Pokrewne
- Strona Główna
- Lackey Mercedes Lot Strzaly (SCAN dal 1116)
- Ken Kesey Lot Nad Kukulczym Gniazdem
- Norton Andre Lot ku planecie Yiktor
- Kesey Ken Lot nad kukulczym gniazdem
- Lackey Mercedes Lot Strzaly
- A. i B. Strugaccy Miliard lat przed koncem swiata
- Strugaccy A. i B Poniedzialek zaczyna sie w sobo
- Strugaccy A. i B Poniedzialek zaczyna sie w sobo (2)
- Grisham John Malowany Dom (2)
- Biblia Gdanska
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wrobelek.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tropiciele rozmawiali.- Byłem wczoraj w tych ruinach.- I jak?- Szczerze mówiąc, rozczarowałem się.- Tak, architektura na pierwszy rzut oka dziwaczna, a potem zaczynasz czuć, że gdzieś to już widziałeś.- Kopuły, parallelepipedy.- Właśnie.Zupełnie jak Ciepły Syrt.- Dlatego nikomu do głowy nie przyszło, że to nie nasze.- Jasne.Po cudach Phobosa i Deimosa.- A mnie właśnie to podobieństwo dziwi.- Analizowali materiał?Jurze było niewygodnie, twardo, ponadto doskwierała mu samotność.Nikt nie zwracał na niego uwagi.Ludzie wydawali mu się obcy, obojętni.Twarz palił siarczysty mróz.W dno czołgu biły fontanny piasku spod gąsienic.Gdzieś obok siedział Żylin, ale nie było go ani widać, ani słychać.Jura poczuł do niego żal.Chciał, żeby jak najszybciej wzeszło słońce, żeby zrobiło sięjasno i ciepło.I żeby przestało tak trząść.Bykow puścił Jurę na Marsa z wielką niechęcią i na osobistą odpowiedzialność Żylina.Sam z Michaiłem Antonowiczem został na statku i kręcił się teraz razem z Fobosem dziewięć tysięcy kilometrów od Marsa.Jura nie wiedział, gdzie znajduje się Jurkowski.Zapewne też brał udział w obławie.Żeby chociaż karabin dali, pomyślał smętnie Jura.W końcu spawałem im obrotnice.Wszyscy wokół mieli karabiny i pewnie dlatego czuli się swobodnie i spokojnie.Człowiek z natury jest niewdzięczny i obojętny, myślał z goryczą Jura.A im starszy, tym gorszy.Gdyby tu byli nasi, byłoby inaczej.Miałbym karabin, wiedziałbym, gdzie jedziemy i po co.Wiedziałbym, co mam robić.Czołg zatrzymał się nagle.Od świateł reflektorów, miotających się po chmurach pyłu, zrobiło się zupełnie jasno.W czołgu wszyscy zamilkli, po chwili Jura usłyszał nieznajomy głos.- Rybkin, wchodźcie na zachodnie zbocze.Kuźmin na wschodnie.Jefferson, zostańcie na południowym.Czołg znowu ruszył.Światło reflektorów wpadło do środka i Jura zobaczył Feliksa, stojącego przy obrotnicy z radiofonem w ręku.- Stań swoją burtą na zachód - zwrócił się Rybkin do kierowcy.Czołg się przechylił i Jura szeroko rozstawił łokcie, żeby nie spaść na dno.- Dobrze - zgodził się Feliks.- Daj jeszcze trochę do przodu, tam jest równiej.Czołg znowu się zatrzymał i Rybkin powiedział do radiofonu:- Rybkin na miejscu, towarzyszu Liwanow.- Dobrze - odparł Liwanow.Wszyscy Tropiciele stali, wyglądając przez burty.Jura też patrzył.Nic nie było widać oprócz pyłu powoli opadającego w promieniach reflektorów.- Kuźmin na miejscu.Tu obok jest jakaś wieża.- Zejdźcie niżej.- Tak jest.- Uwaga! - Teraz Liwanow mówił przez megafon i jego głos przetaczał się nad pustynią jak grom.- Obława zaczyna się za kilka minut.Do wschodu słońca pozostała godzina.Naganiacze będą tu za pół godziny.Za pół godziny włączyć syreny.Można strzelać.To wszystko.Tropiciele zaczęli się krzątać.Znowu rozległ się straszliwy zgrzyt obrotnicy.Burty czołgu najeżyły się karabinami.Pył opadał, sylwetki ludzi stopniowo roztapiały się w ciemnościach nocy.Znowu zalśniły gwiazdy.- Jura! - zawołał Żylin półgłosem.- Co? - rozgniewał się Jura.- Gdzie jesteś? - Tutaj.- Chodź do mnie - polecił surowo Żylin.- Gdzie? - spytał Jura i poszedł w stronę głosu.- Tutaj, do obrotnicy.W czołgu było mnóstwo skrzyń.Skąd one się tu wzięły?, pomyślał Jura.Potężna dłoń Żylina schwyciła go za ramię i pociągnęła do obrotnicy.- Siedź tutaj - rzekł srogo Żylin.- Będziesz pomagał Feliksowi.- Jak? - chciał wiedzieć Jura.Uraza powoli mu przechodziła.- Tutaj są skrzynie z granatami - powiedział cicho Feliks Rybkin i zaświecił latarką.- Wyjmujcie granaty po sztuce, zdejmujcie kapturek z tylnej części i podawajcie mnie.Tropiciele rozmawiali:- Nic nie widzę.- Zimno dzisiaj, wszystko ostygło.- Niedługo jesień.Będzie coraz zimniej.- Ja widzę tylko jakąś kopułę na górze i w nią celuję.- Po co?- To jedyne, co widzę.- A spać można?Jura nad głową usłyszał cichy głos Feliksa:- Słuchajcie, wschodnią stronę obserwuję ja.Nie strzelajcie na razie, chcę wypróbować broń.Jura zdjął kapturek z granatu.Na kilka minut zapadła martwa cisza.- Ale fajna ta Natasza, co? - dobiegł czyjś szept.Feliks poruszył się.Obrotnica skrzypnęła.- Tylko niepotrzebnie tak krótko obcina włosy - odpowiedział głos z zachodniej burty.- Dużo się znasz.- Do mojej żony podobna.Tylko włosy ma krótsze i jaśniejsze.- Czemu ten Sieriożka nic nie robi! To do niego nie podobne.- Jaki Sieriożka?- Sieriożka Biały, astronom [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Tropiciele rozmawiali.- Byłem wczoraj w tych ruinach.- I jak?- Szczerze mówiąc, rozczarowałem się.- Tak, architektura na pierwszy rzut oka dziwaczna, a potem zaczynasz czuć, że gdzieś to już widziałeś.- Kopuły, parallelepipedy.- Właśnie.Zupełnie jak Ciepły Syrt.- Dlatego nikomu do głowy nie przyszło, że to nie nasze.- Jasne.Po cudach Phobosa i Deimosa.- A mnie właśnie to podobieństwo dziwi.- Analizowali materiał?Jurze było niewygodnie, twardo, ponadto doskwierała mu samotność.Nikt nie zwracał na niego uwagi.Ludzie wydawali mu się obcy, obojętni.Twarz palił siarczysty mróz.W dno czołgu biły fontanny piasku spod gąsienic.Gdzieś obok siedział Żylin, ale nie było go ani widać, ani słychać.Jura poczuł do niego żal.Chciał, żeby jak najszybciej wzeszło słońce, żeby zrobiło sięjasno i ciepło.I żeby przestało tak trząść.Bykow puścił Jurę na Marsa z wielką niechęcią i na osobistą odpowiedzialność Żylina.Sam z Michaiłem Antonowiczem został na statku i kręcił się teraz razem z Fobosem dziewięć tysięcy kilometrów od Marsa.Jura nie wiedział, gdzie znajduje się Jurkowski.Zapewne też brał udział w obławie.Żeby chociaż karabin dali, pomyślał smętnie Jura.W końcu spawałem im obrotnice.Wszyscy wokół mieli karabiny i pewnie dlatego czuli się swobodnie i spokojnie.Człowiek z natury jest niewdzięczny i obojętny, myślał z goryczą Jura.A im starszy, tym gorszy.Gdyby tu byli nasi, byłoby inaczej.Miałbym karabin, wiedziałbym, gdzie jedziemy i po co.Wiedziałbym, co mam robić.Czołg zatrzymał się nagle.Od świateł reflektorów, miotających się po chmurach pyłu, zrobiło się zupełnie jasno.W czołgu wszyscy zamilkli, po chwili Jura usłyszał nieznajomy głos.- Rybkin, wchodźcie na zachodnie zbocze.Kuźmin na wschodnie.Jefferson, zostańcie na południowym.Czołg znowu ruszył.Światło reflektorów wpadło do środka i Jura zobaczył Feliksa, stojącego przy obrotnicy z radiofonem w ręku.- Stań swoją burtą na zachód - zwrócił się Rybkin do kierowcy.Czołg się przechylił i Jura szeroko rozstawił łokcie, żeby nie spaść na dno.- Dobrze - zgodził się Feliks.- Daj jeszcze trochę do przodu, tam jest równiej.Czołg znowu się zatrzymał i Rybkin powiedział do radiofonu:- Rybkin na miejscu, towarzyszu Liwanow.- Dobrze - odparł Liwanow.Wszyscy Tropiciele stali, wyglądając przez burty.Jura też patrzył.Nic nie było widać oprócz pyłu powoli opadającego w promieniach reflektorów.- Kuźmin na miejscu.Tu obok jest jakaś wieża.- Zejdźcie niżej.- Tak jest.- Uwaga! - Teraz Liwanow mówił przez megafon i jego głos przetaczał się nad pustynią jak grom.- Obława zaczyna się za kilka minut.Do wschodu słońca pozostała godzina.Naganiacze będą tu za pół godziny.Za pół godziny włączyć syreny.Można strzelać.To wszystko.Tropiciele zaczęli się krzątać.Znowu rozległ się straszliwy zgrzyt obrotnicy.Burty czołgu najeżyły się karabinami.Pył opadał, sylwetki ludzi stopniowo roztapiały się w ciemnościach nocy.Znowu zalśniły gwiazdy.- Jura! - zawołał Żylin półgłosem.- Co? - rozgniewał się Jura.- Gdzie jesteś? - Tutaj.- Chodź do mnie - polecił surowo Żylin.- Gdzie? - spytał Jura i poszedł w stronę głosu.- Tutaj, do obrotnicy.W czołgu było mnóstwo skrzyń.Skąd one się tu wzięły?, pomyślał Jura.Potężna dłoń Żylina schwyciła go za ramię i pociągnęła do obrotnicy.- Siedź tutaj - rzekł srogo Żylin.- Będziesz pomagał Feliksowi.- Jak? - chciał wiedzieć Jura.Uraza powoli mu przechodziła.- Tutaj są skrzynie z granatami - powiedział cicho Feliks Rybkin i zaświecił latarką.- Wyjmujcie granaty po sztuce, zdejmujcie kapturek z tylnej części i podawajcie mnie.Tropiciele rozmawiali:- Nic nie widzę.- Zimno dzisiaj, wszystko ostygło.- Niedługo jesień.Będzie coraz zimniej.- Ja widzę tylko jakąś kopułę na górze i w nią celuję.- Po co?- To jedyne, co widzę.- A spać można?Jura nad głową usłyszał cichy głos Feliksa:- Słuchajcie, wschodnią stronę obserwuję ja.Nie strzelajcie na razie, chcę wypróbować broń.Jura zdjął kapturek z granatu.Na kilka minut zapadła martwa cisza.- Ale fajna ta Natasza, co? - dobiegł czyjś szept.Feliks poruszył się.Obrotnica skrzypnęła.- Tylko niepotrzebnie tak krótko obcina włosy - odpowiedział głos z zachodniej burty.- Dużo się znasz.- Do mojej żony podobna.Tylko włosy ma krótsze i jaśniejsze.- Czemu ten Sieriożka nic nie robi! To do niego nie podobne.- Jaki Sieriożka?- Sieriożka Biały, astronom [ Pobierz całość w formacie PDF ]