[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przeżyła wstrząs.W Tar Valon pano­wał zawsze nieskazitelny porządek; Elaida musiała straszliwie zaniedbywać sprzątanie miasta, skoro śmieci pojawiły się na­wet w Tel'aran'rhiod.Raz w oknie tawerny - tawerny! ­blisko Południowego Portu spostrzegła przelotnie Leane, ale kiedy pospiesznie weszła do środka, w głównej izbie nie zo­baczyła nic z wyjątkiem stołów i ław świeżo pomalowanych na niebiesko.Już by się poddała, ale Myrelle zadręczała ją ostatnimi czasy, dlatego chciała mieć czyste sumienie, gdy bę­dzie zapewniała tę kobietę, że próbowała.Nynaeve nigdy nie widziała ani też nie słyszała o nikim, kto by tak się czepiał każdej wymówki jak Myrelle.Chcąc więc zakończyć sprawę, jak się należy, wystąpiła ubiegłej nocy z Tel'aran'rhiod i wtedy zobaczyła pierścień Elayne już leżący z powrotem na stole oraz samą Elayne głęboko pogrążoną we śnie.Gdyby rozdawano nagrody za daremne wysiłki, to ona by taką zdobyła, ot tak, nic nie robiąc.A teraz jeszcze dowiedziała się, że Sheriam i reszta omal nie dały się zabić.Nawet ćwierkanie jaskółki zamkniętej w wiklinowej klatce wywołało na jej twarzy skwa­szony grymas.- Im się wydaje, że wiedzą wszystko - mruknęła z po­gardą Nynaeve.- Mówiłam im o koszmarach.Ostrzegałam je, a poza tym ta ubiegła noc nie była pierwsza tego typu.­Fakt, że wszystkie sześć zostało Uzdrowionych, zanim ona zdążyła wrócić z Tel'aran'rhiod, jeszcze niczego nie zmieniał.Cała ta historia mogła się skończyć znacznie gorzej, bo im się wydawało, że wiedzą wszystko.Zirytowana co rusz szarpała z irytacją warkocz, toteż jego ponowne splatanie ciągnęło się w nieskończoność.Bransoleta też czasami wplątywała jej się we włosy, ale nie zamierzała jej zdjąć.Tego dnia kolej na jej włożenie przypadała na Elayne, ale było prawdopodobne, że ta nawet jej nie zdejmie z kołka wbitego w ścianę.Przez bran­soletę łaskotał ją niepokój, a także nieodmienny strach, ale przede wszystkim frustracja.Bez wątpienia “Marigan” już na­krywała do śniadania.Najwyraźniej fakt, że zmuszano ją do wykonywania codziennych posług, działał jej jeszcze bardziej na nerwy niż niewola.- Ale ty ze swej strony rozumowałaś poprawnie, Elayne.Nie powiedziałaś tylko, jak do tego doszło, że próbowałaś je ostrzec, a potem sama się w to wpakowałaś.Elayne zadygotała, nie przestając szorować twarzy szmatką.- Wpaść na to nie było trudno.Z koszmarem tych roz­miarów mogłyśmy poradzić sobie tylko wszystkie razem.Może dzięki temu nauczyły się nieco pokory.Może dzięki temu ich spotkanie z Mądrymi tej nocy nie wypadnie tak źle jak zawsze.Nynaeve przytaknęła sobie w duchu.Dokładnie tak, jak myślała.Nie w związku z Sheriam i pozostałymi.Aes Sedai nauczą się pokory w dniu, gdy kozy zaczną fruwać i stanie się to zresztą o dzień wcześniej, niźli dojrzeją Mądre, skoro już o tym mowa.Chodziło o Elayne.Ta dziewczyna prawdopo­dobnie dobrowolnie dała się pochwycić w pułapkę koszmaru, aczkolwiek sama nigdy się do tego nie przyzna.Nynaeve nie była pewna, czy Elayne uważa, że przyznawanie się do własnej odwagi oznacza chwalenie się albo czy zwyczajnie do niej nie dotarło, jaka jest odważna.Tak czy inaczej, Nynaeve była roz­darta między podziwem dla odwagi tamtej i pragnieniem, by Elayne chociaż raz się do niej przyznała.- Chyba widziałam Randa.- Szmatka opadła.- Czy on tam był cieleśnie? - Zdaniem Mądrych prze­bywanie w Świecie Snów ciałem było niebezpieczne; ryzyko­wało się utratę jakiejś części tego, co cię czyniło człowiekiem.- Przestrzegałaś go przecież przed tym.- A od kiedy to on zaczął słuchać głosu rozsądku? Ja go tylko dostrzegłam w przelocie.Może zwyczajnie musnął Tel'a­ran'rhiod podczas snu.- Nieprawdopodobne.Najwyraźniej ogrodził swe sny pasem zabezpieczeń tak silnym, że jej zdaniem nie mógł dotrzeć do Świata Snów inaczej niż ciałem, nawet gdyby był wędrującym po snach i miał jeden z pierścieni.­Może to był ktoś, kto go odrobinę przypominał.Jak powiedzia­łam, widziałam go tylko przez chwilę, na placu przed Wieżą.- Powinnam tam być razem z nim - mruknęła Elayne.Opróżniwszy zawartość miski do nocnego naczynia, odeszła na bok, by dopuścić Nynaeve do umywalki.- On mnie po­trzebuje.- On potrzebuje tego, czego zawsze potrzebował.­Nynaeve nalała świeżej wody do miski z dzbana i spochmur­niała.Nie znosiła się myć w wodzie, która stała całą noc.Ta przynajmniej nie była zimna; zresztą na świecie nie istniało chyba już coś takiego jak zimna woda.- Ktoś powinien raz na tydzień wytargać go za uszy, ot tak dla zasady i żeby za­chowywał się przyzwoicie.- To niesprawiedliwe.- Słowa Elayne stłumiła nieco koszula, którą właśnie wciągała przez głowę.- Cały czas się o niego zamartwiam.- Wyraz jej twarzy, która wyskoczyła nagle z dekoltu, wskazywał, że jest bardziej zmartwiona niż oburzona, niezależnie od tonu głosu; po chwili z jednego z koł­ków ściągnęła białą suknię z kolorowymi paskami.- Ja się o niego martwię nawet podczas snu! Myślisz, że on spędza czas na martwieniu się o mnie? Bo ja tak wcale nie myślę.Nynaeve przytaknęła, aczkolwiek nie była przekonana, czy Elayne ma rację, wygłaszając swoje pretensje.Randowi nie powiedziano, gdzie dokładnie jest Elayne, wiedział jednak, że jest bezpieczna wśród Aes Sedai.A czy Rand mógł kiedykol­wiek czuć się bezpiecznie? Gdy pochyliła się nad miską, zza koszuli wypadł pierścień Lana, zawieszony na skórzanym rze­myku.Nie, Elayne ma rację.Sama wątpiła, by Lan, cokolwiek robił, gdziekolwiek przebywał, myślał o niej w połowie tak często, jak ona o nim.“Światłości, żeby on tylko żył, nawet jeśli zupełnie o mnie nie myśli”.Taka ewentualność tak ją rozzłościła, że gdyby nie miała rąk zajętych mydłem i szmatką, to pewnie wyrwałaby w po­rywie gniewu warkocz razem z płatem skóry na głowie.- Nie możesz tak wiecznie zaprzątać sobie myśli jakimś mężczyzną - stwierdziła kwaśnym tonem - nawet jeśli za­mierzasz zostać Zieloną.Co one odkryły ubiegłej nocy?Była to długa opowieść, choć niespecjalnie treściwa, więc po jakiejś chwili Nynaeve przysiadła na łóżku Elayne, by słu­chać i zadawać.pytania.Niestety, odpowiedzi wiele jej nie wyjaśniły.Po prostu to już nie było to samo, kiedy się samemu nie widziało tych dokumentów.Wspaniale jest usłyszeć, że Elaida już wie o amnestii wprowadzonej przez Randa, tylko co ona zamierza z tym zrobić? Dowód na to, że Wieża nawią­zywała kontakty z władcami, mógł w rzeczy samej stanowić wieść pomyślną; może rozpali ogień pod Komnatą.Coś w koń­cu musiało je zdopingować do działania.Wysłanie misji po­selskiej do Randa z pewnością stanowiło powód do zmartwie­nia, ale on nie mógł być takim durniem, by słuchać kogoś, kto przybędzie od Elaidy.Czyżby? Elayne po prostu za mało pod­słuchała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl