[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz, kiedy wreszcie wyrzuciłem to z siebie, poczułem ogromną ulgę.Dobrze, że mogłem się tym z kimś podzielić.Zbyt długo tłukło mi się po głowie, dręcząc mnie i nie dając spokoju.- Ale przecież wcale nie są do siebie podobne!- Wiem o tym - odparłem.- Arnie też nie jest taki jak dawniej.A wszystko przez ten przeklęty samochód.- Wskazałem z wściekłością na kawałek gipsu leżący po lewej stronie.- To nie jest jego podpis.Znam Arniego niemal całe życie, widziałem jego zeszyty, widziałem, jak podpisywał się na liście płac, kiedy pracowaliśmy w wakacje, i mogę stwierdzić z całą pewnością, że to nie jest jego podpis.Ten po prawej, owszem.Ten, na pewno nie.Leigh, czy zrobiłabyś jutro coś dla mnie?- A co?Powiedziałem jej, a ona skinęła poważnie głową.- Dla nas obojga.- Proszę?- Zrobię to dla nas obojga.Bo chyba musimy coś zrobić, prawda?- Tak.Chyba tak.Nie będziesz miała nic przeciwko temu, jeśli zadam ci osobiste pytanie?Pokręciła głową, nie spuszczając ze mnie spojrzenia swoich wspa­niałych błękitnych oczu.- Jak ostatnio sypiasz?- Nie najlepiej - przyznała.- Miewam złe sny.A ty?- Ja też.A potem, ponieważ nie mogłem już nad sobą zapanować, objąłem ją i pocałowałem.Przez chwilę zawahała się i odniosłem wrażenie, że cofnie się, lecz w końcu uniosła nieco głowę i oddała mi pocałunek.Chyba dobrze, że prawie nie mogłem się poruszać.Kiedy pocałunek się zakończył, spojrzała mi pytająco w oczy.- To na te złe sny - powiedziałem, myśląc, że zabrzmi to głupio i pretensjonalnie, tak jak wygląda na papierze, lecz wcale tak się nie stało.- Na złe sny - powtórzyła poważnie, jakby to było jakieś zaklęcie, i tym razem to ona nachyliła głowę i pocałowała mnie, podczas gdy dwa nierówne kawałki gipsu z podpisami Arniego wpatrywały się w nas jak wielkie, ślepe oczy.Całowaliśmy się po to, by czuć proste zwierzęce zadowolenie z kontaktu z innym zwierzęciem - oczywiście, że było także coś jeszcze, coś, co dopiero zaczynało kiełkować - a potem bez słowa przez dłuższą chwilę trzymaliśmy się w objęciach.Nie wydaje mi się, żeby którekolwiek z nas miało wtedy jakieś złudzenia; było to zadowolenie, poczucie bezpieczeństwa, ale także stary dobry seks, buchający nastoletnimi hormonami.Istniała chyba jednak poważna szansa, żeby przerodził się w coś pełniejszego i łagodniejszego.W tych pocałunkach kryło się jeszcze coś innego - ja o tym wiedziałem, ona wiedziała i wy zapewne też o tym wiecie.Był to wstyd z powodu dokonującej się zdrady.Krzyczało we mnie osiemnaście lat wspomnień - hodowle mrówek, gra w szachy, filmy, różne rzeczy, których mnie nauczył, sytuacje, w których ratowałem go przed niemal pewną śmiercią.Tym razem jednak nie udało mi się.Kto wie, może tego smutnego wieczoru w Święto Dziękczynienia, kiedy przyniósł mi indyka i piwo, widziałem go po raz ostatni?Ani mnie, ani jej nie przyszło wtedy do głowy, że robimy mu krzywdę, czyli coś, co może wywołać gniew Christine.Tymczasem sprawy przedstawiały się właśnie dokładnie w taki sposób.44.ŚLEDZTWOKiedy trzaśnie bariera na mościeI runę w spienione fale rzeki,Lekarze rzucą się na oślep,Dusząc mnie szponami swej opieki,Lecz ja mimo to umrę i stanę tam, gdzie zupełnie pusto –Wiem, że właśnie ona przykryje kocem moje łóżko.Bob DylanPrzez następne mniej więcej trzy tygodnie bawiliśmy się z Leigh w detektywów i zakochaliśmy się w sobie.Nazajutrz poszła do Urzędu Miejskiego i zapłaciła pięćdziesiąt centów za wykonanie kserokopii dwóch dokumentów - oryginały pojechały do Harrisburga, ale tamtejsi urzędnicy zawsze przysyłają kopie.Tym razem, kiedy Leigh zjawiła się u mnie w domu, zastała całą rodzinę w komplecie.Ellie zaglądała do pokoju pod byle pretekstem; była zafascynowana Leigh, ja zaś zdrowo się uśmiałem, kiedy w tydzień później zauważyłem, że zaczęła się czesać tak jak ona, w koński ogon.Korciło mnie, żeby przyciąć jej z tego powodu, ale udało mi się oprzeć pokusie.Możliwe, że stałem się bardziej dorosły (nie na tyle jednak, żeby nie schować jej tubki kremu przeciwko pryszczom, którą znalaz­łem wepchniętą w najdalszy kąt lodówki).Po wymianie obowiązkowych grzeczności zostaliśmy w salonie sami, oczywiście jeśli nie liczyć powtarzających się co chwila wtargnięć mojej siostry.Był 27 grudnia.Przedstawiłem Leigh rodzicom, mama podała kawę, po czym rozpoczęła się towarzyska pogawędka.Najwięcej mówiła Elaine, paplając jak najęta o swojej szkole i zasypując Leigh pytaniami dotyczącymi naszej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl