Pokrewne
- Strona Główna
- Jeromin Gałuszka Grażyna Długie lato w Magnolii
- Lethem Jonathan Amnesia Moon
- The Linux Users' Guide
- Saylor Steven Roma sub rosa t Zagadka Katyliny
- Robert Galbraith Cormoran Strike 02 Jedwabnik
- Perez Reverte Arturo Szachownica flamandzka (SCAN da
- Burroughs Edgar Rice Ksiezniczka Marsa
- Steel Danielle Klejnoty
- Kres Feliks W Polnocna Granica scr
- Gulland Sandra Kochanka Słońca
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- jacek94.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Whisky do pasztetu to jakaś jest?! Usłyszał z kuchni głosCześki. Trzeba trochę dodać.Już mu głowa opadała, już nawet raz albo dwa razy chrapnął.Wstał, wyjął z barku butelkę i postawił ją na stole.Cześka przyjrzała siępodejrzliwie etykiecie i uznała, że musi spróbować, bo nie każda sięnadaje.Wygrzebała z szafki dwie szklaneczki i zaczęły z Marlenąpróbować.I paplać jedna przez drugą nie wiadomo o czym.Zaraz teżzjawiła się Tuśka, nawet nie słyszał, kiedy weszła. On miał na imię Rudolf, a ona Luiza& zaczęła, skubiącokrawki z pierników. Kto?! wydarły się na nią Marlena z Czesią. No ci dwoje ze stacji, co wam mówiłam& Aadnie, prawda? Aadnie przytaknęła Marlena ale nie truj. Filip przysypiał oszołomiony zapachami, odgłosami paplaninyz kuchni, ciepłem bijącym od żywego ognia z kominka, a takżewidokiem grubych płatów śniegu za oknem& Co z tą Doris? Cierpliwości.W tym właśnie rzecz, że zjawiła się w konkretnymmomencie.W dość szczególnym momencie. To znaczy w jakim? Właśnie w takim.Marlena z Czesią gadały jak najęte i były corazweselsze.Tuśka kręciła się to tu, to tam, niezadowolona, że znowu niepozwoliły jej opowiedzieć o czymś, co wydarzyło się tutaj dwadzieścialat temu.Ja drzemałem.Może bym i zasnął, ale coraz częstszei głośniejsze wybuchy śmiechu z kuchni nie pozwalały mi na to.Kobietybawiły się w najlepsze, a we mnie zaczęło się coś gotować. Z ich powodu? Nie, przyjacielu.Ogólnie, z powodu wszystkiego.Nieznanejdotąd atmosfery, uczuć, żalu za czymś& Dotąd przyjmowałemwszystko bez mrugnięcia okiem, bez zdziwienia, choć nierazpowinienem się zdziwić.Oszołomiony atmosferą tamtego dnia naglezacząłem zdawać sobie sprawę, że do tej pory byłem tylkoobserwatorem tego wszystkiego, widzem niemającym nic wspólnegoz większością wydarzeń.Byłem, bo byłem, ale równie dobrze na moimmiejscu mógłby się znalezć ktoś inny.Wykonywałem tylko pewneczynności, w nic się nie angażując. Bardzo wygodne położenie. Niezwykle wygodne.Wiesz, do czego można je porównać? Do czego? Do śpiączki farmakologicznej, w którą wprowadza się pacjentapo ciężkich urazach, aby organizm bez udziału świadomości poradziłsobie z bólem. Zaczynałeś się budzić. Ale chyba zbyt gwałtownie.Coś mnie dopadło.Z czymś niemogłem sobie poradzić.Przez chwilę nawet myślałem, czyby nie wyjśćna zewnątrz i nie ruszyć, gdzie oczy poniosą.Zmęczył mnie tenprzydługi letarg. Co cię powstrzymało? Paskudna pogoda.Paradoksalnie Doris, niedorzecznie absurdalnezjawisko w takim miejscu i o takiej porze, pozwoliła mi wyjść z tegostanu bez wielkiego szoku& Wywołując jakieś szczególne wrażenie? I pojawiając się w odpowiednim momencie. Teraz się pojawi? Właśnie. Najwyższa pora. Podejrzewając, po wesołych odgłosach z kuchni, że tej whiskymoże nie wystarczyć do celu, do jakiego miała być przeznaczona,wstałem i poszedłem do barku& Stawiając nową butelkę na kuchennym stole, Filip zerknąłna Marlenę.Trzymała szklankę z alkoholem przy twarzy, coprzypomniało mu żonę.Jego żona robiła to w identyczny sposób.Piłatylko dobre alkohole, w szklance z grubym dnem, subtelnymi łyczkami,po każdym zatrzymując na chwilę szklankę przy prawym policzku.Uwielbiał na to patrzeć, bo miała wtedy coś nadzwyczajnego w oczach.Nigdy nie potrafił tego nazwać, ale niezmiennie go to fascynowało. Zrób tak jeszcze raz prosił nieraz, a wtedy przechylała głowęi pytała z uśmiechem: Jak?. Jakkolwiek odpowiadał, zdając sobiesprawę, że nieustannie zachwyca się każdym jej ruchem od pierwszejchwili, gdy ją zobaczył i każdy jej ruch zatrzymał pod powiekami, by goodtwarzać, kiedy tylko przyjdzie mu ochota: w chmurach, na lotniskach,w hotelach na końcu świata.To, jak się pochylała, odwracała, szła alboodgarniała włosy, było jedyne w swoim rodzaju.Za wszystko to razemi każdy moment z osobna oddałby życie, gdyby było trzeba [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
. Whisky do pasztetu to jakaś jest?! Usłyszał z kuchni głosCześki. Trzeba trochę dodać.Już mu głowa opadała, już nawet raz albo dwa razy chrapnął.Wstał, wyjął z barku butelkę i postawił ją na stole.Cześka przyjrzała siępodejrzliwie etykiecie i uznała, że musi spróbować, bo nie każda sięnadaje.Wygrzebała z szafki dwie szklaneczki i zaczęły z Marlenąpróbować.I paplać jedna przez drugą nie wiadomo o czym.Zaraz teżzjawiła się Tuśka, nawet nie słyszał, kiedy weszła. On miał na imię Rudolf, a ona Luiza& zaczęła, skubiącokrawki z pierników. Kto?! wydarły się na nią Marlena z Czesią. No ci dwoje ze stacji, co wam mówiłam& Aadnie, prawda? Aadnie przytaknęła Marlena ale nie truj. Filip przysypiał oszołomiony zapachami, odgłosami paplaninyz kuchni, ciepłem bijącym od żywego ognia z kominka, a takżewidokiem grubych płatów śniegu za oknem& Co z tą Doris? Cierpliwości.W tym właśnie rzecz, że zjawiła się w konkretnymmomencie.W dość szczególnym momencie. To znaczy w jakim? Właśnie w takim.Marlena z Czesią gadały jak najęte i były corazweselsze.Tuśka kręciła się to tu, to tam, niezadowolona, że znowu niepozwoliły jej opowiedzieć o czymś, co wydarzyło się tutaj dwadzieścialat temu.Ja drzemałem.Może bym i zasnął, ale coraz częstszei głośniejsze wybuchy śmiechu z kuchni nie pozwalały mi na to.Kobietybawiły się w najlepsze, a we mnie zaczęło się coś gotować. Z ich powodu? Nie, przyjacielu.Ogólnie, z powodu wszystkiego.Nieznanejdotąd atmosfery, uczuć, żalu za czymś& Dotąd przyjmowałemwszystko bez mrugnięcia okiem, bez zdziwienia, choć nierazpowinienem się zdziwić.Oszołomiony atmosferą tamtego dnia naglezacząłem zdawać sobie sprawę, że do tej pory byłem tylkoobserwatorem tego wszystkiego, widzem niemającym nic wspólnegoz większością wydarzeń.Byłem, bo byłem, ale równie dobrze na moimmiejscu mógłby się znalezć ktoś inny.Wykonywałem tylko pewneczynności, w nic się nie angażując. Bardzo wygodne położenie. Niezwykle wygodne.Wiesz, do czego można je porównać? Do czego? Do śpiączki farmakologicznej, w którą wprowadza się pacjentapo ciężkich urazach, aby organizm bez udziału świadomości poradziłsobie z bólem. Zaczynałeś się budzić. Ale chyba zbyt gwałtownie.Coś mnie dopadło.Z czymś niemogłem sobie poradzić.Przez chwilę nawet myślałem, czyby nie wyjśćna zewnątrz i nie ruszyć, gdzie oczy poniosą.Zmęczył mnie tenprzydługi letarg. Co cię powstrzymało? Paskudna pogoda.Paradoksalnie Doris, niedorzecznie absurdalnezjawisko w takim miejscu i o takiej porze, pozwoliła mi wyjść z tegostanu bez wielkiego szoku& Wywołując jakieś szczególne wrażenie? I pojawiając się w odpowiednim momencie. Teraz się pojawi? Właśnie. Najwyższa pora. Podejrzewając, po wesołych odgłosach z kuchni, że tej whiskymoże nie wystarczyć do celu, do jakiego miała być przeznaczona,wstałem i poszedłem do barku& Stawiając nową butelkę na kuchennym stole, Filip zerknąłna Marlenę.Trzymała szklankę z alkoholem przy twarzy, coprzypomniało mu żonę.Jego żona robiła to w identyczny sposób.Piłatylko dobre alkohole, w szklance z grubym dnem, subtelnymi łyczkami,po każdym zatrzymując na chwilę szklankę przy prawym policzku.Uwielbiał na to patrzeć, bo miała wtedy coś nadzwyczajnego w oczach.Nigdy nie potrafił tego nazwać, ale niezmiennie go to fascynowało. Zrób tak jeszcze raz prosił nieraz, a wtedy przechylała głowęi pytała z uśmiechem: Jak?. Jakkolwiek odpowiadał, zdając sobiesprawę, że nieustannie zachwyca się każdym jej ruchem od pierwszejchwili, gdy ją zobaczył i każdy jej ruch zatrzymał pod powiekami, by goodtwarzać, kiedy tylko przyjdzie mu ochota: w chmurach, na lotniskach,w hotelach na końcu świata.To, jak się pochylała, odwracała, szła alboodgarniała włosy, było jedyne w swoim rodzaju.Za wszystko to razemi każdy moment z osobna oddałby życie, gdyby było trzeba [ Pobierz całość w formacie PDF ]