[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uniemożliwiało to sięgnięcie wzrokiem wyżej, jednakElspeth miała wrażenie, że stopnie nie urywają się na tej wysokości, lecz biegnąwyżej.Kiedy osłoniła oczy, aby widzieć nieco lepiej, w pobliżu pnia dostrzegłasłabsze światełko, na poły zasłonięte przez konary niezwykłej grubości.W jed-nym miejscu w Kronikach był zapis, iż Sokoli Bracia są  nadrzewnymi Tayle-drasami.O Mrocznym Wietrze wiedziała, że mieszka w domu osadzonym naskomplikowanej platformie umieszczonej na drzewie.Zatem był to zwyczaj niepodyktowany wyłącznie chęcią uniknięcia niebezpieczeństwa.Teraz zrozumiała,dlaczego tak ważne było dla nich pielęgnowanie olbrzymich drzew.Te cuda mo-36 gły służyć nie jednej, lecz kilku siedzibom.Kiedy ponownie zwróciła uwagę na zgromadzenie pod drzewem, zobaczyła,że większość Tayledrasów była odziana podobnie do Mrocznego Wiatru, w dośćproste stroje, oraz że ich włosy były przycięte lub upięte tak, by nie sięgały ni-żej niż do ramion i ufarbowane na różne odcienie brązu nakrapianego złotem.Bardziej przypominali Shin a in niż magowie ich klanu i to nie tylko z powodubiałych włosów. To dlatego, że są zwiadowcami, wojownikami  uzmysłowiła sobie pochwili.Tak jak Mroczny Wiatr nie mogli stroić się, by nie krępować sobie ruchówi tak samo nie mogli dopuścić, by wymyślne fryzury przeszkadzały im w walce.Zrezygnowali z wszelkiej teatralności, z wszelkich środków obliczonych wyłącz-nie na wywarcie wrażenia.Pod jedwabnymi tunikami kryły się silne, doskonalewyćwiczone mięśnie i wytrzymałe ciała, zdolne do pokonywania co dnia na pa-trolu wielu mil.W takim otoczeniu poczuła się znacznie lepiej, jeszcze zanim Mroczny Wiatrzdążył rozpocząć prezentację.Oto ludzie, którzy aczkolwiek obznajomieni z ma-gią, niewiele mieli z nią do czynienia, mocniej stąpali po ziemi od odzianychw kostiumowe rzezby magów.Najbardziej z napotkanych przez nią dotąd ludziprzypominali heroldów.Uważnie wysłuchała imion.Był to nawyk każdego urodzonego polityka.Zi-mowe Zwiatło i Burzowy Obłok, Jasny Księżyc i Dzienna Gwiazda, Pieśń Ziemi,Znieżna Zawieja oraz Płomienny Taniec.Zapamiętała nazwiska i twarze.Mrocz-ny Wiatr wyjaśnił jej zwyczaj nadawania imion, które oddawały bliżej charakterdanej osoby.Musiała przyznać, że nie był to zły pomysł, znacznie łatwiej byłobowiem połączyć imię Zimowego Zwiatła z twarzą, kiedy udało się go przekonać,by rozplótł swe długie włosy, bo wtedy jego grzywa wyglądała jak śnieg w świetleksiężyca, Dzienna Gwiazda miała promienny charakter, a Płomienny Taniec niemógł usiedzieć spokojnie w jednym miejscu.Był zawsze w ruchu, a na dodatekodznaczał się sprytem i bystrością.Zamyśliła się, czy i ona nie powinna przybraćpodobnego przydomku, chociaż nie, nie powinni mieć kłopotu z zapamiętaniemimion: Elspeth, Skif, Gwena i Cymry.Cztery słowa łatwiej zapadają w pamięć niżimiona wszystkich członków klanu. To zwiadowcy k Sheyna  powiedział Mroczny Wiatr na koniec prezen-tacji, co potwierdziło jej domysły, że nie było wśród nich żadnego maga. Niewszyscy, oczywiście.Tej nocy patrol jeszcze nie powrócił ze zwiadu.Lecz chybato wystarczy.Jeszcze trochę, a zagubiłabyś się pośród imion i twarzy.Elspeth uśmiechnęła się, ale nic nie powiedziała.To nie była odpowiedniachwila, by wyłuszczać, iż z okazji państwowych obiadów musiała sobie radzićz czterokrotnie większą liczbą gości.Co prawda, miała wtedy do pomocy Talięi Kyrila, a i szlachta, i dygnitarze nie byli do siebie tak bardzo podobni. Masz szczęście, Elspeth  zwrócił się do niej młody chłopiec o imieniu37 Burzowy Obłok. Naprawdę.Dzisiaj przywdzialiśmy nasze uroczyste stroje,Jutro z trudnością przyszłoby ci odróżnić jednego od i drugiego.Pieśń Ziemi z przejęciem pokiwał głową. Wśród cudzoziemców krąży opo-wieść, że jesteśmy wszyscy magicznymi kopiami jednego i tego samego Tayledra-sa. Teraz rozumiem, skąd to przeświadczenie  odparła, przez chwilę wy-obrażając sobie ich wszystkich odzianych w zwiadowczy strój Mrocznego Wiatrui z upiętymi we włosach spinkami.Gdyby kobiety, szczupłe i silne, obwiązałypiersi, to trudno byłoby je odróżnić od mężczyzn. Oczywiście, jestem przeko-nana, że teraz nie robicie nic, aby umocnić te obiegowe opinie, prawda?Sprawiła jej przyjemność salwa śmiechu, którą nagrodzili jej żart.Zazwyczajnajtrudniej przychodzi wykoncypować, co rozśmiesza ludzi, których spotykamypo raz pierwszy, tymczasem wspólny śmiech, wiedziała to z doświadczenia, jestnajpewniejszym sposobem zawarcia przyjazni. Och, oczywiście że nie!  wykrzyknął Płomienny Taniec, robiąc wielkie,niewinne oczy. Po co mielibyśmy to robić?Jego zarzekania się wzbudziły ponownie wesołość pozostałych, którzy tym-czasem powrócili na swoje miejsca, zanim Mroczny Wiatr wprowadził ją na pola-nę. Słuchamy muzyki i od czasu do czasu tańczymy  odezwał się Pieśń Zie-mi, biorąc do ręki płaski bębenek. Pomyśleliśmy, że być może będziesz miałaochotę posłuchać, a więc poprosiliśmy Mroczny Wiatr, aby wyrwał cię z gryfo-nich łap. Trudno jest nas uznać za wybitnych artystów  rozległ się szept ZimowegoZwiatła. Jednakże lubimy się bawić, i naszym zdaniem muzyka zastępuje rzekęsłów, gdy ludzie chcą coś o sobie powiedzieć.Jest językiem, który nie potrzebujeaż tylu wyrazów. To samo powiadają nasi bardowie  odparła, szukając dla siebie jakie-goś miejsca na uboczu.W końcu musiała się poddać i przysiadła na ogromnymkorzeniu.Zimowe Zwiatło przytaknął skinieniem głowy i podniósł nie znany jej przed-miot, skrzynkę o nieregularnych bokach i strunach podobnych do harfy.Położyłją sobie na kolanach, wyciągnął zatknięte pod strunami dwa młoteczki i popatrzyłna Pieśń Ziemi.Młody zwiadowca najwyrazniej przyjął to za znak, bo rozpocząłwybijać skomplikowany rytm pojedynczą, dwustronnie zakończoną pałeczką [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl