Pokrewne
- Strona Główna
- Jasieński Bruno Wiersze. Pień o głodzie. Przekłady. Manif
- King Stephen Mroczna wieza I Roland
- Gall Anonim Kronika
- Gordon R. Dickson Smoczy rycerz T1
- Stalo sie jutro Zbior 19 (SCAN dal 833)
- Sonny Hassell & Ais Fade (#4)
- Ania01 Ania z Zielonego Wzgorza
- Dav
- Albert Speer Wspomnienia (3)
- Zbigniew Nienacki Raz w roku w Skiroławkach
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- jacek94.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Roland powiada: Mój towarzysz się pogniewał.Dobry to jest druh przy moimboku.Za takie ciosy Karol mocniej nas ukocha. I bardzo głośno krzyczy: Bijcie, rycerze!CXVIIIZ drugiej strony spieszy poganin Waldabron; on to pasował króla Marsyla na rycerza.Maon na morzu czterysta statków; nie masz żeglarza, który by mu nie podlegał.ZdobyłJerozolimę zdradą, pogwałcił świątynię Salomona i nad sadzawką zabił patriarchę, To on,przyjąwszy przysięgę hrabiego Ganelona, dał mu swój miecz i tysiąc dukatów.Dosiada konia,którego zowią Gramimondem, sokół nie jest tak rączy! Spina go ostrymi ostrogami i pędzi,aby natrzeć na Samsona, potężnego diuka.Kruszy mu tarczę, psuje pancerz, wbija mu w ciałoproporzec i chwyciwszy oburącz drzewce wysadza go z siodła i kładzie trupem.,,Bijcie,poganie, zwyciężymy ich snadnie! Francuzi powiadają: Boże, cóż za żałoba po takimbaronie!29CXIXKiedy hrabia Roland widzi, że Samson padł, rozumiecie, iż przejęło go to dotkliwąboleścią.Kłuje konia, pędzi co sił na poganina.Dzierży swego Durendala, który więcej jestwart niż szczere złoto.Pędzi waleczny rycerz i wali go co sił po hełmie, na którym kamienieoprawne są w złoto.Rozcina mu głowę i pancerz, i tułów, i piękne siodło wysadzanekamieniami, i koniowi nadcina głęboko krzyża; i ha, niech, kto chce, gani go albo chwali! zabija obu.Poganie mówią: Okrutny to dla nas cios! Roland odpowiada: Nie mogęwaszych miłować, pycha idzie za wami i krzywda!CXXBył tam Afrykanin przybyły z Afryki; to Malkinat, syn króla Malkuda.Zbroja na nim zeszczerego złota, błyszczy w słońcu ponad wszystkie inne.Siedzi na koniu, którego zowiąSzalony Skok; nie masz bydlęcia, które by mu dorównało w biegu.Spieszył ugodzić Anzeisaw tarczę; obcina mu pola lazurowe i czerwone.Przerwał mu siatkę kolczugi, wbija mu wciało kopię, żelazo i drzewce.Hrabia padł martwy, czas jego przeminął.Francuzi mówią: Baronie, jakże żal nam ciebie!CXXIJedzie polem Turpin arcybiskup.Nie było człeka z wygoloną tonsurą i śpiewającego msze,który by dokazał tylu znamienitych czynów.Rzecze do poganina: Niech Bóg na ciebie ześlewszystko nieszczęście! Zabiłeś męża, którego serce me żałuje. Wypuszcza przed siebiedzielnego rumaka i wali poganina w tarczę toledańską takim ciosem, że kładzie go martwegona zieloną murawę.CXXIIZ drugiej strony przybywa poganin, Grandwin, syn Kapuela, króla Kapadocji.Siedzi nakoniu, którego nazywa Marmojrem; szybszy to koń niż wszelki ptak w powietrzu.Puszczacugle, spina go ostrogą i pędzi ugodzić Geryna całą siłą.Kruszy mu złocistą tarczę, strąca mują ze szyi.Następnie rozpruwa mu pancerz, zatapia mu w ciało cały swój błękitny proporzec iwali go trupem na wysoką skałę.Zabija jeszcze Geriera, jego towarzysza, i Beranżera, i Witaz Antonin, po czym uderza na bogatego diuka, Astorga, który trzymał lennem Walencję iAnwer nad Rodanem.Wali go trupem; poganie się cieszą.Francuzi mówią: Co za pomór nanaszych!CXXIIIHrabia Roland trzyma swój miecz zakrwawiony.Posłyszał dobrze, że Francuzi tracą30ducha.Tak się tym zafrasował, że omal mu serce nie pęknie.Rzekł do poganina: NiechajBóg ześle na ciebie wszystkie nieszczęścia! Drogo ci sprzedam tego, któregoś zabił! Spinakonia.Który zwycięży? Oto się zmagają.CXXIVGrandwin był dzielny i waleczny, krzepki ł śmiały w boju.Na drodze swojej spotkał onRolanda.Nigdy go nie widział; poznaje go wszelako po hardej twarzy, po pięknym ciele, pospojrzeniu i postawie; zląkł się, nie może tego ukryć.Chce uciekać, ale na próżno.Hrabiaugodził go ciosem tak cudownym, że przeciął mu cały hełm aż do przyłbicy, przecina mu nosi usta, i zęby, i cały tułów, i kolczugę z tęgiego drutu, i srebrny łęk u złoconego siodła, igłęboko wbija miecz w grzbiet konia.Nie masz lekarstwa, zabił ich obu i jęknęli wszyscyhiszpańscy rycerze.Francuzi powiadają: Nasz wódz dobrze kropi!CXXVBitwa jest cudowna; staje się coraz zażartsza.Francuzi walą krzepko i wściekle.Przecinająpięści, boki, krzyże, przeszywają odzież do żywego ciała i krew płynie jasnym strumieniempo zielonej trawie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Roland powiada: Mój towarzysz się pogniewał.Dobry to jest druh przy moimboku.Za takie ciosy Karol mocniej nas ukocha. I bardzo głośno krzyczy: Bijcie, rycerze!CXVIIIZ drugiej strony spieszy poganin Waldabron; on to pasował króla Marsyla na rycerza.Maon na morzu czterysta statków; nie masz żeglarza, który by mu nie podlegał.ZdobyłJerozolimę zdradą, pogwałcił świątynię Salomona i nad sadzawką zabił patriarchę, To on,przyjąwszy przysięgę hrabiego Ganelona, dał mu swój miecz i tysiąc dukatów.Dosiada konia,którego zowią Gramimondem, sokół nie jest tak rączy! Spina go ostrymi ostrogami i pędzi,aby natrzeć na Samsona, potężnego diuka.Kruszy mu tarczę, psuje pancerz, wbija mu w ciałoproporzec i chwyciwszy oburącz drzewce wysadza go z siodła i kładzie trupem.,,Bijcie,poganie, zwyciężymy ich snadnie! Francuzi powiadają: Boże, cóż za żałoba po takimbaronie!29CXIXKiedy hrabia Roland widzi, że Samson padł, rozumiecie, iż przejęło go to dotkliwąboleścią.Kłuje konia, pędzi co sił na poganina.Dzierży swego Durendala, który więcej jestwart niż szczere złoto.Pędzi waleczny rycerz i wali go co sił po hełmie, na którym kamienieoprawne są w złoto.Rozcina mu głowę i pancerz, i tułów, i piękne siodło wysadzanekamieniami, i koniowi nadcina głęboko krzyża; i ha, niech, kto chce, gani go albo chwali! zabija obu.Poganie mówią: Okrutny to dla nas cios! Roland odpowiada: Nie mogęwaszych miłować, pycha idzie za wami i krzywda!CXXBył tam Afrykanin przybyły z Afryki; to Malkinat, syn króla Malkuda.Zbroja na nim zeszczerego złota, błyszczy w słońcu ponad wszystkie inne.Siedzi na koniu, którego zowiąSzalony Skok; nie masz bydlęcia, które by mu dorównało w biegu.Spieszył ugodzić Anzeisaw tarczę; obcina mu pola lazurowe i czerwone.Przerwał mu siatkę kolczugi, wbija mu wciało kopię, żelazo i drzewce.Hrabia padł martwy, czas jego przeminął.Francuzi mówią: Baronie, jakże żal nam ciebie!CXXIJedzie polem Turpin arcybiskup.Nie było człeka z wygoloną tonsurą i śpiewającego msze,który by dokazał tylu znamienitych czynów.Rzecze do poganina: Niech Bóg na ciebie ześlewszystko nieszczęście! Zabiłeś męża, którego serce me żałuje. Wypuszcza przed siebiedzielnego rumaka i wali poganina w tarczę toledańską takim ciosem, że kładzie go martwegona zieloną murawę.CXXIIZ drugiej strony przybywa poganin, Grandwin, syn Kapuela, króla Kapadocji.Siedzi nakoniu, którego nazywa Marmojrem; szybszy to koń niż wszelki ptak w powietrzu.Puszczacugle, spina go ostrogą i pędzi ugodzić Geryna całą siłą.Kruszy mu złocistą tarczę, strąca mują ze szyi.Następnie rozpruwa mu pancerz, zatapia mu w ciało cały swój błękitny proporzec iwali go trupem na wysoką skałę.Zabija jeszcze Geriera, jego towarzysza, i Beranżera, i Witaz Antonin, po czym uderza na bogatego diuka, Astorga, który trzymał lennem Walencję iAnwer nad Rodanem.Wali go trupem; poganie się cieszą.Francuzi mówią: Co za pomór nanaszych!CXXIIIHrabia Roland trzyma swój miecz zakrwawiony.Posłyszał dobrze, że Francuzi tracą30ducha.Tak się tym zafrasował, że omal mu serce nie pęknie.Rzekł do poganina: NiechajBóg ześle na ciebie wszystkie nieszczęścia! Drogo ci sprzedam tego, któregoś zabił! Spinakonia.Który zwycięży? Oto się zmagają.CXXIVGrandwin był dzielny i waleczny, krzepki ł śmiały w boju.Na drodze swojej spotkał onRolanda.Nigdy go nie widział; poznaje go wszelako po hardej twarzy, po pięknym ciele, pospojrzeniu i postawie; zląkł się, nie może tego ukryć.Chce uciekać, ale na próżno.Hrabiaugodził go ciosem tak cudownym, że przeciął mu cały hełm aż do przyłbicy, przecina mu nosi usta, i zęby, i cały tułów, i kolczugę z tęgiego drutu, i srebrny łęk u złoconego siodła, igłęboko wbija miecz w grzbiet konia.Nie masz lekarstwa, zabił ich obu i jęknęli wszyscyhiszpańscy rycerze.Francuzi powiadają: Nasz wódz dobrze kropi!CXXVBitwa jest cudowna; staje się coraz zażartsza.Francuzi walą krzepko i wściekle.Przecinająpięści, boki, krzyże, przeszywają odzież do żywego ciała i krew płynie jasnym strumieniempo zielonej trawie [ Pobierz całość w formacie PDF ]