[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powietrze było gęste od tytoniowego dymu, zapachu perfum i whisky.Zespół grał niezwykle głośno - kiedy rozpoczynał kolejny utwór, wydawało się, że popękają kryształy.Gdy Harry chciał coś powiedzieć do Rity, musiał krzyczeć, chociaż byli blisko siebie, siedząc przy mikroskopijnym stoliku.Kiedy zaczął się spektakl, Harry zapomniał o dymie i hałasie.Dziewczęta były wspaniałe.Długie nogi.Pełne, wysoko osadzone piersi.Wąskie talie.Elektryzujące twarze.Większa różnorodność niż mogły wchłonąć oczy.Więcej piękna, niż rozum mógł pojąć, a serce docenić.Wszelkie kroje skąpych kostiumów: skórzane paski, łańcuchy, futra, kozaki, wysadzane klejnotami bransolety, pióra, jedwabne szale.Miały mocno pomalowane oczy.Twarze i ciała niektórych tancerek pokrywały mieniące się, jaskrawe wzory.- Za godzinę to wszystko stanie się nudne - stwierdziła Rita.- Idziemy? - Gdy byli już na zewnątrz, stwierdziła: - Nie rozmawialiśmy jeszcze o mojej książce, a przecież o to właśnie ci chodziło.Mam propozycję: wstąpimy do hotelu George V, napijemy się tam szampana i porozmawiamy.Był trochę zmieszany.Dawała do zrozumienia coś, co się wzajemnie wykluczało.Przecież poszli do Crazy Horse po to, żeby się wprowadzić w odpowiedni, podekscytowany nastrój.Czy nie wydawało się logiczne, że powinni posunąć się obecnie o krok dalej? A teraz nagle chciała mówić o książkach?Gdy minęli hotelowy hol i weszli do windy, zapytał:- Czy na górze jest restauracja?- Nie wiem.Idziemy do mojego pokoju.Ogarniało go coraz większe zdumienie.- Nie mieszkasz w hotelu konferencyjnym? Wiem, że wygląda dość nieciekawie, ale tutaj jest potwornie drogo.- Za „Zmienianie jutra” dostałam okrągłą sumkę.Nareszcie mogę zaszaleć.Mam niewielki pokój z widokiem na park.W środku, obok łóżka, w srebrnym kubełku wypełnionym lodem chłodził się szampan.- To moët.Mógłbyś go otworzyć? - powiedziała, wskazując na butelkę.W chwili gdy wyciągał szampana z kubełka, zobaczył, jak drgnęła niespokojnie.- Brzęk lodu - powiedziała.- Co w nim takiego?Ociągała się z odpowiedzią.- Po prostu wywołuje nieprzyjemne uczucie, podobnie jak drapanie paznokciami po tablicy.Wyczuwał ją już na tyle dobrze, iż wiedział, że nie mówi prawdy.Zadrżała, ponieważ dźwięk obijających się kawałków lodu wywoływał w niej nieprzyjemne wspomnienia.Przez moment miała nieobecne spojrzenie, jakby oglądała przywołane z przeszłości obrazy.Jej twarz na krótko spochmurniała.- Lód nie zdążył się prawie w ogóle stopić - zauważył.- Kiedy to zamówiłaś?Otrząsając się z nieprzyjemnych wspomnień spojrzała na niego i znowu się uśmiechnęła.- Gdy wyszłam do toalety w Lapérouse.- Ty mnie chyba uwodzisz! - stwierdził z niedowierzaniem w głosie.- Jak wiesz, żyjemy pod koniec dwudziestego wieku.- No cóż, rzeczywiście zauważyłem, że w dzisiejszych czasach niektóre kobiety noszą spodnie - powiedział kpiąco.- Czy czujesz się obrażony?- Tym, że kobiety noszą spodnie?- Tym, że mam zamiar ściągnąć twoje.- O nieba, nie.- Jeśli na zbyt wiele sobie pozwalam.- Wcale nie.- Tak naprawdę, nigdy wcześniej nie robiłam czegoś podobnego.Mam na myśli pójście do łóżka na pierwszej randce.- Ja też nie.- Ani na drugiej czy trzeciej, jeśli chodzi o ścisłość.- Ja również.- Ale czuję, że nie ma w tym nic niewłaściwego, prawda?Wstawił butelkę z powrotem do lodu.Wziął ją w ramiona.Miała usta jak sen, a dotyk jej ciała był dotykiem przeznaczenia.Zrezygnowali z wzięcia udziału w pozostałej części sympozjum - zostali w łóżku.Zamawiali posiłki do pokoju.Rozmawiali, kochali się i spali jak odurzeni.Ktoś wołał go po imieniu.Zdrętwiały z zimna, pokryty skorupą zmrożonego śniegu, Harry podniósł się z przyczepy, porzucając słodką krainę wspomnień.Obejrzał się przez ramię.Claude Jobert wpatrywał się w niego przez tylną szybę pojazdu.- Harry! Hej, Harry! - jego głos z trudem przebijał się przez szum wiatru i hałas silnika.- Światła! Z przodu! Zobacz!W pierwszej chwili nie zrozumiał, o co chodzi Claude’owi.Był skostniały z zimna i w połowie wciąż przebywał w Paryżu, w pokoju hotelowym.Podniósł wzrok i zobaczył, że poruszają się prosto w kierunku przymglonego, żółtawego światła, rozświetlającego padające płatki śniegu i pełzającego nieśmiało po lodzie.Uklęknął i podparł się rękami, gotowy do zeskoczenia z przyczepy natychmiast, gdy tylko się zatrzyma.Pete Johnson prowadził pojazd po dobrze znanym płaskowyżu i po chwili wjechał w zagłębienie, gdzie niedawno stały igloo - obecnie poprzebijane i zmiażdżone wielkimi bryłami lodu.Jednak silnik jednego z pojazdów pracował, reflektory były włączone, a obok stało dwoje ludzi ubranych w polarne kombinezony i machających do nich rękami.Jedną z nich była Rita.Harry wyskoczył z przyczepy, zanim pojazd się zatrzymał.Wpadł w śnieg, potoczył się po nim, wstał na nogi i pobiegł do niej.- Harry!Wziął Ritę w ramiona, unosząc prawie nad swoją głową, następnie postawił ją na lodzie, ściągnął maskę z twarzy i chciał coś powiedzieć, ale nie mogąc wymówić ani słowa, tylko ją uściskał.W końcu drżącym głosem zapytała:- Nic ci się nie stało?- Tylko lekkie krwawienie z nosa.- To wszystko?- W dodatku już minęło.A co z tobą?- Po prostu najadłam się strachu.Wiedział, że zawsze walczyła ze swoim strachem przed śniegiem, lodem i zimnem.Podziwiał jej determinację w uporczywym zmaganiu się z lękiem i w ciągłym decydowaniu się na pracę w warunkach, które ją przerażały.- Tym razem miałaś naprawdę powody do obaw - stwierdził.- Wiesz co zrobimy, jeśli uda nam się wydostać z tej cholernej góry lodowej?Potrząsnęła głową i przetarła zmrożone gogle, tak że mógł zobaczyć jej cudowne zielone oczy.Były rozpromienione ciekawością i zachwytem.- Pojedziemy do Paryża - zaproponował.- Do salonu Crazy Horse - dodała, uśmiechając się.- Hotel George V.- Pokój z widokiem na ogrody.- Szampan moët.Gdy ściągnął gogle z twarzy, pocałowała go.Opierając dłoń na ramieniu Harry’ego, Pete stwierdził:- Nie zapominajcie też o tych, których żony nie lubią mrozów.Nie słyszeliście, co mówiłem? Powiedziałem: cała paczka znowu jest razem - i wskazał na dwa pojazdy śnieżne, pędzące po lodzie w ich kierunku.- Roger, Brian i George - powiedziała Rita z wyraźną ulgą.- To na pewno oni - dodał Johnson.- Trudno się tutaj spodziewać kogoś innego.- Cała paczka jest razem - przyznał Harry.- Ale co, na Boga, mamy teraz robić?13:32Podczas czternastej doby studniowej misji szpiegowskiej rosyjski atomowy okręt podwodny Ilja Pogodin dotarł do pierwszego punktu, z którego planowano rozpocząć nasłuch elektroniczny.Kapitan Nikita Gorow wydał rozkaz utrzymania stałej pozycji łodzi, będącej pod wpływem niezbyt silnych, południowo-wschodnich prądów podmorskich.Znajdowali się na północny zachód od wyspy Jan Mayen, czterdzieści mil morskich od wybrzeży Grenlandii i trzydzieści pięć metrów pod wzburzoną powierzchnią Pomocnego Atlantyku.Ilja Pogodin otrzymał swoją nazwę dla uczczenia jednego z bohaterów Związku Radzieckiego w okresie, zanim skorumpowany, biurokratyczny system upadł, a totalitarne państwo runęło pod ciężarem swojej własnej niewydolności i afer finansowych.Pomimo to nazwa okrętu nie została zmieniona, częściowo dlatego, że wojsko jest przywiązane do tradycji, jak również dlatego, że nowa niby-demokracja wydawała się bardzo krucha i nietrwała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl