[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Supeł w Joli zaczął mięknąć.- I ta jednostka to ty?- A któżby inny?- To dlaczego oszukiwałeś mnie, że jesteś malarzem pokojowym?- Nie mówiłem, że jestem, tylko, że mógłbym być Umiem malować ściany, jak Boga kocham.Olejno też umiem i moja farba nie płacze.Trzy lata kontaktów z firmą budowlaną sprawiły że Jola znała określenie i wiedziała, co to znaczy, że farba nie płacze.Wnętrze jęło rozjaśniać się jej sukcesywnie.- No dobrze, możemy gdzieś usiąść i napiję się koniaku.Mam wolną godzinę.Przed czwartą muszę odebrać maszynopisy od człowieka.Janusz nie był bardzo głodny, ale wziął pod uwagę, że może ona.- A nie wolałabyś wrzucić na ząb jakiego obiadu?- Nienawidzę jeść, jak jestem wściekła.Jeszcze jestem.Poza tym, lanczyk był obfity, nie z powietrza pan Wolski ma swoją nadwagę.Wolę kawkę z koniaczkiem.- Wedle rozkazu.Rezultat ostateczny okropnych czterech godzin z Karolem był taki, że cieniutka niteczka kontaktu osobistego między Jolą i Januszem Dębickim przeistoczyła się nagle w grubą linę okrętową.Pierwszy raz Jola bez oporu i wahań, całkowicie dobrowolniespędziła z nim prawie siedem kwadransów na szcze­rej rozmowie i nie uznała tego czasu za zmarnowany, Janusz zaś pogrążył się znacznie silniej.Dziewczyna nie tylko wyglądała, miała także coś w sobie, atrakcyj­ne opakowanie okrywało interesującą zawartość.Po raz pierwszy też umówili się konkretnie na najbliższą przyszłość, co stanowiło dla niego dużą ulgę.Nie mu­siał już z takim wysiłkiem prokurować szczęśliwych przypadków.Myśl o Karolu Wolskim w charakterze małżonka nie opuściła Joli całkowicie, ale mocno przybladła.Gdyby częściej miała znosić takie jego humory, jak ten dzisiejszy, gdyby miała być tak traktowana jeszcze, i nie daj Boże, na gruncie prywatnym.Czy istnieją na świecie pieniądze, które zdołałyby to opłacić.? Ciekawe, swoją drogą, jakie mogły być przyczyny tego cudownego nastroju.Ledwo rozstała się z Januszem, wlazł jej do głowy Konrad.Konrad pilnuje Wolskiego, powinien przecież, do diabła, wiedzieć o nim coś więcej! Ona mu dostarczy wszelkich informacji o służbowych zajęciach Wolskiego, proszę bardzo, zaoszczędzi mu ty­le czasu, ile tylko zdoła, ale on niech sobie robi, co chce, ma ujawnić przed nią tajemnice prywatne.Co nie tam dzieje w tym ich domu, że Wolski przychodzi do pracy taki nieziemsko wściekły, jeść mu nie dają czy co.?Przypomniała sobie nagle siostrzenicę, tę Justynkę.Z plotek Beatki wynikało, że jest to jednostka bezpro­blemowa, nie stanowi żadnego źródła konfliktu, nie sprawia kłopotów, studiuje i tyle.Nigdy, w żadnej rozmowie telefonicznej, nie było narzekania na Justynkę.Może warto byłoby zawrzeć z nią znajomość? Bez względu na decyzje ostateczne, nie powinno to być szkodliwe, a znajomość zawsze można zacieśnić lub zerwać.No dobrze, niech się Konrad postara.Tym sposobem Konrad został obarczony dodat­kowym zadaniem, przeciwko któremu nie zaprotestował ani jednym słowem, kryjąc starannie, że wstępnę zabiegi ma już za sobą.Malwina znów przeżyła ciężkie chwile.* * *Ci od bramy odjechali właściwie bez żadnego rezultatu.Nie zostało ustalone, kiedy mają wrócić z odpowiednim oprzyrządowaniem, czy, zgodnie z ich sugestią, brama zostanie wymieniona na nową, jeśli tak, to na jaką, nie zabrali ze sobą zepsutego pilota Malwiny, ponieważ nie chciała im go oddać, nie wyłączyli całej elektroniki i nie zdołali ruszyć maszynerii ręcznie.Guziczek Justynki spełnił swoje zadanie bez wiedzy właścicielki.Przejęta doznaniami do wypęku, Malwina nie miała się komu zwierzyć, Helenka jej nie wystarczała, a Jus tynki już w domu nie było.Jedyną pociechę stanowiła myśl, że Karol nie wjedzie, ale była to myśl zatruta przewidywaniami, co z tego wyniknie.Wsiadła do swojego nissana z zamiarem udania się do sklepu i, nie ruszając na razie z miejsca, za częła myśleć.Wniosek z tego myślenia ulągł jej się straszliwy.Te niedołęgi i niedojdy, ci idiotyczni złodzieje, włamywacze i zbrodniarze napadają wszystkich, tylko nie tego, kogo trzeba.Nie Karola.Zatem nie ma siły, Karola musi zabić sama.Osobiście.Możliwości pozostały jej dwie: otruć go albo rąbnać w łeb.Jeśli otruć, to tylko w miejscu pracy, broń Boże nie w domu.Jeśli rąbnąć w łeb, to w sytuacji niejako bandziorskiej, obok samochodu.nie, nie tak, obok miejsca postoju samochodu, bo samochód trzeba będzie ukraść.I porzucić byle gdzie, lekko rozbiwszy.Względnie w domu, pozorując potem włamanie.I oczywiście w tym drugim wypadku należy spowodo­wać nieobecność wszystkich, jej samej, Helenki i Justynki.Potwornie skomplikowane!Przewidywane trudności, związane z waleniem w łeb, od razu zachęciły ją do skupienia się na pierw­szej możliwości.Z pewnością będzie wymagała mniej­szych wysiłków fizycznych.Tyle że w pracy, koniecz­nie w pracy.Ktoś jej nagle popukał w szybę.Pogrążona w roz­myślaniach Malwina wzdrygnęła się i zamiast zapalić silnik i opuścić szybę, otworzyła drzwiczki.- Jedzie pani może do miasta? - powiedziała Muminkowa, wsiadając natychmiast.- Pojechała­bym z panią, na bazar przy Wałbrzyskiej chcę wstąpić [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl