[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Waza była rzadko używana i właściwie można się było bez niej obyć.Pełna wahania, czy rozpocząć wielką scenę słownie, czy też od razu przystąpić do czynów, otworzyła drzwi mieszkania i zatrzymała się w progu.Chwilę stała, ze zdumieniem oglądając wnętrze przedpokoju, następnie zamknęła za sobą drzwi i powoli zwiedziła resztę pomieszczeń.Zatrzymała się wreszcie na środku pokoju i uczuła, że budzą się w niej jakieś nowe reakcje wewnętrzne.Skruszonego męża nie było, a za to wokół widniało pobojowisko, nasuwające na myśl skojarzenia z trzęsieniem ziemi lub też przejściem trąby powietrznej.Poranna działalność śpieszącego się Lesia dała nadspodziewanie wielkie rezultaty.Pierwszym odruchem wstrząśniętej Kasieńki było zrobienie porządku i już nawet mimo woli podniosła przewróconą lampę, natychmiast jednak opanowała niedorzeczne chęci.Odłożyła lampę na poprzednie miejsce, usiadła na fotelu, mściwie zrzuciwszy zeń na podłogę piżamę Lesia, i oddała się rozmyślaniom.Po pół godzinie plany jej były już całkowicie sprecyzowane.Wstała z fotela, zadzwoniła do zlekceważonych uprzednio przyjaciół, zgłosiła gotowość uczestnictwa w proponowanych rozrywkach, po czym spokojnie i metodycznie przystąpiła do uzupełniania dekoracji wnętrza.Tłumiąc cierpienia swojej miłującej porządek duszy wyrzuciła z szafy, za przykładem Lesia, także całą swoją garderobę, przy okazji wybrała z niej stosowny strój, rozsypała po mieszkaniu książki i czasopisma, zdjęła z okien firanki rzucając je byle gdzie i dokonała wielu innych upiększeń.Postanowienie wykonania karczemnej awantury twardniało w niej na granit.Wydobyła jeszcze z kredensu wazę do zupy, ustawiła ją na wierzchu i opuściła mieszkanie z niezłomnym zamiarem dokończenia dzieła natychmiast po powrocie, zapewne około godziny jedenastej wieczorem.Lesio w pobliżu domu mocno zwolnił.Bliskość rodzinnych pieleszy uprzytomniła mu nagle istnienie konfliktów życia prywatnego.Przypomniał sobie, co zostawił w gwałtownie opuszczanym mieszkaniu, i zrobiło mu się jakoś nieswojo.Oczyma duszy ujrzał oczekującą go niewątpliwie żonę, od której już za parę minut dowie się, kim jest, jak można nazwać jego postępowanie i co go czeka w najbliższej przyszłości.Na myśl, że tym razem umoralniający nacisk może być silniejszy niż zwykle, że padną z pewnością jakieś pytania, na które powinien udzielić jakiejś odpowiedzi, poczuł nieprzepartą chęć zawrócenia z drogi.Jednakże gnębiąca niepewność co do upiornego miliona zmusiła go do utrzymania raz obranego kierunku.Ostatnie metry przebył powłócząc nogami.Przed bramą stał przez chwilę rozglądając się po niebie i rozważając prognozę pogody na jutro.W holu wejściowym znów się zatrzymał, przeczytał listę lokatorów, znalazł w niej własne nazwisko, nad którym pokiwał smętnie głową, i wreszcie spojrzał na skrzynkę do listów.W skrzynce coś było.Z nadzieją, że to coś okaże się szalenie długim listem, który będzie mógł przeczytać na schodach opóźniając tym wejście do mieszkania, wygrzebał z kieszeni noszony przez zapomnienie kluczyk i wyjął zawiadomienie z poczty o poleconej przesyłce.Długo oglądał zawiadomienie, zastanawiając się, co też to może być za przesyłka, nic nie wymyślił i wreszcie musiał otworzyć własne drzwi.To, co ujrzał zaraz za nimi, wydało mu się niepojęte.Wzmożona malowniczość wnętrza przedpokoju i łazienki oraz wyraźnie widoczne zmiany w dekoracji pozostałych pomieszczeń niezbicie wskazywały na to, iż żona była w domu w czasie jego nieobecności.Stwierdziwszy, że wprawdzie była, ale już jej nie ma, Lesio doznał przypływu najpierw ulgi, a potem przerażenia.Obecność żony zaznaczona zwiększonym nieładem to było coś bez precedensu! Coś musiało się stać i to coś tak strasznego, że Lesio tego sobie w ogóle nie umiał wyobrazić [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl