Pokrewne
- Strona Główna
- What Does a Martian Look Like The Science of Extraterrestrial Life by Jack Cohen & Ian Stewart (2002)
- Tom Clancy Jack Ryan, Jr. 05 Zwierzchnik [2014]
- McDevitt Jack Brzegi zapomnianego morza (SCAN
- Templariusze 1 Rycerze Czerni i Bieli Whyte Jack
- Haldeman Joe i Jack Nie Ma Ciemnosci
- Higgins Jack Nieublagany wrog
- Curtis Jack Parlament kruków
- Crichton Michael Czlowiek terminal
- Jerome R. Corsi The Late Great U.S.A., The Coming Merger With Mexico and Canada (2007)
- Eco Umberto Baudolino
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- anndan.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jedyne, co to stworzenie posiadało, to wola przetrwania, a przetrwać mogło tylkowówczas, kiedy i ty przetrwałeś.Jednak do życia potrzebne mu było coś jeszcze, jakiś pierwiastek w śladowychilościach, taki który występował tylko w systemie Wardena.Nikt nie wiedział, co to jest inikt tak naprawdę nie wykonał całej tej żmudnej roboty, by to odkryć, ale wszyscy wiedzieli,że może się to znajdować tylko tam, tylko w systemie Wardena.Czymkolwiek to było, nieznajdowało się w powietrzu, ponieważ wahadłowce krążyły pomiędzy poszczególnymiDiamentami i można było na nich oddychać oczyszczoną, automatycznie wytwarzanąatmosferą, bez żadnych złych skutków.W żywności to też się nie kryło.Sprawdzili to.Ludzie z któregokolwiek ze światów Wardena mogli odżywiać się syntetyczną żywnością, wjakimś całkowicie odizolowanym laboratorium, na przykład na stacji orbitalnej.Wystarczyłojednak oddalić się zbyt daleko od którejś z planet Wardena, nawet jeżeli się miało zapasżywności i powietrza, a organizm Wardena ginął.Skoro jednak już dokonał modyfikacjitwoich komórek i były one całkowicie uzależnione od niego, ty również ginąłeś wpotwornych mękach.Ta graniczna odległość wynosiła mniej więcej ćwierć roku świetlnegood słońca.Dlatego statek - baza był tam gdzie był.Cztery planety Rombu Wardena różniły się nie tylko klimatem.Organizm Wardenawykazywał godną podziwu konsekwencję, jeśli chodzi o wpływ, jaki wywierał na człowiekana każdej z poszczególnych planet.Możliwe, że w zależności od odległości od słońca; cobyło chyba istotne dla tego organizmu, jego wpływ zależał ad tego, na której z planet danyczłowiek zetknął się z nim po raz pierwszy.Niezależnie od tego, co czynił, organizmWardena" postępował konsekwentnie w ten sam sposób, nawet jeśli jego nosiciel przenosiłsię z planety na planetę.Organizm ten wydawał się wykazywać własności telepatyczne, choć nikt nie miałpojęcia, jak to jest możliwe.Organizm nie posiadał inteligencji, w każdym razie zawszemożna było przewidzieć jego zachowanie.Większość wywoływanych przez niego zmianpolegała na oddziaływaniu całej kolonii organizmów w jednej osobie na całą kolonię wdrugiej osobie lub osobach.Człowiek, jeśli potrafił, dostarczał jedynie świadomej kontrolinad wydarzeniami, a to już decydowało, kto rządził kim.W sumie układ niezbytskomplikowany, nawet jeżeli pamiętać o tym, że nikt do tej pory nie potrafił wyjaśnićrządzących nim reguł.Jeśli chodzi o Charona, to wiedziałem jedynie, iż jest on potwornie upalny i dżdżysty.Przeklinałem sam siebie za to, że nie kazałem dostarczyć sobie odpowiedniego programu,dzięki któremu byłbym teraz o wiele lepiej przygotowany.Uczenie się szczegółów imiejscowych układów zajmie mi pewnie sporo czasu.Jakieś trzy dni - osiem posiłków - po przylocie do statku - bazy, bujanie, wstrząsy iłomoty wywołały u mnie lekką chorobę morską i zmusiły do położenia się na koi.Niezmartwiłem się.Bez wątpienia to wszystko świadczyło o przygotowaniach do przeładunkutowarów i wyładunku" więziennych cel.Z mieszanymi uczuciami czekałem.Z jednej stronyz całych sił pragnąłem wydostać się z tego małego pudła, które nie oferowało mi nic, prócznudy.Z drugiej wszakże, kiedy wynurzę się już z tego pudła, znajdę się co prawda wwiększym i zapewne piękniejszym pudle - na Charonie, ale to przecież także cela więzienna,tyle że wielkości całej planety.I to, co ona może mi zaoferować w postaci rozrywki,wyzwania i podniet ma, w przeciwieństwie do tego tutaj pudła, bardzo, ale to bardzoostateczny charakter.Aomoty wkrótce ustały.Po krótkiej, pełnej niepewności przerwie, ponowniepoczułem wibrację, wskazującą na ruch.Tym razem o wiele bardziej wyrazną.Alboznalazłem się na pokładzie znacznie mniejszego statku, albo byłem bardzo blisko silników.Wszystko jedno, minęły jeszcze trzy nieznośnie długie dni - dziewięć posiłków -zanim znalezliśmy się w punkcie przeznaczenia.Długo, bez wątpienia, ale zarazem bardzoszybko jak na podświetlny transportowiec, prawdopodobnie przerobiony i zautomatyzowanystary statek transportowy.Wibracja ustała i wiedziałem, że jesteśmy na orbicie.Znowu ogarnęły mnie mieszaneuczucia: z jednej strony ożywienie i radość, a z drugiej - uczucie zagrożenia.Usłyszałem trzaski, po czym z głośnika - z którego istnienia w ogóle nie zdawałemsobie sprawy - popłynęły słowa.- Uwaga wszyscy więzniowie! - rozbrzmiewał metaliczny głos.- Znalezliśmy się naorbicie planety Charon, w systemie Wardena - informował.Nie mówił niczego, o czym; bym nie wiedział, ale dla innych była to pierwszainformacja o tym, gdzie się znajdują.Domyślałem się, co przeżywają w tej chwili.Ichemocje jednak były zapewne o wiele silniejsze, bowiem ja szedłem tutaj z szeroko otwartymioczyma, nawet jeśli niezupełnie na ochotnika.- Za chwilę - ciągnął głos - drzwi waszych cel otworzą się i będziecie mogli wyjść.Radzimy zrobić to szybko, ponieważ drzwi zamkną się ponownie po upływie trzydziestusekund, a pompa próżniowa rozpocznie sterylizację pomieszczeń.Pozostanie na miejscubyłaby fatalne w skutkach dla ociągających się.Subtelne zagranie, pomyślałem sobie.Zastanawiałem się, czy są tacy, którzy wybiorąśmierć.- Kiedy znajdziecie się na korytarzu głównym kontynuował głos - będziecie staćnieruchomo, dopóki drzwi do cel nie zostaną ponownie zamknięte.Nie próbujcie oddalać sięsprzed waszych cel, bo w razie takiej próby automatyczne urządzenia wartownicze rozpyląwas ma atomy.Nie wolno rozmawiać.Nieposłuszni zostaną ukarani na miejscu.Dalsze in-strukcje otrzymacie po zamknięciu drzwi.Przygotować się do wyjścia.r u s z a ć!Nie zwlekałem ani chwili, kiedy drzwi się otworzyły [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Jedyne, co to stworzenie posiadało, to wola przetrwania, a przetrwać mogło tylkowówczas, kiedy i ty przetrwałeś.Jednak do życia potrzebne mu było coś jeszcze, jakiś pierwiastek w śladowychilościach, taki który występował tylko w systemie Wardena.Nikt nie wiedział, co to jest inikt tak naprawdę nie wykonał całej tej żmudnej roboty, by to odkryć, ale wszyscy wiedzieli,że może się to znajdować tylko tam, tylko w systemie Wardena.Czymkolwiek to było, nieznajdowało się w powietrzu, ponieważ wahadłowce krążyły pomiędzy poszczególnymiDiamentami i można było na nich oddychać oczyszczoną, automatycznie wytwarzanąatmosferą, bez żadnych złych skutków.W żywności to też się nie kryło.Sprawdzili to.Ludzie z któregokolwiek ze światów Wardena mogli odżywiać się syntetyczną żywnością, wjakimś całkowicie odizolowanym laboratorium, na przykład na stacji orbitalnej.Wystarczyłojednak oddalić się zbyt daleko od którejś z planet Wardena, nawet jeżeli się miało zapasżywności i powietrza, a organizm Wardena ginął.Skoro jednak już dokonał modyfikacjitwoich komórek i były one całkowicie uzależnione od niego, ty również ginąłeś wpotwornych mękach.Ta graniczna odległość wynosiła mniej więcej ćwierć roku świetlnegood słońca.Dlatego statek - baza był tam gdzie był.Cztery planety Rombu Wardena różniły się nie tylko klimatem.Organizm Wardenawykazywał godną podziwu konsekwencję, jeśli chodzi o wpływ, jaki wywierał na człowiekana każdej z poszczególnych planet.Możliwe, że w zależności od odległości od słońca; cobyło chyba istotne dla tego organizmu, jego wpływ zależał ad tego, na której z planet danyczłowiek zetknął się z nim po raz pierwszy.Niezależnie od tego, co czynił, organizmWardena" postępował konsekwentnie w ten sam sposób, nawet jeśli jego nosiciel przenosiłsię z planety na planetę.Organizm ten wydawał się wykazywać własności telepatyczne, choć nikt nie miałpojęcia, jak to jest możliwe.Organizm nie posiadał inteligencji, w każdym razie zawszemożna było przewidzieć jego zachowanie.Większość wywoływanych przez niego zmianpolegała na oddziaływaniu całej kolonii organizmów w jednej osobie na całą kolonię wdrugiej osobie lub osobach.Człowiek, jeśli potrafił, dostarczał jedynie świadomej kontrolinad wydarzeniami, a to już decydowało, kto rządził kim.W sumie układ niezbytskomplikowany, nawet jeżeli pamiętać o tym, że nikt do tej pory nie potrafił wyjaśnićrządzących nim reguł.Jeśli chodzi o Charona, to wiedziałem jedynie, iż jest on potwornie upalny i dżdżysty.Przeklinałem sam siebie za to, że nie kazałem dostarczyć sobie odpowiedniego programu,dzięki któremu byłbym teraz o wiele lepiej przygotowany.Uczenie się szczegółów imiejscowych układów zajmie mi pewnie sporo czasu.Jakieś trzy dni - osiem posiłków - po przylocie do statku - bazy, bujanie, wstrząsy iłomoty wywołały u mnie lekką chorobę morską i zmusiły do położenia się na koi.Niezmartwiłem się.Bez wątpienia to wszystko świadczyło o przygotowaniach do przeładunkutowarów i wyładunku" więziennych cel.Z mieszanymi uczuciami czekałem.Z jednej stronyz całych sił pragnąłem wydostać się z tego małego pudła, które nie oferowało mi nic, prócznudy.Z drugiej wszakże, kiedy wynurzę się już z tego pudła, znajdę się co prawda wwiększym i zapewne piękniejszym pudle - na Charonie, ale to przecież także cela więzienna,tyle że wielkości całej planety.I to, co ona może mi zaoferować w postaci rozrywki,wyzwania i podniet ma, w przeciwieństwie do tego tutaj pudła, bardzo, ale to bardzoostateczny charakter.Aomoty wkrótce ustały.Po krótkiej, pełnej niepewności przerwie, ponowniepoczułem wibrację, wskazującą na ruch.Tym razem o wiele bardziej wyrazną.Alboznalazłem się na pokładzie znacznie mniejszego statku, albo byłem bardzo blisko silników.Wszystko jedno, minęły jeszcze trzy nieznośnie długie dni - dziewięć posiłków -zanim znalezliśmy się w punkcie przeznaczenia.Długo, bez wątpienia, ale zarazem bardzoszybko jak na podświetlny transportowiec, prawdopodobnie przerobiony i zautomatyzowanystary statek transportowy.Wibracja ustała i wiedziałem, że jesteśmy na orbicie.Znowu ogarnęły mnie mieszaneuczucia: z jednej strony ożywienie i radość, a z drugiej - uczucie zagrożenia.Usłyszałem trzaski, po czym z głośnika - z którego istnienia w ogóle nie zdawałemsobie sprawy - popłynęły słowa.- Uwaga wszyscy więzniowie! - rozbrzmiewał metaliczny głos.- Znalezliśmy się naorbicie planety Charon, w systemie Wardena - informował.Nie mówił niczego, o czym; bym nie wiedział, ale dla innych była to pierwszainformacja o tym, gdzie się znajdują.Domyślałem się, co przeżywają w tej chwili.Ichemocje jednak były zapewne o wiele silniejsze, bowiem ja szedłem tutaj z szeroko otwartymioczyma, nawet jeśli niezupełnie na ochotnika.- Za chwilę - ciągnął głos - drzwi waszych cel otworzą się i będziecie mogli wyjść.Radzimy zrobić to szybko, ponieważ drzwi zamkną się ponownie po upływie trzydziestusekund, a pompa próżniowa rozpocznie sterylizację pomieszczeń.Pozostanie na miejscubyłaby fatalne w skutkach dla ociągających się.Subtelne zagranie, pomyślałem sobie.Zastanawiałem się, czy są tacy, którzy wybiorąśmierć.- Kiedy znajdziecie się na korytarzu głównym kontynuował głos - będziecie staćnieruchomo, dopóki drzwi do cel nie zostaną ponownie zamknięte.Nie próbujcie oddalać sięsprzed waszych cel, bo w razie takiej próby automatyczne urządzenia wartownicze rozpyląwas ma atomy.Nie wolno rozmawiać.Nieposłuszni zostaną ukarani na miejscu.Dalsze in-strukcje otrzymacie po zamknięciu drzwi.Przygotować się do wyjścia.r u s z a ć!Nie zwlekałem ani chwili, kiedy drzwi się otworzyły [ Pobierz całość w formacie PDF ]