[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.O ile by, oczywiście, jesz­cze ocalał.- Także, zapewniam cię, mógłbym okraść wszys­tkie instytucje w kraju, legalnie i zgodnie z prawem - uzupełnił Karol, wciąż zadowolony i pełen satys­fakcji.- Nie chce mi się.Wezmę pod uwagę twoje rady, aczkolwiek stanowczo wolałbym znaleźć się przed sądem niż w grobie.Malwina słuchała tej konwersacji w oszołomieniu i ze zgrozą.Więc to tak! Więc się jednak zabezpie­czył i nawet złodzieje nie dadzą mu rady! Może się na nich teraz rzucać, ile mu się spodoba, najwyżej będą go ciągać po sądach, weźmie adwokata i cześć, a po co jej Karol przed sądem, jeszcze więcej trudnoś­ci by miała! I po co ona się tyle narobiła i tyle wykosztowała, i ta brama przeklęta, i głupia Muminkowa, i ten cholerny pistolet do lampy, i tyle się musiała nadenerwować i nazastanawiać, chwili wolnej nie miała dla siebie.I wszystko po to, żeby Karol zaopa­trzył się w broń!Karol schował parasol i zaopatrzył się w butelkę wina.Malwina usunęła się z progu jadalni, ale wciąż stała w miejscu, bo poraziła ją okropna myśl.Czy on przypadkiem nie odgadł jej zamiarów? Czy nie domyślił się, że ona stara się usunąć go z tego świa­ta? Czy o tym grobie nie powiedział specjalnie, na jej konto.?I jak ma teraz zacząć pertraktacje o pieniądze na bankietowy strój.?!I nagle przypomniał jej się zasadniczy argument.Wkroczyła do salonu.- A ta kapusta, jeśli chcesz wiedzieć, to wcale nie była młoda - rzekła zwycięsko.- Ona była stara, z zeszłego roku, i prawie nic nie kosztowała, a ja ją zrobiłam na młodą.I proszę, jak ci smako­wała! Już trochę zaoszczędziłam i mogę nawet nie chcieć na razie żadnej komórki, ale do ubrania coś będę musiała kupić.Wezmę starą etolę.Karol znieruchomiał z dłonią na pilocie telewizyj­nym i coś mu się w środku zaczęło robić, bo ze­stawienie kosztu kapusty z kosztem strojów Malwiny przerastało jego wytrzymałość matematyczną.Malwina jednak więcej powiedzieć nie zdążyła, w jej plany odzieżowe wdarła się siostrzenica.Justynka nie poszła do siebie, została w salonie, z nadzieją, że wuj spełni obietnicę i odpowie teraz na jej poranne pytanie.Chwilowa nieobecność ciotki wzmogła jej nadzieję, ale teraz oto Malwina przy­stąpiła do akcji i Justynce coś zrobiło się w środku szybciej niż wujowi.- Weźmie ciocia najstarszą, tę z szafirów, rzadko noszona i nikt jej dawno nie widział, a do czarnego pasuje, powinna ciocia być częściowo na czarno - rozkazała, zrywając się z fotela.- I od razu pój­dziemy popatrzeć, bo ja ciocię ubiorę z największą przyjemnością, a wuj się tyle samo zna, co każdy mężczyzna.Mniej niż zero, oo oo oo oo.Idziemy!To “oo oo oo oo", znane z popularnego arcydzieła pieśniarskiego, ogłuszyło tak Karola, jak i Malwinę, do tego stopnia, że żadne z nich nie zareagowało ani jednym słowem.Otumaniona Malwina poszła za siostrzenicą, a Karol po chwili odetchnął z ulgą.Do myśli, żeby kupić coś Justynce, jeszcze nie dojrzał.W garderobie, na widok etoli z szafirowych norek w doskonałym stanie, Malwina oprzytomniała.- Na czarno, na czarno! - sarknęła.- Cóż to, ja na pogrzeb idę? Może mi jeszcze welon żałobny dołożysz?- Welonu nie trzeba, twarz ciocia robi sobie przecudownie - odparła Justynka zimno i bezlitoś­nie.- Ale nie z samej twarzy człowiek się składa.Chce ciocia wyeksponować figurę lśniącym błęki­tem elektric? Albo ciocia schudnie przez ten tydzień najmarniej dziesięć kilo, albo tylko matowa czerń! A lepiej byłoby dwadzieścia.- Przez tydzień.? - spytała niedowierzająco na nowo oszołomiona Malwina.- No więc właśnie, przez tydzień się nie da.Przez dwa owszem, słyszałam o osiemnastu.Okro­pny reżim.Ale ciotka mojej koleżanki schudła przez sześć dni cztery i pół kilo, a starsza była od cioci, zaraz.piętnaście lat.I ogólnie chudsza o, zaraz.prawie czterdzieści, no, trzydzieści osiem dokład­nie.Wiem o tym, było dużo gadania, bo wszyscy na jej widok osłupieli.I do tej pory się trzyma.A ciocia to co, gorsza?O nie, gorsza Malwina z pewnością nie była i wcale nie chciała być.Z jakiej niby racji miałaby być gorsza? Przeciwnie, życzyła sobie być lepsza!- No dobrze.Jak ona to zrobiła? Ta przez tydzień.- Bardzo mi przykro, dostała ciężkiej nerwicy i przez, tydzień nic do ust nie wzięła, bo ją dławiło, piła wyłącznie gorzką herbatę i nic więcej.Trochę osłabła, więc to nie jest racjonalny sposób.Ciocia by mogła, bo ciocia młodsza, ale bez nerwicy ciocia nie wytrzyma.Przy tych słowach przemknęło Justynce przez myśl, że w stanie nerwicy Malwina żarłaby potrójnie, więc czym prędzej znalazła drugi przykład.-.ale, o, właśnie, jedna taka, młodsza i grubsza, zjechała nawet pięć i pół.To już coś! Na tej cholernej zupce z kapusty i cebuli, mam przepis, on tam nawet dopuszcza jakiś owocek albo rybkę, ale niech się ciocia nie da narwać, sama zupka wystarczy, ona zawiera w sobie wszystkie niezbędne mikroelementy, witami­ny i te inne świństwa.A sukces gwarantowany!Słowo “sukces" Malwinie się spodobało.Nie ogar­niała jeszcze umysłem związanych z tym katuszy i wcale nie była zdecydowana na dobrowolną marty­rologię, ale efekt ją kusił.Wstrząsnąć wszystkimi, w tym Karolem, żeby ten kretyński rozwód wreszcie wyleciał mu z głowy.- Matowa czerń to ta - powiedziała, potrząsając kiecką na wieszaku.- Ale może lepsze to w srebrne cętki, co miałam na sobie ostatnio?- W srebrne cętki mogłoby być - zgodziła się zimno Justynka.- Niech ciocia przymierzy.Suknia w srebrne cętki, wybrana na wieczór bry­dżowy, owszem, idealnie odpowiednia na bankiet, już w ów piątek dopięła się na Malwinie z najwięk­szym trudem.Od piątku zdenerwowana Malwina zdążyła utyć kilo i ćwierć.Mimo wszelkich wysił­ków, zamek odmówił posłuszeństwa.- Albo trzaśnie, albo ciocia schudnie - zaopinio­wała wyzuta już z wszelkiego miłosierdzia Justynka.- A poza tym, niech ciocia popatrzy.Nie tak, nie tak, z boku!Bez względu na poglądy na siebie i własny wy­gląd, Malwina zgorzała.Z profilu ujrzała same buły, wściekle opięte, nieludzkie, nieprzyjemnie nasuwa­jące na myśl ciążę słonia.Potworne.Jak to, więc ona miałaby tak wyglądać.?!- Pomóż mi to zdjąć - wydyszała.- Nie, to na nic, a ta.? Justynka, już bez uwag, pomogła jej przymierzyć cały zasób eleganckiej garderoby.Malwina załamała się, łzy strumieniem pociekły jej z oczu.- No więc sama widzisz, muszę kupić coś no­wego! - wyszlochała.- One, te krojczynie, tak potrafią człowieka wyszczuplić.- Ciociu, ale jeśli one wyszczuplą tłustą fokę, to to nadal będzie foka, a nie istota ludzka.I niech ciocia popatrzy, to.o, to! Do tych szafirów jak stworzone! Nie tamto, nie w cętki, tylko to cudo z niebieskawym odcieniem.Czarne, a pod norki.- Razem to kiedyś kupiłam! - wyłkała Malwina.- I teraz co? Odeśle to ciocia dla biednych dzieci Afganistanu?- I na co biednym dzieciom w Afganistanie chiffon-velour? - wyłkała Malwina ponownie, dając tymi słowami niezbity dowód, że resztek zdrowego rozsądku wcale nie utraciła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl