Pokrewne
- Strona Główna
- Higgins Clark Mary Carol Przybierz swoj dom ostrokrzewem
- Chmielewska Joanna Nawiedzony Dom (www.ksiazki4u.p
- Grisham John Malowany Dom (SCAN dal 1066)
- May Peter Wyspa Lewis 1 Czarny Dom
- [4 1]Erikson Steven Dom Lancu Dawne Dni
- Guy de Maupassant Dom Pani Tellier
- Kronika Krola Pana Dom Pedra
- [4 2]Erikson Steven Dom Lancu Konwergencja
- William Wharton Tato
- Larry.Niven Pierscien
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- psmlw.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obejrzał dłoń w niewyraźnym świetle latarni; spodziewał się widoku sczerniałych, tak jak u Kerridis, nadpalonych palców.Lebbrin wyciągnął spod płaszcza mieniący się wieloma barwami złotawy łańcuch, który nosił pod tuniką na piersiach.U dołu łańcucha połyskiwał łagodnie duży, biały klejnot.Pospiesznie, ale nie gwałtownie Lebbrin ujął palce Fentona i na chwilę przycisnął je do kamienia.Ból natychmiast ustąpił.Mężczyzna odezwał się głosem pełnym niepokoju:- Fenton, spiesz się, cokolwiek dzieje się z nią teraz.- Myślę, że to ten.- Ale nie był do końca pewien.Nie pamiętał, czy wejście do tunelu znajdowało się z lewej, czy z prawej strony tego ze światełkiem.Czyżby zupełnie się zgubił?- Prędko - poganiał Lebbrin.- Wydaje mi się, że tędy.- Musimy zaryzykować - powiedział Findhal i pierwszy rzucił się w przepastną czerń podziemnego korytarza.Tunel okazał się za wąski.Fenton stanął pewien, że się pomylił.Stopnie były tu bardziej strome, wysmarowane czymś śliskim i nieprzyjemnym.Findhal mruknął zniesmaczony i również stanął, niepewny co robić.W tej samej chwili rozległo się wycie rogów.Findhal odskoczył w tył, z powrotem w stronę głównej groty.Po drodze odepchnął Errila i Lebbrina i bezwiednie popchnął Fentona na ścianę.Obnażony, szeroki miecz błysnął w jego dłoni, natomiast vrillowy Findhal trzymał w zębach, żeby oświetlał mu drogę.Gdy wpadł do jaskini, rozległ się zgrzyt krzyżujących się mieczy, wrzaski, dzikie zwierzęce odgłosy.Erril i Lebbrin wyciągnęli zza pasa swoje miecze i już biegli za Findhalem torując sobie drogę między ogromnymi bestiami z wyszczerzonymi kłami, które zalewały grotę.Fenton został nie zauważony u jej wylotu.Trzymanie się z dala było chyba najlepszym rozwiązaniem.Kiedy jednak jedna z bestii, podobnych do wilków, rzuciła się na niego, wbił w jej gardło miecz aż po samą rękojeść.Oniemiały ze strachu zobaczył, jak zwierzę padło na ziemię.W pierwszej chwili Fentonowi wydawało się, że cała grota jest pełna kłapiących zębami i wyjących stworzeń, ale teraz, gdy stał z boku, zorientował się, że jest ich pięć czy sześć.Findhal od razu zabił dwa.Lebbrin i Erril walcząc plecy w plecy próbowali odeprzeć dwa kolejne, ale gdy nadciągnęły jeszcze dwa, znaleźli się w wielkiej opresji.Erril poślizgnął się na kamiennej posadzce mokrej od krwi pozabijanych wilków i upadł.Fenton ruszył mu z pomocą; po chwili ugodził napastnika mieczem.Zwierzę ryknęło, kłapnęło szczęką i jego potężne kły zbliżyły się do nogi Fentona.Lebbrin też został ugryziony i krwawił.Ogarnięty przerażeniem Fenton zatopił miecz w ciele zwierzęcia; miał wrażenie, że zanurza broń w puchowej poduszce.Stworzenie było bezcielesne, ale gdy upadło, kłapało w powietrzu, kopało i rzucało się konwulsyjnie.Po chwili znieruchomiało.Dwa pozostałe wilki wycofywały się spoglądając na przeciwników wzrokiem, który według Fentona wyrażał inteligencję wyższą niż u zwykłych zwierząt.Findhal schował miecz do pochwy.- Szybko! Jeżeli Pentarn jest aż tak zdesperowany, że wytraca na nas swoje wilkołaki, to nie wyobrażam sobie, co nas jeszcze czeka! Tędy!Kiedy opadł już ferwor walki, Fentonowi zrobiło się niedobrze.Jak to możliwe, że ten zwierz go ugryzł, skoro jego ciała wcale tu nie było.Strzępy spodni wisiały wokół nóg Fentona.Z obrzydzeniem odwrócił wzrok od zakrwawionego, poszarpanego ciała.Rana doskwierała pulsującym silnym bólem.Findhal pochylił się i spojrzał na krwawiące miejsce.- Rana zniknie, kiedy i ty znikniesz.A teraz chodź szybko.W połowie tunelu Fenton dostrzegł migoczące światełka w grocie, w której za pierwszym razem widział włochate stwory maltretujące Kerridis.Zdawało się, że grota jest pusta.Findhal zwrócił się wściekły do Fentona: - Jeśli to pułapka, to ja.Ale Lebbrin powstrzymał go ruchem ręki i wskazał niszę w skale.Wszyscy dostrzegli w niej zarys skulonej postaci w płaszczu; siedziała w kucki na skalnej posadzce.- Kerridis! Pani! - Findhal rzucił się w tamtą stronę, ale kształt się nie poruszył.Mężczyźni zgromadzili się przy metalowej kracie i zachowywali bezpieczną odległość, a Fenton przez nią przeniknął.- Nie ma jej tu - oświadczył przestraszony - to tylko zwinięty płaszcz.Erril i Lebbrin wydali jęk przerażenia, a Findhal odezwał się:- Bez paniki, może to i lepiej.Żaden z nas nie zdołałby przecież otworzyć kraty.Jeżeli zabrali Kerridis gdzie indziej, może ciągle mamy szansę ją uwolnić.Lebbrin wyjął jeszcze raz biały klejnot spośród fałd tuniki i w skupieniu patrzył na niego przez chwilę.- Tędy! - krzyknął, rzucił się w stronę jednego z tuneli i zanurkował w ciemnościach.Usłyszeli jego krzyk wyrażający mieszaninę bólu i zaskoczenia.Erril pobiegł za Lebbrinem i również wrzasnął z bólu.Fenton i Findhal ostrożnie podążyli za nimi.Fenton zatrzymał się u wejścia do tunelu, a potem wszedł ostrożnie, ale mimo to poślizgnął się na czymś i zaczął zjeżdżać; po drodze obijał się dotkliwie.Wylądował w końcu na ciałach dwóch poprzedników [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Obejrzał dłoń w niewyraźnym świetle latarni; spodziewał się widoku sczerniałych, tak jak u Kerridis, nadpalonych palców.Lebbrin wyciągnął spod płaszcza mieniący się wieloma barwami złotawy łańcuch, który nosił pod tuniką na piersiach.U dołu łańcucha połyskiwał łagodnie duży, biały klejnot.Pospiesznie, ale nie gwałtownie Lebbrin ujął palce Fentona i na chwilę przycisnął je do kamienia.Ból natychmiast ustąpił.Mężczyzna odezwał się głosem pełnym niepokoju:- Fenton, spiesz się, cokolwiek dzieje się z nią teraz.- Myślę, że to ten.- Ale nie był do końca pewien.Nie pamiętał, czy wejście do tunelu znajdowało się z lewej, czy z prawej strony tego ze światełkiem.Czyżby zupełnie się zgubił?- Prędko - poganiał Lebbrin.- Wydaje mi się, że tędy.- Musimy zaryzykować - powiedział Findhal i pierwszy rzucił się w przepastną czerń podziemnego korytarza.Tunel okazał się za wąski.Fenton stanął pewien, że się pomylił.Stopnie były tu bardziej strome, wysmarowane czymś śliskim i nieprzyjemnym.Findhal mruknął zniesmaczony i również stanął, niepewny co robić.W tej samej chwili rozległo się wycie rogów.Findhal odskoczył w tył, z powrotem w stronę głównej groty.Po drodze odepchnął Errila i Lebbrina i bezwiednie popchnął Fentona na ścianę.Obnażony, szeroki miecz błysnął w jego dłoni, natomiast vrillowy Findhal trzymał w zębach, żeby oświetlał mu drogę.Gdy wpadł do jaskini, rozległ się zgrzyt krzyżujących się mieczy, wrzaski, dzikie zwierzęce odgłosy.Erril i Lebbrin wyciągnęli zza pasa swoje miecze i już biegli za Findhalem torując sobie drogę między ogromnymi bestiami z wyszczerzonymi kłami, które zalewały grotę.Fenton został nie zauważony u jej wylotu.Trzymanie się z dala było chyba najlepszym rozwiązaniem.Kiedy jednak jedna z bestii, podobnych do wilków, rzuciła się na niego, wbił w jej gardło miecz aż po samą rękojeść.Oniemiały ze strachu zobaczył, jak zwierzę padło na ziemię.W pierwszej chwili Fentonowi wydawało się, że cała grota jest pełna kłapiących zębami i wyjących stworzeń, ale teraz, gdy stał z boku, zorientował się, że jest ich pięć czy sześć.Findhal od razu zabił dwa.Lebbrin i Erril walcząc plecy w plecy próbowali odeprzeć dwa kolejne, ale gdy nadciągnęły jeszcze dwa, znaleźli się w wielkiej opresji.Erril poślizgnął się na kamiennej posadzce mokrej od krwi pozabijanych wilków i upadł.Fenton ruszył mu z pomocą; po chwili ugodził napastnika mieczem.Zwierzę ryknęło, kłapnęło szczęką i jego potężne kły zbliżyły się do nogi Fentona.Lebbrin też został ugryziony i krwawił.Ogarnięty przerażeniem Fenton zatopił miecz w ciele zwierzęcia; miał wrażenie, że zanurza broń w puchowej poduszce.Stworzenie było bezcielesne, ale gdy upadło, kłapało w powietrzu, kopało i rzucało się konwulsyjnie.Po chwili znieruchomiało.Dwa pozostałe wilki wycofywały się spoglądając na przeciwników wzrokiem, który według Fentona wyrażał inteligencję wyższą niż u zwykłych zwierząt.Findhal schował miecz do pochwy.- Szybko! Jeżeli Pentarn jest aż tak zdesperowany, że wytraca na nas swoje wilkołaki, to nie wyobrażam sobie, co nas jeszcze czeka! Tędy!Kiedy opadł już ferwor walki, Fentonowi zrobiło się niedobrze.Jak to możliwe, że ten zwierz go ugryzł, skoro jego ciała wcale tu nie było.Strzępy spodni wisiały wokół nóg Fentona.Z obrzydzeniem odwrócił wzrok od zakrwawionego, poszarpanego ciała.Rana doskwierała pulsującym silnym bólem.Findhal pochylił się i spojrzał na krwawiące miejsce.- Rana zniknie, kiedy i ty znikniesz.A teraz chodź szybko.W połowie tunelu Fenton dostrzegł migoczące światełka w grocie, w której za pierwszym razem widział włochate stwory maltretujące Kerridis.Zdawało się, że grota jest pusta.Findhal zwrócił się wściekły do Fentona: - Jeśli to pułapka, to ja.Ale Lebbrin powstrzymał go ruchem ręki i wskazał niszę w skale.Wszyscy dostrzegli w niej zarys skulonej postaci w płaszczu; siedziała w kucki na skalnej posadzce.- Kerridis! Pani! - Findhal rzucił się w tamtą stronę, ale kształt się nie poruszył.Mężczyźni zgromadzili się przy metalowej kracie i zachowywali bezpieczną odległość, a Fenton przez nią przeniknął.- Nie ma jej tu - oświadczył przestraszony - to tylko zwinięty płaszcz.Erril i Lebbrin wydali jęk przerażenia, a Findhal odezwał się:- Bez paniki, może to i lepiej.Żaden z nas nie zdołałby przecież otworzyć kraty.Jeżeli zabrali Kerridis gdzie indziej, może ciągle mamy szansę ją uwolnić.Lebbrin wyjął jeszcze raz biały klejnot spośród fałd tuniki i w skupieniu patrzył na niego przez chwilę.- Tędy! - krzyknął, rzucił się w stronę jednego z tuneli i zanurkował w ciemnościach.Usłyszeli jego krzyk wyrażający mieszaninę bólu i zaskoczenia.Erril pobiegł za Lebbrinem i również wrzasnął z bólu.Fenton i Findhal ostrożnie podążyli za nimi.Fenton zatrzymał się u wejścia do tunelu, a potem wszedł ostrożnie, ale mimo to poślizgnął się na czymś i zaczął zjeżdżać; po drodze obijał się dotkliwie.Wylądował w końcu na ciałach dwóch poprzedników [ Pobierz całość w formacie PDF ]