[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nigdy jeszcze Julia nie widziała swojego przyjaciela w takim stanie - był cichy i spokojny, przypominał jeden z tych posążków z brązu, terakoty i marmuru, jakich pełno było w antykwariacie pośród obrazów, szkieł i gobelinów.W jakimś sensie obydwoje - Cesar i Julia - stanowili część scenografii, pasującej bardziej do pstrokatej farsy barokowej niż do realnego świata, w którym spędzali większą część swojego życia.Cesar miał szczególnie dystyngowany wygląd - pod szyją jedwabna chustka w kolorze bordo, w palcach długa fifka z kości słoniowej.Przyjął pozę wyraźnie klasyczną, niemalże goethowską: siedział pod światło, z nogą założoną na nogę, dłoń trzymającą fifkę opuścił z wystudiowaną niedbałością, a jego jedwabiste, mlecznosiwe włosy otaczał nimb złotych, czerwonych i błękitnych promieni.Julia miała na sobie czarną bluzkę z koronkowym kołnierzy­kiem, a jej wenecki profil odbijał się w dużym zwierciadle, w którym widać było w głębi szeregi mahoniowych mebli i puzder z masy perłowej, gobeliny i tkaniny, spiralne kolumny wspierające podniszczone gotyckie popiersia, a nawet zrezygnowane, puste oblicze gladiatora z brązu, leżącego nago na własnej broni i wspartego na łokciu w oczekiwaniu, aż niewidoczny, wszechpotężny Cesarz uniesie bądź opuści kciuk, wydając werdykt.- Jestem przerażona - wyznała.W geście zawieszonej w powietrzu dłoni Cesara, z prześwitującymi drobnymi, niebieskimi żyłkami, widać było jednocześnie troskę i bezradność, wielkoduszną i bezużyteczną solidarność.Miłość świadomą własnych ograniczeń, pełną wymowy i elegancji, jak u osiemnastowiecznego dworzanina, który okazuje uwielbienie swej damie, a w perspektywie ulicy, którą wiodą ich obydwoje w żałobnym powozie, widzi już czekającą na nich gilotynę.- Może to przesada, kochanie.Może za wcześnie.Na razie nie udowodniono, że Alvaro nie pośliznął się w wannie.- A dokumenty?- Przyznaję, że na to nie znajduję wytłumaczenia.Julia przechyliła głowę w bok, jej włosy dotykały ramienia.Była pochłonięta niepokojącymi myślami.- Dziś rano, jak się obudziłam, tak strasznie chciałam, żeby to wszystko się okazało potworną pomyłką.- I może nią jest.- Antykwariusz zadumał się na moment.- O ile wiem, policjanci i lekarze sądowi są szlachetni i nieomylni tylko w filmach.A zresztą, zdaje się, że już nawet tam nie.Uśmiechnął się gorzko i z niechęcią.Julia patrzyła na niego nie bardzo słuchając tego, co mówi.- Zamordowali Alvara.Masz pojęcie?- Nie zadręczaj się, księżniczko.To tylko wyszukana hipoteza policyjna.A poza tym nie powinnaś tyle o nim myśleć.Było, minęło.I tak odszedł od ciebie dawno temu.- Ale nie w ten sposób.- W ten czy inny, nie ma znaczenia.Opuścił cię i basta.- Kiedy to takie okropne.- Tak.Tyle że wracając ciągle do tego, nic nie wskórasz.- Nic? Alvaro nie żyje, ja jestem przesłuchiwana, czuję, że śledzi mnie ktoś, kogo interesuje moja praca nad Partia szachów.A ty się dziwisz, że nie mogę przestać myśleć.Co innego mogę robić?- To proste, córeczko.Skoro tak cię to wszystko niepokoi, oddaj obraz Menchu.Jeżeli naprawdę uważasz, że śmierć Alvara była nieprzypadkowa, zamknij dom na jakiś czas, wyjedź gdzieś.Możemy pojechać na dwa, trzy tygodnie do Paryża, mam tam masę spraw do załatwienia.Ty znikniesz, a przez ten czas na miejscu wszystko się uspokoi.- Co tu się dzieje?- Najgorsze jest to, że nie wiem.Nie mam najmniej­szego pojęcia.Podobnie jak ty, ja też nie przykładałbym takiej wagi do historii z Alvarem, gdyby nie dokumenty.- Uśmiechnął się do niej zakłopotany.- A przyznaję, że niepokoi mnie to, bo nie jestem herosem.Mogło się okazać, że któreś z nas nieświadomie otwarło coś w ro­dzaju puszki Pandory.- Obraz - podchwyciła roztrzęsiona Julia.- Ukryty napis.- Bez wątpienia.Najwidoczniej wszystko tam ma swoje źródło.Odwróciła się w stronę własnego odbicia w lustrze i patrzyła dłuższą chwilę, jakby nie rozpoznawała tej młodej brunetki z bladą cerą, wpatrującej się w nią dużymi, ciemnymi oczami, lekko podkrążonymi na skutek niewy­spania.- A może ktoś chce mnie zabić, Cesar.Palce antykwariusza zacisnęły się wokół fifki.- Dopóki ja żyję, mowy nie ma.- Jego nieokreślone, wytworne rysy nabrały agresywnego wyrazu, a głos za­skrzeczał ostrym, niemal kobiecym tonem.- Może nie znajdziesz większego tchórza ode mnie, można powiedzieć o mnie najgorsze rzeczy, ale nikt nie ma prawa uczynić ci krzywdy, dopóki ja jestem w stanie temu zapobiec.Rozczulona Julia musiała się uśmiechnąć.- Co możemy zrobić? - zapytała po chwili milczenia.Cesar zamyślił się z powagą, pochylając przy tym głowę.- Za wcześnie robić cokolwiek.Nawet nie wiemy, czy Alvaro zginął przypadkowo, czy nie.- A dokumenty?- Jestem przekonany, że ktoś gdzieś znajdzie odpowiedź na to pytanie.Problem polega, jak mniemam, na roz­strzygnięciu, czy osoba, która przysłała ci raport, jest także odpowiedzialna za śmierć Alvara, czy jedno nie ma z drugim nic wspólnego.- A jeśli potwierdzi się najgorsze?Cesar nie odpowiadał przez moment.- W takim wypadku widzę tylko dwa rozwiązania, i to klasyczne, księżniczko: uciekać albo robić swoje.Gdybym ja stanął wobec takiego dylematu, przypuszczalnie głosował­bym za ucieczką, ale to nie ma dużego znaczenia.Wiesz, że jeśli sobie postanowię, potrafię być piekielnie bojaźliwy.Julia skrzyżowała dłonie na karku i patrzyła zamyślona w jasne oczy antykwariusza.- Naprawdę byś uciekł? Nie czekając, aż się wyjaśni, o co tu chodzi?- Naprawdę.Zdajesz sobie sprawę, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła.- Jak byłam mała, uczyłeś mnie czegoś zupełnie innego, pamiętasz.? Nie wolno wyjść z pokoju, nie przeszukaw­szy szuflad.- Tak, ale wtedy nikt nie upadał w wannie.- Ty hipokryto.W głębi duszy aż umierasz z ciekawości, co się dzieje [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl