Pokrewne
- Strona Główna
- Carter Stephen L. Elm Harbor 01 Władca Ocean Park
- Clarke Arthur C. Baxter Stephen Swiatlo minionych dni (2)
- (ebook Pdf) Stephen Hawking A Brief History Of Time
- Hawking Stephen W Krotka Historia Czasu (2)
- Chmielewska Joanna Dwie glowy i jedna noga (2)
- Serguine Jacques okrutna zelandia
- Niziurski Edmund Opowiadania.BLACK
- Clarke Arthur C Ogrod ramy (2)
- Andrzejewski Jerzy Ciemnosci kryja ziemie (SCAN da
- Focjusz Kodeksy III
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- radioclubhit.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie musisz mi pan dobierać się do tyłka mówi Saknessum.Przenosi wzrok ikiwa ukradkiem głową. Hej, Runks.Teddy Runkelman patrzy na niego i te\ strzela w bok oczyma.Zatrzymuje się. Co, skończyło ci się paliwo? pyta komendant. Koniec imprezy odpowiada Runkelman. Ej, tylkośmy się zgrywali, nie? Ech, Runksie, ja chcę się jeszcze trochę pobawić mówi Doodles, okraszającswoje pląsy paroma kołyszącymi ruchami bioder.W jednej chwili między nią a Ditem wyłania się wielka jak góra sylwetka BeezeraSt.Pierre a.Robi krok naprzód, warcząc jak tir na stromym podjezdzie.Doodles starasię uskoczyć w tył, ale Beezer zaciska na niej ręce i niesie ją do szefa. Ju\ mnie nie kochasz, Beezie? pyta Doodles.Beezer pomrukuje ze wstrętem i stawiają przed Dale em.Dwaj detektywi z policjistanowej, Perry Brown i Jeff Black, trzymają się z tyłu i wyglądają na jeszcze bardziejzdegustowanych od harleyowca.Gdyby procesy myślowe Dita przeło\yć z umysłowejstenografii na zwyczajny język, rezultat brzmiałby: Musi coś tam mieć pod pokrywką,skoro warzy Królewskie Włości , bo to naprawdę ekstrapiwo.I popatrzcie na szefa!Ma taką chętkę rozwalić komuś leb, \e nie dociera do niego nawet, \e zaraz odbiorąnam sprawę. ZGRYWALIZCIE się? grzmi szef. Co się z wami DZIEJE, idioci? Niemacie \adnego szacunku dla tej tutaj biednej dziewczyny?Gdy policjanci ze stanówki podchodzą, by przejąć dowodzenie, Beezer na oczachDita sztywnieje zszokowany, po czym jak najdyskretniej odsuwa się na bok.Niktoprócz Dita Jespersona nie zwraca na niego uwagi olbrzymi harleyowiec zrobiłswoje i jego rola dobiegła końca.Arnold Hrabowski, do tej pory kryjący się zaBrownem i Blackiem, wsadza ręce w kieszenie, garbi ramiona i rzuca Ditowispojrzenie, które wyra\a wstyd i przeprosiny.Dit nie rozumie, o co chodzi.DlaczegoWściekły Węgier miałby się czuć winny? Do diabła, przecie\ dopiero co tu dotarł.Ditogląda się na Beezera, ocię\ale podchodzącego do rogu rudery i có\ zaniespodzianka! widzi najlepszego przyjaciela wszystkich i wyśmienitego reportera,pana Wendella Greena, który obecnie wygląda na nieco przestraszonego.No, chybawłaśnie wypłynął na powierzchnię kolejny rodzaj szumowin, myśli Dit.Beezer lubi kobiety bystre i zrównowa\one, w rodzaju Niedzwiedzicy; bezmózgiepuszczalskie podobne do Doodles doprowadzają go do szału.Wyciąga ręce, ściska wgarściach kluchowate, obleczone w nylon ciało wierzgającej Doodles, podtrzymującje pod pachami. Ju\ mnie nie kochasz, Beezie? mówi Doodles.Stawia tępą wywłokę na ziemi przed Dale em Gilbertsonem.Kiedy Dale wybuchawreszcie furią skierowaną pod adresem czterech przejrzałych chuliganów, Beezerprzypomina sobie o sygnale, danym przez Freddy ego Runksiemu, i wygląda nadramieniem komendanta w stronę frontu dawnej restauracji.Po lewej stronie gnijącegowejścia Wendell Green zwraca aparat fotograficzny w stronę grupy przed sobą;dobrze się bawi, przechyla i ustawia, przesuwa na boki, robiąc kolejne zdjęcia.GdyWendell spostrzega w wizjerze wpatrującego się w niego Beezera, prostuje się iopuszcza aparat.Na jego twarzy pojawia się niezręczny uśmieszek.Green musiał się wśliznąć od tyłu, domyśla się Beezer, bo gliny u wylotu drogi napewno by go nie przepuściły.Jak się nad tym zastanowić, Doodles i Doornie musielidostać się tu tą samą drogą.Beezer ma nadzieję, \e nikt z nich nie dowiedział się oistnieniu tylnej drogi, obserwując jego, ale jest to mo\liwe.Dziennikarz pozwala aparatowi zwisnąć na pasku i nie odrywając wzroku odBeezera, odsuwa się od starej rudery.Jego wyra\ające winę i strach ruchyprzypominają St.Pierre owi podkradającą się do ścierwa hienę.Wendell Green boisię go i Beezer go za to nie wini.Green ma szczęście, \e Beezer nie urwał murzeczywiście głowy, zamiast tylko tym straszyć.Mimo to.podobne do hienyskradanie się Greena wydaje się Beezerowi dość dziwne, zwa\ywszy na okoliczności.Chyba nie boi się, \e dostanie łomot na oczach tych wszystkich glin, prawda?Niepokój Greena wią\e się w umyśle Beezera z sygnałem przekazanym na jegooczach przez Freddy ego Runkelmanowi.Gdy strzelali w bok oczyma, gdy odwracaliwzrok, patrzyli na dziennikarza! To on wszystko ukartował\ Green oczywiściewykorzystał Doorniów do odwrócenia uwagi od tego, co robił z aparatem.Takatotalna obrzydliwość, taka moralna podłość wzbudza w Beezerze furię.Zelektryzowany pogardą, odchodzi cichcem od Dale a i pozostałych policjantów irusza w stronę Wendella Greena, nie odrywając od niego wzroku.Widzi, \e Wendell zastanawia się nad ucieczką, po czym odrzuca ten pomysł,najprawdopodobniej dlatego, i\ zdaje sobie sprawę, \e nie ma wielkich szans. Nie potrzebujemy tu kłopotów, panie St.Pierre mówi Wendell, gdy Beezerznajduje się dziesięć stóp od niego. Po prostu robię swoje.Na pewno potrafi to panzrozumieć. Rozumiem mnóstwo rzeczy odpowiada Beezer. Ile zapłaciłeś tym błaznom? Komu? Jakim błaznom? Wendell udaje, \e dopiero teraz zauwa\a Doodles ipozostałych. Och, tych? To oni narobili takiej wrzawy? A czemu\ mieliby tak się zachowywać? Chyba dlatego, \e to zwierzaki.Mina Wendella ma przekonać Beezera, \e zarówno siebie, jak i jego uwa\a zaistoty ludzkie, czego nie mo\na powiedzieć o zwierzakach w rodzaju Runkelmana iSaknessuma.Beezer podchodzi bli\ej, pilnując, by patrzeć prosto w oczyWendellowi, a nie na jego nikona. Wendy, z ciebie jest prawdziwy aparat, wiesz?Wendell podnosi rękę, by zatrzymać Beezera. Ej, mo\e poró\niliśmy się w przeszłości, ale.Wcią\ patrząc mu w oczy, Beezer zaciska prawą rękę na aparacie, a lewą opierana piersi Wendella.Szarpie prawą rękę w tył, a lewą z całych sił popychadziennikarza.Jedna z dwóch rzeczy kark Greena lub pasek aparatu musi siępoddać, a Beezera nie za bardzo obchodzi, która będzie pierwsza.Przy akompaniamencie odgłosu jak klaśnięcie bicza reporter zatacza się w tył,ledwie mogąc utrzymać się na nogach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
. Nie musisz mi pan dobierać się do tyłka mówi Saknessum.Przenosi wzrok ikiwa ukradkiem głową. Hej, Runks.Teddy Runkelman patrzy na niego i te\ strzela w bok oczyma.Zatrzymuje się. Co, skończyło ci się paliwo? pyta komendant. Koniec imprezy odpowiada Runkelman. Ej, tylkośmy się zgrywali, nie? Ech, Runksie, ja chcę się jeszcze trochę pobawić mówi Doodles, okraszającswoje pląsy paroma kołyszącymi ruchami bioder.W jednej chwili między nią a Ditem wyłania się wielka jak góra sylwetka BeezeraSt.Pierre a.Robi krok naprzód, warcząc jak tir na stromym podjezdzie.Doodles starasię uskoczyć w tył, ale Beezer zaciska na niej ręce i niesie ją do szefa. Ju\ mnie nie kochasz, Beezie? pyta Doodles.Beezer pomrukuje ze wstrętem i stawiają przed Dale em.Dwaj detektywi z policjistanowej, Perry Brown i Jeff Black, trzymają się z tyłu i wyglądają na jeszcze bardziejzdegustowanych od harleyowca.Gdyby procesy myślowe Dita przeło\yć z umysłowejstenografii na zwyczajny język, rezultat brzmiałby: Musi coś tam mieć pod pokrywką,skoro warzy Królewskie Włości , bo to naprawdę ekstrapiwo.I popatrzcie na szefa!Ma taką chętkę rozwalić komuś leb, \e nie dociera do niego nawet, \e zaraz odbiorąnam sprawę. ZGRYWALIZCIE się? grzmi szef. Co się z wami DZIEJE, idioci? Niemacie \adnego szacunku dla tej tutaj biednej dziewczyny?Gdy policjanci ze stanówki podchodzą, by przejąć dowodzenie, Beezer na oczachDita sztywnieje zszokowany, po czym jak najdyskretniej odsuwa się na bok.Niktoprócz Dita Jespersona nie zwraca na niego uwagi olbrzymi harleyowiec zrobiłswoje i jego rola dobiegła końca.Arnold Hrabowski, do tej pory kryjący się zaBrownem i Blackiem, wsadza ręce w kieszenie, garbi ramiona i rzuca Ditowispojrzenie, które wyra\a wstyd i przeprosiny.Dit nie rozumie, o co chodzi.DlaczegoWściekły Węgier miałby się czuć winny? Do diabła, przecie\ dopiero co tu dotarł.Ditogląda się na Beezera, ocię\ale podchodzącego do rogu rudery i có\ zaniespodzianka! widzi najlepszego przyjaciela wszystkich i wyśmienitego reportera,pana Wendella Greena, który obecnie wygląda na nieco przestraszonego.No, chybawłaśnie wypłynął na powierzchnię kolejny rodzaj szumowin, myśli Dit.Beezer lubi kobiety bystre i zrównowa\one, w rodzaju Niedzwiedzicy; bezmózgiepuszczalskie podobne do Doodles doprowadzają go do szału.Wyciąga ręce, ściska wgarściach kluchowate, obleczone w nylon ciało wierzgającej Doodles, podtrzymującje pod pachami. Ju\ mnie nie kochasz, Beezie? mówi Doodles.Stawia tępą wywłokę na ziemi przed Dale em Gilbertsonem.Kiedy Dale wybuchawreszcie furią skierowaną pod adresem czterech przejrzałych chuliganów, Beezerprzypomina sobie o sygnale, danym przez Freddy ego Runksiemu, i wygląda nadramieniem komendanta w stronę frontu dawnej restauracji.Po lewej stronie gnijącegowejścia Wendell Green zwraca aparat fotograficzny w stronę grupy przed sobą;dobrze się bawi, przechyla i ustawia, przesuwa na boki, robiąc kolejne zdjęcia.GdyWendell spostrzega w wizjerze wpatrującego się w niego Beezera, prostuje się iopuszcza aparat.Na jego twarzy pojawia się niezręczny uśmieszek.Green musiał się wśliznąć od tyłu, domyśla się Beezer, bo gliny u wylotu drogi napewno by go nie przepuściły.Jak się nad tym zastanowić, Doodles i Doornie musielidostać się tu tą samą drogą.Beezer ma nadzieję, \e nikt z nich nie dowiedział się oistnieniu tylnej drogi, obserwując jego, ale jest to mo\liwe.Dziennikarz pozwala aparatowi zwisnąć na pasku i nie odrywając wzroku odBeezera, odsuwa się od starej rudery.Jego wyra\ające winę i strach ruchyprzypominają St.Pierre owi podkradającą się do ścierwa hienę.Wendell Green boisię go i Beezer go za to nie wini.Green ma szczęście, \e Beezer nie urwał murzeczywiście głowy, zamiast tylko tym straszyć.Mimo to.podobne do hienyskradanie się Greena wydaje się Beezerowi dość dziwne, zwa\ywszy na okoliczności.Chyba nie boi się, \e dostanie łomot na oczach tych wszystkich glin, prawda?Niepokój Greena wią\e się w umyśle Beezera z sygnałem przekazanym na jegooczach przez Freddy ego Runkelmanowi.Gdy strzelali w bok oczyma, gdy odwracaliwzrok, patrzyli na dziennikarza! To on wszystko ukartował\ Green oczywiściewykorzystał Doorniów do odwrócenia uwagi od tego, co robił z aparatem.Takatotalna obrzydliwość, taka moralna podłość wzbudza w Beezerze furię.Zelektryzowany pogardą, odchodzi cichcem od Dale a i pozostałych policjantów irusza w stronę Wendella Greena, nie odrywając od niego wzroku.Widzi, \e Wendell zastanawia się nad ucieczką, po czym odrzuca ten pomysł,najprawdopodobniej dlatego, i\ zdaje sobie sprawę, \e nie ma wielkich szans. Nie potrzebujemy tu kłopotów, panie St.Pierre mówi Wendell, gdy Beezerznajduje się dziesięć stóp od niego. Po prostu robię swoje.Na pewno potrafi to panzrozumieć. Rozumiem mnóstwo rzeczy odpowiada Beezer. Ile zapłaciłeś tym błaznom? Komu? Jakim błaznom? Wendell udaje, \e dopiero teraz zauwa\a Doodles ipozostałych. Och, tych? To oni narobili takiej wrzawy? A czemu\ mieliby tak się zachowywać? Chyba dlatego, \e to zwierzaki.Mina Wendella ma przekonać Beezera, \e zarówno siebie, jak i jego uwa\a zaistoty ludzkie, czego nie mo\na powiedzieć o zwierzakach w rodzaju Runkelmana iSaknessuma.Beezer podchodzi bli\ej, pilnując, by patrzeć prosto w oczyWendellowi, a nie na jego nikona. Wendy, z ciebie jest prawdziwy aparat, wiesz?Wendell podnosi rękę, by zatrzymać Beezera. Ej, mo\e poró\niliśmy się w przeszłości, ale.Wcią\ patrząc mu w oczy, Beezer zaciska prawą rękę na aparacie, a lewą opierana piersi Wendella.Szarpie prawą rękę w tył, a lewą z całych sił popychadziennikarza.Jedna z dwóch rzeczy kark Greena lub pasek aparatu musi siępoddać, a Beezera nie za bardzo obchodzi, która będzie pierwsza.Przy akompaniamencie odgłosu jak klaśnięcie bicza reporter zatacza się w tył,ledwie mogąc utrzymać się na nogach [ Pobierz całość w formacie PDF ]