Pokrewne
- Strona Główna
- Carter Christopher Ostatnia zbrodnia Agaty Christi
- § Saylor Steven Roma sub rosa 05 Ostatnie sprawy Gordianusa
- Saylor Steven Roma sub rosa t Ostatnio widziany w Massilii
- Bertin Joanne Ostatni Lord Smok
- Silva Daniel Ostatni szpieg Hitlera
- Daniel Silva Ostatni szpieg Hitlera
- Chalker Jack L Polnoc przy studni dusz
- Laura E. Nym Mayhall The Militant Suffrage Movement;
- Philip K. Dick Czas poza czasem (2)
- Z zab w ksiezniczki (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- oh-seriously.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdzie? Kiedy? Próbował usilnie przypomnieć sobie.Może we śnie? Często śnili mu się mężczyźni ubrani podobnie jak ten, na biało.Nigdy nic nie mówili, patrzyli tylko na niego i machali dłońmi, jak gdyby na powitanie lub na pożegnanie.Później piał poranny kogut i rozpływali się w świetle dnia.Nagle, nadal wpatrzony w białą postać, Chrzciciel krzyknął głośno.Przypomniał sobie: pewnego dnia, dokładnie w południe położył się na brzegu rzeki, żeby poczytać proroka Izajasza.Zupełnie niespodziewanie kamienie, woda, ludzie, trzciny i rzeka zniknęły; powietrze wypełniły ogień, trąby i skrzydła, słowa proroka otwarły się jak wrota i stanął w nich Mesjasz.Pamiętał, że ubrany był na biało, szczupły, spalony słońcem, bosy i tak jak ten mężczyzna trzymał w zębach zielony liść!Ascetyczne oczy wypełniły radość i strach.Zbiegł ze skały i podszedł, wyciągając swój guzowaty kark.- Kim jesteś, kim? - zapytał, a jego straszliwy głos drżał.- Nie znasz mnie? - spytał Jezus podchodząc jeden krok bliżej.Jego głos także drżał: wiedział, że jego los zależy od odpowiedzi Chrzciciela.“To on, on" - myślał Chrzciciel.Serce łomotało mu jak oszalałe, ale nie potrafił, nie mógł zdobyć się na odwagę.Jeszcze bardziej wyciągnął szyję:- Kim jesteś? - zapytał ponownie.- Nie czytałeś Pisma? - odpowiedział Jezus słodkim, ale przepełnionym skargą głosem, jak gdyby strofując go.- Nie czytałeś proroków? Co mówi Izajasz? Zwiastun, nie pamiętasz?- To ty, ty? - wyszeptał asceta.Położył dłonie na ramionach Jezusa i spojrzał mu w oczy.- Przyszedłem.- powiedział Jezus z wahaniem, potem zatrzymał się nie mogąc oddychać i nie będąc w stanie mówić dalej.Było to tak, jakby wysuwał do przodu stopę i sprawdzał, czy może zrobić kolejny krok, żeby nie upaść.Dziki prorok pochylił się nad nim i przyglądał w milczeniu.Zastanawiał się, czy kiedykolwiek słyszał już te wspaniałe, przerażające słowa, które wyszły z ust Jezusa.- Przyszedłem.- powtórzył syn Marii tak cicho, że nawet Judasz, który stał za nimi z nadstawionymi uszami, nic nie usłyszał.Tym razem prorok wzdrygnął się.Zrozumiał.- Co? - powiedział, a włosy stanęły mu na głowie.Nad nimi przeleciała wrona, krzycząc ochryple jak tonący człowiek, który śmieje się i szydzi z czegoś.Chrzciciela ogarnęła złość.Pochylił się, żeby podnieść kamień i rzucić nim w ptaka.Wrona odleciała, ale nadal jej wypatrywał, próbując zdobyć trochę czasu, żeby odzyskać spokój.- Witaj - powiedział.Spojrzał na syna Marii, ale w jego oczach nie było miłości.Serce Jezusa zadrżało.Czy brzęczało mu w uszach, czy prorok naprawdę go powitał? Jeśli to prawda, jakież to zdumiewające, jakie radosne i jakie zatrważające!Chrzciciel rozejrzał się wokół, omiótł wzrokiem rzekę Jordan, trzciny i ludzi, którzy klęcząc w błocie wyznawali swoje grzechy.Przyjrzał się swemu królestwu i pożegnał się z nim.Potem zwrócił się do Jezusa:- Teraz mogę już odejść.- Jeszcze nie.Najpierw musisz mnie ochrzcić - głos Jezusa stał się pewny, zdecydowany.- Ja? To ty musisz mnie ochrzcić, Panie.- Nie mów tak głośno.Mogą nas usłyszeć.Mój czas jeszcze nie nadszedł.Chodźmy!Judasz wytężał słuch, ale doszedł go jedynie szmer, wesoły szmer, jak gdyby łączyły się dwa wartkie strumienie wody.Tłum zebrany na brzegu rozstąpił się przed nimi.Kim był ten pielgrzym, który po zdjęciu białej szaty zalśnił jak słońce? Kim był ten człowiek, który nie wyznając swoich grzechów, wszedł do wody tak dostojnym i pewnym krokiem? Obaj mężczyźni skierowali się do strumienia.Chrzciciel wszedł na skałę wystającą nad powierzchnię wody.Jezus stał obok niego, pogrążony w rzece aż do podbródka.Kiedy Chrzciciel podniósł dłoń, by oblać twarz Jezusa wodą i pobłogosławić go, ludzie podnieśli krzyk.Rzeka Jordan przestała nagle płynąć.Ławice wielokolorowych ryb nadciągnęły z różnych stron, otoczyły Jezusa i zaczęły tańczyć, falując płetwami i potrząsając ogonami, a z dna rzeki podniósł się włochaty elf pod postacią prostego, starego człowieka owiniętego wodorostami, pochylił się nad trzcinami i z otwartymi ustami i wybałuszonymi oczyma przyglądał się z radością i strachem temu, co się działo.Ludzie oniemieli ze zdziwienia na widok takich cudów.Wielu upadło twarzą do ziemi, żeby zakryć oczy.Inni trzęśli się w gorączce.Jakiś mężczyzna, widząc wyłaniającego się z rzeki starego człowieka pokrytego błotem, zawołał: “Duch Jordanu!" i zemdlał.Chrzciciel napełnił głęboką muszlę i drżącą ręką zaczął polewać wodą twarz Jezusa.- Niech będzie ochrzczony sługa Boży [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Gdzie? Kiedy? Próbował usilnie przypomnieć sobie.Może we śnie? Często śnili mu się mężczyźni ubrani podobnie jak ten, na biało.Nigdy nic nie mówili, patrzyli tylko na niego i machali dłońmi, jak gdyby na powitanie lub na pożegnanie.Później piał poranny kogut i rozpływali się w świetle dnia.Nagle, nadal wpatrzony w białą postać, Chrzciciel krzyknął głośno.Przypomniał sobie: pewnego dnia, dokładnie w południe położył się na brzegu rzeki, żeby poczytać proroka Izajasza.Zupełnie niespodziewanie kamienie, woda, ludzie, trzciny i rzeka zniknęły; powietrze wypełniły ogień, trąby i skrzydła, słowa proroka otwarły się jak wrota i stanął w nich Mesjasz.Pamiętał, że ubrany był na biało, szczupły, spalony słońcem, bosy i tak jak ten mężczyzna trzymał w zębach zielony liść!Ascetyczne oczy wypełniły radość i strach.Zbiegł ze skały i podszedł, wyciągając swój guzowaty kark.- Kim jesteś, kim? - zapytał, a jego straszliwy głos drżał.- Nie znasz mnie? - spytał Jezus podchodząc jeden krok bliżej.Jego głos także drżał: wiedział, że jego los zależy od odpowiedzi Chrzciciela.“To on, on" - myślał Chrzciciel.Serce łomotało mu jak oszalałe, ale nie potrafił, nie mógł zdobyć się na odwagę.Jeszcze bardziej wyciągnął szyję:- Kim jesteś? - zapytał ponownie.- Nie czytałeś Pisma? - odpowiedział Jezus słodkim, ale przepełnionym skargą głosem, jak gdyby strofując go.- Nie czytałeś proroków? Co mówi Izajasz? Zwiastun, nie pamiętasz?- To ty, ty? - wyszeptał asceta.Położył dłonie na ramionach Jezusa i spojrzał mu w oczy.- Przyszedłem.- powiedział Jezus z wahaniem, potem zatrzymał się nie mogąc oddychać i nie będąc w stanie mówić dalej.Było to tak, jakby wysuwał do przodu stopę i sprawdzał, czy może zrobić kolejny krok, żeby nie upaść.Dziki prorok pochylił się nad nim i przyglądał w milczeniu.Zastanawiał się, czy kiedykolwiek słyszał już te wspaniałe, przerażające słowa, które wyszły z ust Jezusa.- Przyszedłem.- powtórzył syn Marii tak cicho, że nawet Judasz, który stał za nimi z nadstawionymi uszami, nic nie usłyszał.Tym razem prorok wzdrygnął się.Zrozumiał.- Co? - powiedział, a włosy stanęły mu na głowie.Nad nimi przeleciała wrona, krzycząc ochryple jak tonący człowiek, który śmieje się i szydzi z czegoś.Chrzciciela ogarnęła złość.Pochylił się, żeby podnieść kamień i rzucić nim w ptaka.Wrona odleciała, ale nadal jej wypatrywał, próbując zdobyć trochę czasu, żeby odzyskać spokój.- Witaj - powiedział.Spojrzał na syna Marii, ale w jego oczach nie było miłości.Serce Jezusa zadrżało.Czy brzęczało mu w uszach, czy prorok naprawdę go powitał? Jeśli to prawda, jakież to zdumiewające, jakie radosne i jakie zatrważające!Chrzciciel rozejrzał się wokół, omiótł wzrokiem rzekę Jordan, trzciny i ludzi, którzy klęcząc w błocie wyznawali swoje grzechy.Przyjrzał się swemu królestwu i pożegnał się z nim.Potem zwrócił się do Jezusa:- Teraz mogę już odejść.- Jeszcze nie.Najpierw musisz mnie ochrzcić - głos Jezusa stał się pewny, zdecydowany.- Ja? To ty musisz mnie ochrzcić, Panie.- Nie mów tak głośno.Mogą nas usłyszeć.Mój czas jeszcze nie nadszedł.Chodźmy!Judasz wytężał słuch, ale doszedł go jedynie szmer, wesoły szmer, jak gdyby łączyły się dwa wartkie strumienie wody.Tłum zebrany na brzegu rozstąpił się przed nimi.Kim był ten pielgrzym, który po zdjęciu białej szaty zalśnił jak słońce? Kim był ten człowiek, który nie wyznając swoich grzechów, wszedł do wody tak dostojnym i pewnym krokiem? Obaj mężczyźni skierowali się do strumienia.Chrzciciel wszedł na skałę wystającą nad powierzchnię wody.Jezus stał obok niego, pogrążony w rzece aż do podbródka.Kiedy Chrzciciel podniósł dłoń, by oblać twarz Jezusa wodą i pobłogosławić go, ludzie podnieśli krzyk.Rzeka Jordan przestała nagle płynąć.Ławice wielokolorowych ryb nadciągnęły z różnych stron, otoczyły Jezusa i zaczęły tańczyć, falując płetwami i potrząsając ogonami, a z dna rzeki podniósł się włochaty elf pod postacią prostego, starego człowieka owiniętego wodorostami, pochylił się nad trzcinami i z otwartymi ustami i wybałuszonymi oczyma przyglądał się z radością i strachem temu, co się działo.Ludzie oniemieli ze zdziwienia na widok takich cudów.Wielu upadło twarzą do ziemi, żeby zakryć oczy.Inni trzęśli się w gorączce.Jakiś mężczyzna, widząc wyłaniającego się z rzeki starego człowieka pokrytego błotem, zawołał: “Duch Jordanu!" i zemdlał.Chrzciciel napełnił głęboką muszlę i drżącą ręką zaczął polewać wodą twarz Jezusa.- Niech będzie ochrzczony sługa Boży [ Pobierz całość w formacie PDF ]