[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Był tam Kaptur, szary wędrowiec śmierci, a także Dessembrae, który natenczas był wojownikiem Kaptura, aczkolwiek właśnie w owym czasie i miejscu Dessembrae strzaskał okowy, które nałożył na niego Kaptur.Zgromadzili się tam też.Kruppe przerzucił z jękiem kilka stron.Lista ciągnęła się bez końca.Była niedorzecznie długa.Prawie spodziewał się, że zobaczy gdzieś tam imię własnej babci.Wreszcie, po trzech stronach, znalazł fragment, którego szukał.a wśród tych, którzy przyszli ze srebrnej kopuły niebios, Tiste Andii, mieszkańcy Ciemności, która była przed Światłem, Czarne Smoki w liczbie pięciu, a wraz z nimi żeglowała czerwonoskrzydła Silanah, która, jak powiadają, mieszkała wraz z Tiste Andii w ich Kle Ciemności, który schodził ze srebrnej kopuły niebios.Grubasek skinął głową, mamrocząc coś do siebie.Schodzący z nieba Kieł Ciemności – Odprysk Księżyca? Dom pięciu czarnych smoków i jednego czerwonego? Zadrżał.Skąd Coll o tym wiedział? To prawda, że nie zawsze był zapijaczonym zerem, lecz nawet jego uprzednia pozycja, choć wysoka, nie wymagała wielkiej wiedzy.Kto więc przemówił przez jego splamione winem usta?Kruppe westchnął do siebie.– Odpowiedź na to pytanie będzie musiała zaczekać.Znaczenie owego wydarzenia płynie z faktu, że choć Coll ryczał jak osioł, okazało się, iż miał rację.Trzeba też rozważyć kwestię, jak wpływa to na obecną sytuację.Zamknął księgę i wstał z fotela.Usłyszał za sobą kroki.– Przyniosłem ci ziołowej herbaty – oznajmił staruszek, wchodząc do ciasnej klitki.– Czy Kompendium królestw Alladarta w czymś ci pomogło, Kruppe?– Bardzo pomogło – odparł grubasek, przyjmując z wdzięcznością gliniany kubek.– Kruppe nauczył się doceniać zalety nowoczesnego języka.Podobne przewlekłe dywagacje, charakterystyczne dla starożytnych mędrców, są klątwą, której dzisiejsze czasy już nie znają, i Kruppe bardzo się z tego cieszy.– Hmm – mruknął staruszek.Kaszlnął cicho i odwrócił wzrok.– Czy mogę cię zapytać, czego szukałeś?Grubasek podniósł wzrok.W kącikach jego oczu uwidoczniły się lekkie zmarszczki.– Oczywiście, Mammot.Miałem nadzieję, że znajdę tam imię mojej babci.Uczony zmarszczył brwi, a następnie pokiwał głową.– Rozumiem.W takim razie nie będę cię pytał, czy sprzyjało ci szczęście.– Nie rób tego, proszę! – zawołał grubasek, wybałuszając oczy.– W dzisiejszych czasach szczęście to dość niebezpieczny towarzysz.Wszystko bardzo się pokiełbasiło.Dziękuję, że zrozumiałeś, iż Kruppe potrzebuje dyskrecji.– Nie ma za co – rzucił Mammot, machając ręką.– Nie chciałem.hmm, właściwie to chciałem.Rozumiesz, ciekawość.Intelektualna.Kruppe uśmiechnął się rozanielony, popijając łyk herbaty.– Może wrócilibyśmy do salonu, żeby odpocząć przed kominkiem? – zaproponował staruszek.Przeszli razem do głównego pokoju.Kruppe rozsiadł się wygodnie w fotelu, prostując nogi.– Jak ci idzie pisanie? – zainteresował się.– Powoli – odparł Mammot.– Ale nie ma w tym nic dziwnego.Wydawało się, że uczony chce mu coś powiedzieć.Grubasek czekał cierpliwie, poruszając machinalnie palcami nóg.Minęła jakaś minuta.Wreszcie staruszek odchrząknął.– Kruppe, czy widziałeś ostatnio mojego drogiego siostrzeńca? – zapytał.Grubasek uniósł brwi.– Dawno temu Kruppe złożył obietnicę pewnemu człowiekowi – zaczął.– Człowiek ów niepokoił się o siostrzeńca, którego ekscytowała myśl o życiu na ulicach.Chłopak marzył o pojedynkach i straszliwych uczynkach popełnianych w zaułkach dla przebranych księżniczek, czy takich tam rzeczach.Mammot kiwał głową.Miał zamknięte oczy.–.i tego przyrzeczenia Kruppe dotrzymał z wielką skrupulatnością, gdyż on również kochał chłopaka.Ponieważ w każdym przedsięwzięciu przetrwanie zależy od umiejętności, wziął młodzieńca pod swe opiekuńcze skrzydła i można powiedzieć, że z powodzeniem, hę?Mammot uśmiechnął się, nie przestając kiwać głową.– Żeby odpowiedzieć na pytanie wspomnianego wujka: tak, Kruppe widział chłopaka.Uczony pochylił się, przeszywając go spojrzeniem.– Czy zauważyłeś w jego zachowaniu coś osobliwego? Czy zadawał ci jakieś dziwne pytania albo prosił o coś nietypowego?Grubasek przymrużył oczy.Pociągnął kolejny łyk.– Szczerze mówiąc, tak.Po pierwsze, zażądał zwrotu szkatułki z pięknymi klejnotami, które niedawno udało mu się zdobyć.Powiedział, że to z powodów osobistych.Kruppe zastanawiał się, jakie to mogą być powody.Nie wie tego do dziś, ale chłopak był wyraźnie szczery – nie, bardzo przejęty – a to Kruppe uznał za godne pochwały.– Zgadzam się! Czy uwierzyłbyś, że Crokus zainteresował się ostatnio formalnym wykształceniem? Nie rozumiem tego.Chłopak ma obsesję na jakimś punkcie.– Być może Kruppe powinien podjąć próbę rozwiązania tej zagadki.– Dziękuję – rzekł z ulgą Mammot.– Chciałbym się dowiedzieć, skąd to wszystko się wzięło.Okazał nagle tyle ambicji, że boję się, iż będzie to tylko słomiany ogień.Jeśli jednak zdołamy go podsycić.– Oczywiście – wtrącił grubasek.– W końcu życie nie powinno sprowadzać się tylko do drobnych kradzieży.– Dziwię się, że słyszę to z twoich ust, Kruppe – zauważył z uśmiechem Mammot.– Lepiej, żeby podobne uwagi zostały między tobą a Kruppem.Tak czy inaczej, jestem przekonany, że Murillio wie coś o tej sprawie.Dał to do zrozumienia, gdy spożywaliśmy dziś kolację „Pod Feniksem”.– Jak zdrowie Murillia? – zapytał Mammot.– Sieć otaczająca chłopaka pozostaje nietknięta – zapewnił go z uśmiechem grubasek [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl