[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A jednak już na pierwszy rzut oka wyczuwało się, że nie są to zwykli obywatele Gladiusa.Gdyby ktoś z oddali obserwował sylwetki mężczyzn, sposób poruszania, gestykulację, bez wątpienia dostrzegłby ich zadziwiające podobieństwo.Jakby byli braćmi.“Środa, 13 maja, godzina osiemnasta.Przybyli goście, których priorytet praw umożliwa samowolne wejście na teren posesji - poinformował mózg domu, na chwilę zatrzymując projekcję najnowszego serwisu wiadomości.-Jednak stoją przy furtce i czekają na pańską zgodę.”- Kto to?“Status uniemożliwia kierowanie do nich pytań.”- Wpuść - powiedział Daniel.Poprawił się na fotelu, sięgnął po szklankę z zimnym napojem.Usłyszał szmer otwieranych drzwi, kroki na korytarzu, kilka cichych słów.Wreszcie spokojny głos:- Daniel Bondaree?- Tak - odpowiedział Daniel nie podnosząc się z.fotela.Trzej mężczyźni stanęli obok siebie nieruchomo.Byli bardzo wysocy, ich łyse głowy sięgały niemal sufitu.Nosili proste, szarozielone bluzy i spodnie oraz krwistoczerwone buty.Każdy miał mały neseser.Kartridże sterczały z boku ich czaszek niczym ogromne czyraki.Daniel dostrzegł też otwarte końcówki czipów na nadgarstkach dłoni.- Dysponujemy najwyższymi kodami dostępu.Możemy zmusić pana do odpowiedzi na każde pytanie.Działamy poza wojskową i cywilną jurysdykcją Gladiusa - powiedział mężczyzna stojący w środku.Podniósł dłoń.Otoczyła ją zielona poświata wirtualnej projekcji.Światło zgęstniało, zaczęło formować dziwne kształty.- Oto nasze pełnomocnictwa.Przed oczami Daniela rozwinęła się zielona mapa planety.Rozpoznawał kształty kontynentów, znał je przecież każdy człowiek, niezależnie od tego, jak daleko od tego świata mieszkał.To była mapa Ziemi, kolebki rodzaju ludzkiego.- Jestem obywatelem planety Gladius - powiedział Daniel.- Nie podlegam rezydentom solarnym.- Na mocy porozumień zawartych z Radą Elektorów dwanaście minut temu, wydzielone jednostki specjalne Gwardii Ludzkości zostały włączone do operacji antykorgardzkich.Otrzymały też przywileje dotyczące kontaktów z obywatelami Gladiusa.- Czy to oznacza, że Dominium weszło do wojny z korgardami?- Nie.To oznacza, że zostaliśmy poproszeni o pomoc w rozbiciu podziemnych organizacji wrogich legalnie wybranej Radzie Elektorów, mogących stanowić zagrożenie dla rezydentury solarnej oraz spiskujących z korgardami.Daniel nie odpowiedział od razu.Teraz dopiero zrozumiał, co się stało.Zdominowana przez uległych Rada Elektorów ściągnęła na planetę pomoc z Dominium.Ale nie żołnierzy i naukowców, mogących pokonać korgardów, tylko funkcjonariuszy solarnych służb bezpieczeństwa, mających pomóc w rozprawie z opozycją.- Czy jestem o coś oskarżony? - spytał w końcu Daniel.Przemawiający do tej pory mężczyzna spojrzał na swojego towarzysza.Ten wystąpił krok do przodu i lekko mrużąc oczy powiedział:- Otwieram procedurę przesłuchania numer czternaście.Nie jesteś o nic oskarżony.Interesują nas zeznania dotyczące służby w grupie o kryptonimie “Huragan”.Zeznania są dobrowolne, a procedura nie przewiduje możliwości użycia sond psychicznych.Jesteś jednak zobowiązany do udzielania pełnych odpowiedzi.W razie uzasadnionych wątpliwości co do prawdziwości zeznań, przeszeregujemy twoje przesłuchanie do innej kategorii, co może oznaczać zastosowanie systemów wykrywania kłamstwa, sond pamięciowych i psychotropów.Czy rozumiesz swoją sytuację?- Rozumiem - powiedział Bondaree po chwili milczenia.- Gotowe! - oznajmił mężczyzna, podając Danielowi specjalne okulary.- Nałóż to.Dwaj przybysze siedzieli przy stoliku, uważnie obserwując wskaźniki na powyciąganych z neseserów aparatach.Trzeci stał w głębi pokoju nieruchomo niczym posąg.Miał zamknięte oczy, dłonie przyciskał do policzków.Daniel nie dostrzegł, by w ciągu kilku ostatnich minut drgnął choć jeden jego mięsień.- Czy on się łączy z Siecią Mózgów? - spytał.- To nie twoja sprawa.Załóż okulary i zaczynamy! Daniel wzdrygnął się, gdy dotknął oprawki okularów.Wydała mu się ciepła i drżąca - żywa!- To jest bioautomat - przybysze byli najwyraźniej przyzwyczajeni do takich reakcji.- Nie gryzie.- Żądam, aby przesłuchanie zostało zapisane w trybie notarialnym.Do informacji moich przełożonych i prawnika.- Posłuchaj, facet - bezpieczniak podniósł głos.Pochylił się w stronę Daniela, szukając wzrokiem jego spojrzenia.Gra, pomyślał Bondaree.To wszystko wyuczone sztuczki.- Posłuchaj, facet - powtórzył bezpieczniak.- Ty chyba ciągle nie rozumiesz.Nie rozmawiają z tobą chłopcy z waszego Departamentu Bezpieczeństwa ani twoi koleżkowie tanatorzy.Rozmawiasz z nami.Żeby było jaśniej, reprezentujemy służby specjalne armii solarnej.Każde wystąpienie przeciw nam, każda próba przeszkadzania mi w pracy zakończy się dla ciebie bardzo źle.Bądź grzeczny i nie chrzań głupot.Dotyczy cię czternasta procedura przesłuchań, bo wszystkich was, zaplutych gnojków z “Huraganu”, uznano za bohaterów.Taka widać polityka.Ja się do niej mieszać nie będę.Ale oni nie wmieszają się w to, co zrobię ja, żeby wyciągnąć z ciebie wszystkie wiadomości.Czy to jasne?- Jasne - burknął Daniel.- No! - z zadowoleniem powiedział bezpieczniak.- Masz szczęście.- Próbujesz mnie nastraszyć? - Daniel obracał w dłoniach żywe okulary.Oprawka była ciepła, pokryta krótką gęstą sierścią, pod jej powierzchnią wyczuwało się łagodne pulsowanie.- Musisz się postarać.Niełatwo jest nastraszyć tanatora.- Zabijałeś ludzi, co? - spytał drugi z bezpieczniaków.- Wielu.- Rozwalałeś im łby, wysadzałeś ich, trułeś, dusiłeś, paliłeś.Coś pominąłem?- Chyba nie.- Toś dzielny, żołnierzu - powiedział i podniósł ramię.Z jego nadgarstka strzelił snop światła i już po chwili przed Danielem zbudowała się holograficzna scena: niewielkie, pomalowane na biało pomieszczenie, z którego ścian wyrastały jakieś konstrukcje, aplikatory, ostrza.Obraz przez chwilę trwał nieruchomo, a potem w jego wnętrzu pojawił się człowiek.Jego ręce i nogi były rozciągnięte pomiędzy ścianami celi, przytrzymywane przez stalowe łapy.W ciało więźnia jedna po drugiej wbijały się igły aplikatorów, do skóry przywierały rzepy serwerów, czaszkę pokryła lśniąca sieć elektrod, a na nadgarstku, potylicy i klatce piersiowej aparaty zaczęły wbudowywać w skórę gniazda czipowe.Obraz znów się zmienił.Widać było, jak ciało drży, jak mierniki pokazują wstrzykiwanie do organizmu coraz potężniejszych dawek różnych preparatów, jak zmienia się natężenie ostrzy skanerów mózgowych.Znów cięcie.Ciało jest spuchnięte.Skóra dużymi płatami schodzi z pleców i brzucha, pozostawiając krwawe rany.Mężczyzna szamocze się w więzach, potrząsa głową, próbuje wierzgać spętanymi nogami.A jego twarz.powiększone oczy, popękana do krwi skóra, wybite zęby, zakrwawiony język, co chwila wysuwający się spomiędzy warg w jakimś prazwierzęcym odruchu.- Powiedział wszystko, co chcieliśmy.To, czego nie powiedział, sami wycisnęliśmy z jego mózgu.Przy okazji zrobiło się z nim to.A dostał ledwie pierwszą dawkę.Projekcja zgasła równie gwałtownie, jak się pojawiła.Daniel znów zobaczył twarz bezpieczniaka.- Zaczynamy.Bondaree założył okulary.Poczuł jak ciepłe oprawki pęcznieją, wyginają się, aż w końcu szczelnie przyklejają do skóry, zakrywając oczy.Już po chwili ze zdumieniem stwierdził, że przestał je czuć, najwyraźniej dostosowały się do ciepłoty ciała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl