[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Skrzywdziłem cię!  wołał starzec, padając na kolana i składając ręce. Zemścij się!Wez moje życie! Zepchnij mnie do wody i jeżeli człowiek może nie walczyć o życie,umrę, nie poruszywszy nogą ani ręką.Zrób to, Heyling, ale nie daj zginąć memu chłopcu.Nie pozwól, żeby umarł tak młodo, Heyling! Słuchaj  zawołał Heyling, chwytając starca za piersi. Chcę życie za życie  terazmogę je wziąć! Dziecię moje umarło w oczach ojca, śmierć jego była o wiele boleśniejsza183 od śmierci tego młodego potwarcy, który nie wahał się skrzywdzić swojej siostry! Zmiałeśsię w oczy swojej córce, kiedy.a teraz, kiedy śmierć dotyka ciebie  cierp! Coś myślałwtedy?  Patrz! Patrz! Napatrz się teraz!Tu wskazał na morze.Słaby krzyk nad powierzchnią wody.Ostatni rozpaczliwy wysi-łek tonącego.fale poruszyły się.i miejsce, w którym zniknął tonący, wygładziło się tak,że trudno było poznać nawet, gdzie się to stało.W trzy lata pózniej prywatny powóz zatrzymał się przed drzwiami adwokata, który wtych czasach nie cieszył się opinią zbyt skrupulatnego w interesach.Z karety lekkim kro-kiem wysiadł jakiś gentleman i oznajmił, że chce się widzieć z adwokatem w bardzo waż-nej sprawie prywatnej.Chociaż widać było wyraznie, że nie przeszedł jeszcze wiosny ży-cia, twarz miał bladą, ponurą i smutną.I nie trzeba było przenikliwego wzroku business-mana, aby poznać od razu, że choroby i zmartwienia dokonały większych zmian w jegoobliczu, niż mogłyby uczynić lata. Chciałbym, żeby pan przeprowadził dla mnie pewien interes  zaczął nowo przybyły.Adwokat skłonił się uniżenie i spojrzał na wielki pakiet, który przybysz trzymał pod pa-chą.Gość zauważył to spojrzenie i powiedział: Nie jest to zwykła sprawa, a papiery te zdobyłem po wielkich trudach i staraniach.Adwokat znów z niepokojem spojrzał na pakiet.Gość z wolna rozwiązał sznurek, któ-rym obwiązany był pakiet, i zaczął wyciągać rozmaite kwity, zobowiązania oraz kopie in-nych dokumentów. Człowiek, którego nazwisko jest tu wymienione, pożyczył kiedyś na te kwity wielkiesumy pieniędzy.Było to przed kilku laty.Między nim a człowiekiem, od którego pieniądzete pochodziły (a od którego odkupiłem kwity te za sumę trzy lub czterokrotnie przewyż-szającą ich wartość), zapadła umowa, że kwity te będą co jakiś czas odnawiane, dopóki niewygaśnie termin płatności.To nie jest jednak nigdzie wyszczególnione.W ostatnich cza-sach człowiek ten poniósł wielkie straty.Jeżeli przedstawi mu się od razu te kwity zbankrutuje. Suma sięga wielu tysięcy funtów  powiedział adwokat, rzuciwszy okiem na doku-menty. Tak  odparł klient. Jakie pan ma plany?  spytał adwokat. Plany!  zawołał nieznajomy. Mam zamiar zastosować każdą ustawę, użyć każdegokruczka, jaki chytrość zdolna jest wymyślić, a łotrostwo w czyn wprowadzić.Uciec się dośrodków zarówno godnych, jak niegodnych, do najsurowszego prawa komentowanegoprzez najsprytniejszych specjalistów.Chciałbym, żeby umierał jak ostatni nędzarz i że-brak.Chcę go zrujnować, sprzedać jego majętności, pozbawić domu i dachu nad głową;niech spędzi stare lata w więzieniu i umrze jak pies! Ale koszty, kochany panie, koszty tego wszystkiego  powiedział adwokat, otrzą-snąwszy się ze zdumienia. Jeżeli pozywający jest kimś podstawionym, kto będzie płacił? %7łądaj pan, ile chcesz  powiedział przybysz.Ręce tak mu drżały ze wzruszenia, że ztrudem trzymał pakiet. %7łądaj pan, ile chcesz.Nie bój się pan wymienić sumy.Zrozum,człowieku, że nie będę uważał jej za wygórowaną, jeżeli osiągniesz cel!Adwokat wymienił sporą sumę, na chybił trafił, jako zaliczkę, którą musi pobrać nawypadek ewentualnych strat.Bardziej zresztą chodziło mu o to, żeby się przekonać, jakdaleko sięga hojność klienta, niżby otrzymać to, czego żądał.Przybysz wypisał bez słowaczek na całą sumę i wyszedł.Było to królewskie wynagrodzenie i adwokat przekonawszy się, że można zaufać dziw-nemu klientowi, zabrał się poważnie do pracy.Od tego dnia pan Heyling przez dwa bliskolata był codziennym gościem w kancelarii adwokata.Wertował papiery, w miarę jak na-pływały; czytał je starannie; oczy błyszczały mu z zadowolenia, gdy piszący list błagał o184 zwłokę, przedkładał, że czeka go nieodwołalna ruina, jeżeli przeciwnicy nie zechcą sięułożyć.Na wszystkie błagania o trochę wyrozumienia otrzymywał jedną odpowiedz: trze-ba płacić.Ziemia, domy, meble  wszystko poszło na wyegzekwowanie licznych pretensji,które stopniowo napływały.A starzec dostałby się do więzienia za długi, gdyby nie udałomu się zmylić czujności policji i uciec.Nieubłagana nienawiść Heylinga, bynajmniej nie zaspokojona rezultatem dotychczaso-wej akcji, wzrastała, w miarę jak postępowała ruina jego wroga.Kiedy dowiedział się oucieczce starego, wściekłość jego nie miała granic.Zgrzytał zębami z gniewu, wyrywałsobie włosy i wymyślał tym, którzy mieli czuwać nad starym [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl