Pokrewne
- Strona Główna
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal
- Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756
- Heyerdahl Thor Aku Aku (SCAN dal 921)
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Moorcock Michael Znikajaca Wi Sagi o Elryku Tom V (SCAN dal 8
- Kaye Marvin Godwin Parke Wladcy Samotnosci (SCAN dal 108
- Norton Andre Lackey Mercedes Elfia Krew (SCAN dal 996)
- Kazantzakis Nikos Grek Zorba
- Quinnell A J Szlak lez
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- streamer.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wilkins, musimy płynąć w wynurzeniu.Maszyny stop.Podaj mi dane z echosondy.Chciałbym określić miejsce, gdzie w razie potrzeby moglibyśmy się zanurzyć.Jak będziesz gotowy, podaj współrzędne i kurs.- Rozkaz, komandorze - zachrypiał głośnik.Gundersen schował radiotelefon do kieszeni.- Unika pan kapitana Cole’a, doktorze.- Komandorze, przecież nie chce pan konfliktów na pokładzie.Rourke nie miał ochoty rozmawiać na ten temat.- No dobra.Zejdziemy na dół i zobaczymy, co tam słychać.Gundersen wydobył znowu radiotelefon i położył palec na przycisku.- Wilkins? Tu Gundersen.Przekaż kapitanowi Cole, aby zameldował się w mojej kabinie za trzy minuty.- Przed chwilą pytał o pana, szefie.- Powiedz mu, że chcę go widzieć.Gundersen ruszył w dół okrętu.- Niech pan uważa.To strome zejście.Natalia postawiła ostrożnie stopę na trapie.Rubenstein przytrzymał Johna za ramię.- Naprawdę bierzemy udział w tej akcji?- Cole chce zdobyć głowice.Nie wiem, czy kieruje nim tylko ambicja, czy też są inne przyczyny.On się nie cofnie przed niczym.Jedyne, co możemy zrobić, to pilnować go, kiedy znajdzie się przy pociskach.- Wiedziałem, że chcesz mieć oko na Cole’a - kiwnął głową Rubenstein.Rourke klepnął go w plecy.- Ruszaj na dół, ale uważaj na stopnie.ROZDZIAŁ XXVIIZrobiło się znowu zimno, jakby nadchodząca wiosna miała zamiar czym prędzej się wycofać.Sarah marzyła, aby ten zdruzgotany kraj ogrzały ciepłe promienie słoneczne.Doszli do obozu uchodźców.“Niedaleko” Billa Mullinera okazało się ośmiodniową wędrówką, podczas której siły sowieckie zajmowały kolejne przemysłowe miasta, a na “prowincji” grasowały niebezpieczne bandy.Osiem dni koczowania w lasach i nocowania w jaskiniach.Osiem dni w deszczu i chłodzie.Zadrżała z zimna i naciągnęła na uszy wełnianą opaskę.Próbowała wymachiwać rękami i podskakiwać dla rozgrzewki, ale niewiele to pomagało.- Powinniśmy tutaj porządnie odpocząć - usłyszała ochrypły głos dowódcy oddziału partyzantów.“Ma taki nieprzyjemny głos, ale to uczciwy człowiek” - pomyślała.Pete Critchfield był kiedyś podwładnym ojca Billa Mullinera, a teraz po jego śmierci dowodził oddziałem Ruchu Oporu.Od razu dostrzegła, że Pete nadaje się na szefa.Critchfield przyglądał się przez chwilę Annie i Millie jeżdżącym na mule oraz Michaelowi, kręcącemu się obok nich.- No, starczy tej zabawy.- Klasnęła w ręce Sarah.- Zobaczcie, co się dzieje.Znajdowali się na skalistym pagórku u wylotu doliny, którą wypełniła już gęsta mgła.Spokojny muł parsknął, kiedy kobieta ściągała Annie i Millie.Michael trzymał uzdę.- No, dzieciaki, tylko teraz trzymać się starszych.Zaraz znajdziemy jakieś schronienie - wołał Bill Mulliner.Michael wziął obie dziewczynki za ręce.Sarah przeniosła swój plecak pod skałę i zdjęła z ramienia M-16.- Pani Rourke, znajdzie się tu miejsce także dla pani - rzucił Pete Critchfield, przechodząc obok niej.- Jest mi dobrze tu, gdzie siedzę, panie Critchfield - krzyknęła za nim, nie będąc pewna, czy ją usłyszał.Czuła ziąb wilgotnej skały, przenikający przez dżinsową bluzę i bieliznę.- Proszę, to dla pani – Bill Mulliner podał koc.- Proszę na tym usiąść.Podziękowała mu uśmiechem i ulokowała się na kocu, który choć trochę wilgotny, nie był tak zimny jak skała.- Ta pogoda jest zwariowana - rozpoczęła rozmowę.Bill zajął miejsce przy niej, zaproszony gestem na wolny kawałek koca.- Czy zauważyła pani, jakie czerwone są teraz zachody słońca? I te błyskawice na niebie.Boję się ich - westchnął, zapalając fajkę.Wyglądał trochę śmiesznie z fajką, jak młody dorosły.- Może to już koniec świata? - odezwał się po chwili.- Często pisano w książkach i gazetach, pokazywano w telewizji, że wojna atomowa to straszna rzecz, po której nie będzie już ludzkości.Ale przecież nie wszyscy zginęli.- Trochę nas zostało - odparła ściszonym głosem.Poprawiła pasek pistoletu, “odziedziczonego” po jednym z bandytów zabitych na farmie.“Czterdziestka piątka” jej męża spoczywała w kaburze.Przy pasie miała kilka schowków na magazynki, w tym sześć dodatkowych do “czterdziestki piątki”.Najlżejsza broń - Trapper Scorpion 45, spoczywała w kaburze wykonanej specjalnie dla ojca Billa Mullinera.Miała ją pod ręką nawet, kiedy spała.Położyła kabury z pistoletami na ziemi.Była zmęczona.- Wszystko się ułoży, kiedy już znajdzie się pani z dziećmi w obozie.Inni uchodźcy wam pomogą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.- Wilkins, musimy płynąć w wynurzeniu.Maszyny stop.Podaj mi dane z echosondy.Chciałbym określić miejsce, gdzie w razie potrzeby moglibyśmy się zanurzyć.Jak będziesz gotowy, podaj współrzędne i kurs.- Rozkaz, komandorze - zachrypiał głośnik.Gundersen schował radiotelefon do kieszeni.- Unika pan kapitana Cole’a, doktorze.- Komandorze, przecież nie chce pan konfliktów na pokładzie.Rourke nie miał ochoty rozmawiać na ten temat.- No dobra.Zejdziemy na dół i zobaczymy, co tam słychać.Gundersen wydobył znowu radiotelefon i położył palec na przycisku.- Wilkins? Tu Gundersen.Przekaż kapitanowi Cole, aby zameldował się w mojej kabinie za trzy minuty.- Przed chwilą pytał o pana, szefie.- Powiedz mu, że chcę go widzieć.Gundersen ruszył w dół okrętu.- Niech pan uważa.To strome zejście.Natalia postawiła ostrożnie stopę na trapie.Rubenstein przytrzymał Johna za ramię.- Naprawdę bierzemy udział w tej akcji?- Cole chce zdobyć głowice.Nie wiem, czy kieruje nim tylko ambicja, czy też są inne przyczyny.On się nie cofnie przed niczym.Jedyne, co możemy zrobić, to pilnować go, kiedy znajdzie się przy pociskach.- Wiedziałem, że chcesz mieć oko na Cole’a - kiwnął głową Rubenstein.Rourke klepnął go w plecy.- Ruszaj na dół, ale uważaj na stopnie.ROZDZIAŁ XXVIIZrobiło się znowu zimno, jakby nadchodząca wiosna miała zamiar czym prędzej się wycofać.Sarah marzyła, aby ten zdruzgotany kraj ogrzały ciepłe promienie słoneczne.Doszli do obozu uchodźców.“Niedaleko” Billa Mullinera okazało się ośmiodniową wędrówką, podczas której siły sowieckie zajmowały kolejne przemysłowe miasta, a na “prowincji” grasowały niebezpieczne bandy.Osiem dni koczowania w lasach i nocowania w jaskiniach.Osiem dni w deszczu i chłodzie.Zadrżała z zimna i naciągnęła na uszy wełnianą opaskę.Próbowała wymachiwać rękami i podskakiwać dla rozgrzewki, ale niewiele to pomagało.- Powinniśmy tutaj porządnie odpocząć - usłyszała ochrypły głos dowódcy oddziału partyzantów.“Ma taki nieprzyjemny głos, ale to uczciwy człowiek” - pomyślała.Pete Critchfield był kiedyś podwładnym ojca Billa Mullinera, a teraz po jego śmierci dowodził oddziałem Ruchu Oporu.Od razu dostrzegła, że Pete nadaje się na szefa.Critchfield przyglądał się przez chwilę Annie i Millie jeżdżącym na mule oraz Michaelowi, kręcącemu się obok nich.- No, starczy tej zabawy.- Klasnęła w ręce Sarah.- Zobaczcie, co się dzieje.Znajdowali się na skalistym pagórku u wylotu doliny, którą wypełniła już gęsta mgła.Spokojny muł parsknął, kiedy kobieta ściągała Annie i Millie.Michael trzymał uzdę.- No, dzieciaki, tylko teraz trzymać się starszych.Zaraz znajdziemy jakieś schronienie - wołał Bill Mulliner.Michael wziął obie dziewczynki za ręce.Sarah przeniosła swój plecak pod skałę i zdjęła z ramienia M-16.- Pani Rourke, znajdzie się tu miejsce także dla pani - rzucił Pete Critchfield, przechodząc obok niej.- Jest mi dobrze tu, gdzie siedzę, panie Critchfield - krzyknęła za nim, nie będąc pewna, czy ją usłyszał.Czuła ziąb wilgotnej skały, przenikający przez dżinsową bluzę i bieliznę.- Proszę, to dla pani – Bill Mulliner podał koc.- Proszę na tym usiąść.Podziękowała mu uśmiechem i ulokowała się na kocu, który choć trochę wilgotny, nie był tak zimny jak skała.- Ta pogoda jest zwariowana - rozpoczęła rozmowę.Bill zajął miejsce przy niej, zaproszony gestem na wolny kawałek koca.- Czy zauważyła pani, jakie czerwone są teraz zachody słońca? I te błyskawice na niebie.Boję się ich - westchnął, zapalając fajkę.Wyglądał trochę śmiesznie z fajką, jak młody dorosły.- Może to już koniec świata? - odezwał się po chwili.- Często pisano w książkach i gazetach, pokazywano w telewizji, że wojna atomowa to straszna rzecz, po której nie będzie już ludzkości.Ale przecież nie wszyscy zginęli.- Trochę nas zostało - odparła ściszonym głosem.Poprawiła pasek pistoletu, “odziedziczonego” po jednym z bandytów zabitych na farmie.“Czterdziestka piątka” jej męża spoczywała w kaburze.Przy pasie miała kilka schowków na magazynki, w tym sześć dodatkowych do “czterdziestki piątki”.Najlżejsza broń - Trapper Scorpion 45, spoczywała w kaburze wykonanej specjalnie dla ojca Billa Mullinera.Miała ją pod ręką nawet, kiedy spała.Położyła kabury z pistoletami na ziemi.Była zmęczona.- Wszystko się ułoży, kiedy już znajdzie się pani z dziećmi w obozie.Inni uchodźcy wam pomogą [ Pobierz całość w formacie PDF ]