Pokrewne
- Strona Główna
- 81 1. Opowiesci z Wysp Owczych Maciej Wasielewski Marcin Micha
- Paul Thompson, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Thompson Poul, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- McCaffrey Anne Opowiesci Nerilki (SCAN dal 108
- Andre Norton Opowiesci ze Swiata Czarownic t
- Andre Norton Opowiesci ze Swiata Czarownic t (3)
- Andre Norton Opowiesci ze Swiata Czarownic t (2)
- Lem Stanislaw Fiasko
- Christie Agatha Pani McGinty nie zyje
- Masterton Graham Podpalacze ludzi t.2 (SCAN dal
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- jacek94.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co dalej?Przyszła kolej na panią Wilber.W jej tłumoku znajdowały się prześcieradła, serwety i trochę ubrania; dalej staroświeckie,srebrne łyżeczki do herbaty, szczypce do cukru i trochę obuwia.Jej rachunek również został zapisany na ścianie. Zawsze mam względy dla dam i dlatego więcej im płacę.Ta słabość doprowadzi mnie doruiny wyrzekał stary Joe. Twój rachunek, pani Wilber.Jeżeli zażądasz choć o jednego pensawięcej, to gotów jestem cofnąć moją hojność.42 A teraz, Joe zajrzyj do mojego tłumoka rzekła posługaczka.Joe ukląkł na ziemi i,rozmotawszy nieskończoną liczbę supłów, wydobył ogromny zwój ciemnej materii. Co to takiego? mruknął pod nosem kotary od łóżka? Zgadza się odparła, śmiejąc się, posługaczka. Czyżbyś, kochana przyjaciółko, ściągnęła firanki, kółka, chwasty, słowem całe urządzenie,wtedy kiedy jeszcze leżał na łóżku? zapytał Joe. Zgadłeś odparła posługaczka. Czyżby to nie była odpowiednia pora na to? W tej sprawie muszę ci oddać sprawiedliwość, droga przyjaciółko rzekł Joe. Urodziłaśsię w czepku i jesteś na drodze do zrobienia majątku. Zapewniam cię, ojcze Joe rzekła poważnie posługaczka że wobec takiego człowiekawszelkie skrupuły byłyby śmieszne.Tak jest, uważałabym się za naiwną, gdybym nie skorzystałaz takiej okazji i niczego sobie nie wzięła.Ostrożnie z lampą, Joe dodała zatłuścisz kołdręoliwą. To jego kołdra? zapytał Joe. A czyja? Nie zaziębi się przecież bez niej i nie dostanie kataru. Nie o to chodzi przerwał Joe. Obawiam się, czy nie umarł na jakąś zarazliwą chorobę. Bądz spokojny, ojcze Joe zapewniła go posługaczka. Nie byłam tak spragniona jegotowarzystwa, żebym się miała narazić na niebezpieczeństwo.Nie kręciłabym się przy nim, gdybygo toczyła jakaś zaraza.Miłe mi jeszcze życie.Przypatrz się tej koszuli, ojcze Joe.Zaręczam, żemożesz wypatrzeć oczy, a nie znajdziesz ani jednej dziurki, nawet śladu przetarcia.To najlepszakoszula, jaką nieboszczyk posiadał.Szczęście, że tam byłam, bo inaczej zmarnowaliby ją. W jaki sposób? zapytał zaciekawiony Joe. Włożyliby ją na nieboszczyka i pochowaliby go w niej odparła śmiejąc się posługaczka.Znalazł się nawet jakiś głupiec, co ją już włożył na trupa.Spostrzegłam to w samą porę i zdjęłamz niego tę piękną sztukę białego płótna.W perkalu pójść do grobu nie łaska? Sądzę, że perkal jestnajstosowniejszy dla nieboszczyków, a szczególnie dla tego starego sknery.Scrooge z przerażeniem przysłuchiwał się tej rozmowie.Ludzie ci, siedzący ciasno, jednoprzy drugim, wokół zdobyczy, sprawiali wrażenie drapieżnych zwierząt, budzili w nim takiwstręt, jak bezwstydne demony prowadzące targ o świeżego trupa. Ha! ha! ha! rozprawiała w dalszym ciągu posługaczka, zaśmiewając się, podczas gdy Joewydobywszy z ukrycia flanelowy worek z pieniędzmi, odliczał każdemu z trójki przypadającąnależność to była jedyna dobra rzecz, na jaką zdobył się w całym swoim życiu.Zawszewszystkich odtrącał od siebie, pewnie po to, żebyśmy mogli pożywić się trochę po jego śmierci.Ha! ha! ha! Duchu szepnął Scrooge, drżąc jak w febrze. Zrozumiałem, wszystko zrozumiałem.Lostego nieszczęśnika może być moim losem.Do takiego końca prowadzi życie jakie pędzę.Bożemiłosierny, co ja widzę?!Po tym okrzyku, cofnął się przerażony.Obraz zmienił się nagle i Scrooge znalazł się tuż przy łóżku bez kotar, na którym podbrudnym prześcieradłem ktoś leżał.W straszny sposób wyjaśniało się wszystko, co przed chwiląwidział i słyszał.Pokój był ciemny, tak ciemny, że nie można było dokładnie widzieć, co się w nim znajduje,chociaż Scrooge, poruszony jakimś wewnętrznym nakazem, uważnie rozglądał się na wszystkiestrony.Słabe światło, przedostające się z zewnątrz padało prosto na łóżko, gdzie leżał trupograbionego, opuszczonego przez wszystkich człowieka [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Co dalej?Przyszła kolej na panią Wilber.W jej tłumoku znajdowały się prześcieradła, serwety i trochę ubrania; dalej staroświeckie,srebrne łyżeczki do herbaty, szczypce do cukru i trochę obuwia.Jej rachunek również został zapisany na ścianie. Zawsze mam względy dla dam i dlatego więcej im płacę.Ta słabość doprowadzi mnie doruiny wyrzekał stary Joe. Twój rachunek, pani Wilber.Jeżeli zażądasz choć o jednego pensawięcej, to gotów jestem cofnąć moją hojność.42 A teraz, Joe zajrzyj do mojego tłumoka rzekła posługaczka.Joe ukląkł na ziemi i,rozmotawszy nieskończoną liczbę supłów, wydobył ogromny zwój ciemnej materii. Co to takiego? mruknął pod nosem kotary od łóżka? Zgadza się odparła, śmiejąc się, posługaczka. Czyżbyś, kochana przyjaciółko, ściągnęła firanki, kółka, chwasty, słowem całe urządzenie,wtedy kiedy jeszcze leżał na łóżku? zapytał Joe. Zgadłeś odparła posługaczka. Czyżby to nie była odpowiednia pora na to? W tej sprawie muszę ci oddać sprawiedliwość, droga przyjaciółko rzekł Joe. Urodziłaśsię w czepku i jesteś na drodze do zrobienia majątku. Zapewniam cię, ojcze Joe rzekła poważnie posługaczka że wobec takiego człowiekawszelkie skrupuły byłyby śmieszne.Tak jest, uważałabym się za naiwną, gdybym nie skorzystałaz takiej okazji i niczego sobie nie wzięła.Ostrożnie z lampą, Joe dodała zatłuścisz kołdręoliwą. To jego kołdra? zapytał Joe. A czyja? Nie zaziębi się przecież bez niej i nie dostanie kataru. Nie o to chodzi przerwał Joe. Obawiam się, czy nie umarł na jakąś zarazliwą chorobę. Bądz spokojny, ojcze Joe zapewniła go posługaczka. Nie byłam tak spragniona jegotowarzystwa, żebym się miała narazić na niebezpieczeństwo.Nie kręciłabym się przy nim, gdybygo toczyła jakaś zaraza.Miłe mi jeszcze życie.Przypatrz się tej koszuli, ojcze Joe.Zaręczam, żemożesz wypatrzeć oczy, a nie znajdziesz ani jednej dziurki, nawet śladu przetarcia.To najlepszakoszula, jaką nieboszczyk posiadał.Szczęście, że tam byłam, bo inaczej zmarnowaliby ją. W jaki sposób? zapytał zaciekawiony Joe. Włożyliby ją na nieboszczyka i pochowaliby go w niej odparła śmiejąc się posługaczka.Znalazł się nawet jakiś głupiec, co ją już włożył na trupa.Spostrzegłam to w samą porę i zdjęłamz niego tę piękną sztukę białego płótna.W perkalu pójść do grobu nie łaska? Sądzę, że perkal jestnajstosowniejszy dla nieboszczyków, a szczególnie dla tego starego sknery.Scrooge z przerażeniem przysłuchiwał się tej rozmowie.Ludzie ci, siedzący ciasno, jednoprzy drugim, wokół zdobyczy, sprawiali wrażenie drapieżnych zwierząt, budzili w nim takiwstręt, jak bezwstydne demony prowadzące targ o świeżego trupa. Ha! ha! ha! rozprawiała w dalszym ciągu posługaczka, zaśmiewając się, podczas gdy Joewydobywszy z ukrycia flanelowy worek z pieniędzmi, odliczał każdemu z trójki przypadającąnależność to była jedyna dobra rzecz, na jaką zdobył się w całym swoim życiu.Zawszewszystkich odtrącał od siebie, pewnie po to, żebyśmy mogli pożywić się trochę po jego śmierci.Ha! ha! ha! Duchu szepnął Scrooge, drżąc jak w febrze. Zrozumiałem, wszystko zrozumiałem.Lostego nieszczęśnika może być moim losem.Do takiego końca prowadzi życie jakie pędzę.Bożemiłosierny, co ja widzę?!Po tym okrzyku, cofnął się przerażony.Obraz zmienił się nagle i Scrooge znalazł się tuż przy łóżku bez kotar, na którym podbrudnym prześcieradłem ktoś leżał.W straszny sposób wyjaśniało się wszystko, co przed chwiląwidział i słyszał.Pokój był ciemny, tak ciemny, że nie można było dokładnie widzieć, co się w nim znajduje,chociaż Scrooge, poruszony jakimś wewnętrznym nakazem, uważnie rozglądał się na wszystkiestrony.Słabe światło, przedostające się z zewnątrz padało prosto na łóżko, gdzie leżał trupograbionego, opuszczonego przez wszystkich człowieka [ Pobierz całość w formacie PDF ]