[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale, niestety, chociaż im miło nie jest, teraz muszą Waltera zatrzy­mać, bo wszystko wskazuje na to, że on właś­nie jest tym gościem, który w województwie olsztyńskim z kościoła koło Giżycka dwa świątki wyniósł, a z kaplicy niedaleko Mrągo­wa, w biały dzień, podając się kościelnemu za konserwatora, ukradł stary obraz Matki Bos­kiej z Dzieciątkiem.I jeszcze grzeczniej po­rucznik Waltera poprosił, żeby bez wielkiego gadania powiedział, gdzie się znajdują skradzio­ne przedmioty.„O niczym nie wiem!" krzyczał Walter i tylko mu oczy latały z kąta w kąt.„Szkoda, porucznik na to, ale my i tak spokojni jesteśmy, że i pan Szulc niedługo się tego dowie, i milicja również." Co do witraży, nikt Walterowi nie może dowieść, że ich szukał, ale że szukał, dla wszystkich jest pewne.- Procie! - usłyszeliśmy wołanie Anity.- Do obiadu niedaleko, ale ty chodź tu do mnie, przekąsisz trochę, bo ci w końcu żołądek do krzyża przyrośnie!- Już mi przyrósł.- burknął Prot, ale ruszył w stronę domu.Szedłem obok niego, a Prot im bliżej był kuchni, tym większe stawiał kroki.- A co z tym drugim? - zapytałem.- Myślę, że czeka, aż mu Walter witraże dostarczy.Zdrowo mu pewno płaci, ale do­brze wie, za co.Podobno te świątki, które Szulc ma na sumieniu, przedstawiają wartość muzealną.Za to Leon - Prot roześmiał się nagle - Leon dziś już od rana w okolicy grasuje! Witraży szuka w rozwalonej kuźni przy szosie do Wólki.Rumowisko z kuźni zostało, niejedni już przepatrzyli cegłę po cegle.Nie, tam on niczego nie znajdzie.W jadalni Kryśka nakrywała do stołu.- Oj, dziadku! - zawołała na widok Prota.- Na głodnego do tej pory chodzić.- O mnie ty się, Krystynko, nie martw.Najważniejsze, że tobie buzia ciut popełniała.- przesunął dłonią po jej okrągłym policzku.Prot poszedł do kuchni, a ja usiadłem na wiklinowym fotelu przy oknie.Wyjrzałem.Babetka siedziała na progu starej kuchni z ja­kimś tygodnikiem w ręku.Nachylała się nad nim raz po raz i wpisywała rozwiązania w kra­tki krzyżówki.Kryśka stanęła obok mnie.- Biedna Babetka.- Biedna?- Uhmm.Byłam przy tym, jak ją Monika urządziła.Myśli pan, że to przyjemnie? Zostać z dwoma rakietkami, jak kto głupi?- Nie, nie myślę - przyznałem.- No więc.A Babetka została.I na dokład­kę musiała jeszcze patrzeć na to, jak Monika okręca sobie Tomasza wokół palca!- Sądzisz, że go dokładnie okręciła?- Bardzo dokładnie - powiedziała Krystynka dobitnie.- Już ja się na tym znam.On ani zipnie, przekona się pan.- Nie jestem taki pewien.Prawdę mówiąc, już kilka razy widziałem, jak Tomasz przyglądał się Babetce z cielęcym zachwytem.- O, ja też to widziałam.I Monika także.Tylko panu i mnie zupełnie to nie przeszkadzało, a Monice tak.Monika wpada w szał, kiedy ludzie interesują się kimś bardziej niż nią.Gotowa jest stanąć na głowie, żeby tyl­ko zwrócić na siebie uwagę.W przypadku To­masza nie potrzebowała wcale stawać na gło­wie.Wystarczyło, że kilka razy przewróciła oczami.Ona to robi w ten sposób, proszę spoj­rzeć!Krystyna wytrzeszczyła oczy, a potem po­ruszyła nimi tak, że źrenice uciekły jej aż pod powieki.- Dajże spokój, dziewczyno! Musisz do­pracować ten system! - zawołałem.- Jeżelii ty masz zamiar tą metodą czarować chłop­ców, to z góry cią uprzedzam, że nawet najbardziej zakochany ucieknie od ciebie na ko­niec świata.Okropność.- Monika robi to bardzo podobnie i jed­nak ma rezultaty.Jeżeli chce pan wiedzieć, Tomek już od kilku dni patrzy na nią z takim samym cielęcym zachwytem, z jakim patrzył na Babetkę! - Krystynka nachyliła się w mo­ją stronę i zapytała szeptem: - Czy to nie jest płaskie?- Co masz na myśli, Krysiu?- Zachowanie Moniki, rzecz jasna! Uważam, że jest płaskie.Może pana dziwi to określenie, ale mnie się wydaje, że ono znakomicie pasuje do sytuacji!Biedna Krystynka! Przez chwilę przygląda­łem się jej zatroskanej buzi.Znowu trafiła na bałagan, znowu chętnie chwyciłaby za szczot­kę i zrobiła porządek z całym tym kramem.- Powinien pan porozmawiać z Moniką! - usłyszałem.- Ja? - przestraszyłem się [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl