Pokrewne
- Strona Główna
- Christian Apocrypha and Early Christian Literature. Transl. By James
- James Shore, Shane Warden agile development. filozofia programowania zwinnego pełna wersja
- James L. Larson Reforming the North; The Kingdoms and Churches of Scandinavia, 1520 1545 (2010)
- Wallance James Bill Gates i jego imperium Micr
- (eBook) James, William The Principles of Psychology Vol. I
- Amanda Garret 4 Podwójny cel Cobb James
- Tiptree James Jr Jasnosc splywa z powietrza
- Chen James Essentials Of Foreign Exchange Trading
- Trollope Joanna Najlepsi przyjaciele
- Aleksander Scibor Rylski Czlowiek z Zelaza
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fopke.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jutro cię przeniesiemy - powiedział Angelo.- Załatwi się to w południe, a jak wyleziesz z Dziury, twoje rzeczy będą już przeniesione.- Czemu nie dzisiaj? - zapytał zaciekle Prew.- Chcę najpierw z tym przyjść tam do nas i obgadać sprawę z Jackiem Malloyem - odrzekł Angelo.- Nie będę ryzykował w stosunku do ciebie.Muszę dostać przypieczętowanie zgody Jacka Malloya, zanim zrobimy jakieś posunięcie.- Jezu Chryste! - wybuchnął Prew.- Nie potrzebuję pozwolenia Jacka Malloya, żeby narzekać na cholerne żarcie!- Tylko spokojnie, bracie - powiedział Angelo.- Jack Malloy zna się tu na wszystkim o wiele lepiej ode mnie.Nie ma gwałtu.Masz jeszcze przed sobą całe trzy miesiące.Prew poczuł morderczą furię rozpierającą go i wybuchającą jak orgazm.Trzy miesiące! Dziewięćdziesiąt dni! To będzie czternaście tygodni! „Och, Alma - myślał.- O Jezu, Alma!" Miał ochotę grzmotnąć Maggia młotem w łeb, roztłuc go tu, na ziemi, na krwawą, przemieszaną z kośćmi miazgę za to, że mu przypomniał.ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY SIÓDMYPrzez resztę popołudnia omawiali swój plan pracując w kamieniołomie.Dobrze się o tym gadało przy robocie.Było to emocjonujące, a ponieważ owa emocja była wewnętrzna, nie mogła więc nic popsuć ani opuścić ich podczas pracy nad rozbijaniem skał.Twarz Angela Maggio zmieniła się w ciągu dwóch minionych miesięcy.Nie było już w niej ani śladu naiwno-cynicznego, miejskiego, sympatycznego włoskiego chłopaka.Ta twarz odrzuciła cynizm, jako równie bezużyteczną pozę jak optymizm, i stała się twarzą bez narodowości, teraz, gdy długi włoski nos był złamany.Poza tym widniały na niej blizny, wszystkie świeże i czerwieniejące nowością, jeszcze nie pociemniałe, stanowiące wynik stopniowego nagromadzania, którego początki Prew mimochodem zauważył jeszcze podczas śledztwa w mieście, ale które znacznie narosło od tego czasu.Lewe ucho było zniekształcone, nie strasznie, ale na tyle, że nadawało mu skrzywiony, brutalny wygląd pięściarza.Stracił trzy górne zęby z jednej strony, co czyniło jego uśmiech bardziej ironicznym, a wargi miał zgrubiałe, jak stary bokser.Jedna z blizn biegła od czubka brody prawie aż pod dolną wargę, a druga, w kształcie małego V, widniała na czole.Wyglądał na człowieka doświadczonego.Był nadal tą samą osobowością, tylko trochę zmienioną.Z wyjątkiem tego niespokojnego, czujnego, zachłannego wejrzenia, które miał, ilekroć niebacznie napomknął o swoim tajemnym planie, co zresztą czynił co pięć minut, nie mogąc się powstrzymać.To było nowe.Kiedy był taki, zdawało się, że Prew nie zna jego, ani on Prewa.Kiedy jednakże zakończyli pracę na ten dzień i rozchodzili się do osobnych ciężarówek, aby pojechać do swych osobnych baraków, małe czarne oczy Maggia były pogodne i mrugnął szybko, porozumiewawczo do Prewa, żeby przypomnieć mu o jutrze.Następnego dnia nie zjawił się do pracy w kamieniołomie.Prew musiał poprzestać na milczących domysłach.Był tutaj nowy i obcy wszystkim oprócz Angela.Próby skłonienia do rozmowy któregoś z pracujących obok ludzi byłyby daremne.Machał dziko swym młotem, w jakimś rytmicznym opętaniu, czując, jak nowe pęcherze na dłoniach rozgniatają się wilgotnie i pękają na mokrym od potu, chropawym stylisku młota, i rozkoszował się tym, aż w końcu jakiś wysoki, chudy, dwudziestoletni starzec o głowie łasicy i świdrujących oczach, który na imię miał Berry i powiedział, że jest z baraku numer dwa, zdołał ostrożnie, z tajemniczością konspiratora knującego wielki światowy spisek, przekazać mu wiadomość, że Maggio znów siedzi w Dziurze.- Tak myślałem - odszepnął Prew mając ochotę krzyczeć z ulgi.- Wiedziałem, że coś takiego się stało.A co on zrobił?Okazało się, że tamten strażnik z drogi wsadził go poprzedniego wieczora za wczorajsze rozmawianie.Przyszli po niego po wieczornym apelu, co było ich ulubioną porą, obrobili go i wsadzili na czterdzieści osiem godzin.- „Makaroniarz" - szeptał Berry z czułością, uśmiechając się drapieżnie - przesyłał Prewowi pozdrowienia i wyrazy głębokiego ubolewania, że ich przedsięwzięcie będzie musiało ulec chwilowej zwłoce, ale donosił, iż ma całkowitą pewność rychłego powodzenia, gdy tylko ten drobiazg, który wyniknął, zostanie zlikwidowany.- To ci miałem powtórzyć - zachichotał Berry.- Słowo w słowo.Ten „Makaroniarz" jest fajny, nie?Berry dyskretnie nie wypytywał Prewa o naturę owego przedsięwzięcia.- Pewnie, że tak - odszepnął Prew.- Dziękuję.- Zaczynał też czuć się konspiracyjnie.Uważał, by dalej machać młotem i nie oglądać się, a Berry czynił to samo obok niego.„Biedny stary Angelo" - pomyślał czując się raźniej, niż czuł się od dawna.- Naprawdę bardzo dziękuję.- Mnie nie dziękuj - szepnął Berry.- Podziękuj Malloyowi.- Za co?- To on mi kazał powtórzyć.- Dobrze, podziękuję mu - ustąpił Prew.- Jak go zobaczę.- Doceni to - szepnął Berry.- On jest najostrzejszym świdrem w tej fabryce, ale serce ma całkiem jak duże dziecko - dodał z ogromnym sentymentem.Berry powiedział cicho, że „Makaroniarz" zdołał szepnąć to swoje polecenie Malloyowi, zanim Brown, Hanson i Turnipseed go wyprowadzili.Berry był akurat na drugim końcu baraku i rozmawiał z „Maczugą" Burkiem.Później Malloy kazał Berry'emu powtórzyć to Prewowi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.- Jutro cię przeniesiemy - powiedział Angelo.- Załatwi się to w południe, a jak wyleziesz z Dziury, twoje rzeczy będą już przeniesione.- Czemu nie dzisiaj? - zapytał zaciekle Prew.- Chcę najpierw z tym przyjść tam do nas i obgadać sprawę z Jackiem Malloyem - odrzekł Angelo.- Nie będę ryzykował w stosunku do ciebie.Muszę dostać przypieczętowanie zgody Jacka Malloya, zanim zrobimy jakieś posunięcie.- Jezu Chryste! - wybuchnął Prew.- Nie potrzebuję pozwolenia Jacka Malloya, żeby narzekać na cholerne żarcie!- Tylko spokojnie, bracie - powiedział Angelo.- Jack Malloy zna się tu na wszystkim o wiele lepiej ode mnie.Nie ma gwałtu.Masz jeszcze przed sobą całe trzy miesiące.Prew poczuł morderczą furię rozpierającą go i wybuchającą jak orgazm.Trzy miesiące! Dziewięćdziesiąt dni! To będzie czternaście tygodni! „Och, Alma - myślał.- O Jezu, Alma!" Miał ochotę grzmotnąć Maggia młotem w łeb, roztłuc go tu, na ziemi, na krwawą, przemieszaną z kośćmi miazgę za to, że mu przypomniał.ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY SIÓDMYPrzez resztę popołudnia omawiali swój plan pracując w kamieniołomie.Dobrze się o tym gadało przy robocie.Było to emocjonujące, a ponieważ owa emocja była wewnętrzna, nie mogła więc nic popsuć ani opuścić ich podczas pracy nad rozbijaniem skał.Twarz Angela Maggio zmieniła się w ciągu dwóch minionych miesięcy.Nie było już w niej ani śladu naiwno-cynicznego, miejskiego, sympatycznego włoskiego chłopaka.Ta twarz odrzuciła cynizm, jako równie bezużyteczną pozę jak optymizm, i stała się twarzą bez narodowości, teraz, gdy długi włoski nos był złamany.Poza tym widniały na niej blizny, wszystkie świeże i czerwieniejące nowością, jeszcze nie pociemniałe, stanowiące wynik stopniowego nagromadzania, którego początki Prew mimochodem zauważył jeszcze podczas śledztwa w mieście, ale które znacznie narosło od tego czasu.Lewe ucho było zniekształcone, nie strasznie, ale na tyle, że nadawało mu skrzywiony, brutalny wygląd pięściarza.Stracił trzy górne zęby z jednej strony, co czyniło jego uśmiech bardziej ironicznym, a wargi miał zgrubiałe, jak stary bokser.Jedna z blizn biegła od czubka brody prawie aż pod dolną wargę, a druga, w kształcie małego V, widniała na czole.Wyglądał na człowieka doświadczonego.Był nadal tą samą osobowością, tylko trochę zmienioną.Z wyjątkiem tego niespokojnego, czujnego, zachłannego wejrzenia, które miał, ilekroć niebacznie napomknął o swoim tajemnym planie, co zresztą czynił co pięć minut, nie mogąc się powstrzymać.To było nowe.Kiedy był taki, zdawało się, że Prew nie zna jego, ani on Prewa.Kiedy jednakże zakończyli pracę na ten dzień i rozchodzili się do osobnych ciężarówek, aby pojechać do swych osobnych baraków, małe czarne oczy Maggia były pogodne i mrugnął szybko, porozumiewawczo do Prewa, żeby przypomnieć mu o jutrze.Następnego dnia nie zjawił się do pracy w kamieniołomie.Prew musiał poprzestać na milczących domysłach.Był tutaj nowy i obcy wszystkim oprócz Angela.Próby skłonienia do rozmowy któregoś z pracujących obok ludzi byłyby daremne.Machał dziko swym młotem, w jakimś rytmicznym opętaniu, czując, jak nowe pęcherze na dłoniach rozgniatają się wilgotnie i pękają na mokrym od potu, chropawym stylisku młota, i rozkoszował się tym, aż w końcu jakiś wysoki, chudy, dwudziestoletni starzec o głowie łasicy i świdrujących oczach, który na imię miał Berry i powiedział, że jest z baraku numer dwa, zdołał ostrożnie, z tajemniczością konspiratora knującego wielki światowy spisek, przekazać mu wiadomość, że Maggio znów siedzi w Dziurze.- Tak myślałem - odszepnął Prew mając ochotę krzyczeć z ulgi.- Wiedziałem, że coś takiego się stało.A co on zrobił?Okazało się, że tamten strażnik z drogi wsadził go poprzedniego wieczora za wczorajsze rozmawianie.Przyszli po niego po wieczornym apelu, co było ich ulubioną porą, obrobili go i wsadzili na czterdzieści osiem godzin.- „Makaroniarz" - szeptał Berry z czułością, uśmiechając się drapieżnie - przesyłał Prewowi pozdrowienia i wyrazy głębokiego ubolewania, że ich przedsięwzięcie będzie musiało ulec chwilowej zwłoce, ale donosił, iż ma całkowitą pewność rychłego powodzenia, gdy tylko ten drobiazg, który wyniknął, zostanie zlikwidowany.- To ci miałem powtórzyć - zachichotał Berry.- Słowo w słowo.Ten „Makaroniarz" jest fajny, nie?Berry dyskretnie nie wypytywał Prewa o naturę owego przedsięwzięcia.- Pewnie, że tak - odszepnął Prew.- Dziękuję.- Zaczynał też czuć się konspiracyjnie.Uważał, by dalej machać młotem i nie oglądać się, a Berry czynił to samo obok niego.„Biedny stary Angelo" - pomyślał czując się raźniej, niż czuł się od dawna.- Naprawdę bardzo dziękuję.- Mnie nie dziękuj - szepnął Berry.- Podziękuj Malloyowi.- Za co?- To on mi kazał powtórzyć.- Dobrze, podziękuję mu - ustąpił Prew.- Jak go zobaczę.- Doceni to - szepnął Berry.- On jest najostrzejszym świdrem w tej fabryce, ale serce ma całkiem jak duże dziecko - dodał z ogromnym sentymentem.Berry powiedział cicho, że „Makaroniarz" zdołał szepnąć to swoje polecenie Malloyowi, zanim Brown, Hanson i Turnipseed go wyprowadzili.Berry był akurat na drugim końcu baraku i rozmawiał z „Maczugą" Burkiem.Później Malloy kazał Berry'emu powtórzyć to Prewowi [ Pobierz całość w formacie PDF ]