[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jeśli wszystko inne zawiedzie i nie będzie można skorzystać z brodu lub promu, wasze mosty pomogą ludziom przedostać się na drugi brzeg rzeki.To też jest ważne.Wzruszyła ramionami, ale wyglądała na ucieszoną.- Przynajmniej to, co robimy, jest pożyteczne - przyznała.- Chociaż to dziwne.Ludzie w Przystani i wokół niej zachowują się bardzo beztrosko: możemy im mówić, ile chcemy, że osłony są tylko tymczasowe, ale oni wydają się wierzyć, iż wytrzymają do końca.Nie robią nic, żeby przygotować się na najgorsze; w ogóle o tym nie myślą.- W jej głosie zabrzmiała frustracja, wyglądała teraz na zniechęconą.- Kiedy się ich zapyta, dlacze­go, wzruszają ramionami i albo nie potrafią odpowiedzieć, albo mówią coś głupiego.- Myślę - powiedział powoli Karal - że zwykli ludzie uważają, że ich nigdy nie spotka nic złego, a przydarzy się komuś innemu.- Wydawałoby się, że po latach wojen, rozbojów i tym podobnych rzeczy powinni mieć więcej wyobraźni - odparła zimno.- W każdym razie w ogóle nie chcą się dowiedzieć, co mogliby zrobić w razie nadejścia kolejnych burz; interesuje ich jedynie to, kiedy most będzie gotowy lub czy kocioł znów wybuchnie.- Mam nadzieję, że zajmujesz się mostami - powiedział, starając się nie okazać zaniepokojenia.- A nie kotłami.- Właściwie pracuję nad ściskaniem metalu - odparła, mechanicznie przesuwając dłonią po włosach.- Udało mi się uzyskać pewne interesujące i bardzo głośne dźwięki.Chcemy znaleźć bardziej wytrzymałe stopy, ale nie będę cię zanudzać szczegółami.Spędzam część czasu w odlewni.Prace nad kotłem zawieszono do chwili, kiedy uda nam się opracować jego udo­skonaloną wersję.Westchnął i oparł brodę na rękach.- Nie nudziłoby mnie to, ale nic bym nie zrozumiał - przyznał.- Sejanes próbuje nauczyć mnie ćwiczeń, które po­magają w pracy z magią; zapewne dla ciebie jest to równie niezrozumiałe.- Zapewne.- Przez chwilę panowała cisza.- Ale mam nadzieję, ze.To znaczy, nie chcę, żebyś myślał.- skrzywiła się zakłopotana.- Jeśli robisz coś niebezpiecznego, nie bierz na siebie więcej, niż możesz unieść, dobrze?Uśmiechnął się.- Jeśli obiecasz mi to samo - odparł; Natoli roześmiała się.- Wet za wet, co? Cóż, obiecuję spróbować, ale czasami mój osąd zawodzi.- Mój też, więc mi potem tego nie wypominaj.- Jego uśmiech przybrał postać ironicznego grymasu.- Nie wszyscy możemy być nieomylnymi Synami Słońca.- O, nawet Solaris przyznaje się do błędów - zachichotała.- Możesz mi wierzyć lub nie.- Solaris? - zaśmiał się.- To należałoby odnotować w kronikach, zwłaszcza gdyby przyznała się do pomyłki w osą­dzie pogańskich barbarzyńców, jak wy.- Ale tak się stało! - zaprotestowała Natoli; kiedy Karal spojrzał na nią z ukosa, na jej twarzy pojawiło się zaskoczenie.- Pewnie nikt ci nie powiedział - ani nikomu z was.Nie uwierzysz, co stało się z wielkim księciem Tremane.W miarę jak opisywała zaskakujący rozwój wypadków w Hardornie, który nastąpił po wyjeździe Elspeth i Mrocznego Wiatru, oczy Karala robiły się coraz większe.Nikt nie uznał, że wiadomości te są na tyle ważne, by przekazać je członkom grupy.“Pewnie mają własne problemy i nie przejmują się niczym innym! Ale ktoś mógł zawiadomić przynajmniej Sejanesa!”- Jeden z heroldów oraz jego Towarzysz pojechali do Karsu, i zostali umieszczeni na dworze Solaris - chyba tak to nazywacie.- Nazywamy to radą - poprawił.- Dobrze, więc przy jej radzie.Wysłano go po to, by przez swego Towarzysza i Rolana Talii mógł przekazywać wiadomo­ści - zaśmiała się.- Dokładnie mówiąc, był to mój ojciec.Chyba podoba mu się tam.W każdym razie przesłaliśmy jej tę nowinę, a wtedy ona odpowiedziała tak:“Skoro książę dobrowolnie oddał się w ręce potęg umieją­cych lepiej ocenić człowieka niż ja, muszę przyznać, że Natoli, An'desha i Karal ocenili go właściwie, a mnie przynajmniej częściowo poniosły emocje”.Co o tym myślisz? - uśmiechnęła się z satysfakcją.Cóż, takie wyznanie Solaris było czymś nie­zwykłym, zwłaszcza, że wiadomość dotarła do Przystani za pośrednictwem ojca Natoli.“To niewielka rzecz, ale w ten sposób Natoli udowodniła ojcu, że nie musi być heroldem, by coś osiągnąć” - uświadomił sobie.“Zresztą może udowodniła to także samej sobie”.- Skoro nie używała liczby mnogiej, mówiła jako Solaris, a nie Syn Słońca - odparł, ale mimo wszystko bardzo się z tego ucieszył ze względu na swych rodaków.Synowi Słońca łatwo byłoby ulec pokusie i zacząć uważać, iż zawsze przemawia w imieniu Vkandisa - co w przeszłości doprowadzało do włą­czania w doktrynę całkiem osobistych opinii dotyczących drob­nych spraw.Solaris chyba udało się zwalczyć pokusę.- Ale to dobrze.- Owszem - chyba nie wiedziała już, co powiedzieć.- Przez chwilę znów panowała niezręczna cisza.- Pewnie chcesz iść opowiedzieć o tym Sejanesowi.Chciał, ale z drugiej strony pragnął zostać, choć nie miał już nic do powiedzenia.Milczenie przedłużało się i stawało coraz bardziej krępujące.Natoli spojrzała w bok; jej twarz rozjaśniła się, choć jednocześnie pojawiło się na niej rozczarowanie.- O, ktoś do mistrza Levy'ego.Gdyby Altra mógł podtrzymać połączenie, kiedy pójdziesz po niego.- Oczywiście! - zawołał, czując to samo, co ona.- Natoli, uważaj na siebie.I.tęsknię za wami wszystkimi.Nie ośmielił się przyznać do tęsknoty za nią, ale miał nadzie­ję, że domyśli się tego z jego wahania.- Ja.my też za tobą tęsknimy, Karal - odrzekła z bar­dziej niż zwykle nieśmiałym uśmiechem, po czym znikła z krysz­tału.Karal pobiegł po mistrza Levy'ego, który kiwnął głową i pośpieszył w stronę telesonu z plikiem notatek, jakby już ocze­kiwał ponownego wezwania.Karal rozejrzał się wokoło; na górze nie widział Sejanesa.Za­czął nasłuchiwać; po chwili usłyszał głos starego maga dochodzą­cy z warsztatów na dole.Pobiegł po schodach; znalazł Sejanesa gawędzącego z Lyamem, choć Tarrna nie było nigdzie widać.- Panie! - zawołał.- Mam zadziwiające wieści o księciu Tremane!- Cóż - powiedział Sejanes, śmiejąc się cicho.- Cóż, cóż, cóż.Wieści, które przyniósł Karal, sprawiły mu wielką radość, choć młodzieniec nie bardzo rozumiał, dlaczego.“To dziwna reakcja, przecież Tremane nie zachował się tak, jak przystoi oficerowi Imperium”.- Panie, myślałem, że się zdenerwujesz - odważył się powiedzieć, przechylając głowę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl