[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Doktor Qerry zamyślił się.- Dobrze.Chciałbym panom wierzyć.Niech ten Abu idzie przed nami.Pan i pański kolega będziecie szli po bokach.Tak zrobili.Dodson zobaczył niezwykłe miejsce: w skale tkwił uwięziony gigantyczny obelisk, który po postawieniu mierzyłby czterdzieści sześć metrów wysokości i ważył­ by nie mniej niż tysiąc dwieście ton.Byłby więc naj­wyższym, jaki kiedykolwiek wznieśli starożytni Egipcja­nie, ale pozostał w kopalni, ponieważ z powodu trzę­sienia ziemi pękł.Budowniczowie porzucili więc gigan­tyczny kamień, martwy jeszcze przed narodzinami.Czwórka mężczyzn niewielkimi schodami wspięła się na obelisk i szła po kolosalnym granitowym cielsku dożywającym wieczności pod słońcem Asuanu.Wyraźnie zdenerwowany doktor Qerry nie przestawał się rozglądać.- Dlaczego jest pan taki niespokojny? - zapytał lord Percival.- Ponieważ wiem wszystko o morderstwie Howarda Langtona.ROZDZIAŁ XXVII- Mówi pan poważnie, doktorze Qerry? - spytał Angus Dodson.- Jestem naukowcem, nadinspektorze, i nie mam zwyczaju mówić byle czego.Jeśli mówię, że wiem wszystko, to dlatego, że tak jest.Również dlatego moje życie jest w poważnym niebezpieczeństwie.- Powinniśmy usiąść - zaproponował lord Percival.Dodson i Qerry usiedli na brzegu obelisku z nogami wiszącymi w powietrzu.Abu, ze skrzyżowanymi ramio­nami, stał, śledząc wzrokiem okolicę.Arystokrata zwrócił się do medyka:- Doktorze Qerry, przypuszczam, że znał pan dobrze Howarda Langtona.- Myli się pan! Zetknąłem się z nim tylko raz, na oficjalnym przyjęciu w Kairze, tuż po jego przybyciu do Egiptu.W każdym razie nie było powodu, żebyśmy się spotykali, ponieważ każdy z nas pracował w swojej dziedzinie, a nasza działalność w żaden sposób się nie pokrywała.- Czy Langton był naukowcem wysokiej klasy?- Został mianowany na stanowisko dyrektora, to wszystko, co wiem.- Kto panu powiedział, że został zamordowany?Na twarzy Alana Qerry malowało się zdziwienie.- Ależ.to przecież jasne! Stanął na czele brytyj­skich archeologów w Egipcie i zniknął! A więc został zamordowany.- Z jakiego powodu, doktorze?- Ponieważ wszyscy go nienawidzili.- Czy określenie “wszyscy" obejmuje Abd el-Mosula?- Nie.On nie jest egiptologiem, lecz potomkiem rabusiów.Sam pewnie uczestniczył w kilku niewielkich kradzieżach, ale już dawno tego zaniechał i cieszy się spokojną starością.“Wszyscy" oznacza egiptologów!- Również Stevena Faxmore'a?- Faxmore chciał położyć łapę na wszystkich wyko­paliskach! Zamierzał opanować cały Egipt, a tu nagle przyjeżdża Langton! Nietrudno wyciągnąć wniosek.Przedtem jego śmiertelnym wrogiem była Francuzka Abletout.Przez lata prowadzili cichą wojnę, nie cofając się przed ciosami poniżej pasa.Ponieważ specjalnością Faxmore'a jest wiedzieć wszystko o wszystkich, wyko­rzystuje najmniejsze potknięcia.Ale Francuzka nie ustą­piła mu piędzi ziemi i aż do tej pory był to w pewnym sensie mecz remisowy.Każde z nich zajęło określoną pozycję i w końcu zadowolili się obroną swoich terenów.Przyjazd Langtona całkowicie odmienił sytuację.Korzy­stniejsze było zjednoczenie niż walka, oraz połączenie sił, przynajmniej na jakiś czas, aby wyeliminować nie­bezpiecznego przeciwnika.- Pan mnie zadziwia, doktorze; pani Abletout wydaje się osobą miłą i uprzejmą.- Ona miła i uprzejma? Widać, że pan jej dobrze nie zna.To najgorsza zaraza.Ile karier zdusiła, ile powołań złamała, ile cudzych odkryć wpisała na swój rachunek! Najokrutniejsza tygrysica dobrze by zrobiła, uciekając przed nią.Nieszczęsny Langton nie miał czasu, by uświadomić sobie grożące mu niebezpieczeństwo.- Langton miał przynajmniej sojuszniczkę, Domenikę Strauss.- Nienawidzę jej! Dlaczego interesuje się mumiami? Powinna ograniczyć się tylko do swojej specjalizacji, zamiast mieszać się do cudzych spraw! Ona wcale nie kochała Langtona, zajmowała ją jedynie własna kariera.A kiedy poproszono ją o pomoc, aby ostatecznie pozbyć się intruza, zrobiła to bez najmniejszych skrupułów.- Jeśli dobrze rozumiem - przerwał Angus Dodson - stawia pan tezę o spisku zawiązanym przeciwko Howardowi Langtonowi.- To oczywiste, nadinspektorze! A wśród spiskowców był również Villabert Glotoni, ten Francuz, na pozór lekkomyślny, którego niekompetencja rzuca się w oczy, a który jest jednocześnie kolekcjonerem broni.- Jaką broń zbiera najchętniej?- Afrykańskie sztylety i zatrute strzały.Ale nic panowie u niego nie znajdą.Zaraz po morderstwie sprzedał wszystko na bazarze.W wypadku rewizji będzie czysty jak śnieg.- Skąd pan wie o istnieniu tej kolekcji?- Pokazał mi ją! Tylko dla mnie zarezerwował ten przywilej, wiedząc, że jestem człowiekiem dyskretnym i małomównym.Ale zostało popełnione morderstwo.więc nie mogę milczeć.- Mimo to - zauważył lord Percival - Glotoni nie miał powodu, by bać się Howarda Langtona.- Proszę w to nie wierzyć! Chodziły słuchy, że Langton miał zamiar zaprowadzić porządek na wszy­stkich terenach wykopaliskowych i usunąć nierobów i parszywe owce [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl