[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy możesz pracować tak dalej równie dobrze?- Dam z siebie wszystko.- W takim razie myślę, że plaga nie zabierze ze sobą nikogo więcej.Jak widziałaś, w tym przypadku powiodło się nam całkiem nieźle.Staruszka już w niewielkim stopniu przypominała chorą osobę.Opuchlizna szczęk zmniejszyła się niemal o połowę.Bezspornie i gorączka zaczęła opadać.Widząc to, Talia po­czuła się ogromnie podniesiona na duchu.Po raz pierwszy od bardzo dawna udało jej się zrobić coś właściwie.Kiedy uporali się ze wszystkimi leżącymi w chacie, Uzdrowicielka poleciła Talii odpocząć.Dziewczyna, przypo­mniawszy sobie, że wchodząc do środka dostrzegła obok ogniska juki złożone przez Krisa w stos, poszperała w nich przez chwilę i wydobyła nieco suszonego mięsa i owoców.Jednak przekonała się, że apetyt wcale jej nie dopisuje i nie ma ochoty nawet na jeden kęs.A więc, zamiast jeść, siadła na ziemi zgarbiona, ze skrzyżowanymi nogami, tyłem do paleniska i, przymknąwszy powieki, zaczęła wchłaniać ple­cami bijące od ognia ciepło.Była zbyt otępiała ze zmęczenia, by cokolwiek odczuwać, i tak wdzięczna za chwilę wytchnie­nia, że pragnęła jedynie napawać się ciszą, jaka zapanowała w jej myślach.- Niemądra dziewczyno! Niczego nie nauczyłaś się o twoim Darze w tym waszym Kolegium?Zaskoczona Talia otworzyła oczy.Ujrzała stojącą nad so­bą Kerithwyn z parującym kubkiem w jednej i jakąś sztabką w drugiej dłoni.- Doskonale powinnaś wiedzieć o tym, że jeśli nie uzu­pełnisz utraconej energii, nikomu się na nic nie przydasz! - wepchnęła Talii w ręce obie rzeczy.- Wiem, że nie jesteś głodna, ale pomimo wszystko - jedz! Uporaj się z tym, a potem znajdź swojego przyjaciela i zmuś go, by także coś zjadł i się przespał.Wygląda, że od tygodnia nie robił ani jednego, ani drugiego.Nie obawiaj się, kiedy będziecie mi potrzebni, odnajdę was.I nie zapomnijcie, by niczego nie brakowało i waszym Towarzyszom!Okazało się, że były to sprasowane razem w sztabkę su­szone owoce, orzechy i miód.W innych okolicznościach Ta­lia mogłaby uznać je za nieznośnie słodkie, teraz jednakże, po pierwszym zjedzonym z przymusu kęsie, zyskały na sma­ku tak niepomiernie, że dalsze poszły już gładko; stwierdzi­wszy, że w kubku znajduje się napar podawany przez Krisa ofiarom epidemii, oszczędziła kawałeczek, by na końcu usu­nąć z ust obrzydliwy smak.Najpierw odnalazła Rolana.Kris rozsiodłał go, okrył de­rkami i zaprowadził do stajni przy oberży.Zostawił w jego zasięgu paszę i wodę, jednak nie miał już czasu, by bardziej się o niego zatroszczyć.Talia wyczesała Rolana zgrzebłem i troskliwie wyczyści­ła, myśląc z ulgą, że Towarzysze są istotami inteligentnymi, i same dbają o to, by ochłonąć i wrócić do formy.Nie ulegało wątpliwości, że Rolan był znużony - po raz pierwszy, od kiedy go poznała - i głodny, lecz poza tym bieg nie odbił się w żaden sposób na jego zdrowiu, Otuliła go starannie derkami przed mrozem i poszła rozejrzeć się za zapasami.Potem dosypała suszonych owoców do słodkiej paszy i umieściła ją tak, by z łatwością mógł jej dosięgnąć, a następnie przygotowała kociołek gorącej owsianki, którą Rolan naty­chmiast łapczywie wysiorbał, kiedy już ochłonął na tyle, by móc jeść.Choć była bardzo zmęczona, uświadomiła sobie, że po­winna sprawdzić, jak się miewa Tantris.Towarzysz Krisa zarżał radośnie na jej widok i błagalnie zadzwonił pustym wiadrem na ziarno.Roześmiała się - ile to czasu upłynęło od chwili, kiedy to po raz ostatni się śmiała - nie brako­wało mu siana i nie umarłby z głodu, jednak bezspornie domagał się, by i jego poczęstować tak jak Rolana.Wyświad­czyła mu tę przysługę, podczas gdy on z wdzięcznością trącał ją swymi chrapami.Wypuszczone na obszerny wybieg, gdzie i po tygodniu nie zabrakłoby dla nich paszy, chirra, czuły się znakomicie.Zmieniła im wodę i udała się na poszukiwa­nie Krisa.Nie musiała go długo przekonywać, iż powinien położyć się na legowisku, które dla niego rozłożyła obok paleniska.Zasnął, nie zdążywszy nawet dojeść otrzymanych od niej racji.Ostrożnie wyjęła mu je z rąk, odstawiając tak, by mógł je z łatwością dosięgnąć po przebudzeniu, a potem sama zajęła się tym, od czego go odciągnęła.Harowali w troje do późna w nocy jak niewolnicy, prze­łykając w pośpiechu jedzenie i zapadając na chwilę w drzem­kę, gdy wydawało się, że nikomu nie jest potrzebna natych­miastowa pomoc.Najosobliwszym było to, że krucha Kerithwyn okazywała najmniejsze oznaki znużenia; była nie­wiarygodnie wytrzymała i niestrudzona.Często strofowała ich, by nieco odpoczęli, choć sama najrzadziej stosowała się do własnych rad.Cała trójka była krańcowo wyczerpana.Chwiali się na nogach, kiedy rozległo się tak długo oczekiwane przez nich bębnienie kopyt o bramę, ogłaszające przybycie dwóch Uzdrowicieli w eskorcie Heroldów.Oboje nowo przybyli - wielki, włochaty jak niedźwiedź Uzdrowiciel i wyglądająca tak młodo dziewczyna, że niedawno dopiero musiała otrzy­mać swe Zielone szaty - nie ociągając się, zastąpili Kerit­hwyn, która, znalazłszy dla siebie skrawek płaskiego miejsca i kilka kocy, natychmiast zapadła w sen.Doświadczeni w po­maganiu Uzdrowicielom Heroldowie odesłali Talię i Krisa, by spędzili w swych legowiskach, pierwszą od chwili przy­bycia tutaj, spokojną noc.Następny dzień zastał ich wszystkich na nogach przy ro­bocie.Posilając się i śpiąc na zmianę, doprowadzili do tego, że kilku z chorych wydobrzało na tyle, by im pomóc w opiece nad współziomkami.Wtedy to Kerithwyn łagodnie, lecz sta­nowczo powiedziała Krisowi, by ruszyli w dalszą drogę.- Nie jesteście nam już dłużej potrzebni - stwierdziła z naciskiem.- Nasi Heroldowie mogą rozstrzygnąć wszel­kie spory.Wieści i nowe prawa docierają do nas raz na miesiąc, świetnie poradzimy sobie z przekazaniem raportów.Chcę, byście znaleźli się jak najdalej stąd, zanim któreś z was dotknie plaga.- Ale.- zaprotestował Kris.- Jazda stąd! - krzyknęła do niego.- Miałam już z plagą do czynienia sześć razy, to jest siódmy.Nie zanie­dbujecie waszych obowiązków.Loris i Herold Pelsin zostaną tutaj aż do Śródzimia.Mieszkańcy tej mieściny nie będą was potrzebować! A teraz, jazda!Kris pozbierał swoje rzeczy, wziął nieco świeżej żywności dla uzupełnienia suchych zapasów - przy takim mrozie, długo miała zachować świeżość - i zostawił przybyłym Heroldom zebrane dotąd raporty, by je odesłali do stolicy.Jednak Talia nie wywinęła się tak łatwo [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl