[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wszyscy go pili.- Azali był to ten?Jednogłośnie zaświadczyliśmy, że ten.Pan Muldgaard skinął na współpracownika.- Naczynie od kawa pragnę - zażądał stanowczo.Spowodował tym niejakie poruszenie, okazało się bowiem, że Zosia w zdenerwo­waniu i szale sprzątania pozmywała wszystko, likwidując ślady zbrodni.Kawę kupioną przez Pawła wysypała z plastykowego opakowania do puszki.Pan Muldgaard okazał rozczarowanie i niezadowolenie.Mój wychowany na kryminałach intelekt nagle ruszył.- Czekajcie - powiedziałam.- Słoik po tamtej kawie jest w śmieciach.- Nie ma! - jęknęła Zosia.- Kazałam Pawłowi wyrzucić śmieci!- Oszalałaś chyba z tymi porządkami! Paweł, leć po śmieci, może jeszcze nie wywieźli!Paweł zerwał się z miejsca i rzucił do drzwi.Po chwili wrócił, z triumfem niosąc słoik po kawie.- Jest.To ten!Wszystkie trzy obejrzałyśmy słoik z nadzwyczajną uwagą.- No i co ci z tego słoika? - zainteresowała się Alicja.- Zauważ, że my się czujemy dobrze, a Włodzio i Marianne wręcz przeciwnie.- Zauważyłam to już parę godzin temu.I co?- To, że oni musieli zjeść co innego, a my co innego.- Oni w ogóle nic nie jedli!- Przestań mi przerywać.Pić co innego.Wszyscy pili tę cholerną kawę, czyli oni musieli pić inną kawę, bo koniak pochodził z tej jednej butelki.Zauważ, że kawa nam się akurat skończyła i tej w stoiku zostało tylko na dwie filiżanki.Zauważ, że zaparzyłaś ją w ekspresie i oni ją wypili, a my nie.- Nie? - powiedziała Alicja niepewnie.- Mnie się wydaje, że ja ją też piłam.Wyście też coś piły.- Zosia piła neskę, a ja herbatę.Pawła nie było, bo latał po krzakach.A ty piłaś zimną, tę, której nie zdążyłaś wypić po obiedzie.Z ekspresu wyszły dwie filiżanki, przypomnij sobie.I ani grosza więcej.Jeżeli nie zatrułaś wody w ekspresie, to trucizna musiała być w kawie.Nie zatrułaś?- Jeżeli, to bezwiednie.- A reszta tej kawy powinna być na dnie puszki, bo ją tam sama wsypałaś.I dopiero z puszki do ekspresu.Na wierzchu w puszce jest ta kawa Pawła, a pod spodem świństwo.Niech oni to zbadają.Słuchający z wielką uwagą pan Muldgaard skinął głową, wyjął mi słoik z rąk i wręczył go swojemu pomocnikowi.Następnie wręczył mu także puszkę z kawą.- I znów nie będzie kawy - mruknął Paweł.- Teraz nie idę!.Natchnienie kwitło we mnie nadal.- Zauważ, że ci się ta kawa wysypała jeszcze przedwczoraj, jak ją wyrzuciłaś z szafki.Zauważ, że była nie dokręcona.Ktoś otworzył.Możliwe, że w tym samym czasie, kiedy doprawiał winogrona.Zaparł się na ciebie.- Boże! - krzyknęła ze wzruszeniem Zosia.- Co za szczęście, że to się wysypało!- Ciekawe, dlaczego zatruwał w słoiku, a nie zatruwał w puszce - powiedziała Alicja krytycznie, - Puszka stała na wierzchu.- Bo w puszce było tyle co kot napłakał.Bał się, że zużyje to kto inny, a nie ty.A co do stoika miał pewność, że prędzej czy później padnie i na ciebie.- No i dlaczego nie padło?- Bo nie przewidział, że obie kolejno będziecie tym słoikiem rzucały po całym mieszkaniu.Wyraźnie zainteresowany tematem pan Muldgaard zażądał szczegółowej relacji z wydarzeń.Zanotował sobie nasze informacje, po czym złożył dowód niezwykłej uwagi i znakomitej pamięci.- Pan - rzekł nieco podejrzliwie, wskazując długopisem Pawła.- Ucho moje słyszało.Nie spożył kawę.Wizytował krze.Dlaczego?Na twarzy Pawła odbiło się równocześnie zdumienie, zaskoczenie i niepewność.- Co ja robiłem? - spytał z niedowierzaniem,- Wizytował krze - powtórzył pan Muldgaard.- Latałeś po krzakach - podpowiedziałam.- A! Jak śledziłem tego jakiegoś?,.Pan Muldgaard znów zażądał dokładnych zeznań.Sami się zdziwiliśmy, opowiadając, że tak wiele rzeczy zdążyło się przytrafić w tak krótkim czasie.Morderca wydawał się jednostką niezwykle aktywną i pełną wigoru, a domniemywana chęć usunięcia z tego padołu Alicji najwyraźniej w świecie stała się celem jego życia.Pan Muldgaard poprzyglądał się uważnie i w zamyśleniu, po czym wyraził chęć udania się wraz z Pawłem przebytą przezeń wczoraj drogą.Paweł nie miał nic przeciwko temu.Wyszli od razu przez ogród i wrócili mniej więcej po półtorej godzinie.- Wezwał posiłki - powiedział Paweł bardzo przejęty, zapominając, że pan Muldgaard znacznie lepiej rozumie po polsku niż mówi.- Przegoniłem go trochę po tych zaroślach, bo mi się pomyliło.Wczoraj było ciemno, a dzisiaj widno i wszystko inaczej wygląda, ale on znalazł ślady.W końcu trafiłem do tego miejsca, gdzie słyszałem samochód, i już tam jest cała wataha.Wezwał ich przez krótkofalówkę, oni tu mają fajne urządzenia, badają grunt.Pan Muldgaard przyświadczał, kiwając głową.Następnie oddalił się, zobowiązawszy nas do natychmiastowego zawiadamiania go o wszystkich wydarzeniach, które wydadzą nam się dziwne, exemplum nie dokręcony słoik z kawą.Późnym wieczorem zadzwonił, uprzejmie informując nas o wynikach badania resztek kawy.- On mówi, że ta osoba.to znaczy ten morderca chciał mieć pewność, że trucizna podziała i nikt za wcześnie nie wezwie pomocy - powiedziała Alicja, odłożywszy słuchawkę.- Ofiary zasną tak porządnie, że nawet gdyby coś czuły, jakieś boleści albo co, to też się nie obudzą.Rodzaj narkozy.Trochę inne niż to, co było w winogronach.- To istny cud, że oni z tego wyszli z życiem - westchnęła Zosia.- Miałabyś potworne wyrzuty sumienia.Może jednak przestań się z nim kłócić o guziki?Alicja wzruszyła ramionami, przygnębiona i bardzo zniechęcona.- On jest taki zadowolony, jakby wykrył Bóg wie co.Przecież nie otruli się guzikami.Ciekawe, co mu przyjdzie z tych odkryć.O mordercy nawet nie ma pojęcia i pracuje w beznadziejnym tempie.Prawdę mówiąc, nic nie robi, przeleciał się z Pawłem po żywopłotach i to wszystko.Co on sobie właściwie wyobraża?- On sobie nic nie wyobraża - wyjaśniłam.- On po prostu czeka, aż ten zbrodniarz wreszcie ciebie zamorduje, bo wtedy dopiero dowie się, o co tu chodzi.Zrobi jeszcze jedną rewizję, znajdzie list od Edka i będzie wszystko wiedział [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl