[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czy nosi złe imię? - spytał Mistrza Imion Odźwierny.Kurremkarmerruk pokręcił głową.- Nie, ale.Mistrz Przywołań, wpatrzony w puste palenisko, odwrócił się nagle.- Imiona, które nadają sobie wiedźmy, nas nie obchodzą.Jeśli interesuje cię ta kobieta, Mistrzu Odźwierny, winieneś zająć się nią poza tymi murami, przed drzwiami, których przysięgłeś strzec.Nie ma tu dla niej miejsca i nigdy nie będzie.Może sprowadzić ze sobą jedynie zamieszanie, niezgodę i jeszcze bardziej nas osłabić.Więcej nie powiem ni słowa i nie odezwę się już w jej obecności.Jedyną odpowiedzią na ów z rozmysłem popełniony błąd jest milczenie.- Milczenie nie wystarczy, mój panie - wtrącił człowiek, który wcześniej się nie odzywał.Irian wydał się bardzo dziwny.Miał bladą, czerwonawą skórę, długie jasne włosy i wąskie oczy barwy lodu.Przemawiał równie dziwnie: słowa brzmiały obco, osobliwie zniekształcone.- Milczenie to odpowiedź na wszystko i na nic - dodał.Mistrz Przywołań uniósł szlachetną, ciemną twarz i spojrzał na bladego mężczyznę, nie odpowiedział jednak.Bez słowa ani gestu odwrócił się i wyszedł z komnaty.Gdy powoli mijał Irian, cofnęła się gwałtownie, zupełnie jakby obok niej otwarł się grób, grób zimny, mokry, mroczny.Oddech uwiązł jej w gardle, zachłysnęła się, chwytając powietrze.Kiedy doszła do siebie, dostrzegła, że Mistrz Przemian oraz blady mężczyzna obserwują ją czujnie.Człowiek o głosie niskim niczym dźwięk dzwonu także na nią patrzył, przemawiając uprzejmie, lecz surowo.- Mężczyzna, który cię tu sprowadził, miał złe zamiary, ale ty ich nie masz.A jednak sama twoja obecność szkodzi i nam, i tobie, Irian.Jeśli ktoś lub coś znajdzie się poza swoim miejscem, czyni szkodę.Jeden nawet najwspanialej odśpiewany dźwięk niszczy melodię, do której nie należy.Kobiety uczą kobiety, czarownice poznają swą sztukę od innych czarownic i od czarowników, nie magów.Nauczamy tu mowy niedostępnej językowi kobiety.Młode serce buntuje się przeciw podobnym prawom, nazywając je arbitralnymi, niesprawiedliwymi.To jednak słuszne prawa, stworzone nie z naszej chęci, lecz konieczności.Sprawiedliwi i niesprawiedliwi, mądrzy i głupi - wszyscy muszą ich słuchać.W przeciwnym razie zmarnują życie i niczego nie osiągną.Mistrz Przemian i chudy starszy mag o bystrej twarzy skinęli głowami na znak zgody.Mistrz Sztuk dodał:- Bardzo mi przykro, Irian.Kość był moim uczniem.Źle go wykształciłem, a uczyniłem jeszcze gorzej, odsyłając go stąd.Uznałem, że jest nieszkodliwy.On jednak okłamał cię i oszukał.Nie wstydź się.To jego wina i moja.- Nie wstydzę się - odparła Irian.Czuła, że powinna podziękować im za uprzejmość, jednakże słowa nie chciały przejść jej przez gardło.Ukłoniła się sztywno, odwróciła i wyszła z komnaty.Odźwierny doścignął ją, gdy dotarła do skrzyżowania korytarzy i zatrzymała się, nie wiedząc, w którą stronę pójść.- Tędy - rzekł, zrównując się z nią; po chwili znów: - Tędy.Wkrótce dotarli do drzwi nie z rogu i kości, lecz z gładkiej dębiny, czarnej i ciężkiej.Pośrodku osadzono rygiel, stary i wyrobiony.- To tylne drzwi - oznajmił mag, odsuwając zasuwę.- Kiedyś nazywano je Bramą Medry.Strzegę ich obu.Otworzył wierzeje.Światło dnia oślepiło Irian.Gdy odzyskała wzrok, ujrzała ścieżkę wiodącą przez ogród i pola za nimi.Dalej dostrzegła wysokie drzewa i na horyzoncie po prawej stronie kopułę Pagórka Roke.Tuż za progiem stał jasnowłosy mężczyzna o wąskich oczach, zupełnie jakby na nich czekał.- Mistrzu Wzorów - powiedział Odźwierny.Nie wydawał się zaskoczony.- Dokąd odsyłasz tę panią? - spytał Mistrz Wzorów na swój dziwny sposób.- Donikąd - odparł Odźwierny.- Wypuszczam ją, tak jak wcześniej wpuściłem, zgodnie z jej życzeniem.- Zechcesz pójść ze mną? - spytał Irian Mistrz Wzorów.Spojrzała na niego, potem na Odźwiernego.Milczała.- Nie mieszkam w tym domu, w żadnym domu - dodał Mistrz Wzorów - tylko tam, w Gaju.Ach! - westchnął, odwracając się nagle.Kilka kroków dalej na ścieżce czekał wysoki, siwowłosy Mistrz Imion Kurremkarmerruk.Nie było go tam wcześniej, póki mag nie westchnął.Irian oszołomiona wodziła wzrokiem od jednego mistrza do drugiego.- To tylko złudzenie; moja postać - wyjaśnił starzec.- Ja także mieszkam nie tutaj, lecz wiele mil stąd.- Gestem wskazał na północ.- Kiedy załatwisz już swoje sprawy z Mistrzem Wzorów, możesz tam przybyć.Chciałbym dowiedzieć się czegoś więcej o twoim imieniu.Skinieniem głowy pozdrowił pozostałych magów i zniknął.W miejscu, gdzie jeszcze przed momentem stał, przeleciał trzmiel, bzycząc głośno.Irian wbiła wzrok w ziemię.Po długiej chwili odchrząknęła i odezwała się, nie unosząc wzroku.- Czy to prawda, że moja obecność wam szkodzi?- Nie wiem - odparł Odźwierny.- W Gaju nic nie może szkodzić - dodał Mistrz Wzorów.- Chodź [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl