nieco urósł i jakby trochę sięzmarszczył.Duch bronił się przed przywołaniem  najwyrazniej wolał potępienie niżspotkanie z wściekłą córką.Przyciągnęło nas kolejne silne szarpnięcie i stałyśmy już naodległość ramienia od siebie.Bezwolnie wyciągnęłam ręce i jedną dłonią chwyciłam rękęIris, a drugą  Ellen.Stałyśmy bez słowa, aż przebiegł przez nas strzał energii. Powiedziałam: pokaż się!  Głos Iris przypominał już rzężenie, a moje serce zamarło,gdy zobaczyłam jej twarz.Piękne, jasne oczy lśniły czerwonym blaskiem.yrenica i tęczówkazlały się, tworząc dwa jednolite rubiny. Wróć!Siła przyciągania nagle zelżała, odrzucając nas do tyłu, tak że Ellen i Abby wylądowały naplecach.Mnie udało się ustać na nogach, ale podmuch zaparł mi dech w piersi.Podczas gdy jawalczyłam o oddech, sylwetka dalej się zmieniała.Miała już kształt ludzkiej głowy, choćposiniaczona skóra przypominała powierzchnię lustra.Widziałam odbite w niej moje własnerysy.Przypomniał mi się makabryczny żyrandol matki, stworzony z głów tych, którzy nie bylijej już potrzebni do niczego innego.Dla takiej magii straciłam matkę.Nie mogłam stracićtakże Iris. Coś ty zrobiła?!  krzyknęła Ellen, gdy Abby pomogła jej się podnieść.Wszystkie spojrzałyśmy na ciotkę, a ja odetchnęłam z ulgą, widząc, że jej twarz wyglądatak jak zwykle.Następnie poczułam zalewającą mnie falę złości.Wpuściła tę ciemną magię doswojego życia, do naszego domu.Nie skupiałam się jednak na tym, bo trudno było zignorować głowę wiszącą w powietrzuna środku biblioteki.Jej otwarte oczy błyszczały lekko i odbijały otoczenie.Niczym się nieróżniły od okrywających je powiek.Powoli wyodrębniły się wargi, a pokrywająca je cienka,niebieskawa błonka zapadła się i pękła, jak przy implozji balonu. Moje dziewczynki, moje piękne córeczki, to wy mnie tak męczycie?  Głos dobiegającyz głowy nie miał intonacji  brzmiał płasko, niemal mechanicznie.Nie, nawet gorzej, był pozbawiony wszelkiej nadziei.Z pewnością jednak nie należał do mężczyzny, pobrzmiewałw nim kobiecy alt. Mama?  Ellen zbladła.Przerwała krąg i podeszła do głowy.Stanęła tuż przed nią,niemalże jej dotykając.Iris z kolei obeszła ją dokoła. Gdzie on jest? Był za słaby, żeby stanąć przed nami? Waszego ojca tu nie ma.Tylko ja.Jestem sama.Ellen upadła przed widmem na kolana. Mamo, tak za tobą tęskniłam. Jej zachwycona mina świadczyła o tym, że nie obchodzijej przesłuchanie, które zamierzała przeprowadzić Iris. Co się stało, mamo? Mówili, żespecjalnie zjechałaś wtedy z drogi. To była dla mnie nowość.Na pytanie Ellen najpierw odpowiedziała cisza, a potem rozdzierający jęk. Nie miałam wyboru.Nie miałam!Abby cicho obeszła głowę, żeby lepiej przyjrzeć się twarzy.Chwilę trwało, zanim srebrnyczerep zauważył naszą obecność.Najpierw dostrzegł Abby, a potem zwrócił się w mojąstronę.Zamiast jednak patrzeć prosto na mnie, skierował uwagę na coś, co znajdowało siędalej. Co to za rodzaj magii?Iris opuściła głowę, zawstydzona. Przepraszam, mamo.Wiem, że nie powinnam była używać magii krwi& Nie  odparła i przeniosła pusty wzrok na mnie. Ta dziewczyna.Jest zła.Podskoczyłam, czując na ramieniu czyjś dotyk.Spojrzałam za siebie i zauważyłam, że dobiblioteki niepostrzeżenie weszła Maisie.Myślałam, że śpi.Miała na sobie za duży szary T-shirt, jej włosy były w nieładzie.W pokoju rozbłysło, strzeliło i pociemniało.Wokół dał sięwyczuć zapach ozonu. Mówiłam ci, żebyś została w pokoju  delikatnie zwróciła jej uwagę Abby.Oderwałaode mnie Maisie, usiłując skierować ją do drzwi. Wracaj do łóżka, słyszysz? Mamo, nie mamy wiele czasu.Moc słabnie. Iris mówiła ostrym głosem. Znajdziemy sposób, by cię uwolnić  zapewniła Ellen. Naprawdę.Ale musisz nampowiedzieć, dlaczego jesteś tam& gdzie jesteś. Bo zabiła dziadka  odezwała się Maisie, która uwolniła się z uścisku Abby i zrobiłakilka kroków w stronę widma.Pewność, z jaką to powiedziała, sprawiła, że poczułam dreszczna kręgosłupie, bo w jakiś sposób rozumiałam, że ma rację.W odpowiedzi na słowa Maisie babka jęknęła przeciągle. Dlaczego?  zapytała Ellen łamiącym się głosem.Odsunęła się o kilka kroków od głowymatki. Bo miał inną rodzinę.Przed nami. Tym razem to Iris odpowiedziała.To tego siędowiedziała, kiedy dotknęła dłoni Jessamine. Młodszą siostrę Jilo. Pomyślałam o tej nocy,gdy po raz pierwszy byłam u Jilo.Gdy poszłam na skrzyżowanie.Nienawidziła nas, Taylorów.Teraz zaczynałam rozumieć dlaczego. Jego rodzice się nie zgadzali, ale sprzeciwił się im. Iris stała z założonymi rękami.Gdy zabrał ją do Francji i ożenił się, odcięli go od pieniędzy i rodzinnego majątku.Wiedzieli,że syn uwielbiał luksusowe życie.W końcu znudził się i biedą, i żoną.Nigdy się nie rozwiódł.Zostawił ją i dziecko i wrócił do Savannah, by poślubić mamę. Gdy braliśmy ślub, nic nie wiedziałam o jego pierwszej żonie i rodzinie.Potem się dowiedziałam, co zrobił, że ich zostawił.%7łe mnie oszukał.Nie mogłam żyć z myślą, że zrobiłze mnie swoją dziwkę. W jej głosie brzmiała wściekłość. Chciałam mu odpłacić.Za to, comi uczynił.Za opuszczenie dzieci.Za porzucenie prawdziwej żony.Chciałam, żeby umarł.Poprostu jechałam coraz szybciej i szybciej.I obudziłam się w piekle. No cóż  odezwała się Abby, a złote światło emanowało zza jej głowy jak korona.Spędziłaś tam już zbyt wiele czasu.Jeśli pozwolisz, wyprowadzę cię.Myślę, że potrafię tozrobić. Zwiatło stawało się coraz intensywniejsze, aż w końcu Abigail cała promieniałałagodną, złocistą aurą.Halo.Uderzyło mnie, że wszystko to wyglądało jak powrót do domu.Zrobiła krok w stronę metalicznej twarzy, potem następny.W miarę, jak zbliżała się dowidma, Abby zaczęła się zmieniać.Malała, jakby odchodziła prostą drogą w kierunkuhoryzontu. Abby, nie wiesz, co robisz!  zawołała Maisie pełnym niepokoju, napiętym głosem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl